Rozdział 1 Taniec z rozpaczą
Tak wiem, że rozprawy są takie sobie, ale następne będą lepsze!
Nie minęło wiele czasu od tego jak dowiedzieliśmy się o tym wszystkim, o zabójczej grze, część z nas wciąż pozostawała w ogromnym smutku i przerażeniu, ja już trochę się z tym pogodziłem. Każdy dostał swój pokój, za sąsiadkę miałem Rannę, to nawet dobrze. Monolis kazał nam się „rozgościć", ale my nawet prawie, że nic przy sobie nie mieliśmy. Nagle ktoś zapukał do moich drzwi. Otworzyłem je.
-Oo, cześć Jumon!- przywitałem się.
-Siema... wysłali mnie tu z jadalni, Shinri chciał by wszyscy się tam spotkali. Lolitka, ruda i dzieciak się dopiero przed chwilą uspokoiły i wreszcie możemy zacząć na poważnie gadać.
-Rozumiem... zaraz przyjdę.
-Spoko- i odszedł.
Po chwili poszedłem do jadalni.
Większość siedziała przy jednym dużym stole, Geki z Kawą siedziały przygnębione, przytulone do siebie. Alice siedziała przy innym małym stoliku wpatrzona w całą resztę.
-Już przyszedł- powiedziała Dina gdy zobaczyła mnie.
-Dobrze. Więc zacznę, jesteśmy w sytuacji jakiej jesteśmy, musimy się dowiedzieć jak najwięcej o tym miejscu, ile tylko damy radę, ale najpierw na coś się umówmy pomiędzy sobą. Umówmy się tak, że każdego ranka będziemy spotykać się na wspólnym śniadaniu tutaj. Jakiś sprzeciw?
-...
-To dobrze. Po drugie może byśmy się umówili, że po 22 nie wychodzimy ze swoich pokoi-
-Po co?- zapytała z dezaprobatą Nawatobi.
-A po to moja droga by chronić osoby, które muszą wyjść po tej godzinie w jakiejś „słusznej sprawie", uchronić od zabicia.
-Najlepiej nawet nie wymawiaj tego słowa- odpowiedziała mu szybko Alice.
-Masz rację... ale przejdźmy do zadania, proszę ten kto może i jest na siłach, wybierzcie się w parach czy coś na przeszukanie szkoły.
-Tak jest panie kapitanie!- krzyknęłaNawatobi.
Inni też zadeklarowali chęć pomocy, w tym i ja.
-Dobrze, to już wszystko. Rozejść się!- podziękował nam Shinri
-Hej, Tei!
-Co- a to ty Ranna.
-Idziesz ze mną na przeszukanie szkoły?
-J-jasne-
Nagle ktoś złapał mnie za ramię.
-Oo, Hachi, o co chodzi?
-...- w ogóle się nie odezwał. Pomrugał i poruszał coś oczami w naszą stronę.
-Chcesz z nami iść?
-...- odkiwał głową na tak.
-To chodźcie!- Ranna chwyciła nas oby dwoje za ręce i truchtem biegliśmy przed siebie. W pewnym momencie Ranna puściła nas za ręce i poszła przodem oglądając każdy zakątek. A wtedy ja spytałem Hachiego:
-Myślisz, że znajdziemy coś? Inni też poszli czegoś szukać i możliwe, że znajdziemy to samo.
-...-
-Czemu się wciąż nie odzywasz?
-Przepraszam....
-Ale za co?
-Jeszcze..... nie..... teraz....
-No dobrz-
-EEJ, chłopaki, chodźcie!- krzyknęła z drugiego końca korytarza Ranna- Tu są schody, ale są zamknięte.
-Coś jeszcze?- zapytałem.
-Gdy się tak wlekliście zdążyłam zrobić kółko po całym piętrze, natknęłam się też na innych, ale nie chciałam też byście nagle skończyli rozmowę i zczaili się, że mnie nie ma, więc z nimi nie gadałam.
-I?
-Na tym piętrze jest parę pomieszczeń: jadalnia z kuchnią, hol, sala gimnastyczna, pokój pielęgniarski, łaźnie, dwie klasy, sala komputerowa, która jest zamknięta i nasze pokoje... no i oczywiście schody..., ale to nie pomieszczenie. W holu jest OGROMNY właz a nad nim wiszą dwa karabiny maszynowe skierowane w naszą stronę.
-To sporo się dowiedziałaś.
-...
-Starałam się!- mrugnęła do nas jednym okiem.
Nim się zorientowaliśmy minęły ze 2 godziny, ale miło spędziliśmy czas. Mimo, że rozmowa była prawie cały czas pomiędzy mną a Ranna to gdzieś ze dwa razy nawet zobaczyłem lekki uśmiech na twarzy Hachiego. Nie wiem czemu się prawie w ogóle nie odzywa i jest taki cichy... chciałbym go lepiej poznać. Wróciliśmy do jadalni i poczekaliśmy na resztę.
-Kto zacznie?- spytał Shinri, który znowu przejął dowodzenie.
-Ja mogę- zgłosił się Rinji- Poszedłem z Mojinem na szukanie poszlak. Naszą uwagę zwróciło to, że w holu, w którym wcześniej byliśmy pojawiły się wielkie przesuwne drzwi z blachy a nad nimi... znajdowały się karabiny maszynowe.
-Dobrze się spisaliście.
-Ktoś jeszcze?
-Ja!- krzyknęła Ranna- Sprawdziłam wszystkie pomieszczenia, jest tu: sala gimnastyczna, jadalnia z kuchnią, pokój pielęgniarski, łaźnie, sala komputerowa, która jest zamknięta, dwie klasy i nasze pokoje.
-Super, koniec?
-...- już nikt się nie odezwał.
-Myślę, że wy też zauważyliście schody na górę, są zamknięte żelazną kratą i nie wiem kiedy się otworzą.
-Ajaj! I przybyłem!- nagle zjawił się Monolis.
-Skąd się tu wziąłeś?- spytałem.
