Dwadzieścia trzy

Brooklyn's POV: 

- Nie zapomnij o tej imprezie dziś wieczorem, idziemy razem. - Jason uśmiechnął się, wręczając mi moje jedzenie na tacy. 

- Dzięki. I wiem. Będę tam. 

- Nie chcesz ze mną iść? - zapytał, patrząc na mnie tym zmieszanym spojrzeniem, jakby miał coś na głowie. 

- Kelly też idzie, pamiętasz? - odpowiedziałam szybko. 

- Oh, yeah. - Westchnął, gdy zajęliśmy miejsca przy stole. - W każdym razie, impreza jest o 8, napiszę ci adres o 7.30. 

- Dlaczego tak późno? - Przechyliłam głowę na bok. 

- Ponieważ mam do załatwienia kilka rzeczy w sprawie Hellhounds. - Jason zacisnął pięść. 

- Wszystko w porządku? - Udawałam, że mnie to obchodzi, starając się nie uśmiechnąć na myśl, jak mówi o mnie i moich dziewczynach. 

- Wszystko w porządku. Ktoś podłożył podsłuch w moim aucie, znaleźliśmy go wczoraj. 

- Zabiłeś to? - Udawałam głupią, naprawdę głupią. 

- Co? - Wyglądał na zmieszanego. - Nie, to podsłuch, Brooklyn. - Zachichotał, po czym ugryzł swoją kanapkę. 

- Oh... - Zaśmiałam się. - Wiedziałam. 

- Oczywiście, że tak. - Uśmiechnął się, pokazując swoje idealnie białe zęby. 

Przyłapałam się na tym, że się na niego gapię i spuściłam wzrok na swoje kolana. 

"Możesz przyznać, że jest atrakcyjny, ale wciąż musisz go zabić. " Pomyślałam, zanim Jason przemówił. 

- Więc, kiedy byłaś dzieckiem, kim zawsze chciałaś być? - zapytał. 

- Hmmm... cóż, pamiętam jak zawsze udawałam, że mój pluszowy miś to książę, a ja byłam rycerzem, który ratował jego życie. 

Znów się uśmiechnął. 

- Poważnie? To niesamowite. Lepsze, niż bycie bezradną księżniczką. 

- Dokładnie. A ty, panie twardzielu? - Zaśmiałam się na dźwięk tej ksywki. 

- Nigdy nie miałem zbyt wielu przyjaciół, gdy byłem mały, nie miałem też zbyt wielu zabawek, bo moi rodzice nie mięli pieniędzy... - Jego głos zmienił się ze szczęśliwego w poważny, gdy patrzył w dół na swoje jedzenie.  - Mój tata był uzależniony, więc wydawał pieniądze na narkotyki, alkohol i prostytutki. Moja mama ledwo mogła się mną zaopiekować, kiedy musiała opłacić rachunki i jeszcze kupić jedzenie. Czasami siedziała na dole i płakała, a ja mogłem usłyszeć ją w moim pokoju, więc schodziłem na dół i mocno ją przytulałem, mówiąc jej, że to jest okej i że jest najlepszą mamą... więc można powiedzieć, że nie lubię, gdy ktoś płacze. 

Właściwie, zrobiło mi się go szkoda. 

- Więc chciałeś zostać psychologiem? 

- Tak sądzę. - Wzruszył ramionami. 

Po kilku minutach ciszy, skończyliśmy jeść, a on wyrzucił moją tackę do śmieci. 

- Kto by pomyślał, że byłeś takim dżentelmenem. 

- Jest jeszcze wiele rzeczy, których o mnie nie wiesz B-Lyn. Jeśli będziesz w pobliżu, możesz się dowiedzieć. - Uśmiechnął się do mnie, a jego oczy świeciły. Po moim kręgosłupie przebiegł dreszcz. 

- Uh... Yeah, zdecydowanie będę w pobliżu. - Uśmiechnęłam się. 

Wyciągnął swoją dłoń, a ja zawahałam się, czy ją złapać, jednak ostatecznie to zrobiłam. Nie mogłam zignorować myśli, że nasze dłonie idealnie do siebie pasowały. Spojrzałam w dół na nasze splecione palce i pomyślałam o moim bracie. Trzymałam rękę kolesia, który zamordował go z zimną krwią. 

"Co, jeśli nie zrobił tego z zimną krwią... co jeśli mój brat zrobił coś McCannowi... a McCann po prostu się zemścił? Nie, to nie może być to. Mój brat powiedział, że Jason go przerażał, więc dlaczego miałby z nim zadzierać?" 

- Brooklyn, masz zamiar wsiąść? - Jason wskazał otwarte drzwi auta. 

- Oh, przepraszam. - Puściłam jego dłoń i wsiadłam do auta. Jason zamknął drzwi i zajął swoje miejsce. 

