Dwanaście
Ariel "Ace" Flyer
Jason's POV:
- Co masz na myśli? - skrzyżowałem ramiona i spojrzałem na Malekaia.
- Mam na myśli, że nie pieprzę się z nimi, stary. Są poza naszą ligą. Obecnie nie mamy nikogo, kto mógłby się przedrzeć przez ich system ochrony.
- Nie musisz! Po prostu znajdź ich nazwiska, zdobądź wskazówki i powiedz mi, albo jednemu nich, kiedy planują zrobić na nas ruch - krzyknąłem na niego.
To był pierwszy raz dla Kaiego, nie jest tak wielką cipką. Nigdy się nie wycofywał, o cokolwiek go nie poprosiłem. Głównie bal się. Głównie bał się bycia zabitym.
- Co takiego się kurwa stało, co obcięło ci jaja i zrobiło z ciebie małą sukę - warknąłem i usłyszałem, że chłopaki za mną chichoczą.
- Uważaj, Danger - jeden z chłopaków Kaiego zagroził, robiąc krok w moją stronę.
- Nie, ty uważaj. Mógłbym cię zabić z rękoma za plecami - zadrwiłem.
- Wyluzuj, Ryan - Kai położył dłoń na jego ramieniu. - Dwóch z nich przyszło tu zeszłej nocy i wysadzili moje auto. Byli ubrani na czarno, jechali czarnymi motorami. Wyglądały jak motory Ducati. Jeden z nich uniósł Dłoń, jakby dzwonił... Wtedy zgarnęli się, zanim zdążyłem wyciągnąć broń. Mój telefon zawibrował, to był sms. Było napisane, żeby nie wkurzać Hounds. Więc nie wkurzam.
- Jak zdołali dostać się do twojego auta na motorach, a ty ich nie słyszałeś? - potrząsnąłem głową.
- Byłem z dziewczyną.
- Wszystko jasne - zadrwiłem.
- Hej, gdybyś ją widział... była hiszpanką.
- Zamknij się, Kai. Zdobądź jakieś informacje, albo dam Skinnyemu cię zabić. Łapiesz?
Jego oczy się rozszerzyły, po czym westchnął.
- Dobra.
Skinąłem.
- Nie mów im o tym.
- Nie powiem.
Po tym wyszliśmy wraz z chłopakami. Skinny, Tank I ja w moim aucie. Red i Bullet w mustangu Reda.
- Dobra. Zadzwoń do Reda, żebyśmy mogli obgadać dzisiejszą pracę.
- Dobra - przytaknął Skinny i zadzwonił do niego, włączając na głośnomówiący.
- Halo? - usłyszałem głos Tanka.
- Więc dziś wieczorem, Tank, będę potrzebował ciebie i Bulleta ze sobą. Skinny, będziesz słuchać skanerów policyjnych wraz z Redem. Red, jesteś uciekinierem, ponieważ nie ma mowy, że bracia Quincyego pozwolą nam go zgarnąć o odejść - wyjaśniłem, zjeżdżając z autostrady.
- Dobra, do czego mnie potrzebujesz? - Zapytał Tank.
- Zgarniesz go i wyprowadzisz, ponieważ Bullet i ja będziemy nas osłaniać.
- Dobra.
Grace's POV:
- Dobra robota wczoraj, laska - Brook klepnęła mnie w plecy.
- Uh, dziękuję. Przysięgam, że jeśli będę musiała całować go raz jeszcze... - udałam rzyg.
- Czemu? Było źle? - zaśmiała się Kelly.
- Tak! Za dużo języka! Cholera jasna! - krzyknęłam, po czym dołączyłam się do śmiechu.
- Awwww! A tak zmieniając temat, był całkiem słodki - Ace wzruszyła ramionami.
Wszystkie przestałyśmy się śmiać i spojrzałyśmy na nią.
- Co? Nie mogę uważać, że facet jest słodki? Nie jestem lesbijką - wzruszyła ramionami, pijąc swojego Monstera.
- To po prostu dziwne, jesteś chłopczycą - zachichotała Brooklyn I przytuliła ją.
- Eh, spadaj - Ace się przecisnęła.
- Wiesz, nie mogę doczekać się dnia, kiedy zabijesz Jasona i będziemy mogły przestać ukrywać się w ubraniach mężczyzn - uśmiechnęłam się i usiadłam na oparciu kanapy, patrząc jak Bryce i Ace grają na xboxie. Grały w tę grę motokrosową. Nie znałam jej nazwy.
- Yeah, wiem, tak? - zaśmiała się Kelly. - Kodowane imiona, tutaj Karson.