-Ja mogę pojawiać się wszędzie gdzie chcę! Ale co do schodów powiem wam kiedy się otworzą!
-Czy odpowiedź brzmi kiedy ktoś kogoś ...?-spytała Dina.
-Oczywiście! A, żebyście mogli zacząć na dobre ta zabawę to....... Mam dla was motyw!!!
-M-motyw? Zabawę?- zmartwiła się Serinata.
- Tak! Motyw do zabójstwa kogoś!!!
-Już się tak nie ciesz!- krzyknęła na niego Haruna.
-Nie bądź taka niemiła! Ale słuchajcie motyw to......UJAWNIENIE WASZYCH SPRAW O, KTÓRYCH BYŚCIE NIE CHCIELI MÓWIĆ!!! Cośwstydliwego, albo może jakaś zwykła krętacka rzecz, lub coś z dzieciństwa, cośco was zaboli, wywoła skruchę lub złość! Czy jesteście państwo zadowoleni?-Monolis wyciągnął stos kopert, każda miał imię kogoś innego, każdy w końcusięgnął po swoją kopertę, i ja też. Niechętnie ją otworzyłem i w myślach przeczytałem: „Tak naprawdę miałem duże szanse na wygranie loterii.
Chciałbyś, żeby inni się dowiedzieli, że jesteś zwykłym oszustem i kanciarzem? Stracili by do ciebie zaufanie i wiarę w ciebie... sam zdecyduj, jeśli tego nie chcesz, wiesz dobrze co robić."
To było okropne. Wiem, że powiedziałem, że wrzuciłem 10 losów... tylko ja wrzuciłem 10 losów.... Moi rodzice za mnie również wrzucili po tyle, kuzyni.... Wujostwo.... Znajomi, którzy nie chcieli tu iść.... A nawet moja babcia! I tak w sumie naliczyło by się może z... 200 losów... . Wiem, że to nie fair, ale ja naprawdę chciałem tu być, teraz wiem, że nie potrzebnie, ale osobiście nawet czuje się kanciarzem, ale nie zabił bym nikogo z powodu takiej rzeczy.
-Powiedzmy sobie szczerze Monolisie, NIKT NIE ZABIŁBY KOGOŚ Z POWODU TAKIEJ RZECZY- wkurzył się Shinri.
-Da, da. Nikto ne ub'yet! (nikt nie zabije!)- krzyknął Koroki.
-Jeszcze zobaczymy... a teraz- nagle zniknął
*DING DONG BING BONG*
-Wybiła 22, czas spać robaczki!!!- na ekranie w jadalni pojawił się Monolisa.
-Proszę, przestrzegajcie zasady nie wychodzenia, dobranoc- odparł nasz pan psycholog wychodząc z jadalni.
-Ja też już idę i wy też już chodźcie!- krzyknęła Gekitari.
Ona ma rację. Wyszliśmy wszyscy z jadalni i każdy poszedł do swojego pokoju, zamykając drzwi od środka. I położyłem się w wygodnym łóżku, pod ciepłą kołdrą i niby wszystko fajnie..., ale kto by się spodziewał tego, że szkoła marzeń większości licealistów jest tak okropnym miejscem. Ze zmęczenia szybko zasnąłem.
*DING DONG BING BONG*
-Jest już 7 rano, czeka was kolejny superrrr dzionek!- ogłosił Monolis.
Powoli się przebudziłem i jeszcze zaspany poszedłem do jadalni. Ogólnie tego dnia tylko zjedliśmy śniadanie i się rozeszliśmy. Mieliśmy kupę wolnego czasu, więc chciałem się z kimś spotkać i spędzić dzień. (w grze były by tu Free Time Eventy, ale w opowiadaniu tego nie zrobię, więc protag będzie spędzał czas z osobą, którą ja chciałabym by bardziej poznał, dziękuje^^). I chyba wiem już do kogo pójdę. Zapukałem do pokoju Hachiego.
-O... to... ty..
-Cześć, wiesz teraz tak nie ma co tu robić i.. no chciałem się lepiej poznać.
-...- kiwnął głową na tak. Wyszedł z pokoju i zamknął drzwi. Usiedliśmy pod ścianą obok schodów.
-Jesteś Ostatecznym Hodowcą Ptaków... jak zaczęła się twoja przygoda z tym?
-Ja.... po prostu.... lubię.... ptaki.... od zawsze..
-To fajnie. Może też bym coś powiedział o sobie! Nie mam typowego talentu bo miałem tylko szczęście w loterii, ale lubię iść na karaoke, gdzieś ze znajomymi wyjść, spędzać czas z rodziną i takie tam.
-Aha...
-Co? Nie lubisz, którejś z tych rzeczy?
- Nie ważne...
-Ok... a... może opowiesz mi coś ciekawego o ptakach? Nie znam się zbytnio, może znam jakiegoś wróbla, kruka, łabędzia i tym podobne.... O, wiem! Jakie jest twój ulubiony ptak i dlaczego?- starałem się udawać ciekawskiego by może więcej się odezwał.
-Mam.... Koliber....
-O! Znam tego ptaka, jest taki mały i kolorowy i zwinny!
-Dlatego.... Go.... Lubię....
-To.. fajnie!- odparłem, po czym on poszedł w stronę swojego pokoju. Kręciłem się jeszcze trochę po Akademii i:
*DING DONG BING BONG*
-DO SPANIA!!!- Monolis jak zwykle milutki.
Więc poszedłem spać.
*DING DONG BING BONG*
-SIÓÓÓÓÓÓÓÓDMA!- i znowu.
Wychodząc z pokoju spotkałem Ryana.
-Cześć!
-Yh, to ty.
-No co?
-Nie ważne, idziesz do tej jadalni?
-No tak.
Szedłem razem z nim.
-Słyszałem, że ta mała tancereczka coś kombinowała i nie wiem czego się spodziewać.
-Skąd wiesz?- spytałem
-Widziałem jak wczoraj wieczorem się kręciła w te i we wte, ale ona taka radosna energiczna, więc to do niej podobne.
