Dandelions
Wpadam do was z kolejnym minsugiem z nadzieją, że wam się spodoba ♥
W trakcie czytania rekomendowane jest słuchanie "Dandelions" Ruth B., bo sama autorka słuchała tego w pętli.
Miłego czytanka!
Spoglądał z zaciśniętymi wargami przed siebie, czując pieczenie w oczach, w których zaczęły zbierać się łzy. Nagle ciężko było mu oddychać, a serce boleśnie się ścisnęło przez widok jaki miał przed sobą. Chciał wierzyć, że to tylko zły sen, jednak nie był w stanie się w ten sposób oszukać. Doskonale wiedział, że to działo się naprawdę.
Jego drżące dłonie zacisnęły się w pięści, a nogi same wykonały zwrot w tył, by zacząć go prowadzić w drugą stronę. Niestety przed oczami cały czas miał widok jedynej osoby, którą kiedykolwiek kochał, a która w tamtym momencie trzymała w ramionach kogoś innego. Dziewczynę.
Chciał znaleźć się jak najdalej od tamtej dwójki, chciał zapomnieć. Gdy oddalił się wystarczająco, nie był już w stanie powstrzymać szlochu, który wyrwał się z jego ust. I już nie interesowali go ludzie wokół. Nie interesowało go nic, bo cały jego świat legnął w gruzach. Kawałek po kawałku, niczym cholerne domino.
Przyspieszył, łkając cicho i przecierając co chwilę twarz, by pozbyć się z niej łez. Nie wierzył, że pierwszy raz postanowił oddać komuś swoje serce, a ten ktoś tak po prostu się nim zabawił. Poczuł się jak nic nie warty śmieć. Zaufał mu, a on go wykorzystał, jak jakąś zabawkę, którą można odrzucić w kąt, gdy się nią znudzi.
Chciał pozbyć się tamtego wspomnienia z pamięci, jednak przed oczami cały czas to widział. Cały czas widział Minho obejmującego dziewczynę o długich, ciemnych włosach. Cały czas widział jak zaciska ramiona wokół jej talii, uśmiechając się, a ona odwzajemnia uścisk, chowając twarz w jego szyi. Miał wrażenie, że oszaleje.
Nie miał pojęcia jakim cudem wrócił do domu, ale zamknął się w swoim pokoju, by zacząć głośno łkać w poduszkę. Na szczęście był sam, dlatego nie musiał się ograniczać, jeśli chodziło o głośność. Wyrzucał z siebie cały ból, który nim targał w tamtym momencie.
— Jak mogłeś... — wyłkał w miękki przedmiot, który wsiąkał jego łzy.
[trzy miesiące wcześniej - pierwsze spotkanie]
Siedział spokojnie na trawie, a na sobie miał białe, nauszne słuchawki. Wsłuchiwał się w piosenkę, która z nich leciała, i lekko marszczył nos. Dziwnie było mu słuchać swojego własnego głosu, jednak nie miał dużego wyboru. Musiał to dokończyć.
Na kolanach miał otwarty notatnik, w którym dalej spisywał tekst. Póki co miał jedynie podkład oraz nuconą przez siebie melodię. Nie miał jeszcze pomysłu odnośnie tematu piosenki, przez co nie mógł jej dokończyć od jakiegoś czasu. Zaczynał pisać pierwsze linijki, po czym wykreślał je, marszcząc nos.
Był sfrustrowany, ponieważ taki zastój twórczy zdarzył mu się pierwszy raz. Nie miał pojęcia jak sobie z nim poradzić, dlatego odłożył notes, by zamknąć oczy i wsłuchiwać się w melodię. Liczył, że wpadnie mu coś do głowy, ale zamiast tego zaczął się lekko bujać w rytm, wymyślając sobie różne scenariusze w głowie. Mimowolnie uśmiechnął się. Sama melodia była wesoła, może nawet nieco chwytała go serce, przywołując uczucie, z którym jeszcze nie miał styczności.
