Trzy.
Szesnastoletni Jason.---->
Jason's POV:
Wiedziałem, że gdzieś już go wcześniej widziałem, ale nie mogłem sobie przypomnieć. Obserwowałem, jak idzie alejką, ale nim skręcił za rogiem, odwrócił się i wtedy do mnie dotarło...
To było kilka tygodni po tym, jak moja mama została zamordowana, a ja odpuściłem. Byłem na śniadaniu w Residence Inn, gdy weszło dwóch kolesi i usiedli w kącie. Wyglądali podejrzliwie, ponieważ tak po prostu przeszli przez frontowe drzwi...
— Pozbyłem się ciała — powiedział niższy, wyglądający mniej groźnie mężczyzna.
— Dobrze, bo ostatnim razem mało co nie ściągnąłeś na nas glin. Zostawienie jej ciała w mieszkaniu było głupie, Rich — odpowiedział drugi. Wyglądał na starszego i bardziej umięśnionego.
— Cóż, nie znaleźliśmy też dzieciaka — powiedział ten niższy, jak zgaduję, Rich.
— Ta, Jason. Wiem. Gdy wpadniemy na jego trop, zabijemy go.
Ten, który właśnie szedł alejką to był Rich. Poczułem, jak moje ciało ogarnia wściekłość. Wiedziałem, co musiałem zrobić. Co chciałem zrobić.
Przeszedłem przez ulicę i ruszyłem za nim... padało, a ja starałem się unikać kałuż, by nie zwrócić na siebie jego uwagi. Zauważyłem cegłę leżącą przy śmietniku. Podniosłem ją, trzymając mocno. Zacząłem skracać dystans, a gdy znalazłem się dosyć blisko, Rich zaczął się odwracać i wyglądać spod swojej koszulki. Zauważyłem blask metalu broni, którą miał ukrytą, więc wykorzystałem szansę i uderzyłem go cegłą w głowę, a on upadł na ziemię. Trzymał teraz swoją krwawiącą głowę, podczas gdy ja usiadłem na nim i uderzałem go cegłą, dopóki nie poczułem, że jego ciało zwiotczało. Poczułem przypływ adrenaliny, a uśmiech satysfakcji rozciągał się na mojej twarzy od ucha do ucha.
Rzuciłem cegłę obok zwłok i sięgnąłem po pistolet, którym planował mnie zabić. Spojrzałem przez ramię na wejście do uliczki, upewniając się, że nikt mnie nie widział i ruszyłem dalej.
Nigdy nie czułem takiej siły. Odebranie mu życia sprawiło mi przyjemność.
Zacząłem chować broń do kieszeni kurtki, gdy zdałem sobie sprawę, że moje rękawy ociekają krwią Richa. Zdjąłem płaszcz i ukryłem w nim broń, upewniając się, że zakrwawione rękawy również były ukryte. Spojrzałem na swoje dłonie, a następnie na rynnę, z której spływała woda. Podszedłem do niej, umyłem dłonie, a następnie chwyciłem zwiniętą kurtkę i ruszyłem do hotelu, w którym byłem zameldowany.
Dziewczyna w recepcji posłała mi uśmiech, a ja skinąłem jej głową. Szybko wbiegłem po schodach do swojego pokoju, gdzie zacząłem się pakować.
Co, jeśli gliny już go znalazły?
Co, jeśli nadchodzą?
Kurwa.
Sięgnąłem po torbę, spakowałem do niej kurtkę wraz z pistoletem i przewiesiłem ją sobie przez ramię. Upewniłem się jeszcze, że wszystko zabrałem, nim ruszyłem do holu.
— Wymeldowujesz się wcześniej, Jason? — zdziwiła się recepcjonistka.
— Tak, mam zamiar zamieszkać z przyjacielem — odpowiedziałem ostro. — Może się pani pospieszyć i mnie w końcu wymeldować?
— Jasne. Mogę dostać klucz?
Podałem jej klucz, a ona dokończyła wymeldowanie. Pędem wybiegłem z hotelu, zarzucając kaptur na głowę i ruszyłem wzdłuż chodnika.
~~~
Krążyłem już z godzinę lub dwie, nim dotarłem do tego opuszczonego magazynu. Zajrzałem przez wybite okno i nic nie dostrzegłem, więc otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Był pusty, nie licząc brudnej kanapy stojącej w kącie.
— Myślę, że to powinno mi wystarczyć — westchnąłem, czyszcząc kanapę.