-Może i masz rację.
Doszliśmy przed jadalnię a przed zamkniętymi jej drzwiami stała cała reszta oprócz Gekitari.
-Czemu są zamknięte?- zapytałem.
-Gekitari coś knuje w środku!- krzyknęła uroczo Seri.
-Już zaraz!!- krzyknęła Geki zza drzwi.
Poczekaliśmy ze 3 minuty i:
-Dobra! Już możecie!!!
Weszliśmy do środka i ujrzeliśmy... Gekitari stojącą na środku, stoły były odsunięte pod ścianę. I w pewnym momencie Gekitari zaczęła tańczyć break dance. To było niesamowite! Ona jest naprawdę dobra i należy się jej, jej Ostateczny Tytuł. Trwało to chyba z 5 minut. Gdy skończyła, zdyszana wstała i krzyknęła:
-TADA! Myślałam nad tym od wczoraj, chciałam wam jakoś poprawić humor!
-I zrobiłaś mi idealne wejście!
-Co tym razem?- wkurzyłem się bo Monolis znowu przyszedł.
-Nikt nie wykonał jeszcze pierwszego kroku w zabawie, więc mam dla was zachętę! ... zabieram wam ¼ jedzenia i każdego dnia coraz więcej aż nic nie zostanie! Więc jesteście w kropce, HO HO HO- i zniknął a jedzenie wraz z nim.
-Wiem, że to chyba nie zbyt odpowiedni moment, ale... Gekitari jesteś niesamowita !!! Twój taniec jest taki niesamowity!!!- wykrzyczała Kawanaita.
-Dziękuję!- odkrzyknęła.
-Dzisiaj wyjątkowo jemy śniadanie przy ścianie! (no bo odsunęła stoły... jakoś)- krzyknął Shinri.
-Woooow, ale rymujesz! Jak jakiś raper! (wyobraziłam sb jej cute mine xD) Wiem, wiem jak cie nazwę.... Będziesz.... Shin-ri!- krzyknęła Gekitari
-Ale to moje imię.
-Ale pomiędzy sylabami jest myślnik, do dodaje ci coolerstwa!!!
-Tak... nie ważne.
Przez resztę dnia nic się nie działo, potem Monolis dał ogłoszenie a ja jeszcze nie poszedłem spać. Minęło z 30 minut, miałem już iść spać, trzymałem już kołdrę w ręce..., aż nagle mimo, że były zamknięte od środka, moje drzwi się... otworzyły a... przez nie wleciała okropna, przerażająca muzyka.
(tu by się nadawał jakiś soundtrack Ballory z fnaf'a xd)
Taka jakby zaraz miała mnie zaatakować jakaś straszna lalka, miałem takie skojarzenie. I tak się właśnie czułem, jakby coś miało zaraz na mnie wyskoczyć. Przełknąłem ślinę i niechętnie otworzyłem drzwi szerzej.
-Tei-
-AAAA
-Cśś
-Chciałaś bym dostał zawału?- wyskoczyła na mnie Ranna i rozmawialiśmy szeptem.
-Miałam kłaść się spać, ale wtedy drzwi się uchyliły i usłyszałam tą muzykę.
-Ja miałem tak samo- obróciliśmy się w strony innych drzwi, wszystkie były tak samo pouchylane... oprócz jednych,...... drzwi Kawanaity! To było bardzo dziwne... Obawiałem się najgorszego...
-Co tu się dzieje?- wyszedł z pokoju Mojin i rozejrzał się w około.
-Nie wiemy- odparłem.
Po chwili wszyscy wyszli ze swoich pokojów, oprócz Kawanaity, której drzwi pozostawały wciąż zamknięte. Nie trwało to dłużej niż minutę zanim wszyscy zebrali się tuż za mną wystraszeni. Nie wiem dlaczego zostałem wybrany na osobę, która ma iść pierwsza. Bałem się tak samo jak oni. Staliśmy chwilę w ciszy... i nagle:
-AAAAAAAAAAAA- ten krzyk,... nie to nie był krzyk, to był prze bolesny pisk, pisk po, którym pękały bębenki z wysokości dźwięku i serce z bólu, który dało się w nim usłyszeć. Staliśmy już na rogu korytarza, wiedzieliśmy, że gdy skręcimy w bok stanie się coś okropnego. Każdy o tym wiedział. Ale... zdecydowaliśmy się...
-Raz...
-Dwa...
-TRZY!
-AAAAA!!
-AAAAAA!!!!- odkrzyknęliśmy chórem.
-Co wy tu robicie?
-Co ty tutaj robisz???- to co ujrzeliśmy... to była Kawanaita stojąca na palcach i z całymi posiniaczonymi nogami.
-Co to za muzyka?- spytała ją Chohei.
-I skąd się wzięła?- zapytał Rinji.
-I co TY TUTAJ ROBISZ?!?!- wykrzyczałem.
-Jaa..
-Co ty?!- wkurzała się już Haruna.
-Jaa... może tego nie mówiłam, ale... ja... oprócz królików... kocham balet!
-Balet?- zdziwiłem się.
-Tak, balet! On jest cudowny, od dziecka chciałam tańczyć w balecie! Ale...
-Ale co?- znowu zapytałem.
-... Instruktorzy zajęć powiedzieli mi wprost, że się do tego nie nadaję. A nawet nie wiem dlaczego tak stwierdzili. Pamiętam, że wtedy wybiegłam z sali z płaczem i siedziałam sama w szatni. Miałam wtedy tylko 6 lat. Na pocieszenie po tym moja mama po raz pierwszy zabrała mnie do kawiarenki z królikami. A wtedy zakochałam się w tych zwierzętach i tak już zostało. Ale po mojej głowie wciąż krążyły myśli „Nie nadaje się do tego" i postanowiłam sama się uczyć baletu..., ale na marne. Gdy tylko zaczęłam nogi zaczęły mi się uginać z bólu, był nie do zniesienia, ale balet to moja druga miłość i mimo, że robię sobie przy nim krzywdę i mogę połamać sobie nogi to dla baletu wszystko!!!- opowiedziała.