Jego błogą chwilę spokoju niestety zakłóciła piłka, która nagle i gwałtownie zderzyła się z tyłem jego głowy. Natychmiastowo złapał się za bolącą potylicę, sycząc cicho i zdejmując słuchawki. Cały dobry humor zniknął, a on miał ochotę rozszarpać osobę, która była sprawcą tego wypadku.
— Nic ci nie jest? Przepraszam! — usłyszał nad sobą przejęty głos, więc spojrzał spod byka na osobę stojącą przed nim.
Nastolatek z ciemnymi, rozwichrzonymi włosami wpatrywał się w niego z niepokojem, a w jego dłoniach znajdowała się piłka, którą Han oberwał. Zmarszczył niezadowolony brwi, jednak wbrew swoim planom nie zaczął krzyczeć na nieznajomego. Pokręcił za to głową, by chwycić znowu za słuchawki.
— Jesteś pewny? Chan mocno ją kopnął, nie wyglądało to dobrze. — kucnął przy nim, łapiąc jego spojrzenie, na co Jisung jęknął w duszy.
Czemu nie mógł po prostu dać mu spokoju?
— Nic mi nie jest. — odparł niechętnie, jednak nie odwrócił wzroku, wbijając go w czekoladowe tęczówki chłopaka.
Był zirytowany, ale musiał w duszy przyznać, że nieznajomy był piękny. Z jakiegoś powodu słowo przystojny do niego nie pasowało, mimo że nie miał aż tak delikatnej urody. Może to przez długie rzęsy, a może przez iskierki w oczach. Po prostu był piękny.
Co nie zmieniało faktu, że Han był zły, że oberwał piłką w tamtym momencie. Nieznajomy jednak wcale nie ruszał się ze swojego miejsca. Wpatrywał się w niego uważnie jakby badał każdy szczegół postaci przed nim. Uniósł lekko kąciki swoich ust, nieco zbijając Hana z tropu.
Czemu się uśmiechał?
— Cieszę się w takim razie. Jeszcze raz przepraszam za kolegę. — uśmiechnął się nieco szerzej.
— Minho, idziesz czy nie? — zawołał ktoś za nim, na co on wzdrygnął się lekko.
— Musze juz iść... — zaśmiał się lekko. — Uważaj na siebie! — zawołał, odbiegając do znajomych, którzy czekali na niego.
A Jisung spoglądał za nim, zamyślając się. Przez przypadek poznał jego imię, chociaż wcale mu nie było potrzebne. Potarł jeszcze raz tył głowy i założył ponownie słuchawki, by wrócić do słuchania swojej piosenki.
— Minho... — powtórzył cicho imię nieznajomego, który kopał piłkę ze znajomymi niecałe sto metrów dalej.
[dwa i pół miesiąca wcześniej - drugie spotkanie]
Zerknął przelotnie na zegarek, który tkwił na przegubie jego dłoni, po czym przeklął pod nosem. Nie dość, że było to pierwsze spotkanie kółka teatralnego to jeszcze wyglądało na to, że się spóźni. Wszystko przez nauczycielkę matematyki, która nie chciała skończyć lekcji, mimo dzwonka.
Biegł przed siebie, mając nadzieję, że niczego nie zgubi po drodze. Zostały mu dwie minuty, a on musiał dostać się na drugi koniec szkoły, co nie było prostym zadaniem. W duszy wyklinał się za to, że przestał ćwiczyć, przez co jego kondycja pogorszyła się. Musiał zacząć przynajmniej biegać.
Wreszcie udało mu się dotrzeć na miejsce i był zaledwie trzy minuty po czasie, ale na szczęście opiekun kółka jeszcze nie przyszedł. Spora grupa nastolatków stała pod drzwiami, rozmawiając o czymś żywo, dlatego stanął na uboczu, opierając się o ścianę. Nie znał nikogo, więc nie wychylał się.
