Dziesięć
Jason McCann obecnie.
Skinny's POV:
Przebiegłem palcami przez zimny metal noża i nożyczek, które miałem na tacy.. Zazwyczaj chodziłem najpierw po małe rzeczy, jak na przykład zwyczajne kuchenne noże. Ale z jakichś dziwnych powodów czułem, że muszę tym razem użyć czegoś większego.
Wziąłem nóż wraz z nożyczkami i obróciłem je dookoła.
Oczy Sary rozszerzyły się, a jej oddech stał się niekonsekwentny.
- Szkoda, że nie spotkaliśmy się w innym życiu. Wiesz, w tym, w którym nie jestem tym, kim jestem - uśmiechnąłem się, rozcinając jej bluzkę, by ją zdjąć.
Spojrzała na mnie zmieszana.
- W ogóle ci się nie przedstawiłem, nie? Jak niegrzecznie z mojej strony -zaśmiałem się, potrząsając głową. - Nazywam się Conner David Jr., mogłaś o mnie słyszeć. No wiesz, dzieciak, który ponoć oszalał, zabił swojego ojca i spalił dom. Koleś, który jest w skórze kilku ocalałych kobiet. Który torturuje ludzi do niemówienia mojego imienia nigdy więcej...- wzruszyłem ramionami. - Mam na myśli, jestem jedną z wielkich spraw.
Zaczęła płakać, a ja otarłem jej łzę nożem.
- Gdzie powinienem zacząć...- moje oczy przejechały po jej już nagim ciele i pomyślałem, żeby zacząć od jej pleców. - Zacznę od tyłu - uśmiechnąłem się i obszedłem ją biorąc jej włosy i obciąłem je na krótko, więc nie będą mi przeszkadzać. Wyrzuciłem je do worka na śmieci, w którym ona pojedzie.
Przejechałem po jej plecach i myślałem, że zapomniała, że miałem ze sobą nóż, bo gdy umieściłem go nad jej łopatką, drgnęła i ponownie zaczęła panikować.
- Spokojnie...będziesz wyglądała świetnie, gdy skończę - powiedziałem, powoli wbijając ostry koniec noża w jej skórę i przeciągnąłem go w dół powoli tnąc długi kawałek jej oliwkowej skóry z jej ciała.
Nieco krzyczała przez koszulkę i zaczęła płakać. Pozwoliłem skórze upaść na podłogę, gdy przeniosłem nóż z powrotem na środek jej pleców. Wbiłem się w jej skórę raz jeszcze, będąc ostrożnym, by nie ciąć zbyt głęboko i usunąłem kawałek.
- Czy kiedykolwiek patrzyłaś na to, jak wyglądają ludzkie mięśnie? To naprawdę fascynujące - przemówiłem, patrząc jak krew spływa po jej nogach i do odpływu poniżej niej.
Wbiłem się trochę za głęboko i mogłem zobaczyć niektóre z jej żeber.
Skończyłem z jej tyłem i poczułem sekcję mięśni, która się pokazywała i przygryzłem wargę.
- Mogłabyś powiedzieć, że mam fetysz na tego typu rzeczy, tylko to nie pobudza mnie w ten sposób. To mnie ekscytuje w sposoby, których byś nie zrozumiała.To daje mi to nieodparte uczucie energii...jestem od tego uzależniony... - powiedziałem wciskając nóż w jej skórę raz jeszcze i zgarniając kolejne bolesne jęknięcie, które uciekło przez koszulkę z jej ust.
Przeciągnąłem nóż wzdłuż jej boku i patrzyłem, a on przytulił każdy łuk spod jej ramienia, wzdłuż jej boku, do jej talii i wycofał się z powrotem dookoła jej bioder. Nóż uderzył pokrytą bliznami tkankę, a ja spojrzałem na nią.
Zastanawiam się, jak to się stało. Bez obaw, to mnie nie zatrzyma, księżniczko - uśmiechnąłem się i wymusiłem nóż przez szorstką tkankę i kawałek skóry upadł do moich stóp.
Sarah stawała się cichsza i zakładam, że utrata krwi wpływała na jej ciało.
- Chcę to zobaczyć, więc zacznę teraz na twoich ramionach... - wróciłem do stołu, a oczy Sary leniwie mnie śledziły.