Na chwilę zamilkliśmy. Nie spodziewaliśmy się po niej czegoś takiego, ale również było to lekko przerażające...
-Współczuję ci, ale skąd wzięła się ta muzyka?- zapytałem ją.
-To trwa od około 10 minut, smacznie już sobie spałam, aż tu nagle drzwi otworzyły się na oścież a ja się natychmiastowo obudziłam. Czułam się jak w jakimś transie, nie mogłam powstrzymać nóg od dążenia do muzyki, aż znalazłam się tu i zaczęłam tańczyć.
-Ale co ci się stało w nogi i czemu tak strasznie krzyczałaś?- zapytałem
-Aaa to... próbowałam po raz kolejny zrobić szpagat... znowu nie wyszło, pisnęłam tak bo czułam jakby mi się nogi łamały, ale jak widać stoję, te siniaki mam od nieudanych piruetów (chodziło się pół miesiąca na balet, ja się znam xD)
-Może cię opatrzę?- spytał ją Mojin
-Wystarczy posmarować jakąś maścią na stłuczenia, pewnie jest u pielęgniarki- odparła.
-Ej młodzieży, DO SPANIA!!!- przyszedł Monolis.
-Mogę ją tylko zaprowadzić do pielęgniarki?- zapytał go Mojin.
-No dobra- wkurzał się Monolis.
-Idę z wami, będzie bezpieczniej- odparła Alice.
-A reszta spać! JUŻ!!!
Według polecenia wróciliśmy do pokojów. Nie wiemdlaczego, ale gdy wszyscy zawrócili, w korytarzu ja poszedłem przed siebie i zrobiłem koło, zbyt się po tym wszystkim zapędziłem, aż-
-Ahh, o Ryan, skąd ty tu-
-...- wpadłem na zdyszanego Ryana wychodzącego z łaźni, ale on szybko poszedł w stronę swojego pokoju, to ja też. I poszedłem spać.
*DING DONG BING BONG*
-Dzwoni do was Monolis, mówi RUSZ DUPE!!! Hahaha... WSTAWAĆ(te przeróbki tekstów xd).- te jego przywitania mnie jeszcze kiedyś zamęczą. Pościelałem łóżko i poszedłem do jadalni. Większość już tam była.
-Cześć!- przywitałem ich.
-Nihao.
-Priviet.
-Cześć!- przywitali się następno Fou, Koroki i Rinji.
-Siema – powiedziała znudzona Haruna stukająca palcami o stół.
-To wy jeszcze nie przesunęliście stołów po wczorajszym występie Gekitari?!- wszedł Shinri, przejął już rolę naszego kierownika, był jak taki policjant, czuliśmy się przy nim bardzo bezpiecznie.
-Ej, co wy na to byśmy sobie zrobili wspólne śniadanko?- zaproponowała Nawatobi.- Dajesz Tei! Chodź!
Czemu zawsze wybierają mnie?!
-Pomoże ktoś jeszcze czy idziemy na randkę do kuchni tylko we dwoje?- zaśmiała się i spojrzała na mnie.
-Mogę i ja!- zaproponował swoją pomoc Rinji.
-...- reszta się nie odezwała po czym zaczęli przesuwać stoły z powrotem we wcześniejsze ich ustawienie.
-Dobra! Idziemy!
Weseli weszliśmy do kuchni..............., ale uśmiech szybko zszedł z naszych twarzy.
( soundtrack despair pollution noise, można sb włączyć dla nastroju xd)
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
-Nie...
-O choliba...
Koło kuchenek................ To co ujrzeliśmy.................. to................ Martwa......... przypalona...... Gekitari!!!!
*DING DONG BING BONG*
-Ciało zostało odkryte! A zaczynałem się już nudzić....
-Co się ST- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
Reszta wbiegła do kuchni....
(Soundtrack New World Order)
Gekitari Bakuhatsu..... Ostateczna Tancerka Break Dance................. dlaczego skończyła w taki sposób??................ była słońcem naszej grupy............ wesoła i taka energiczna.................. jeszcze wczoraj dała nam pokaz swoich umiejętności......... czemu to się musiało stać......... i dla kogo sekrety były ważniejsze niż cudze życie??......... strata takiej osoby jak ona............ to jak wbicie noża w plecy............... i musimy się dowiedzieć kto wbija ten nóż!
Początek śledztwa
-Ekchem, mam dla was prezent kochani!- przyszedł Monolis.
-Cz-czego chc-esz??- zapytała już zapłakana Serinata.
-Prezent mam, trzymaj.... TY! Tei!
-Ja?- w łapkach przyniósł nie wielki tablet.
-To Lisopad, tu macie informacje dotyczące śledztwa, pamiętajcie................. czas na rozprawę i zastanowienie się kto jest zabójcą szybko ucieka............ tik tak, tik tak...- i poszedł sobie.
Przełknąłem ślinę i odpaliłem Lisopad, i zacząłem czytać:
„Ofiarą jest Gekitari Bakuhatsu, Ostateczna Tancerka Break Dance, ofiara została uderzona w tył głowy i przypalona prawdopodobnie ogniem z kuchenek. Przewidywany czas śmierci to 22 30."
-Wiem, że to dziewczyna, ale... czy mógłbym zbadać jej ciało?- spytał reszty Shinri.
-Skoro tak można to ja chce!- zgłosił się Jumon.
-Nie rób sobie żartów ty ignorancie. Przypominam, że twoja przyjaciółka nie żyje. I ja mogę to zrobić- odparła Alice.
-Proszę- odpowiedział Shinri.
Alice uklęknęła przy martwej Gekitari i swoimi rękami na, których nosiła białe jak śnieg rękawiczki zaczęła badać jej głowę. W chwilę jej śnieżnobiałe rękawiczki zmieniły swój kolor na intensywny róż.