Westchnął ciężko pod nosem, próbując opanować nierówny oddech, a jego oczy badały otoczenie. Jego znajomi nie byli zainteresowani teatrem, dlatego nie widział żadnych znajomych twarzy. Może i lepiej? Taki mini świeży start.
Wreszcie zjawił się mężczyzna w średnim wieku, który otworzył im drzwi do sali. Nastolatkowie rozsiedli się po całym pomieszczeniu z czego większość wybrała siedzenie na krawędzi sceny, która się tam znajdowała. Han wybrał schodki prowadzące na nią, więc tam się rozłożył, opierając plecy na podeście. Idealnie za wszystkimi.
— Witam was serdecznie! Niezmiernie mi miło, że w tym roku doszło do nas tylu nowych kandydatów. — zaczął entuzjastycznie opiekun. — Nazywam się Im Yeowoon i jestem opiekunem kółka teatralnego! — mówił dalej, dopóki drzwi sali nie otworzyły się.
Jisung oczywiście nic nie widział, ale jego uwadze nie umknęło głośne dyszenie.
— Przepraszam za spóźnienie. — sapnął chłopaka.
— Nic nie szkodzi Minho, usiądź gdzieś. — nauczyciel machnął dłonią, a serce Hana stanęło.
Wszystko nagle stało się jasne. Po usłyszeniu tego imienia już przypomniał sobie skąd kojarzył ten głos. To od jego kolegi oberwał piłką tydzień wcześniej i to on go przepraszał. Mimowolnie skulił się na swoim miejscu, mając nadzieję, że go nie zauważy.
Niestety Minho postanowił usiąść z tyłu, a to znaczyło, że musiał minąć biednego Jisunga. Ich spojrzenia spotkały się, chociaż Han starał się szybko uciec wzrokiem w bok. Niestety nie udało mu się, rozpoznał go.
— O, znowu się spotykamy! Mogę się dosiąść? — uśmiechnął się wesoło, ale zanim osiemnastolatek zdążył odpowiedzieć, już siedział obok.
Zszokowany Jisung rozchylił usta w oburzeniu, jednak nie odezwał się. Nie chciał wchodzić z nim w dyskusję. Skulił się więc na swoim miejscu, odsuwając się nieco od chłopaka i mając nadzieję, że da mu spokój.
— Tak w ogóle to jestem Minho, a ty? — szepnął po chwili, pochylając się w jego stronę.
Czekoladowe tęczówki wywiercały w nim dziurę, gdy ich właściciel czekał na odpowiedź. Uczucie bycia obserwowanym nie dawało Hanowi spokoju, dlatego westchnął pod nosem. Nie chciał być dla niego niemiły, skoro nic złego mu nie zrobił, ale nie chciał też z nim rozmawiać.
—Jisung. — odparł krótko, po czym skupił się na słowach prowadzącego.
— Za dwa miesiące zrobimy małe przedstawienie, co wy na to? Oczywiście najpierw trzeba zrobić małe przesłuchanie i rozdzielić rolę. — oparł dłonie na biodrach. — Dlatego dzisiaj losujecie kawałek scenariusza i w parach go ćwiczycie, by nam go zaprezentować pod koniec zajęć. — uśmiechnął się szeroko.
Na sali powstał mały gwar, gdy uczniowie zaczęli między sobą szeptać. Dobierali się w pary, a Jisung siedział tam przerażony i zestresowany. On nie znał tam nikogo, co znaczyło, że zostanie sam. Zapewne tylko on nie będzie miał pary. Przełknął ciężko ślinę, czując jak jego serce wariuje, a żołądek robi fikołka. Nienawidził takich momentów.
— Minho będziesz ze mną w parze? — usłyszał nad sobą dziewczęcy głos, ale nawet nie podniósł głowy, będąc zbyt zajęty panikowaniem w myślach.
