9 → helpful nathan
- O cholera - wymamrotał Nate, chowając się od razu za filarem podtrzymującym komorę grobową. Wstrzymał oddech, a później wychylił się lekko, aby dokładniej się rozejrzeć. Dobrze znane mu kamizelki, a także pełno ludzi i przyciszone rozmowy mu się nie spodobały już wtedy, gdy je usłyszał. Amerykanin zmarszczył brwi, widząc, jak Shorline kręci się tu i tam, co nie do końca mu się podobało. To nie było możliwe, aby dostali się przed nim w to miejsce, chyba, że tak długo błądził po korytarzach zanim dotarł tam, gdzie chciał. Jednak to i tak wydawało mu się dosyć dziwne i nie miał pojęcia, jak Nadine ze swoją bandą, zjawili się wcześniej. Wyjrzał jeszcze raz, ale tym razem rozejrzał się po okolicy. Wątpił, że snajperzy mieli się, gdzie usadzić i znaleźć sobie dobre miejsca na oddanie strzałów, ale szukał jakiś ewentualnych opcji ucieczki. Ale wynikało z tego, że jedyna droga, którą można by było zwiać była jednocześnie tą, z której nadszedł. Brunet przywarł plecami do kolumny, próbując się skupić. Drogę ucieczki już miał, ale nie zamierzał wychodzić z pustymi rękoma. Rozważał opcję podkradnięcia się i zwyczajnego zabrania kryształu, ale nie wiedział, jak daleko od niego się znajduje i na jakim etapie była Nadine ze swoimi przydupasami.
Pewnie wszystko by mu się udało do pewnego stopnia, a później jak zwykle cały plan by się posypał, gdyby nie to, że w komorze oprócz niego samego, a także całej bandy najemników była jeszcze Lara. Croft znajdowała się w zupełnie innym miejscu, ale dzięki kamuflującej barwie swojego stroju była zupełnie niewidoczna. Nieważne czy z bliska, czy z daleka. Nate nie spodziewał się, że zobaczy ją w środku tego całego burdelu, ale wbił w nią swoje spojrzenie, jednocześnie próbując odgadnąć, jakie są zamiary Brytyjki i co dokładnie chce zrobić. Podgryzł wargę, a później wsunął się we wnękę pomiędzy ścianami, aby chwilę pomyśleć. Nie pomagało mu to, że dookoła kręcili się najemnicy wyposażeni w najróżniejsze zabawki, aż po same zęby, ale w cieniu nikt nie powinien zwrócić na niego uwagi.
Musiał założyć, że byli już w komorze jakiś czas. A jeśli byli, to z pewnością mieli za sobą jakieś postępy. Nate niestety nie sprawdził w ilu sarkofagach została pochowana Nefertari, ale widział, że przynajmniej dwa zostały już otwarte. Co oznaczało, że miał naprawdę mało czasu. Fakt, że w dodatku Croft zwaliła mu się na kark i musiał się z nią ścigać już na ostatniej prostej także dolewał oliwy do ognia. W końcu postanowił po cichu odbezpieczyć broń, jaką zabrał ze sobą i wystawił głowę ze swojej kryjówki. Na niewielkim podwyższeniu, na którym stał, nie było już żadnego strażnika. Wszyscy zebrali się na dole, gdzie w pełnej okazałości pojawił się kolejny sarkofag. Mniejszy, ale o znacznie większej wartości niż poprzednie. Nate rzucił na niego okiem, a później odetchnął z ulgą, kiedy zobaczył, że jeszcze trochę czasu mu zostało. Każda kolejna warstwa była jeszcze mocniej zapieczętowana niż poprzednia i trudno było otwierać wieka, nawet przy użyciu zwyczajnej ludzkiej siły. Zbliżał się do Lary. W prawdzie nie wiedział do końca, czy ma zamiar oznajmić jej, że ją zauważył i zdradzić jej swoją obecność, ale od jej strony wszystko było lepiej widoczne i było się gdzie ukryć.
Zanim jednak zdążył chociaż mignąć jej przed oczami, z lufy jednego z pistoletów padł strzał. W prawdzie nieco chybiony, ale Nadine i tak oberwała, więc w duchu Drake złożył gratulację Larze. Nie spodziewał się, że się o to pokusi, ale domyślił się, że była w tym część zemsty za to, co stało się z jej ojcem. Brunet pośpiesznie schował się za najbliższą kolumną i przygotował się do strzałów. Kule zaczęły szybować tu i tam, ale na szczęście nie tam, gdzie znajdował się Amerykanin, więc po części to go uratowało. Nieświadomie nawet zaczął jej pomagać, gdy zauważył, że coraz więcej najemników orientuje się, skąd padł strzał do ich szefowej. Zdjął bezproblemowo kilku, nie przejmując się tym, że pewnie Egipcjanie by go za to przeklęli, a jego serce zamiast na szali Maat, wylądowałby w ognisku, aby spłonąć na popiół. Nie wolno było zakłócać wiecznego spoczynku faraonów i Wielkich Małżonek Królewskich, ale Nate nie mógł nic na to poradzić. W prawdzie mógł zapolować na Nadine i dobić ją już do końca, aby nie wchodziła mu więcej w drogę, ale spory kokon z służących jej bezgranicznie mężczyzn już się stworzył wokół niej, a Nate postanowił sobie odpuścić.
Konstantin w tym wszystkim jednak był szybszy i dotarł do właściwego sarkofagu, a także mumii. Bez ceregieli złapał za nóż i rozpruł bandaże, docierając do dziury w klatce piersiowej, w której był diament. Lara tego nie zauważyła, zaaferowana strzelaniną, a Nate w zasadzie miał go na muszce, ale akurat wtedy, kiedy chciał wystrzelić w walkę na pięści wdał się z nim jakiś sługus, który przecież bezgranicznie był oddany swojemu panu.