Wziąłem postrzępioną część noża, który miałem, ponieważ czułem się trochę bardziej bezlitosny, niż wcześniej.
Wróciłem do niej i przyłożyłem koniec noża w miejsce, gdzie jej skóra zaczynała pękać od niedźwiedzich pułapek, które rozpruwały jej ciało.
Wepchnąłem go trochę, nie chcąc ciąć zbyt głęboko, żeby zbyt szybko się nie wykrwawiła i przejechałem nożem w przód i w tył, tnąc kawałki jej delikatnej skóry z jej chudego ciała.
Skończyłem jej lewe ramię i spojrzałem w dół na moje ręce, następnie na podłogę. Głęboka czerwień płynęła w dół odpływu, gdy spojrzałem na moją piękną ofiarę.
Podszedłem do niej i pocałowałem jej klatkę piersiową.
- Sarah, prawdopodobnie jesteś moją faworytką... zapamiętam cię dobrze po twojej śmierci.
Jej oczy były słabe, a ona płakała. Krew sączyła się swoją drogą przez koszulkę.
Poczułem litość. Jej powieki zaczęły opadać, twardo próbowała ich nie zamknąć, prawdopodobnie w obawie, co mógłbym jeszcze zrobić.
Wyciągnąłem koszulkę, a krew wypłynęła z jej ust, wzdłuż jej podbródka i kapała na podłogę.
- Z-zabij mnie...pro-proszę... - wyszeptała.
- Chcesz zostać zabrana ze swojej męki? - Westchnąłem.
Z ledwością skinęła, a ja ucałowałem jej czoło.
- Dobrze, piękna. Zazwyczaj kończę, ale ponieważ tak bardzo cię lubię, wysłucham twojej prośby - wymamrotałem w jej czoło.
Uniosłem jej podbródek, a jej głowa opadła do tyłu z powodu jej słabości. Wziąłem swój pistolet ze stołu i powiesiłem za nią prześcieradło, żeby krew nie rozprysnęła się po ścianach.
Przyłożyłem pistolet do jej czoła.
- Żegnaj, kochanie.
Nacisnąłem spust.
Jason's POV:
- Więc...kiedy jesteś wolna? - zapytałem Brooklyn, gdy nalewała mi kolejnego drinka.
- O, - spojrzała na zegarek i była pierwsza w nocy. - Za pół godziny.
- Myślę, że w takim razie będę tu jeszcze pół godziny - uśmiechnąłem się i do niej mrugnąłem.
Chcę ją tak cholernie, nie sądzę, że będę w stanie czekać tak długo.
Podszedł Red i usiadł na barowym stołku obok mnie, po czym dołączyła reszta grupy.
Trzy dziewczyny były za barem.
Brooklyn i dwie tancerki z wcześniej.
- Podać ci coś? - zapytała wysoka blondynka pochylająca się w kierunku Reda.
- Daj mi cokolwiek chcesz - przygryzł wargę.
Ew. On wygląda na trzydzieści lat, ona na jakieś...dwadzieścia trzy czy coś.
Spojrzałem na niego po tym, jak ona zaczęła robić mu drinka.
- Jak ma na imię?
- Kelly.
- Oh, więc znasz jej imię - zaśmiałem się.
- Myślałeś, że nie? - spojrzał na mnie, jakbym go obraził.
- Oh, no proszę cię, wiesz, to pierwszy raz, kiedy zapamiętałeś imię dziewczyny - klepnąłem go w ramię, a on wzruszyła ramionami.
- Słuszna uwaga.
- Więc wszystkie się przyjaźnicie? - Zapytałem Brooklyn, odnosząc się do Kelly i tej drugiej dziewczyny.
- Teraz jesteśmy -uśmiechnęła się i klepnęła Bryce w tyłek.
- Cóż, to fajnie. Powinnyście kiedyś wpaść na noc, dziewczyny - powiedział Bullet, biorąc shota od Bryce.
- Ta, ale weźcie ze sobą jeszcze dwie dziewczyny - zadrwił Tank i odszedł.
- Jest trochę zazdrosny - zaśmiałem się.
- I sfrustrowany seksualnie - zażartował Red, a Kelly postawiła przed nim drinka.