— Wybacz, jestem już w parze z Jisungiem. — odparł chłopak ze śmiechem.
Za to zanim Han przetworzył to, co właśnie usłyszał minęła chwila. Gwałtownie podniósł głowę, a jego spojrzenie odnalazło to należące do Minho. Ciemnowłosy uśmiechał się do niego szeroko, próbując dodać mu otuchy.
— Ze mną? — uniósł lekko brwi, a chłopak pokiwał głową parę razy.
Może i zacząłby się wykłócać jednak naprawdę nie chciał zostać bez pary. Poza Minho prawdopodobnie nikt nie chciałby do niego dołączyć, dlatego opuścił wzrok, godząc się z losem. Właściwie to uratował go od bardzo niezręcznego momentu, za co był mu w duchu wdzięczny.
— Są już pary? Świetnie. Zapraszam po jednej osobie z każdej pary, by wylosowała fragment. — klasnął w dłonie.
— Zaraz wracam. — szepnął z uśmiechem Minho, po czym ruszył do nauczyciela, by po chwili wrócić z kopertą z numerem osiem.
Otworzył ją i podał jedną kopię Jisungowi, po czym obaj zaczęli przeglądać tekst. Trafiła im się kłótnia dwóch głównych bohaterów, którzy akurat byli przyjaciółmi. Chociaż im obu coś nie podobało. Potwierdzenie swoich domysłów znaleźli w ostatniej wypowiedzi jednego z nich.
— Panie Im? Czy Sanghoon jest zakochany w Minwoo, czy mi się wydaje? — spytał niepewnie Minho, zerkając na prowadzącego.
— Tak. — potwierdził i zmarszczył brwi na widok reakcji niektórych nastolatków. —Jeśli komuś nie podoba się wątek miłości, która jest rzeczą normalną, to od razu może wyjść z sali. Scenariusz to scenariusz, wy tylko macie zagrać role. — powiedział twardo, spoglądając na wszystkich.
Oczywiście nikt nie śmiał wstać i wyjść, mimo że było kilka niezadowolonych osób. Wszyscy skupili się na tekście, a Jisung przełknął ciężko ślinę. Stresował się lekko.
— Przeczytałeś już? — delikatny szept wyrwał go z zamyślenia, przez co podniósł wzrok na Minho. Skinął głową. — Może ja będę Sanghoonem, okay? — zaproponował łagodnie.
Han ponownie skinął głową, w duszy czując ulgę. Nie wiedział czy byłby w stanie grać zakochanego i to w tym konkretnym chłopaku. Skupił się na swoich linijkach, próbując je zapamiętać. Na szczęście nie było tego dużo.
— Chcesz to przećwiczyć? — zerknął na Minho, który zaskoczony uniósł głowę, by na niego spojrzeć.
— Pewnie. — uśmiechnął się do niego, po czym znaleźli kąt w sali by ćwiczyć.
Szło im nawet całkiem nieźle, jeśli nie liczyć tego, że musieli zerkać do tekstu. Nie było to oczywiście nic dziwnego, ponieważ nie mieli czasu nauczyć się na pamięć swoich kwestii. Sami byli zaskoczeni wynikami. Nawet nie zauważyli kiedy minął czas, a pan Im zaczął ich wywoływać według wybranych numerów.
W końcu nadeszła pora na nich, dlatego weszli na scenę, trzymając w dłoniach scenariusze. Stanęli w pewnej odległości, nieco zmieniając swoje postawy, by odzwierciedlały zdenerwowanie.
— Nie rozumiem o co ci, do cholery, chodzi! Cały czas czepiasz się Jiyeong, co ona co takiego zrobiła? — zawołał Han, marszcząc brwi w złości.
Minho za to nerwowo przeczesał włosy, wypychając policzek językiem. Jego gra aktorska była wyjątkowo dobra, co dziwiło Jisunga. Oczywiście nie okazywał tego, jednak dalej był pod wrażeniem.