- Więc gdzie mam cię odwieźć? - zapytał, odpalając samochód. 

- Klub ze striptizem, muszę dać coś jednej z dziewczyn - odparłam. 

Przytaknął i ruszył w kierunku klubu. 

Podróż mijała w ciszy, nie licząc radia, które wciąż włączało się i wyłączało z powodu złego odbioru. W końcu Jason się zdenerwował i podłączył swój telefon, włączając jakieś stare R&B. Próbowałam poruszać głową do rytmu, tak, żeby nie zauważył, ale się nie udało. 

- Znasz tą piosenkę? - Uśmiechnął się do mnie. 

- Oczywiście, kto jej nie zna? 

- Większość facetów. 

- Jak mogą nie znać Ushera... - zadrwiłam. 

Jason zaśmiał się i pogłośnił muzykę. 

- Nie mam pojęcia. 

Po kilku piosenkach Jason zaparkował pod klubem ze striptizem. 

- Widzimy się dziś wieczorem? - Spojrzał na mnie. 

- Zdecydowanie. - Uśmiechnęłam się do niego. 

Zanim zdążyłam otworzyć drzwi i wysiąść, złapał moją dłoń i wciągnął mnie z powrotem. Moja głowa odwróciła się w jego kierunku, a on przycisnął swoje wargi do moich. Tym razem to nie był pocałunek na pokaz... ten był słodki i delikatny. 

Cofnął się i uśmiechnął, a ja byłam w szoku. Nie odpowiedziałam i szybko wysiadłam z samochodu. Zatrąbił klaksonem, gdy odjeżdżał, a ja weszłam do klubu. 

Siedziałam tam przez godzinę, rozmawiając z dziewczyną za barem. Zauważyłam, że jej spojrzenie wciąż wędruje w kierunku drzwi. 

- Czekasz na kogoś? - zapytałam. 

- Oczywiście, czekam aż przyjdzie Jason McCann. 

- Uh, czemu? 

- Dziewczyno, pytasz poważnie? Jest taki seksowny... Chcę, żeby zabrał mnie do siebie. 

Uśmiechnęłam się. 

- Co powoduje, że myślisz, iż zabierze cię do domu? 

- Zawsze zabiera jedną z dziewczyn do domu, co weekend wybiera inną. 

Przeszło przeze mnie dziwne uczucie na myśl, jak wiele dziewczyn miał wcześniej. Ale nie ma mowy, żeby to była zazdrość. 

Przerwałam jej, gdy dostrzegłam wchodzącą Ace. 

- Posłuchaj, bardzo chciałabym zostać i pogadać, ale mam sprawę, którą raczej muszę załatwić. 

Podeszłam do Ace, a ona ściągnęła swoje okulary przeciwsłoneczne. 

- Co ci tyle zajęło? - zapytałam. 

- Ktoś zaparkował samochód na rogu magazynu, nie wiedziałam, kim on był, więc czekałam, aż odjedzie - wyjaśniła. 

- Oh, dobra. Wrzuciłam mu to do kurtki, kiedy poszedł do łazienki. 

- Dobrze. Zacznę słuchać, kiedy wrócimy do magazynu. 

~~

Jason's POV: 

- Znalazłeś cokolwiek na temat osoby, która shakowała nam komputer? - powiedziałem do Bulleta, który siedział na podłodze z częściami komputerowymi. 

- Jeszcze nie. 

- Prawdopodobnie nie znajdziesz, więc zostaw to na razie, siedziałeś nad tym całą noc. 

- Okej, dzięki. - Wstał i poszedł do swojego pokoju. 

- Hej, Jason. - Skiny wyszedł z piwnicy i podszedł do mnie, trzymając w ręku pluskwę z mojego auta. - Pomyślałem o czymś. 

- Co? 

- Co jeśli pieprzyłeś dziewczynę tych kolesi, zacząłeś się z nimi kłócić. Więc poszli po pomoc do Devil's... więc, kiedy oni wszyscy zostali zabici, chcą się zrewanżować za swoją dziewczynę i Devil's. 

- To zbyt łatwe... ale, jest to pewna możliwość. 

- Prawda, albo, co jeśli siostra została tym złym kryminalistą, ponieważ jej brat został zabity w byłym- 

- Stary, laska nie jest Romanem. Zaufaj mi. 

- Skąd wiesz? 

- Dziewczyny nie mogą być najwyższej klasy przestępcami. Nie są wystarczająco mądre, albo wystarczająco silne, by to robić. - Zaśmiałem się i rzuciłem moje kluczyki oraz portfel na szafkę. 

- To znaczy, zgaduję... - Wzruszył ramionami, rzucając pluskwę na szafkę. - Ale ktokolwiek zostawił tę pluskwę w samochodzie, zrobił to bez zostawienia najmniejszego dowodu o osobie, która mogła to zrobić. 