- Mój własny, specjalny drink. Spróbuj. Jest w nim osiem różnych alkoholi.
- Brzmi jak mój typ drinka - zaśmiał się pijąc go. - Cholera, jest mocny... ale w sumie nie taki zły.
- Chcę drinka z nazwą na moją cześć - uśmiechnąłem się i spojrzałem na Brooklyn.
- Będziemy musieli coś razem stworzyć - mrugnęła i obróciła się, by zacząć robić kolejne drinki.
- Co tam, chłopaki - uśmiechnął się Skinny i usiadł na wcześniejszym miejscu Tanka.
- O, zastanawiałem się kiedy wrócisz - poklepałem jego plecy.
Red podsunął mu swojego drinka.
- Spróbuj tego, dzieciaku.
Skinny zawahał się i spojrzał na dziewczyny. Mogłeś powiedzieć, że jest niepełnoletni, ale jeśli ktokolwiek nazwałby go dzieciakiem, mógłby tego żałować.
- Nie patrz na nas - Brooklyn uniosła ręce. - Nas to nie obchodzi, kochanie.
To, że nazwała go kochaniem trochę mnie rozzłościło, nawet jeśli wiedziałem, że to nie było wymowne.
Skinny wziął łyk drinka i zakaszlał trochę, przytakując.
- Dosyć mocne, nie sądzicie? Wciąż dobre.
- Musisz zacząć więcej pić - pokręciłem głową pijąc swojego drinka.
Zaczęliśmy rozmawiać o przypadkowych rzeczach, a rozmowa okazała się całkiem fajna. Wszyscy skończyliśmy na gorącej dyskusji na temat chudych panienek, zaokrąglonych panienek i stonowanych panienek.
Osobiście bardziej jestem za dziewczynami, które nie boją się podnieść kilku ciężarów.
Spojrzałem na zegarek i była w pół do drugiej.
- Więc idziesz dziś ze mną? - spojrzałem na Brooklyn, która czyściła jeden z mikserów.
- Właściwie to musi wrócić z nami. Musimy iść jutro na śniadanie do mojej rodziny, pamiętaj - Kelly objęła ją ramieniem.
Twarz Brooklyn opadła, a ona jęknęła.
- Cholera, zapomniałam! Wybacz, McCann, obiecałam jej, że pójdę.
Byłem trochę załamany, ale będę ją miał innego dnia.
- Okej, idź. Przyjdę znaleźć cię innej nocy - wzruszyłem ramionami i zszedłem z barowego stołka, a reszta zrobiła to samo.
- Ha! Przegrałeś! - Red zaśmiał mi się w twarz.
- Technicznie to nie. Nie powiedziałeś, że mam ją przyprowadzić do domu dzisiaj.
- Tak, powiedział - uśmiechnął się Skinny. - Nie posprzątałem wcześniej.
- Kurwa - jęknąłem i spojrzałem na zmieszaną Brooklyn. - Założyliśmy się, że przyprowadzę cię do domu, teraz muszę posprzątać bałagan, który zrobił, bo ty gdzieś idziesz - westchnąłem.
Wyglądała na trochę wkurzoną.
- Więc byłam zakładem? Zmieniam zdanie. Nie poszłabym z tobą, nawet jeśli nie musiałabym iść na to śniadanie - sapnęła i odeszła.
- Oh, nie bądź taka, shawty. Hej - chwyciłem jej dłoń i obróciłem ją, przyciskając do ściany. - Jesteś dla mnie czymś więcej, niż tylko głupim zakładem, kochanie - droczyłem się i pocałowałem delikatnie jej usta.
Dyszała, a gdy się odsunąłem, zobaczyłem jak jej wargi zbliżają się w kierunku moich, nawet po tym, gdy się odsunąłem.
- Jesteś pewna, że nie możesz... - uśmiechnąłem się.
Pokręciła głową.
- Nie mogę.
Odetchnęła, zanim szybko poszła korytarzem i przez tylne drzwi.
- Ha! - zaszydził Red i wybiegł za drzwi.
- Jesteś szczęściarzem, nie skończyłem całego jej ciała - Skinny powiedział za mną, zanim ruszył za resztę samochwalczych chłopaków.