— Nie widzisz, że tobą manipuluje? Owinęła cię sobie wokół palca, spełniasz każdą jej zachciankę, każdą prośbę. Ona chce nas rozdzielić, nie widzisz tego? Odkąd z nią jesteś praktycznie się nie widujemy! — podszedł do Jisunga, by chwycić go za jego koszulkę, patrząc mu prosto w oczy.
Niższy oczywiście odepchnął go od siebie, tak jak to ustalili, po czym odwrócił się do niego plecami, kręcąc głową. Z jego ust wyrwał się cichy śmiech.
— Aż tak jesteś zazdrosny? Bo znalazłem kogoś i jestem szczęśliwy? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. — parsknął cicho, zaciskając pięści.
— Bo jesteśmy Minwoo, jesteśmy przyjaciółmi i dlatego chcę cię ratować ze szponów tej jędzy! — złapał go za ramię, a Jisung spojrzał się na niego ze złością.
— Nie mów tak o niej, kocham ją! — zawołał oburzony, wyrywając ramię z dłoni Minho.
— Ona nie jest dla ciebie odpowiednia. — westchnął wyższy, próbując przemówić mu do rozumu.
— Na jakiej podstawie to stwierdzasz? Czemu nie pozwolisz mi po prostu być szczęśliwym z dziewczyną, którą kocham? Czemu cały czas się wtrącasz? — ponownie zaczął podnosić głos, robiąc krok w jego stronę.
Z boku wyglądali jakby mieli się na siebie rzucić, ale na szczęście była to tylko gra. Imponująca gra.
—Bo cię kocham i nie mogę patrzeć na to, co ona z tobą robi! — odkrzyknął Minho, po czym obydwaj zastygli.
Wpatrywali się w siebie z szerokimi otwartymi oczami. Chwilę później wyższy wyminął go bez słowa, kończąc tym samym scenę. Pokłonili się przed swoją publicznością, która im się przypatrywała w szoku.
— No i dwie role mamy obsadzone. — szepnął pan Im w niedowierzaniu.
Za to Minho i Jisung spojrzeli na siebie. Na twarzy wyższego pojawił się szeroki uśmiech, który tym razem został lekko odwzajemniony. Naprawdę dobrze im poszło.
[półtora miesiąca wcześniej - próba nr 10]
— Musisz włożyć w to więcej emocji Ji. Minwoo jest tutaj zły, ta złość musi od ciebie emanować. Wszyscy wokół mają się ciebie bać. — tłumaczył, rozsiadając się wygodnie na krawędzi fontanny.
Siedzieli w tym parku od dobrych dwóch godzin, ćwicząc swoje role. Była to oczywiście kolejna próba, a z każdą szło im coraz lepiej. Zdążyli się już nieco poznać i można było powiedzieć, że Jisung zaakceptował Minho. Może nawet lubił z nim przebywać, ale tego nie przyznałby na głos.
Spojrzał jeszcze raz w scenariusz, analizując każde słowo. Starszy miał rację, ale nie był w stanie tego zrobić. Udawanie złości nie szło mu najlepiej, zwłaszcza gdy czuł się dobrze. Opadł na siedzisko obok Minho, który również spoglądał w swoje kartki, marszcząc lekko brwi.
— Myślę, że to strasznie smutne. — powiedział nagle Minho.
— Co konkretnie? — odmruknął Han, zerkając na niego kątem oka.
— Sanghoon kocha Minwoo od nie wiadomo jak dawna, ale bez wzajemności. Do tego przychodzi nagle jakaś typiara i Minwoo całkowicie odsuwa się od niego. Wybiera dziewczynę, którą zna niecały miesiąc. — oparł policzek na ręce i wydął markotnie usta.
Jisung parsknął pod nosem.
— A ty kogo byś wybrał? — uniósł brew, przekręcając ciało lekko w jego stronę.
