18 → memories

We dwoje wszystko było łatwiejsze. Nawet zlokalizowanie Całunu Edenu. Choć tak naprawdę przy tym sporo się napracowali. I o dziwo dało się to zrobić wspólnie. Nate uznał, że Lara faktycznie nie jest taka zła, a Croft nieświadomie polubiła Drake'a. Reszta przyglądała im się spod przymrużonych powiek, jakby podejrzewali ich o nie wiadomo co, kiedy tak naprawdę tych dwoje po prostu siedziało dniami i nocami nad papierami, które razem zgromadzili przez wszystkie lata. Lara korzystała nieodłącznie z dziennika ojca, a Nate jak to Nate z ukradzionych materiałów, o których ich właściciel zdążył zapomnieć. Croft wcale to nie zdziwiło, ale moment, w którym się o tym dowiedziała, był pierwszym, w którym zdecydowała się nie docinać Amerykanowi. 

Okazało się, że Ramzes postanowił wywieść Całun jak najdalej od swojego królestwa. Nie wiedzieli tylko kogo do tego wykorzystał, ale artefakt znalazł się stanowczo daleko za granicami starożytnego Egiptu. Lara przypuszczała, że być może posłużył się w tym celu Hetytami, ewentualnie jakąś sposobnością przemycił przedmiot przez ich królestwo. Nate'a z kolei nie obchodziło w jaki sposób to zrobił, ale raczej to czy Całun dotarł tam, gdzie miał dotrzeć. Na tym gruncie różnili się niesłychanie. Drake liczył na jak największe pieniądze, które dzięki temu zgarną, a Lara starała się uratować utracony honor własnego nazwiska i zaspokoić archeologiczny głód, który czaił się wewnątrz niej. Nie przeszkadzało im to jednak i można było powiedzieć, że w jakiś sposób nawiązali dzięki temu kontakt. Jedno było ciekawe punktu widzenia tej drugiej osoby, przez co dosyć często rozmawiali na najróżniejsze tematy, gdy siedzieli z nosami w papierach. Schodzili razem na posiłki, które przygotowywał Jonah i wydawali się nieco odizolowani od pozostałej części towarzystwa. Otoczeni własną bańką doświadczeń, przeżyć i odkryć, choć w przypadku Nate'a tego co zniszczył, a nie odkrył, ale to wiedział każdy, kto go znał. W tym Lara. 

Całun - prawdopodobnie - znajdował się w samym sercu Himalajów. Nate nie chciał z początku w to uwierzyć, bo przecież Egipcjanie nigdy nie widzieli na oczy śniegu, a plemiona, które prawdopodobnie w ówczesnym czasie zamieszkiwali ośnieżone płaskowyże całkowicie różnili się od nich pod wieloma względami. Zaczynając od kwestii ubioru, a kończąc na kwestiach wyznania. Pomimo to Drake postanowił zachować te uwagi dla siebie. Wolał nie zaczynać żadnych sporów, skoro byli coraz bliżej skarbu, a także pieniędzy. Lara z kolei była tego strasznie ciekawa. Różnice kulturowe, a nawet bariery osadnicze do jaki byli przystosowani Egipcjanie i - prawdopodobnie - Mongołowie, były nie do ogarnięcia i spędziła wiele czasu nad zastanawianiem się nad tym wszystkim. 

Upewniali się parokrotnie zanim ktokolwiek coś powiedział reszcie. O dziwo nikt nie narzekał, że tak z tym wszystkim zwlekają. Sully i Roth mieli się dobrze, a Chloe jakąś sposobnością znalazła wspólny język z Samanthą i Reyes. Z tą drugą poszło o wiele łatwiej, zważając chociażby na to, że miały podobne poczucie humoru i obie lubiły pożartować sobie z Drake'a, ale nie tylko. Jednej i drugiej to odpowiadało i bardzo szybko polubiły swoje towarzystwo. Lara to zauważyła, ale sama uważała, że z kogo jak z kogo, ale z Frazer była naprawdę równa towarzyszka podróży. 