- Gina - Zaśmiałam się z siebie.
- Brian - zachichotała Bryce.
- Yeah... Ace - powiedziała niezręcznie Ace, a my wszystkie rzuciłyśmy w nią swoimi pustymi puszkami.
- OH, cicho - uśmiechnęła się Brooklyn.
Nie uśmiechała się od dawna. Zazwyczaj uśmiecha się tylko, gdy diabelski plan. Albo jest fałszywy...
- Więc co chcecie robić, dziewczyny? - Brooklyn wzięła garść chipsów barbecue.
- Myślę, że powinnyśmy wyjść! - zasugerowała Bryce.
- Naprawdę? - Powiedziała z pełnymi ustami. Zachichotałam z jej chomiczych policzków.
- Tak? Dlaczego nie? Mam znajomości w The Lounge, będziemy mogły wejść za darmo.
- Myślę, że tak - uśmiechnęłam się. - Może być zabawnie.
- Clubbing to nie moja bajka - Ace wzruszyła ramionami.
- Cóż, idziesz - skrzyżowałam ramiona.
- Eh... nie, nie idę - podniosła się. - Po prostu tu zostanę, będę pilnować fortu - zaśmiała się i zaczęła się powoli wycofywać.
- Idziesz, Ariel - Brooklyn wstała I złapała ją. - Grace, musisz użyć na niej swojej magii - powiedziała, odnosząc się do przemiany dziewczyny ubranej w zimową czapkę, spodnie dresowe i t-shirt w gorącą laskę.
Ace przewróciła oczami na jej prawdziwe imię i pokręciła na mnie głową.
- Będzie ciężko wsadzić ją w coś pochlebnego z jej dużymi barkami i silnymi ramionami.
- Dziękuje, Grace, za sposób przemiany komplementu w zniewagę - uśmiechnęła się.
- Nie ma problemu - uśmiechnęłam się.
- Dobra, pójdę - jęknęła Ace i usiadła z powrotem.
Momenty jak ten są rzadkie. Prawie nigdy nie jesteśmy wszystkie szczęśliwe i pawamy do siebie miłością, zazwyczaj Bryce i Kelly się kłócą, albo Kelly podważa autorytet Brooklyn... albo ja kogoś wkurzam, bo jestem zbyt energiczna.
Spojrzałam na zegarek, była 3.30 po południu.
- Chcę zagrać z wygranym! - krzyknęłam, zjeżdżając z oparcia między Bryce i Ace.
- Przygotuj się na wzięcie kontrolera od Ace - zaśmiała się Bryce.
- W twoich snach - Ace przewróciła oczami i wyścig się zaczął.
Zadzwonił telefon Brooklyn, a ona go sprawdziła. Jej twarz była zmieszana, po czym wyszła do innego pokoju.
- Halo?
Potem była pauza.
- Tak.
Pauza.
- Okej. Dziękuję - powiedziała, rozłączając się, a ja szybko wróciłam na kanapę.
- Cholera, Ace! - Bryce dała mi kontrolera i chwyciła Red Bulla.
- Dziewczyny, Malekai się nie wycofał. Mój informator powiedział, że wciąż chce zdobyć informacje dla Dangera - powiedziała Brooklyn.
- Kim jest twój informator i skąd wiesz?
- Jest z nim blisko. To jego siostra.
- To przesrane - powiedziała Bryce, nic nadzwyczajnego.
- Wrzucił ją do więzienia na dwa lata. Nienawidzi go - Brooklyn uśmiechnęła się i kontynuowała. - W każdym razie, powiedziała, że ma on nikogo wystarczająco mądrego, by wiedzieć, czego szukać, więc powinno być dobrze, ale potrzebujemy planu, jak wkrótce pozbyć się Kingsów.
- Po prostu wpadniemy tam z płonącymi karabinami i upewnimy się, że wszyscy zginęli. Będę na zewnątrz z karabinem, by upewnić się, że nikt nie wyszedł, bądź wszedł i będę was osłaniać przez cały czas, gdy będziecie w środku - Bryce wzruszyła ramionami.
Brooklyn rozejrzała się, kontemplując plan. Wzruszyła ramionami i skinęła.
- Dla mnie brzmi dobrze. Ale musimy być w naszym biegu. Na wszelki wypadek.
- Oczywiście - jęknęła Kelly.
- Wyluzuj - westchnęła Brooklyn.
Myślę, że szczęście będzie musiało poczekać do później.
~~~
Byłam w moim pokoju i siedziałam na łóżku z Ace. Robiłam jej włosy i make-up, a Brooklyn dobierała jej strój.