-Dobrze, że mam kolejne. Rzeczywiście ma ubytek w głowie a poparzenia na ciele są drugiego stopnia, ktoś z was nieźle musiał jej przyprawić skoro tak skończyła. Co?..... dlaczego nie mam, jak były....... YCH, Ale... kto wpadł na pomysł by w kuchni nie było żadnego kosza na śmieci? (Janusze aranżacji wnętrz xd)
-Mój błąd, poszukaj se innego to już nie moja sprawa- wciął się na chwilę Monolis.
-Ych- Alice z widocznym wkurzeniem wyszła z kuchni i jadalni intensywnie stukając w podłogę swoimi niewielkimi obcasami.
-Ale czy mamy jakieś inne poszlaki?- zapytała Dina
-22 30.... To wtedy mniej więcej wyszliśmy z pokoi przez Kawanaitę. Wtedy jeszcze żyła, pamiętam bo stałem w środku i zanim napotkaliśmy Kawanaitę i wcześniej odwróciłem się i zobaczyłem ją z tyłu.
-Coś jeszcze?- spytała Nawatobi.
-... w sumie zostało tylko.... Przesłuchanie siebie nawzajem- niepewnie stwierdziłem.
-Ale ty naprawdę myślisz, że ktoś z nas zabił tą typiarę?- wkurzał się Ryan.
-Z zeznawania zwolniona jest Kawanaita, ja, Ranna i Mojin. Kawa z oczywistych powodów a nasza trójka stała z przodu i wszyscy nas widzieli. Może ktoś sam z siebie coś powie jeśli coś wie??
-Cóż.... Jeśli pozwolisz Tei... zarządzam rozejście się w poszukiwaniu czego kol wiek- odparł Shin.
-No ok...
Gdy większość wyszła z kuchni ktoś złapał mnie za ramię.
-O Hachi-
-Cśś
-O co chodzi?
-Ja.... Słyszałem.....
-Co słyszałeś?
-.... Dźwięk ..... jakby.... Głuchy... krzyk ....to.... była..... Gekitari. Stałem.... Z.... tyłu... ale..... z boku i.... nie widziałem.... Co się... dzieje... .
-Rozumiem, ale dziękuje, że pomogłeś.
-...- kiwnął głową i poszedł.
Oglądałem pomieszczenie po pomieszczeniu i nagle...
-Teitaru!- usłyszałem nawoływanie. Odwróciłem się, Alice starała się biec (bo na obcasach, małych, ale jednak).
-Musisz coś zobaczyć, chodź za mną.
Poszedłem jak najszybciej za nią, wydawała się być zdziwiona i zestresowana. W drodze zaczęła mówić:
-Najpierw wróciłam się do pokoju po zapasowe rękawiczki a potem szukałam tego kłopotliwego kosza na śmieci i zobaczyłam to!
Weszliśmy do pielęgniarki... i na ziemi leżały ręczniki zaplamione krwią.
-C-co one tu robią??
-Ja tego też nie wiem. Byliśmy tu wczoraj z Kawanaitą i Mojinem, mogłam zostać dłużej...
-Nie rozumiem.
-Powiedziałam, że z nimi pójdę dla bezpieczeństwa, ale byłam tak zmęczona, że gdy tylko przyszliśmy tu, ja od razu zawróciłam do pokoju. Co jeśli... Mojin to zrobił?
-Czemu od razu myślisz, że to on? Równie dobrze mogła to zrobić Kawanaita.
-A dlaczego ty Mesaiko od razu osądzasz Kawanaitę?
-Proszę przestańmy już, tyle rzeczy się dzieje i już nie nadążam z myśleniem!- wciąż miałem przed oczami wyraz twarzy leżącej na ziemi, martwej Gekitari. Nie rozumiem tego, a jeszcze narzucają mi bym był spokojny. Reszta, która nie okazała większej skruchy, też w środku pewnie jest masakrowana emocjonalnie. Nigdy nie zapomnę uczucia zobaczenia martwego ciała znanej mi osobiście osoby.
*DING DONG BING BONG*
-Ekchem, Komitet Akademii Szczytu Nadziei składający się tylko ze mnie ogłasza, że przyszedł czas na wyczekiwaną przez nas wszystkich rozprawę!!! Proszę wszystkich o podejście do drzwi sali gimnastycznej.
-Zaraz się wszystkiego dowiemy- odparła Alice wpatrując się we mnie zimnym wzrokiem szybko zrywając się z miejsca, w którym staliśmy. Ja też poszedłem.
-I chto?- spytał Koroki.
-PRZYBYŁEM! Otóż, zastanawiają się pewnie państwo gdzie tu teraz iść... a właśnie tu!!!
Nagle... obok drzwi do sali gimnastycznej pojawiły się duże czerwone drzwi.
-Zapraszam do środka!- zaprosił Monolis, było to wejście do sporej windy. Wszyscy z niepewnością weszliśmy do środka i poczułem, że zjeżdżamy coraz niżej.
(New World Order)
Kto mógł to zrobić?? Kto mógł zabić ją, Gekitari Bakuhatsu, Ostateczna Tancerka Break Dance, czy podejrzenia Alice są słuszne, a może Kawanaita wymyśliła całe show by potem sprytnie zabić Gekitari.... A może... nie powinienem ufać Alice? Alice...
R O Z P R A W A
Winda dojechała na dół a jej drzwi się otworzyły. Naszym oczom ukazało się coś nazwane przez Monolisa „salą rozpraw". Na środku było 18 „stanowisk" z barierkami (takie jak dla świadków w sądzie) a z boku stał wielki fotelo-tron na, którym już siedział Monolis. W „kręgu" na jednym z miejsc był czano-biały portret Gekitari przekreślony krzyżykiem z krwi.
-To co, zaczynamy?- zadał pytanie retoryczne Monolis.
Niepewnie zajęliśmy miejsca. Każdy spoglądał na siebie z niepewnością, strachem, wolą sprawiedliwości.