  ━━━━━ 🔥 ━━━━━ 

Sully otulił się szczelniej swoją kurtką i wypuścił dym z płuc. Znajdowali się dobre kilka tysięcy metrów nad poziomem morza, przez co powietrze było rozrzedzone i ciężko się oddychało, ale nie mógł sobie odpuścić swojego cygara. Byli nieodłączną parą, to również każdy wiedział, a także każdy o tym słyszał. Victor rozejrzał się dookoła, choć okolica nie była zbyt sprzyjająca i pokręcił głową. Pewne wspomnienia wróciły, choć tak naprawdę nie był w stanie zapomnieć o wypadzie do Shambali, gdzie wciąż mieli na karku kogoś, kto chciał ich wygryźć. Nie żeby zawsze tak nie było, ale tamten wypad był w szczególności nieudany. Poza tym napatoczyła się do tego wszystkiego Fisher, której wręcz nie mógł znieść. 

- Hej, Nate! - zagadnął do młodszego Amerykanina, kiedy ten minął go, trzymając w dłoniach pudło z jakimiś papierami, które zabrali z Włoch. - Nie przypominasz sobie czegoś?

- Tak, wiem, wiem, Shambala - Nathan przewrócił oczami, po czym ruszył dalej przed siebie. Znaleźli niewielki domek, nieopodal wioski, którą wciąż zamieszkiwali Tybetańczycy i starali się go zagospodarować, choć było to ciężkie do zrobienia. - Nie dobijaj człowieka. Byłem wtedy młody i głupi.

- Dalej jesteś młody i głupi - Victor wzruszył ramionami, idąc za nim, po czym roześmiał się pod nosem. - Bez obrazy, oczywiście. Ja tylko stwierdzam fakty.

- Jasne, zawsze tylko stwierdzasz fakty - Drake westchnął ciężko, odstawiając pudełko na ziemię. - Pójdę sprawdzić jak radzi sobie Lara i reszta. 

- Coś ostatnio dużo czasu spędzasz z tą Croft.

- Bo w przeciwieństwie od ciebie zależy mi na tym, aby znaleźć ten skarb. Nie mam czasu na popijawy i wspominanie tego, co było - Wzruszył ramionami, po czym obydwaj się roześmiali i pokręcili głowami.

- To nie moja wina, tylko Rotha. To on to zaczął.

- Z tego, co pamiętam, to ty chciałeś się upić, gdy już przyjechali do nas, do Włoch - zauważył Nate, po czym spojrzał wymownie na Victora. Ten tylko uniósł do góry dłonie, po czym strzepał popiół z cygara i zajrzał do pudełka, które przyniósł Drake.

Amerykanin tylko westchnął ciężko, po czym wyszedł z powrotem na zewnątrz. Słońce świeciło zza chmur, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że góry były niesamowicie zdradzieckie. W jednym momencie było słonecznie i bezwietrznie, aby w drugiej rozpętała się wichura, śnieżyca, czy nawet burza. Za dużo czasu w nich spędził, aby tego nie wiedzieć, dlatego pozostał nieufny co do pogody. I miał nadzieje, że nie skończą zasypani i zamarznięci poprzez szalejącą w Himalajach Matkę Naturę. 

- Co tak długo? - Lara wręczyła mu kolejny karton, gdy z powrotem pojawił się obok. Jakąś sposobnością zdołali to wszystko wnieść na górę, choć i tak ich dwoje czekała dalsza wędrówka. 

- Sully - Wzruszył ramionami, po czym zabrał od niej pudełko i rozejrzał się dookoła. Widoki może i były cudowne oraz zapierające dech w piersiach, ale Nate doskonale zdawał sobie sprawę, że to tylko chwilowe. - Złapało go parę wspomnień z naszych wcześniejszych wypadów. 