- Yeah, wiem to. 

- Wszystko, co wiemy to to, że mógłby być to ktoś z tego magazynu. 

Zastanowiłem się nad tym. 

- Byłbym zaskoczony, gdyby tak było. 

~

Była 10.20, a ja rozglądałam się w tłumie ludzi za Brooklyn, ale wciąż nie mogłem jej znaleźć. Wszedłem do garażu, gdzie były wszystkie drinki i wziąłem jeden. Zanim zdążyłem się odwrócić, dłonie zasłoniły mi oczy. 

- Słyszałam, że mnie szukałeś... - Usłyszałem znajomy głos, szepczący mi do ucha. 

Uśmiechnąłem się i szybko obróciłem, owijając ramiona wokół talii Brooklyn. 

- Witaj, piękna. 

- Cześć. - Zachichotała. - To dla mnie? - Zaśmiała się, wyciągając piwo z mojej dłoni i otworzyła je zębami. 

- Teraz już tak. - Wzruszyłem ramionami, sięgając po drugie. 

- Chodź, chcę z tobą zatańczyć. - Uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za ramię w kierunku domu. 

Czułem bas w mojej klatce piersiowej, kiedy przepychaliśmy się przez tłum ludzi w salonie. Zatrzymaliśmy się w połowie, a Brooklyn stanęła na przeciwko mnie i zaczęła się o mnie ocierać. Położyłem dłoń na jej biodrze i wziąłem łyk piwa. Sposób w jaki poruszała biodrami sprawił, że przypomniałem sobie o lap dance, który mi dała. Poczułem, że robię się twardy po kolejnej piosence, a ona obróciła się, by na mnie spojrzeć. 

- Czy oferta jest nadal aktualna? - Brooklyn uśmiechnęła się, kładąc rękę na moim twardym wybrzuszeniu. 

Westchnąłem ciężko, gdy je lekko ścisnęła. 

- Yeah, oczywiście, że jest... 

- Będę potrzebować najpierw kilku drinków, ale co sądzisz, abyśmy zabrali ze sobą na górę sześciopaka?  

Uśmiechnąłem się i tylko skinąłem. Skierowała się do garażu i wzięła pakiet Mike's Hard Lemonade, a jakiś facet stanął na jej drodze. 

- Dziewczynko, gdzie zamierzasz z tym iść? 

- Myślę, że pójdę z tym na górę. 

- Cóż, nie możesz tego tak po prostu wziąć, za darmo - powiedział i złapał ją za tyłek. - Ale znam sposób, w jaki możesz mi za to zapłacić. 

- Hej! - krzyknąłem, łapiąc go za kołnierz jego głupiego polo i rzuciłem go na stół bilardowy w rogu pokoju. - Nigdy więcej, naprawdę nigdy, nie kładź na niej swojej łapy. Łapiesz? 

- Yeah, stary, wyluzuj. - Jego głos się złamał. 

- Wiesz, kim jestem i co mogę zrobić, więc proponuję, byś na siebie uważał i przeprosił moją kobietę. 

- Oh, jest twoja? Nie miałem pojęcia. - Zaczął się dziwnie śmiać. - Przepraszam. 

Brooklyn uśmiechnęła się i przytuliła sześciopak, odwracając się, ruszając. 

- Chodź, skarbie. 

Puściłem jego koszulkę i ruszyłem za nią, a zanim zniknęliśmy z widoku, złapałem Brooklyn za tyłek i ścisnąłem go, by upewnić się, że wszyscy to rozumieją. 

Na górze znaleźliśmy pustą sypialnię i weszliśmy do środka. Brooklyn usiadła na łóżku i otworzyła piwo, zaczynając je pić. 

- Więc, dlaczego chciałabyś być sama? - zapytałem, gdy wręczyła mi moje piwo. 

Wzruszyła ramionami. 

- Nie wiem. Lubię być z tobą sam na sam. Wtedy nie masz na sobie maski.

- Maski? - Byłem zmieszany. 

- Yeah, przy mnie jesteś sobą. Gdy tylko jesteśmy w pobliżu twoich kolegów albo dziewczyn, kompletnie się zmieniasz. 

- Rozumiem... - Wziąłem łyk. - Cóż, co jeśli to była gra i ta osoba, która jest w wiadomościach to tak naprawdę ja? Co wtedy? - Spojrzałem na nią kątem oka. 

- Nie wierzę w to. - Pokręciła głową. - Nikt nie jest tak naprawdę bezduszny. 

Zaśmiałem się. 

- Jak wspomniałem, jest wiele rzeczy, których jeszcze o mnie nie wiesz B-Lyn... 

Uśmiechnęła się swoimi idealnymi zębami, a jej oczy się rozświetliły. Przygryzłem wargę i odłożyłem swoje piwo, gotowy na to, po co naprawdę tu przyszliśmy. 