-Kto z was zabił waszą kochaną przez wszystkich Gekitari? No chyba jednak nie wszystkich skoro ktoś z was ją zabił...
-Może najpierw przedyskutujemy dokładnie informacje z Lisopada?- zaproponował Shinri.
-Zgadzam się- odezwał się Jumon.
-Dlaczego tak nagle stałeś się poważniejszy niż wcześniej byłeś?- spytał go Shin.
-Może wyglądam na głośnego, nierozgarniętego i zboczonego kolesia... bo w sumie taki jestem, ale uważam, że to co się stało musi być ukarane. Skurczybyk lub melepeta, który, która to zrobił, zrobiła, będzie sprawiedliwe ukarany/a!
-Rozumiem.
-Co do przypaleń, nie mam zastrzeżeń, są drugiego stopnia i skoro są takie, musiały nastąpić już po śmierci bo gdyby jeszcze wtedy żyła na pewno szybko zerwała by się i były by tylko pierwszego stopnia. Ale co do rany... dowiedziałam się czegoś- włączyła się Alice.
-Słuchamy- odpowiedział Shinri.
-Szukałam tego jakże kłopotliwego kosza na śmieci i w pokoju pielęgniarskim znalazłam ręczniki, wszystkie były prawie że całe pokryte krwią, więc sprawca użył rąk by zadać śmiertelny cios.
-Więc sprawcą jest Mojin, który jest na tyle silny by zadać taki cios!- krzyknęła Nawatobi.
-C-co? Ja? Przecież to nie ja!- szybko zareagował.
-Nie rzucaj słów na wiatr Tokage, może i był u pielęgniarki i zapewne jest śliny..., ale nie tylko on mógł to zrobić, Bakuhatsu była na tyle mała i delikatna, że myślę, że nawet silniejsza dziewczyna dała by radę zrobić jej krzywdę. Wszyscy oprócz Ayato i Masakiego mogli to zrobić- stwierdziła Alice.
-Cz-czy ty podejrzewasz nas i samą siebie? Ty chyba powinnaś wiedzieć co sama robisz- wkurzyła się Haruna.
-Ja wiem co robię.
-Czyli... przyznajesz się, że to ty zabiłaś tancereczke?!?!
-NO, that's wrong! (wreszcie pierwsze ntw, yey!) Alice przyznała mi się, że gdy poszła z Mojinem i Kawanaitą do pielęgniarki to od razu gdy tam doszli to natychmiastowo zawróciła ze zmęczenia- krzyknąłem.
-To prawda. Alice tego nie zrobiła, mam pokój na końcu korytarza, więc trochę się do niego idzie, gdy wracałem zobaczyłem Alice wchodząca do swojego pokoju i usłyszałem zamykanie drzwi- dodał Yuki.
-Jeśli naprawdę była tak zmęczona nie miała by siły szybko zawrócić, uderzyć Gekitari z całej siły, zanieść ją na dół, zostawić na kuchence, dać znowu na podłogę, wrócić by wytrzeć ręce i dopiero iść spać.
-Ma rację, dobrze wiecie, że bym czegoś takiego nie zrobiła.
-Mam pytanie.- zaczęła mówić sama Kawanita- Skoro zgon nastąpił około 22 30 to czy mogło się stać wtedy kiedy do mnie wyszliście??
-Najwyraźniej tak- potwierdziłem- Rozmawiałem z Hachim, opowiesz to co mi powiedziałeś?
-...- kiwnął głową- Jaa.... Stałem z tyłu nie daleko Gekitari.... I słyszałem....... Głuchy krzyk, coś jakby.... Zasłonięcie ust ręką i zanim wydało się jaki kolwiek dźwięk z siebie..... nie słyszałem właściwego dźwięku.... Bo gdy miał rozbrzmieć.... Osoba zmarła.....
-Ale czy Gekitari żyła gdy zobaczyliście mnie??- zapytała Kawanaita.
-NO, that's wrong!!- wykrzyczałem- Nie sądzę, była taką osobą, że myślę, że gdyby cię taką zobaczyła zaczęła by zadawać pytania a w ogóle się nie odzywała.... Bo już nie żyła.
-Wciąż mnie zastanawia jedno.... Dlaczego spotkaliśmy Kawanaitę?!- zdenerwowała się Chohei.
-A-al-le d-dlaczgo???- zmartwiła się Kawanaita.
-Czy przypadkiem nie uknułaś tego? Odwróciłaś naszą uwagę a wtedy ktoś na twoje polecenie zabił Gekitari!
-Nie, nie! Nie może być tak, że jedna osoba zabija na polecenie drugiej. Tak samo ze wspólnikami. No może tak być, ale nie daje to wam żadnych korzyści. Tylko osoba, która zabije kogoś może uciec. A tak to nie ma sensu- wytłumaczył Monolis.
-Co z tego? Może nie ona zabiła, ale może osoba, która zabiła Gekitari obiecała jej jakieś korzyści i zaplanowali to razem!- ciągnęła dalej Chohei.
-Nieee, to nie prawda- zaczęła szlochać Kawa.
-Tylko kłamcy tak mówią, przyznaj się, WSPÓŁPRACOWAŁAŚ ZE SPRAWCĄ!!
-Może ma rację...
-Kawanita to wszystko uknuła...
-Pomogła komuś zabić...
-Mówię, że to nie ja!- płakała Kawa.
Część z nas zaczęła zgadzać się z Chohei...., ale ja myślę, że Kawa nie miała z tym kompletnie nic wspólnego, póki inni myślą tak jak ja, musimy przekonać resztę, że Kawa nie współpracowała ze sprawcą.
Scrum Debate ( ja uwielbiam tą mini gierkę i chciałam przemycić jej system tu)
Kawa pomogła sprawcy Kawa nie pomagała sprawcy
Chohei Ja
Alice Kawa
Rinji Hachi
Koroki Ranna
Serinata Mojin
Ryan Dina
Nawatobi Yuki
Haruna Shinri
Jumon
Haruna
-Kawa specjalnie włączyła tą muzykę.
