Chapter 1
Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek, była 7.30. Jak zwykle spóźnię się do szkoły. Przeklnęłam pod nosem i wyleciałam jak torpeda z pokoju. Wparowałam do łazienki. Wzięłam bardzo szybki prysznic i umyłam zęby. Ułożyłam włosy i nałożyłam makijaż. Nie za dużo oczywiście. Ubrałam granatowe spodnie z wysokim stanem oraz szarą bluzkę do pępka. Na nogi założyłam szare Convers'y. Wzięłam do ręki jabłko i wybiegłam z domu. Po siedmiu minutach byłam w szkole. Od razu wpadłam na moją przyjaciółkę Rose.
- Cześć - powiedziała
- Hej - odparłam
- Mam prośbę, dasz usprawiedliwienie naszej wychowawczyni z reszty lekcji? - spytała
- Reszty? - zdziwiłam się
- No tak, idę na pierwszą lekcję, a potem jadę na lotnisko - uśmiechnęła się szeroko
- Ja już nic nie ogarniam - westchnęłam
- Jadę do Kanady, do taty na półtorej tygodnia! - zapiszczała
- Tak w środku roku szkolnego? - to niepodobne do Rose
- Tylko ten termin mu pasował... To dasz to usprawiedliwienie? - spytała po raz drugi
- Jasne, a teraz chodź, bo spóźnimy się na angielski - pociągnęłam dziewczynę w stronę sali językowej. Lekcja minęła bardzo szybko. Pani bujała dzisiaj w obłokach. Czyli tak jakby była na haju, ale w lekkim stopniu. Po lekcji pożegnałam się z przyjaciółką. Mimo wszystko będzie mi jej brakować. Zaniosłam usprawiedliwienie. Zdziwił mnie brak Rush'a w szkole. Nie wnikam. Następne trzy lekcje (historia, biologia oraz chemia) minęły W MIARĘ dobrze. Teraz czas na coś co kocham... W-F. Akurat graliśmy w moją ukochaną dyscyplinę, a mianowicie siatkówkę. I teraz największe nieszczęście. Oczywiście mówię o matematyce. Usiadłam sama. Czułam, że to wredne babsko mnie zapyta.
- No dobrze kochani, powtóreczka! - powiedziała z triumfem - Grunge?
- Co? - zamyśliłam się
- Nie 'co' tylko 'proszę' - mówiłam, że jest wredna - W takim razie zapisz na tablicy Twierdzenie Talesa oraz wykonaj trzy zadania ze strony 117.
- No jasne, najlepiej mnie zapytać, a resztę debili mieć w dupie. Czuje pani satysfakcję pytając mnie - to nie było pytanie tylko pogarda
- Co? - spytała
- Mówi się 'proszę', a nie 'co' - uśmiechnęłam się
- Skyler! Szacunku! - prychnęłam - Otrzymujesz ocenę niedostateczną oraz naganę.
- Jakoś mnie to nie zdziwiło - warknęłam
- Siadaj! - krzyknęła
- Z przyjemnością - przewróciłam oczami. Ta kobieta chce zabłysnąć, a coś jej nie wychodzi. Dzisiaj ta wredota mnie cholernie wkurzyła. Jest zbyt pewna siebie. Trzeba to zmienić... Na szczęście lekcje dobiegły końca. Byłam padnięta i głodna. Poszłam do Starbucks'a. Zamówiłam naleśniki oraz kawę mrożoną. Przez chwilę myślałam, że widziałam Rush'a z jakąś laską. Ale to niemożliwe. Go przecież nie było w szkole. Zwłaszcza, że widziałam go bardzo krótko, więc nie byłam w stanie mu się przyjrzeć. Po spożyciu zamówionego posiłku wyszłam z kawiarni. Po przyjściu do mojego pustego domu zadzwonił do mnie ojciec. Mam się bać?
- Halo? Sky?
- Tato?
- Skyler! Jak dobrze Cię słyszeć... Nic Ci nie jest?
- Nie rozumiem?
- Posłuchaj. Martwię się o ciebie. Dobrze wiesz w co byłem zamieszany i dalej jestem.
- No tak. Ale o co chodzi?
- Wielu ludziom jestem wiele dłużny. Nie mogę Ci powiedzieć co i ile, ale mogę zapewnić Ci bezpieczeństwo. Oni są niebezpieczni. Mogą Cię szukać i coś zrobić. Twojego brata prawie zabili.
- Chcę wiedzieć szczegóły.
- To nie jest takie łatwe, skarbie. Ci ludzie zabronili też cokolwiek mówić, a szczególnie tobie. Jutro po szkole przyjedzie do ciebie przyjaciel Taylora.
- Widzę, że mój tatuś szybko chce zostać dziadkiem...
- Skyler!
- Żartuję tato... Ale po co? Ja nie chce żadnego mężczyzny w moim domu. Dobrze radzę sobie sama.
- Żadnego mężczyzny! On ma może z dwadzieścia lat, kochanie.
- Nie słodź mi tu teraz. Ja go nie chce. Nie wpuszczę do domu. Nie ma bata.
- To wejdzie przez okno, nie znasz jego umiejętności.
- Nara.
- Sky... - rozłączyłam się. Nie mam zamiaru mieć żadnego chłopaka na utrzymaniu. Może jeszcze będę musiała po nim sprzątać? Ledwo co po sobie sprzątam. Patrząc na fakt, że jestem cholernie nerwowa, miałam ochotę coś rozwalić. Jednak opanowałam się. Jak jutro ten chłopaczek ma przyjechać dobrze by było gdyby zastał dom w całości. Włączyłam telewizor i wybrałam program muzyczny. Puściłam muzykę na cały dom. To rozładowuje moją chorą energię. Poszłam ogarnąć pokój obok mnie dla mojego 'opiekuna'. Był to pokój mojej mamy. Ale był zrobiony w ciemnych barwach czyli może być i dla chłopaka. W czasie sprzątania szuflad znalazłam jej zdjęcie. Tak bardzo mi jej brakuje. Schowałam zdjęcie do mojej szafki i poszłam wziąć kąpiel. Przedtem jednak wyłączyłam muzykę. Przez opowieści mojego tatuśka miałam ciągle wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, jest w domu. Dlatego też moja kąpiel nie trwała długo. Czułam się bardzo niekomfortowo. Wyszłam z łaźni. Ubrałam piżamę i szybko wskoczyłam pod kołdrę. Próbowałam zasnąć, jednak wewnątrz czułam narastający niepokój.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top