— Wybór między przyjacielem, którego znasz całe życie, a między laską, którą spotkałeś w bibliotece... Wybrałbym przyjaciela to oczywiste! — wyrzucił ręce w powietrze pod koniec wypowiedzi.
— Tylko że Sanghoon go kocha, tak jak wspomniałeś. Minwoo tego nie odwzajemnia, poza tym po tym wyznaniu było między nimi niezręcznie. — zauważył młodszy, opierając się dłońmi o fontannę.
— No to co? Wystarczyłoby porozmawiać i wyjaśnić to sobie. Poza tym ja na miejscu Minwoo dałbym mu szansę. Przecież jest jasno napisane, że czuł się przy nim tak dobrze i swobodnie, jak przy nikim innym. — przewertował strony, by wskazać na odpowiedni fragment.
— Musisz porozmawiać z osobą, która pisała scenariusz w takim razie. — wzruszył ramionami, uśmiechając się lekko. — Też bym wybrał Sanghoona. — przyznał po chwili uciekł wzrokiem od Minho, który przechylił głowę w bok.
Widział zawstydzenie Hana, ale nie skomentował tego, unosząc kąciki ust. Nie mówili niczego wprost, ale wcale nie musieli, by zrozumieć. Westchnął pod nosem, przysuwając się nieco bliżej zarumienionego chłopaka. W międzyczasie rozejrzał się szybko wokół.
— Hej, Ji, lubisz może tańczyć? — zagaił nagle, kompletnie go zaskakując.
— Tańczyć? Lubię, ale czemu pytasz? — zagubiony spojrzał na niego, ale Minho grzebał w telefonie.
Nagle zadowolony kliknął w coś, a Jisung zmarszczył brwi na dźwięk muzyki. Nie rozumiał co chodziło po głowie tego ciołka, ale nie był pewny czy chciał się dowiedzieć. Spoglądał na niego sceptycznie, gdy zerwał się z miejsca, odkładając telefon na swoją torbę.
Maybe it's the way you say my name
Maybe it's the way you play your game
— Mogę prosić? — uśmiechnął się szeroko, przy czym wyciągnął do niego dłoń.
— Zwariowałeś? Jesteśmy w parku. — sapnął zszokowany Jisung, nieco odsuwając się do tyłu.
But it's so good, I've never known anybody like you
But it's so good, I've never dreamed of nobody like you
— Nie ma nikogo, no chodź. — zaśmiał się i złapał dłoń młodszego, by pociągnąć go do siebie, przez co prawie zderzył się z jego torsem.
— Co ty wyprawiasz Minho... — syknął cicho Han, próbując się wyrwać, ale nie był w stanie.
And I've heard of a love that comes once in a lifetime
And I'm pretty sure that you are that love of mine
— Oj no weź wyluzuj trochę. — parsknął nieco wyższy chłopak, spoglądając mu w oczy z uśmiechem.
'Cause I'm in a field of dandelions
Wishing on every one that you'll be mine, mine
Zaskoczony osiemnastolatek już nie przeciwstawiał się i pozwolił się poprowadzić, mimo że instynktownie rozglądał się wokół. Byli jednak w parku, w każdej chwili ktoś mógł się tam zjawić, a to mogło wyglądać dziwnie. Niestety Minho nawet na to mu nie pozwolił.
— Aa, patrz mi w oczy dzieciaku. — przyłożył palce pod jego podbródek, by unieść jego twarz i skrzyżować ich spojrzenia.
And I see forever in your eyes
I feel okay when I see you smile, smile
— Jesteś nienormalny. — westchnął cicho młodszy, ale ciężko było mu ukryć uśmiech, który cisnął mu się na usta.