- Drake?! - Lara strzeliła, a później mężczyzna, który dostał od niej kulkę w prezencie na wczesną gwiazdkę, posłużył jej za umierającą tarczę na kolejną salwę naboi skierowanych w jej stronę. - Co ty tu robisz?!
- Jakbyś nie widziała, to ci pomagam!
- Zabierz mu ten pieprzony kamień! - warknęła, strzelając do jednego z najemników prosto w głowę. Konstantin właśnie uciekał z Sercem Egiptu, a za nim cała zgraja. - Poradzę sobie! - dodała, ale właśnie w tym momencie jakiś typ zaszedł ją od tyłu i próbował ją poddusić. Lara jednak była naprawdę zwinna i wystarczyło kilka ciosów, aby mężczyzna upadł na posadzkę, zwijając się w bólu z wybitymi palcami i bólem w kroczu. - Nate!
- Właśnie widzę, jak sobie radzisz! Po prostu wspaniale! - rzucił, rzucając się na ziemię, aby ukryć się przed deszczem nabojów, ale jeden niestety zdążył go dosięgnąć. Skończyło się to z wiązanką przekleństw, jaka opuściła jego usta, ale Croft nie miała okazji jej usłyszeć. Opróżniła już do końca swój magazynek, a później uzupełniła go, zbliżając się do Nathana, który jeszcze próbował naprawić sytuację, ale ramię zaczynało naprawdę mocno krwawić. Nie miał pojęcia, czy kula była w środku, czy przeszła na wylot, ale bolało jak cholera i do końca nie mógł strzelać. Miał tylko nadzieje, że jakoś się z tego wyliże i nie trafi z powrotem do Nadine. Choć szanse byłyby wyrównane, jakby na to nie patrzeć.
Konstantin uciekł, a za nim podążyły niedobitki. Lara oddała ostatnie parę strzałów, a później w końcu wzięła oddech i rozejrzała się dookoła. Podłoga była usiana trupami i zalana krwią. Wsunęła broń do kabury, klnąc pod nosem. Wszystko, dosłownie wszystko poszło nie tak. Z irytacji, Lara kopnęła jakiś najbliższy przedmiot, od razu tego żałując. Ból w palcach rozszedł się po jej ciele, a frustracja wzrosła do tego stopnia, że Nathan poznał dodatkowe przekleństwa, choć starał się wstać i wyjść, aby dostać się do Sully'ego i żeby Victor opatrzył mu tę ranę.
- Już, uspokój się - zaśmiał się, a później wziął oddech. Ścisnął swoje ramię, aby tak nie krwawiło i jakoś się podniósł. Lara spojrzała na niego spode łba, co dało mu sygnał, aby jej nie prowokował i uniósł do góry dłoń, w geście poddania się. - Dobra, w takim razie cię tu zostawiam. Spadam. Może jeszcze nie wyzionę ducha zanim dotrę do Sully'ego - dodał, a później zabrał swoją broń i wsunął ją do kabury. Odwrócił się na pięcie i spróbował odejść, ale po kilku krokach jego zamiar został udaremniony.
- Nate?
- Hm?
- Dzięki - rzuciła nieśmiało, ale też od niechcenia, a Amerykanin zrozumiał, że to jedyne, na co mogła się w tamtej chwili wysilić zamiast skakania mu do gardła. Skinął głową, a później ruszył przed siebie, co jakiś czas się opierając o ścianę, aby sobie pomóc. Cieszył się, że to było ramię, a nie udo, bo jednak wolał iść i nie strzelać niż strzelać, a nie móc chodzić. Lara zawiesiła na nim swój wzrok przez jakiś czas, a później westchnęła i przetarła twarz dłońmi. Cała zabawa będzie musiała zacząć się od nowa. Trzeba będzie znaleźć Konstantina oraz tą całą Nadine, po czym zabrać klejnot.
Również postanowiła wyjść z grobowca i nieśpiesznie ruszyła za Nathanem, analizując wszystko w swojej głowie. Pluła sobie w brodę za to, że nacisnęła spust, ale z drugiej strony czuła niemałą satysfakcję z tego, że to zrobiła. Może ojciec nie byłby z niej do końca dumny, ale musiała zrobić coś, aby w końcu wiedzieli, że z Croftami jednak się nie zadziera. A już na pewno nie wchodzi im się w drogę, bo mogło się to skończyć w jeszcze gorszy sposób niż roztrzaskana kula w ramieniu. Brunetka potarła kark swoją dłonią, a później zmarszczyła brwi, widząc jak z Nate'em jest coraz gorzej.
Przewróciła oczami przez myśli, jakie wkradły się do jej głowy i podeszła do niego, aby mu pomóc. Na chwilę odrzuciła od siebie fakt, że był to najbardziej irytujący facet w całym jej życiu i powoli wyprowadziła go z grobowca, choć było to ciężkie zadanie.
- Nie jesteś taki leciutki na jakiego wyglądasz, Drake - przyznała, kiedy głowa jeszcze trzymała się prosto, a nie opadała mu na klatkę piersiową. - Mięśnie powinny ważyć trochę więcej, nie uważasz? - dodała, unosząc brew, a on w odpowiedzi wymamrotał coś niezrozumiałego, co pewnie miało być odparowaniem jej słownego ataku, ale chyba obydwoje nie wiedzieli, o co tak dokładnie chodziło.
~*~
w końcu jakaś akcja!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top