Umyłam jej włosy i je wysuszyłam, zrobiłam jej luźne loki.
Ace jęknęła.
- Jeśli to zajmie więcej, niż dziesięć minut, nie zrobię tego - zaśmiała się.
- Cóż, to wyjaśnia, dlaczego faceci się tobą nie interesują - powiedziała Brooklyn, przeglądając moją szafę.
- To, albo ich zastraszam - zaśmiała się.
- Bardzo prawdziwe - włączyłam się i skończyłam jej włosy.
Brooklyn wyszła ze strojem dla niej i jej go dała.
- Przebierz się w to! - uśmiechnęła się.
- Dobra... - Ace brzmiała na pokonaną i poszła do łazienki.
- Wyglądasz gorąco w tej sukience, Brook - uśmiechnęłam się.
Ubrała czarną mini sukienkę, która miała cienkie ramiączka typu spaghetti. Miała wiązane szpilki i parę akcesoriów.
- Dzięki, laska - uśmiechnęła się i zapozowała.
Obie parsknęłyśmy śmiechem i przestałyśmy, gdy otworzyły się drzwi do łazienki.
- Cholera! - krzyknęłam, gdy Ace powoli wyszła.
Brooklyn wybrała czarny gorset, ciasne dżinsy i przyciętą rozpiętą koszulę.
- Wyglądasz świetnie! - uśmiechnęłam się, podskakując.
- OH, nieważne - Ace wzruszyła ramionami, próbując ukryć uśmiech.
- Podoba ci się? - Brooklyn się uśmiechnęła.
- Ta... - Ace uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.
Jason's POV:
Wyjąłem mój pistolet i czekałem na Bulleta i Tanka. Wzięli swoje pistolety i szli za mną od rogu aż do wejścia. Spojrzałem wzdłuż ulicy i dostrzegłem auto Reda, skinąłem im. Chłopaki rozejrzeli się i skinęli.
- Idziemy - powiedziałem, idąc na zewnątrz kryjówki Quincyego.
Drzwi otworzyły się z trzaskiem, a Bullet strzelił do faceta wybiegającego z bronią, jego ciało opadło bezwładnie na ziemię. Dwóch mężczyzn wybiegło na zewnątrz, a ja strzeliłem im w klatkę piersiową. Tank i ja czekaliśmy za Bulletem, który wbiegł do środka i zaczął strzelać w lewo i prawo.
- Czysto - usłyszałem jego głos i wraz z Tankiem weszliśmy za nim.
- Gdzie jesteś Quince... wiedziałeś, że to nastąpi! - krzyknąłem, powoli wchodząc do ich penthousea, wyglądającego na kryjówkę.
Usłyszałem głośny dźwięk na górze, jakby spadały butelki i spojrzałem na Tanka. Wszedł na górę i usłyszałem jakby rzeczy były rozrzucane i panikującego faceta. Wtedy usłyszałem śmiech Tanka, a facet krzyknął, po czym zmieniło się to w stłumione krzyki. Gdy krzyki ustały, zobaczyłem Tanka schodzącego po schodach z nieprzytomnym Quincym na jego plecach.
- Dobra, chodźmy - skinąłem, zanim usłyszałem dźwięk strzału przy moim uchu.
- Przestań, będziesz strzelać, Quince - usłyszałem głęboki głos.
To był jeden z jego braci, Jordan.
- McCann, zostaw go - spojrzał na mnie z wycelowanym pistoletem.
- Nie mam go? - powiedziałem sarkastycznie.
- Powiedz twojemu kolesiowi, żeby go puścił, albo zabijemy was wszystkich.
- Oboje wiemy, że to się nie stanie - Zaśmiałem się nieznośnie.
- Odłóżcie broń, my odłożymy swoją i to obgadamy - Powiedział jego drugi brat, Nathan.
- Dobra - spojrzałem na Buletta, a on skinął. Wszyscy wyjęliśmy naszą broń, a bracia w nas strzelili, ale Bullet odwrócił i wyjął inny pistolet, który miał za plecami i obu postrzelił w nogi.
Wypuścili swoje pistolety, a ja chwyciłem mój, idąc za Tankiem i Bulletem na zewnątrz.
Red pojechał, a Skinny otworzył drzwi.
- Musimy spadać, mamy gliny!
Pomyślałem o braciach, którzy wciąż żyli.
- W takim razie, zaraz wracam.
Usłyszałem syreny, a Red pokręcił głową.
- Nie! Jedziemy teraz!