- Czyli już wiemy jaki będzie dzisiejszy temat wieczorem przy ogniu - Brytyjka przewróciła oczami. Wiedziała, że jeśli Roth cokolwiek usłyszy, to także zacznie wspominać, to co już było. 

- Myślę, że tak - skinął głową, po czym zawrócił skąd przyszedł. Wykonał jeszcze kilka takich spacerów, choć nie przeszkadzało mu to. Chloe mu nie docinała, bo została razem z Samanthą i Reyes w ciepłych Włoszech. W Himalaje wybrali się z nimi tylko Roth i Sully. Frazer jedynie załatwiła im transport - i jak to ona - zrobiła to szybko, a przede wszystkim dyskretnie, a przede wszystkim o dyskrecję w tym wszystkim chodziło. Nie mogli pozwolić, aby Konstantin czy Nadine czegokolwiek się domyślili, a na pewno ktoś ich śledził. Nate nie wierzył w to, że tak nie było, bo zdążył poznać Ross już za dobrze. 

Wieczorem Lara znalazła sobie jakiś kąt, w którym się zaszyła i usilnie studiowała przy świecy, ale i jakiejś prowizorycznej lampce dokumenty. Wiedziała tylko tyle, że są naprawdę blisko świątyni, w której mieli odnaleźć Całun, ale jak na złość nie mogła znaleźć jakiegoś punktu zaczepienia. Z kolei dla Drake'a nie był to żaden problem. Szczerze mówiąc nawet sam chciał wyjść i rozejrzeć się po okolicy, nie zważając na to, czym wali z nieba. Czy śniegiem, czy żabami, było mu to obojętnie i w zasadzie nudził się już tymi podróżami i brakiem skorzystania z własnych nóg. Ciągle podróżowali gdzieś za pomocą samochodu, czy samolotu i poziom adrenaliny w jego krwi spadł po niżej zera, a wszyscy doskonale wiedzieli, że jeśli Nate nie przeżyje czegoś, co podniesie mu ten poziom, to będzie człowiekiem nie do zniesienia. Dlatego też chciał trochę odpocząć i z samego rana zamierzał wyjść i zapoznać się z okolicą. Jakieś ślady mogły zostać zachowane w śniegu, czy lodzie, bo nie raz już się tak zdarzało i miał cichą nadzieje, że coś znajdzie. Lara uparła się, aby pójść z nim, z czego w zasadzie się cieszył. Partner w tak trudnych warunkach, jakimi były Himalaje był zawsze przydatny. 

Dosyć długo siedzieli wokół ognia, jaki płonął w prowizorycznym piecu. Chcieli się ogrzać, a Sully i Roth poszli spać zaraz po tym jak na zegarku wybiła północ. Obydwaj stwierdzili, że są już za starzy na zarywanie nocek i jeśli młodzi coś odkryją, to mają z tym po prostu poczekać do rana. Lary wcale to nie zdziwiło, choć z drugiej strony zaczęła się zastanawiać, czy to faktycznie nie jest już pora na to, aby dać Conradowi spokój i po prostu dać mu powoli żyć w Anglii. Z drugiej jednak strony nie mogła się nadziwić temu, że taki pełen wigoru i energii człowiek zmieniał się powoli w staruszka. Oczywiście doskonale zdawała sobie sprawę z biegu czasu, ale sama zatrzymała się na etapie, w którym to Conrad dopiero wprowadzał ją w świat archeologii, zagadek i sekretów rozsianych na świecie. Od tego momentu minęło jednak już trochę i sama Lara zrobiła się jakaś doroślejsza i poważniejsza. Sama to zauważyła, choć nie tylko ona. Bała się jednak tylko jednego. Bała się tego, że przyjdzie na nią czas zanim zdąży oczyścić nazwisko i ojca ze wszystkich zarzutów, jakie ktoś kiedyś skierował w ich stronę. 

~*~

mniej więcej w połowie stycznia planuje maraton na danger! x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top