Wyciągnąłem z jej dłoni lemoniadę i mocno pocałowałem. Zaskoczyłem ją tym, ponieważ coś wymamrotała, gdy ją pocałowałem, ale zignorowałem to. 

Po kilku sekundach poczułem, że odwzajemnia mój pocałunek i usiadła na mnie okrakiem. Jej obcisła sukienka podwinęła się, w rezultacie jej nogi rozłożyły się na mnie. Wjechałem po jej nogach na jej tyłek. Jej dłonie zdążyły już ściągnąć moją koszulkę, wtedy zmusiła mnie, bym położył się na łóżku, gdy lizała środek moje klatki piersiowej. Poczułem, jak jej biodra robią kółka w tę i z powrotem, sprawiając, że mój członek urósł jeszcze bardziej pod moimi ciasnymi spodniami. Wiedziałem, że to poczuła, gdy zachichotała, kiedy jej usta napotkały moją szyję. Odchyliłem głowę, gdy jej usta zatrzymały się na mojej szczęce i lekko ją zassały. Ciche jęknięcie wydostało się z moich ust, a ona usiadła i zaczęła ściągać sukienkę. 

Byłem zdumiony tym, jaka seksowna była, pomimo tego, że widziałem ją już w czymś podobnym do jej stanika i majtek. Usiadłem i zacząłem całować ją po szyi, a moje dłonie zawędrowały do zapięcia jej stanika. Zrozumiałem, że chciała, abym zwolnił, kiedy chwyciła moje ręce, powstrzymując mnie i położyła je na swoim tyłku. Oczywiście, nie byłem z tego powodu zły, ścisnąłem mocno jej pośladki tak, aby pozostały na nich ślady moich dłoni, ale by nie miała siniaków. Jęknęła, a ja poczułem, jak jedna z jej dłoni przebiega po moich włosach, delikatnie za nie pociągając, kiedy moje usta dotykały każdego miejsca na jej szyi. Ponownie mnie pchnęła i znów zaczęliśmy się całować. 

Miałem zamiar rozpiąć mój pasek, kiedy ktoś wszedł do pokoju. 

- Hej, Jason, kilku kol- oh... - Usłyszałem głos Tanka. 

Jęknąłem, kiedy Brooklyn zeszła ze mnie i się okryła. 

- Czego chcesz, Tank. 

- Potrzebuję z tobą porozmawiać... prywatnie. - Brzmiał poważnie i był lekko wstrząśnięty. 

Podniosłem się niechętnie i spojrzałem na Brooklyn, która patrzyła w dół, a włosy zakrywały jej twarz. Westchnąłem, wychodząc z pokoju, a Tank zamknął za nami drzwi. 

- Musisz kurwa robić sobie żarty, Tank. Dlaczego miałbyś chcieć porozmawiać ze mną akurat teraz? - krzyknąłem sfrustrowany. 

- Ja... Um... - Spojrzał na drzwi, po czym zwrócił się do mnie. - Widziałem coś. 

- Co, kurwa, widziałeś? 

- Brooklyn ma nóż, Jason. 

- Nóż? - zadrwiłem. - Żartujesz sobie. 

- Nie, nie kłamię! Miała go za plecami, gdy wszedłem do środka! 

- Stary, poczułbym go już na niej, gdyby go na sobie miała, a tak poza tym, po co byłby jej nóż? 

- Oh, nie wiem, by cię zabić? - powiedział sarkastycznie. 

- A dlaczego miałaby chcieć mnie zabić?! - Broniłem jej. 

- Nie wiem. - Westchnął. - Ale wiem, co widziałem. 


________________________

Witam! 

Wrzucam Wam kolejny rozdział! 

Chciałabym z całego serca podziękować Wam za wszelkie miłe komentarze, za wszystkie głosy pod ostatnim rozdziałem, jesteście niesamowici i za każdym razem potraficie mnie zaskoczyć, dziękuję za 15,5k wyświetleń, dziękuję za ponad 700 głosów, dziękuję, że czytacie, dziękuję, że głosujecie, że komentujecie, dziękuję, że jesteście, w życiu nie mogłabym wymarzyć sobie lepszych czytelników, którzy pozostali pomimo, że ja wielokrotnie zawiodłam i kazałam czekać miesiącami, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, nigdy nie będę w stanie wystarczająco Wam podziękować i opisać w słowach, jak bardzo wdzięczna jestem. Jesteście najlepsi na świecie, naprawdę, nie kłamię! 


Zapraszam wszystkich zainteresowanych do zajrzenia i przeczytania mojego opowiadania "Night Shadows", które znajdziecie w "prace". 

Tymczasem, życzę miłego czytania, udanego tygodnia i do zobaczenia w przyszłym! Buziaki! 

PS. Przepraszam za wszelkiego rodzaju błędy. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top