- Spotkamy się na rogu 15th i Ryan Street - zamknąłem drzwi, a on odjechał.
Wbiegłem do środka, a bracia leżeli na podłodze, próbując dosięgnąć broni. Kopnąłem je i podniosłem jeden z nich.
- To za ostrzelenie mojego ostatniego samochodu i zabranie mojego produktu - wychowałem oba pistolety w ich głowy.
- Czekaj, czekaj! - Jordan uniósł dłoń.
- Co? - cofnąłem pistolet.
- Słyszałem, że masz problemy z Hellhounds.
Zacisnąłem szczęki.
- Nie mam problemów. Po prostu zdobywam informacje.
- Cóż, mogę dać ci te informacje.
Usłyszałem, że syreny robią się głośniejsze.
- Co ty na to - nacisnąłem spust w obu pistoletach.
Odrzuciłem je i wybiegłem tylnymi drzwiami do alejki. Usłyszałem za sobą psy.
- Bierz go, chłopie! - usłyszałem słowa policjanta.
Przyspieszyłem biegu, skracając za rogiem i skoczyłem do wyjścia pożarowego.
- Freeze! - usłyszałem, po czym odwróciłem się i postrzeliłem policjanta, po czym psa w nogę. Chciałem go zabić, ale myślę, że strzał w nogę może zadziałać równie dobrze.
Zeskoczyłem i ponownie zacząłem biec. Podbiegłem do jakiegoś kolesia, miał na sobie dużą kurtkę i czapkę z daszkiem.
Wycelowałem w niego pistolet.
- Daj mi swoją kurtkę i kapelusz, albo strzelę ci w łeb.
Spanikował i dał mi swoją kurtkę oraz kapelusz, a ja ubrałem to i ruszyłem w stronę głównej ulicy z głową skierowaną w dół. Spojrzałem na znak ulicy i byłem na 14th. Przeszedłem przez pasy i mogłem zobaczyć auto Reda. Zacząłem przyspieszać, a Red podjechał bliżej otwierając drzwi pasażera. Wskoczyłem i zdjąłem kapelusz oddychając z ulgą. Byłem trochę zdyszany.
- Kurwa, nic ci nie jest? - Skinny pochylił się tylnego siedzenia.
- Ta, jest okej - skinąłem.
- Fajna kurtka - zaśmiał się Tank.
- Musiałem, śledzili "kolesia w czarnej kurtce na długi rękaw". Zabrałem to temu kolesiowi z 13th.
- Wiedzieli, że to byłeś ty?
- Nie, ale jestem pewien, że to rozgryźli. Mięli na mnie psy, więc jestem pewien, że wiedzieli, że to przynajmniej jeden z nas - wzruszyłem ramionami.
Wróciliśmy na naszą stronę miasta i kiedy mijaliśmy klub The Lounge, Red zatrzymał się na światłach.
Spojrzałem na wejście do klubu i zauważyłem grupę wchodzących dziewczyn. Jedna z nich się obróciła, a ja się uśmiechnąłem.
- Co? - Red spojrzał na mnie.
- Nic. Wydawało mi się, że kogoś zobaczyłem - powiedziałem, po czym wzruszyłem ramionami i oparłem się o siedzenie.
- Oh, dobra - - Red skinął i ruszył, gdy światło zmieniło się na zielone.
Mówiłem, że ją znajdę.
Skinny i Tank byli na dole w piwnicy z Quincym. Próbowaliśmy zmusić go do mówienia i wyjawienia nam, gdzie jego bracia ukryli produkt, który nam ukradli.
To trwało już z dwie godziny. Zacząłem się nudzić.
Podniosłem się i poszedłem do mojego pokoju, przebrałem się czyste ubrania, po czym wróciłem.
- Dokąd idziesz? - Red uniósł brew.
- Nie muszę ci mówić? Wrócę za parę godzin. Upewnij się, że gdy go zabiją, pozbędą się ciała i posprzątają - wskazałem na drzwi piwnicy.
- Dobra? - powiedział zmieszany.
Wziąłem kluczyki i wsiadłem do auta. Odpaliłem je i wyjechałem z garażu, kierując się do The Louge.
__________
Cześć! Tak, wiem, spoznilam się o tydzień, przepraszam! Nie bardzo miałam czas, ani siłę, żeby dokończyć tłumaczyć rozdział. Mam coraz więcej nauki. Następny postaram się dodać w przyszły weekend.
Proszę o pozostawienie po sobie komentarza!
Dziękuję za dwa tysiące wyświetleń i prawie 200 głosów, jesteście cudownie, kocham! :*
Do NN!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top