Jumon
-Skąd wiesz, że to ona ją włączyła?
Nawatobi
-Odwróciła naszą uwagę a wtedy ktoś zabił.
Shinri
-Nie odwracała naszej uwagi.
Ryan
-Zajęła nas swoją zmyśloną historią z dzieciństwa.
Yuki
-Strasznie się w nią wczuła, musiała być prawdziwa.
Serinata
-Ktoś kazał jej zrobić sobie krzywdę by zająć więcej czasu.
Dina
-Nikt jej nie kazał.
Koroki
-Ona stala (udała) trans.
Mojin
-Nie, to był impuls, nie mogła tego powstrzymać.
Rinji
-Potem nie postrzeżenie zniknęła z naszych oczu.
Hachidori
-Nie.... poszła z Mojinem i Alice do pielęgniarki...
Alice
-Sprawca ewidentnie jej coś obiecał.
Kawa
-Nikt mi nic nie obiecał.
Chohei
-Kawa współpracowała ze sprawcą.
Ranna
-Kawa nie współpracowała ze sprawcą.
Ja
Kawa nie współpracowała ze sprawcą wszyscy o tym dobrze wiemy!!!
Obalenie!!!
Koniec scrum debate
-Kawa nie współpracowała ze sprawcą, za dużo rzeczy jest tu niezgodnych rzeczy.
-Ych...- Chohei spuściła wzrok.
-Dobrze,... czy jest ktoś kto ma coś ważnego do powiedzenia, bo na razie stoimy w miejscu- martwił się i prosił nas Shin.
Starałem się przypomnieć sobie czy coś rzuciło mi się w oczy....................................................................................................................................................... NO JASNE!
-Ja!
-Proszę- powiedział Shinri (To już ikoniczny cytat xD)
-Gdy się rozchodziliśmy, zapatrzyłem się i zamiast wrócić do tyłu poszedłem do przodu i zrobiłem kółko po korytarzu... i gdy mijałem łaźnie... wyszedł z tamtąd Ryan.
-Co tam robiłeś?- od razu rzucił się (nie dosłownie) Jumon.
-Ja? Prysznic brałem.
-Ale Monolis kazał nam iść natychmiast spać a łamanie zasad jest kategorycznie zabronione!
-Ja...
-Tak?!?!?!?!?
-Jaaa.....
-TAAAK????!!!!!!??!?
-DOBRA! ZABIŁEM JĄ!!!! ZADOWOLENI!!!!????? Heheh... hehe...hehe.... AAAAA- w tym momencie.... Ryan osunął się na ziemię i dostał jakiejś nerwicy.
Wszyscy patrzyli na siebie ze zdziwieniem. Padały różne teorie, ale Ryana nikt nie podejrzewał. Wpadł przeze mnie.
-Myślę, że też się domyśliłeś jak to wyglądało Teitaru- odparła Alice- Jeśli chcesz, opowiedz.
Odkiwnąłem głową na tak.
-A było tak:
Z jakiegoś powodu muzyka się włącza a Kawa wstała i zaczęła tańczyć. Wtedy my wyszliśmy, skręciliśmy w korytarzu i zobaczyliśmy ją. Zaczęła opowiadać swoją historię, wtedy Ryan stojący z tyłu złapał za usta Gekitari po czym szybko uderzył ją w głowę. Zaniósł do kuchni a w tym czasie Monolis kazał nam wracać do pokojów. Poszedł po ręcznik do wytarcia rąk. Wyszedł i napotkał mnie, szybko poszedł do pielęgniarki i zostawił tam ręczniki i poszedł spać.
To dowodzi, że sprawcą w zabójstwie Gekitari Bakuhatsu jesteś ty! Ranoki Kumaki!
-TY DEBILU!!!! CZEMU NIE MOGŁEŚ ZIGNOROWAĆ TEGO!!!!??????
-Wydało mi się to dziw-
-ALE CO Z TEGO, WKOPAŁEŚ MNIE, TO TYLKO PRZEZ CIEBIE, JUŻ PRAWIE Z TĄD UCIEKŁEM!!!!!!!!!!!
-Hmmmm, jesteście gotowi na głosowanie????!!!
-NIEEE, nie głosujcie, to paranoja, PARANOJA!!!
Nie posłuchaliśmy tego co wrzeszczał Ryan, guzikiem pod ręką zagłosowałem.
-A zabójcą Gekitrai Bakuhatsu jest....... Ranoki Kumaki!!! Dobrze sobie z tym poradziliście!- ogłosił Monolis.
-Cze-czmu ?? Jaa tylko chciałem... ulgi dla siebie...
-A o nas to już nie pomyślałeś- dogryzła Ranna.
-Saru!- wkurzyła się Alice za przerywanie tego co mówił Ryan- Dlaczego ją zabiłeś?
-Dlaczego?... DLACZEGO???? I TY SIĘ JESZCZE PYTASZ???... PRZEZ TEN DURNY MOTYW.... ALE TA MAŁA TEŻ MI SIĘ NARAZIŁA!!!!
-Jaki był twój sekret?- spytał go chłodno Shinri.
-...- ten milczał.
-Nie chcesz powiedzieć?...To ja wam powiem!- zaczął Monolis- Treść jego listu brzmiała:
„Jestem zwyczajnym oszustem. Zapłaciłem ludziom by mnie obserwowali. Wydałem parę tysięcy by zbudować wokół siebie imperium sławy.
Chcesz by wszyscy się o tym dowiedzieli? Jeśli nie wiesz co robić..."
-To właśnie był powód.... Liczyłem, że ktoś wykona ruch jako pierwszy... I JUŻ PRAWIE SIĘ UDAŁO, ALE TA MAŁA MUSIAŁA MI PRZESZGODZIĆ!!!!
-Co ona ci zrobiła takiego??- pytała wciąż zalana łzami Kawanaita.