Usiadłem, a uderzenie pioruna sprawiło, że podskoczyłem. Przetarłem twarz i spojrzałem na moje dłonie.
— Co ja mam ze sobą zrobić? — szepnąłem.
Wtedy przypomniałem sobie Richa. Był częścią gangu 6th Street Devils, który zabił moją matkę...
Znów zacząłem czuć tę wściekłość, która ogarnęła mnie na widok Richa. Zabicie go nie było wystarczające. Szukają mnie... muszę zabić ich wszystkich.
Zanim oni zabiją mnie.
~~~
Obudziłem się następnego ranka i przebrałem się w suche ubrania. Schowałem torbę w środku kanapy, na której spałem i wyszedłem na zewnątrz. Przestało padać i pojawiła się lekka mgła. Ruszyłem chodnikiem, przechodząc obok sklepu z telewizorami na wystawie.
— Najnowsze wiadomości — przemówiła kobieta. — Ciało Richmonda Treslera zostało znalezione w uliczce przy sklepie In And Out. Został pobity na śmierć cegłą. Jeden z naocznych świadków przyszedł dziś rano z opisem mordercy. Świadek twierdzi, że wygląda tak...
Rysunek nastoletniego chłopaka pojawił się na ekranie. Trochę przypominał mnie. Osoba stojąca obok mnie zerknęła na mnie, pokręciła głową i wróciła wzrokiem do ekranu. Wiedziałem, że mnie rozpoznał, ponieważ sprawdził dwa razy, ale nim zdążył się odezwać, wszedłem do 7-11, chwyciłem kapelusz oraz okulary przeciwsłoneczne i rzuciłem kasjerowi dwadzieścia dolców.
— Bez reszty — powiedziałem, zrywając metkę z ceną z kapelusza, a cenę z okularów przykleiłem na szybie.
Włożyłem na siebie obie te rzeczy i wyszedłem ze sklepu jak normalny człowiek. Doszedłem do McDonalds na końcu ulicy i wszedłem do środka.
— Co podać? — zapytała młoda dziewczyna. Miała może siedemnaście albo osiemnaście lat.
— Poproszę tylko dużą słodką herbatę — podałem jej wyliczone pieniądze.
— Dziękuję — odpowiedziała z uśmiechem i zaczęła robić moją herbatę.
Gdy skończyła, chwyciłem kubek i skinąłem do niej w podziękowaniu.
Wyszedłem i postanowiłem wrócić do magazynu. Spojrzałem w dół na mój kubek i dostrzegłem, że dziewczyna coś na nim napisała.
"Znam kogoś, kto ci pomoże. Zadzwoń pod ten numer: 732-333-1289. Pytaj o Reda.
~~~
Siedziałem na kanapie, wpatrując się w mój kubek. Nie chciałem do nich dzwonić. Ale zdałem sobie sprawę, że nie miałem innego wyjścia. Byłem poszukiwany za zabójstwo, a mam dopiero szesnaście lat.
Wyszedłem do najbliższej budki telefonicznej, która, na całe szczęścia, była na końcu ulicy. Wybrałem numer i czekałem.
Ring.
Ring.
Ring.
— Halo? — odezwał się mężczyzna.
Zamarłem.
— Halo? — Jego głos wywołał ciarki na moich plecach.
— Uh... Tak, tak, szukam Reda.
— Przy telefonie. Czekałem aż zadzwonisz. Słyszałem, że załatwiłeś jednego z Devils. Mógłbym cię wykorzystać przy mojej następnej robocie.
— C-co to za robota?
— Będziesz mógł się zemścić, Jason.
________________________
Witam gorąco!
Kurcze, minął miesiąc już od ostatniego rozdziału, nie odczułam tego, miałam wrażenie, że ostatni rozdział dodałam dwa tygodnie temu...
Postanawiam poprawę! Mam teraz troszeczkę więcej czasu, niż w wakacje, więc postaram się wrzucać rozdziały o wiele częściej.
Jedno pytanie, czy ktoś wie, dlaczego, gdy odpalam rozdział na kompie, jest taki, jaki opublikowałam, a gdy odpalam na telefonie to wszystko jest pozlewane? Jeszcze nie do końca poznałam wszystkie funkcje wattpada, dlatego jeśli ktoś wie, o co chodzi byłabym wdzięczna za wszelką pomoc!
Spróbuję wrzucić kolejny rozdział w przyszły weekend!
Dziękuję za wszystkie gwiazdeczki i wyświetlenia, jesteście mega!
Do nn! <3
ILY!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top