Mentalnie nakrzyczałem na siebie i wyszedłem pokonany.
- Bez obaw. Odegram się, Red. Ale wiecie, któryś z was wciąż musi posprzątać za domem - powiedziałem, wsiadając do auta.
- Cholera, nie - Tank pokręcił głową.
- Ty to zrobisz, Skinny - zasugerował Bullet.
- Dlaczego ja?! - krzyknął.
- Jesteś najmłodszy - Red wzruszył ramionami, a wszyscy parsknęli śmiechem.
- Tylko za to, że to robisz, Red.
- C..-spojrzałem na niego, a on zgarbił się na swoim siedzeniu. - Dobra.
- Skinny, najpierw musisz pozbyć się swoich kawałków - powiedziałem, próbując nie zwymiotować na myśl o sprzątaniu całego tego człowieka.
- Dobra. Słusznie, jeśli posprzątasz krew.
- Stoi - przytaknąłem.
- Powinniśmy znowu zrobić sobie przerwę któregoś dnia w tym tygodniu, wiecie? - Tank odchylił głowę do tyłu.
- Kiedy? Mamy ważną robotę jutro i w niedzielę - zacząłem jechać z powrotem do magazynu.
- To w poniedziałek wyluzujemy - powiedział, jakbyśmy prawdopodobnie to wiedzieli.
- Gdzie pójdziemy? - Bullet spojrzał na już śpiącego Tanka.
- Plaża - zasugerował Skinny.
Ace's POV:
- Plaża - głos Skinnyego rozbrzmiał w moim uchu.
- Bingo - uśmiechnęłam się i zapisałam to na białej tablicy.
- Plaża? - zapytała Grace. - Dlaczegoplaża?
Wcisnęłam przycisk w moim uchu, by to wyciszyć. Wciąż się nagrywało, ale ja ich nie słyszałam.
- Zgaduję, że będą dużo robić i chcą trochę odpoczynku - wzruszyłam ramionami i usiadłam na krześle biorąc baseball z rogu i zaczęłam go sobie podrzucać.
- Dlaczego ludzie nazywają cię Ace? - Grace opadła na jedno z krzeseł Bean Bag na podłodze trzymając sodę.
- Nie wiem? Dlaczego ludzie nazywają cię G? - splunęłam, próbując uniknąć rozmowy.
- Booooooo to pierwsza litera mojego pierwszego i drugiego imienia, ale "GG" jest dziewczyńskim przezwiskiem, więc zostałam przy "G".
- Słusznie, ale...teraz, gdy ludzie o tobie myślą, szczerze, pewnie myślą o dużym, czarnym kolesiu - zaśmiałam się, a ona zrobiła to samo.
- Element zaskoczenia - powiedziała, poruszając palcami, jakby wywoływała zaklęcie.
- Jesteś w porządku, Grace - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję! Ale teraz naprawdę, dlaczego ludzie nazywają cię Ace? - usiadła z nogami skrzyżowanymi na krześle.
- Cóż, kiedy byłam dzieckiem, mój ojciec miał ogromny problem z hazardem. Pożyczał pieniądze od tak wielu ludzi. Zawsze próbował mnie nauczyć, ale jedyne, co mogłam zapamiętać było, jak zawsze kładł odwróconego asa pik o na wierzchu talii kart, zanim włożył je do pudełka. Próbował wszystkiego, by wyjść z długu. Sprzedał wszystko, w tym mnie.
- Twój ojciec sprzedał cię, by opłacić dług hazardowy?!
- Ta, miałam dziesięć lat - westchnęłam i kontynuowałam. - Mama nigdy mu nie wybaczyła, a kiedy mnie znalazła, została zabita na moich oczach.
- To jest porąbane! - krzyknęła Grace, odłożyła swoją sodę i naprawdę się wczuła.
- Zaczęłam uczyć się grać w Pokera i Oko od kolesia, któremu zostałam sprzedana. Zajęło mi siedem lat, by się stamtąd wydostać.
- Jak to zrobiłaś?
