Rozdział 1-4 Po Obozowej Rozprawie + Egzekucja
Clement stał przy swoim podium wpatrzony w podłogę. Po jego policzkach spływały łzy, a on sam cicho łkał.
-Clement... Ale... Czemu?- spytał się cicho Derward, wpatrując się w zapłakanego weterynarza.
-Chcia... Chciałem urato... uratować moi... moich przyj... przyjaciół- odpowiedział po chwili Clem. Jego jąkanie powróciło. Chłopak podniósł wzrok, ukazując nam napuchnięte od płaczu oczy. Przetarł je nadgarstkiem. -Wy nie wie... wiecie jak ja ba... bardzo koch... kocham moich jedy... jedynych przyj... przyjaciół, a... a... o... oni - weterynarz coraz bardziej panikował, co powodowało więcej płakania i gwałtownego brania powietrza.
-Spokojnie, Clem- powiedziałem, próbując uspokoić weterynarza. -Po prostu weź głęboki wdech, zamknij oczy i powiedz nam to wszystko spokojnie- gdy byłem dzieckiem to sam byłem bardzo płaczliwy, a jedynie uspokajały mnie pluszaki lub właśnie ta metoda, której nauczyła mnie ciocia Flora.
-Do... dobrze...- Clement podążył za moją radą i wziął głęboki wdech, zamykając oczy. -Więc t... tak... moi przy... przyjaciele są zam... zamknięci w bardzo ma... małej celi... a ja wie... wiem jak oni b... bardzo nie lub... lubią za... zamkniętych po... pomieszczeń. Wolą świe... świeże powie... powietrze i... - weterynarz został przerwany przez dźwięk włączanego ekranu, na którym przed chwilą znalazła się jego twarz.
Na telewizorze chwilę panowały zakłócenia, aż wreszcie obraz się ustabilizował, a nam ukazał się widok brudnej celi, której jedynym dostępem do światła było małe zakratowane okno. Wreszcie po chwili w więzieniu zaświeciło się jaskrawe światło, przez które mogłem łatwo rozpoznać kto... a bardziej co było motywem Clementa. Na zabrudzonej ziemi leżał pies, wraz z wtulonym do niego kotem, za przy łóżku bez materaca stała mała koza wraz z siedzącą bliską kurą.
-Twoim motywem byli zwykli pchlarze?- zakpiła Gaura. -I oni są twoimi „jedynymi przyjaciółmi"? To trochę żałosne, nie uważasz?- dodała z wrednym chichotem.
-Ale... ale... to nie są zwy... zwykłe zwierz... zwierzęta... One... one mnie rozumie... rozumieją lepiej, niż kto... ktokolwiek inny- szepnął Clement, który już nie wydalał z siebie tak wielkiej ilości łez. -Ja... Ja was prze... przepraszam. Gdyby nie ja... to byśmy nada... nadal żyli w spoko... spokoju i...
-Wybaczam ci- przerwał Clementowi Derward, spoglądając na niego.
-C... co?- zdziwiony weterynarz, wytrzeszczył oczy.
-Powiedziałem, że ci wybaczam- powtórzył drwal.
-Ja także ci wybaczam, Clem- po chwili sam dodałem.
Niedługo po naszych zdaniach, prawie każdy powiedział to samo. Prawie. Jedynymi osobami, które tego nie powiedziały to były: Gaura, Ces, Kaiholo oraz Clara.
-Nie chcę mi się słuchać tych waszych bezsensownych i przesłodzonych stwierdzeń- mruknął Ces bez uczucia.
-Ja... ja...- weterynarzowi widocznie zabrakło słów. Wziął już wdech, by coś powiedzieć, ale został przerwany przez głośny dzwonek dochodzący z miejsca Monorisu. Wszyscy się odwrócili w tamtą stronę.
-Ależ to monotonne, dzieci- ziewnęła spokojniejsza wersja maskotki. -Wiem jaka nuda może być, więc nie przedłużając czas zacząć egzekucję, dzieci!- powiedziała maskotka z podekscytowaniem i podniosła się, a przed nią pojawił się wielki czerwony przycisk, kuszący, by go wcisnąć.
Kolor z twarzy Clementa całkowicie spłynął. No tak. Egzekucja. Mimo tego, że nie ja będę jej poddany to nadal czułem lekki strach. Na czym ona miałaby polegać? Co się stanie z Clementem? Zanim kolejne tony pytań zalało mój umysł, weterynarz padł na kolana przed tronem, składając ręce jak do modlitwy.
-N... Nie! Pros... Proszę! Ja ni... nie chcę... umie... umierać!- powiedział znów płaczący Clement, na co maskotka tylko machnęła na to łapką, uśmiechając się złowieszczo.
-Gotowi, czy nie... Czas na karę!- oko maskotki zaświeciło się jaskrawo, a ona sama skoczyła, celując łapkami w wielki czerwony przycisk.
To wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Płacz Clementa i jego błagania o życie, kroki Derwarda, podbiegającego do weterynarza oraz wciśnięcie przycisku przez Monorisu. Tempo przyspieszyło, gdy zobaczyłem jak wielki ekran się włącza, ukazując jak pikselowa wersja Monorisu odciąga płaczącą także pikselową wersję Clementa łańcuchem.
Clement Reynolds popełnił morderstwo. Czas na egzekucję! Gra skończona.
Clement rozglądał się przerażony dookoła, gdy wielkie drzwi hangarowe się otwierały. Zanim cokolwiek mogliśmy zrobić to z wnętrza ciemnego korytarza wystrzelił łańcuch, którego obroża zacisneła się na szyi weterynarza, który szybko zostaje odciągnięty. Neon „W użyciu" się zaświeca, tak samo, jak teraz wielki ekran pokazuje nam co się dzieje teraz za zamkniętymi drzwiami hangarowymi.
Trzymaj się swojej watahy!
Clement znajduje się w klatce, w której jedynym źródłem światła jest słaba żarówka, która wisi na prawie wypadającym kablu. Powoli z każdej strony klatki nadchodzą maskotki Monorisu, które mają na sobie najróżniejsze maski zwierząt oraz trzymają skalpele. Przerażony weterynarz cofa się w stronę krat z której nie nadchodzą Monorisu, lecz jeden z nich podkłada mu nogę, przez co Clement chwyta się żarówki w formie utrzymania równowagi. Nie udaje mu się, przez co ląduje twardo na ziemi, a żarówka rozbija się. Teraz w klatce nie ma żadnego źródła światła, oprócz lekkiego światła kamery, ukazującego tylko kontury postaci. Maskotki rzucają się na biednego weterynarza dźgając go, aż finalnie go rozpruwają, przez co brudzą obiektyw kamery krwią.
Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem na wielkim ekranie... Clement... On... nie żyje. Przez chwilę panowała cisza, aż została ona rozdarta przez przeraźliwy krzyk Aurory.
-Co... Co to kurwa było?- spytał się bardziej sam siebie Ces, otwierając szeroko usta, przez co jego patyczek od lizaka upadł na ziemię.
-Nie... nie... to się nie dzieje naprawdę!- tym razem krzyknęła April, chwytając się za włosy.
-Czy on naprawdę...- Talulla nie dokończyła zdania przez Leva, który widocznie dłużej nie wytrzymał i zwymiotował pod ekranem, na co ja odwróciłem wzrok.
-Clement...- szepnął Derward.
-Ach i jak, dzieci? Podobało się wam? Naprawdę się nad tym napracowałem, więc mam nadzieję, że wam się spodobało- powiedział Monorisu, zsiadając z tronu.
Zignorowałem maskotkę, wpatrując się w ekran, informujący nas, że jeden z nas... został sukcesywnie poddany egzekucji. Mój identyfikator zadrżał, więc wyjąłem go trzęsącymi się dłońmi.
Zdobyto 1000 Monomonet!
POZOSTALI OBOZOWICZE:
April Clifton, Niebywała Vlogerka [Żywa]
Aurora Motta, Niebywała Swatka [Żywa]
Ces Nivison, Niebywały Cyklista [Żywy]
Clara Ros, Niebywała ??? [Żywa]
Clement Reynolds, Niebywały Weterynarz [Martwy]
Darron Caten, Niebywały Dziennikarz [Żywy]
Derward Tremblay, Niebywały Drwal [Żywy]
Elroy Bêcheur, Niebywały Krytyk Kulinarny [Martwy]
Gaura Sanyal, Niebywała Tancerka Brzucha [Żywa]
Halvor Kjelland, Niebywały Rzeźbiarz Lodu [Żywy]
Jagoda Malinowska, Niebywała Piekarka [Żywa]
Kaiholo Kaiwi, Niebywały Surfer [Żywy]
Lev Medved, Niebywały Akrobata [Żywy]
Melissa Veilchen, Niebywała Architektka Krajobrazu [Żywa]
Ran Tatsumi, Niebywała Gospodarka Teleturniejów [Żywa]
Talulla Collins, Niebywała Szczęściara [Żywa]
Przypisek autora: Ten rozdział zdecydowanie był za długo pisany. W każdym razie... Jak wam się spodobała egzekucja? Od razu zaznaczam, że drugi rozdział NA PEWNO zajmie mi o wiele więcej czasu, więc niestety tym muszę was zasmucić, ale mogę pocieszyć tym, że w planach mam książkę, w której będę opowiadał o postaciach, ciekawostkach, wstawiał memy, czy różne AU! Mam NADZIEJĘ, że przynajmniej to wam osłodzi czekanie na nowy rozdział. Żegnam!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top