-Co zrobiła? Ojjjjj..... zaczęło się od tego, że gdy dostaliśmy listy i go przeczytałem nie chciałem pokazać wkurzenia i strachu, mi to nie przystoi, wróciłem do pokoju,.... Ale te CHOLERNE DRZWI SIĘ NIE ZAMKNEŁY!!!! Z wkurzeniem chodziłem po pokoju powtarzając treść tego listu i wygadując jakieś przekleństwa i nagle... tancereczka musiała przechodzić obok i usłyszała jak mówię o treści i wtedy wbiegła do pokoju:
„-TY OSZUŚCIE! A ja cię nawet obserwuję (nie no tu śmiechłam jak to pisałam xD), czemu się wcześniej nie domyśliłam, obiecuję ci, że jak stąd wyjdziemy to lecę do prasy.
-JESZCZE POŻAŁUJESZ!!!"
-Wtedy ze strachem wybiegła z pokoju. Gdy Kawanaita zrobiła to całe zamieszanie ze sobą stałem z tyłu a Gekitari stała przede mną i pomyślałem, że wykorzystam tą sytuację bo wiedziałem, że mała się bała komuś powiedzieć bo gdyby komuś powiedziała to byście o tym już gadali a przy okazji mógł bym się uwolnić z tego szajsu.
-Oj coś ci nie pykło Ryanku!- podśmiewywał się Monolis.
-A jeśli mogę spytać, skąd w ogóle wzięła się tamta muzyka do, której tańczyła Kawanita.
-Oj, przepraszam, słyszeliście ją? Wasz nocny stróż słucha w nocy radyjka i dziwnym trafem włączyła mi się jakaś dziwna muzyka i pewnie włączyłem mikrofon. Ups. Ale wiecie o czym zapomnieliście...... O KARZE!!!!!!
-Co? Weź daj mi fory czy coś-
-NIE, NIE, WINEGO TRZEBA UKARAĆ!!!
-NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEeeeeeee............................................ . . . . . . . . . . . .
Wtedy ogromny łańcuch z obrożą, złapał Ryana za szyję i wciągnęło gdzieś daleko. Nas po chwili zabrano do jakiegoś pomieszczenia z kurtyną i dużym ekranem. Zaraz na ekranie włączył się obraz. Był to Ryan, który wchodził do jakiegoś innego pokoiku. Kamera również tam była. Nagle dosłownie przed oczy Ryana zostało puszczone tak jasne światło, że Monolis rozdał nam jakieś specjalne okulary i dopiero teraz wiedzieliśmy po co nam one były. Ryana oślepiło, kiwał się przez chwilę i nagle z podłogi wyłoniła się inna.... Kolczasta.... Podłoga. Ryan oślepiony światłem wpadł w nią. Krew się rozlała a obraz po chwili zniknął, a Monolis kazał nam zdjąć okulary. Ekran się zwiną a kurtyna odsunęła. Przed sobą............ zobaczyliśmy ten sam obraz co na filmie.......... Czyli martwego Ranokiego „Ryana" Kumakiego...................
-To jest mój „Blask Fleszy"! Świetną nazwę wymyśliłem, prawda?- cieszył się Monolis.
Tym razem... już nikt nie płakał. Byliśmy raczej zdruzgotani tym, że jest tu jakaś zasada „oko za oko, śmierć za śmierć", tylko patrzyliśmy się na jego martwe, zimne ciało.............................
-No już, zmywać się! Co będzie tak stać?- wkurzał się Monolis. Jak powiedział wyszliśmy, gdy tylko wyszliśmy z windy usłyszeliśmy komunikat.
*DING DONG BING BONG*
-Już nasza ukochana 22, WYRO!!! (xD)
Każdy powoli szedł do swojego pokoju, gdy miałem wejść do swojego Ranna stojąca koło swoich drzwi zapytała:
-Hej Tei.
-Hm?
-Jeśli mogę jaki był twój sekret?- zapytała. Osobiście, bardzo ją polubiłem, zaprosiłem ją na chwilę do siebie.
-Szczerze to... trochę oszukałem loterię, bo sam wrzuciłem na siebie 10 losów.... I tyle samo wrzucili moi bliscy za mnie.
-Rozumiem, to chyba nie aż taki straszny ten sekret.
-Jeśli mogę spytać, a twój?
-Heh, jakby to.... Kantuje w szachy.... I karty ...warcaby ....kości... dość dużo...
-Widać, para kanciarzy z nas- uśmiechnąłem się- To w taki sposób chciałaś ze mną grać w szachy, co?
-Dla ciebie grała bym uczciwie- też zaczęła się śmiać.
Siedzieliśmy na moim łóżku. W pewnym momencie położyła rękę na moim udzie i spojrzeliśmy się sobie prosto w oczy. Czułem się niesamowicie, zaraz... czemu tak się czuję, czy możliwe, że ja.... Nie.... chociaż wygląda tak śliczni jak się uśmiecha... sam już nie wiem. Lecz w tym magicznym momencie:
-Hej! Wasza dwójka, co wy robicie o tej porze chłopak z dziewczyną w jednym pokoju, jak chcecie robić coś nieprzyzwoitego to do łaźni sobie idźcie, tu kamery są!!! Chcieliście by moje śliczne oczka ucierpiały?? Ranna, do siebie!!!
-No dobrze...- wstała i skierowała się w stronę drzwi machając mi na pożegnanie.
-No, pan lisicjant porządku pilnuje, swe oczy od nieprzyzwoitości kontroluje!- wyszedł śpiewając to pod nosem. Zamknąłem drzwi na klucz i rzuciłem się na łóżko.
-Ochh, jak to możliwe, że w tym miejscu można czuć jakże okropne uczucia a jednocześnie tak cudowne... Ale wciąż nie rozumiem dlaczego tu trafiłem, szkoła marzeń.... Nie jest taka wyśniona jak się spodziewałem. Dlaczego ktoś chce byśmy zabijali innych? Po co? Po co?.....
Nim się zorientowałem zasnąłem.
16 osób żywych
Koniec rozdziału 1
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top