- Cóż, powiedziałam mu, że chcę z nim zagrać w pokera i jeśli go pokonam, będzie musiał pozwolić mi odejść. Zgodził się,m ale powiedział, że muszę pokonać jeszcze trzech innych kolesi. Usiedliśmy i graliśmy całe trzynaście godzin. Zostaliśmy tylko on i ja. Ale tu nie chodziło o wygrywanie, tu chodziło o zastraszenie go do takiego stopnia, aż zacznie robić lekkomyślne rzeczy. Pokonałam go z tej jednej strony, którą blefował, a on się wściekł i strzelił do kolesia po mojej lewej. Spadł z krzesła na podłogę obok mnie, a ja udałam, że sprawdzam, czy z nim wszystko okej, by wziąć jego broń. Ukryłam ją pod stołem w drugiej dłoni. Postawił wszystko, miał więcej pieniędzy, niż ja. Musiałam więc wyzwać go, albo spasować. Wiedziałam, że miałam marne szanse na pokonanie go. Musiałam zdobyć najlepsze możliwe strony. Królewskiego pokera. Wszystko, czego potrzebowałam to as.
- Ale mógł przecież blefować - zaśmiała się.
- Wiedziałam, że nie blefował, ponieważ przez siedem lat byłam zmuszona do siedzenia na jego kolanach, podczas gdy on grał, zawsze utrzymywał kontakt wzrokowy z inną osobą, jeśli nie kłamał. Patrzyłam na niego, a on nie odwracał wzroku. Musiał mieć dobrą stronę, jeśli nie tą samą, którą miałam ja. Postawiłam wszystko, co miałam, a on powiedział"wiesz, co robisz?". Odwrócił karty. Miał pokera, z królem jako wysoką kartą. Poczułam ulgę, ale w tym samym momencie kopnęły mnie nerwy. Były cztery karty na stole, ósemka, walet, dama i król. On miał dziewiątkę i dziesiątkę, które były parą króli.
- Mogłaś przegrać? - Krzyknęła Grace.
Skinęłam.
- Diler odwrócił ostatnią kartę...asa pik.
- Jasna cholera! - uśmiechnęła się szeroko, jakbym opowiadała jej historię do snu.
- Spojrzał na mnie i powiedział "pokaż swoje karty". Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam, a kiedy już je odwróciłam, jego twarz opadła, przechodząc z dumy do wściekłości. "Koniec gry"uśmiechnęłam się i postrzeliłam go w brzuch. Diler krzyknął i uciekł. Podeszłam do niego i powiedziałam "To było za te wszystkie lata, za posiadanie swojego sposobu ze mną, jako dziecko. ty chory chuju. " Wzięłam asa ze stołu i wszystkie jego pieniądze wraz z kluczami od auta i wyszłam - uśmiechnęłam się triumfalnie.
- To niesamowite! - wiwatowała Grace.
- Eh, to nic takiego - wzruszyłam ramionami i wcisnęłam przycisk w moim uchu. Wciąż byli w samochodzie.
- Więc co to za robota na jutro? -usłyszałam głos Tanka. Brzmiał bardzo gorąco, był też gorący.
- Sprawa biznesowa z The Kings -Powiedział Danger.
- Jaka sprawa? - Zapytał Skinny.
- Mają zamiar odkryć, kim są Hellhounds - Jego głos brzmiał, jakby się uśmiechał.
- Cholera.
_______
Hey, hey hey!
Znalazłam dziś chwilkę, więc wrzucam rozdział. Jutro mam trochę spraw do załatwienia i wątpię, bym znalazła czas na wejście tutaj, dlatego wrzucam dzień wcześniej!
***
Wszelkie wasze opinie, wasze przemyślenia prosiłabym kierować w komentarze, nie oczekuję samych pozytywów, chcę tylko wiedzieć, co o tym sądzicie :)
***
kolejny rozdział planuję dodać dopiero w poniedziałek, gdyż w weekend będę poza domem i nie bardzo będę miała jak :)
***
Jeśli chcecie o coś zapytać, coś was ciekawi, chcecie się czegoś dowiedzieć, możecie wejść na mojego aska: http://ask.fm/lifephases
***
Z CAŁEGO SERDUSZKA DZIEKUJE ZA 1K WYSWIETLEN, ZA WSZYSTKIE GWIAZDKI, ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE, JESTESCIE NAPRAWDE NIESAMOWICI, KOCHAM WAS MOCNO!
buziaki i do NN! ILY ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top