Wishing on dandelions all of the time
Praying to God that one day you'll be mine
Wishing on dandelions all of the time, all of the time
Za to Lee uśmiechnął się jeszcze szerzej, prowadząc go w rytm muzyki, która była nieco zagłuszana przez wodę. Jego wzrok błąkał się po twarzy zawstydzonego Hana, którego oczy za to wcale nie odrywały się od tych jego. Widział, że coraz ciężej było mu utrzymać uśmiech, który wreszcie zawitał na jego ustach.
I think that you are the one for me
'Cause it gets so hard to breathe
When you're looking at me
Zakręcił nim parę razy, wydobywając z niego śmiech, który dość rzadko miał okazję usłyszeć. Dlatego powtarzał obroty i nasłuchiwał uroczego chichotu opuszczającego usta Hana. Chyba nigdy nie słyszał tak pięknego dźwięku.
Kręcili się wokół fontanny, tańcząc i śmiejąc się, przez co kompletnie zapomnieli o tym, gdzie byli. Na szczęście nikt nie miał ochoty na spacer, dlatego byli tam zupełnie sami. Jedynymi świadkami ich tańca były wróbelki siedzące na gałęziach drzew i spoglądające na nich z zaciekawieniem.
I've never felt so alive and free
When you're looking at me
I've never felt so happy
A Han czuł, że jego serce zaczyna uderzać szybciej, gdy spoglądał w oczy Minho. Co prawda zrzucał to na wysiłek jaki niósł za sobą taniec, ale czy na pewno to było tego powodem? Z jakiegoś powodu nie mógł przestać się uśmiechać, a także śmiać. Czuł się po prostu... szczęśliwy?
And I've heard of a love that comes once in a lifetime
And I'm pretty sure that you are that love of mine
Bawili się świetnie, mimo że zdarzało się, że Jisung deptał biednego Minho, który jedynie śmiał się cicho. Wcale mu to nie przeszkadzało, a sprawiało, że młodszy wydawał mu się jeszcze bardziej uroczy. Z czasem Han zaczął czuć się też swobodniej z dotykiem dziewiętnastolatka, który przestał mu ostatecznie przeszkadzać i zawstydzać.
W końcu piosenka się skończyła, a oni zatrzymali się, dysząc cicho. Co chwili chichotali, gdy tylko ich spojrzenia spotykały się ze sobą. Atmosfera między nimi całkowicie się zmieniła. Była lekka, wesoła, ale było w niej coś jeszcze. Coś co błyszczało również w oczach Jisunga, gdy spoglądał na starszego.
— Chyba tyle z próby na dzisiaj. — westchnął Lee, gdy udało mu się uspokoić oddech.
— Faktycznie. To chyba będę się zbierał. — skinął głową Jisung, zbierając swoje rzeczy, by wrócić do domu.
— Poczekaj, odprowadzę cię. I tak idziemy w tą samą stronę. — zatrzymał go natychmiastowo i również chwycił swoją torbę, do której wrzucił telefon oraz scenariusz.
Zawstydzony Han uśmiechnął się pod nosem, ale zaczekał, obserwując starszego. Cały czas czuł, że jego serce wariowało, a policzki piekły, jednak starał się nie zwracać na to uwagi. Wolał skupić się na szczęściu, które go wypełniało w tamtym momencie. Czy to było normalne?
— No to co? Idziemy. — Lee zaczepił go lekko ramieniem, po czym ruszyli do wyjścia z parku.
Szli wyjątkowo blisko siebie, czasami ocierając się o siebie ramionami, ale pasowało im to. Byli zawstydzeni, owszem, ale i tak im się to podobało. Zwłaszcza Jisungowi, który nie mógł przestać się uśmiechać pod nosem. Miał wrażenie jakby był czymś odurzony.
Czemu był tak bardzo szczęśliwy, gdy spędzał czas z Minho?
[miesiąc wcześniej - (nie) próba]
Szybko wybiegł z domu, poprawiając dżinsową kurtkę, którą na siebie narzucił. Nie był pewny czy zabrał wszystko, ale wystarczyło, że miał telefon. Był już spóźniony pięć minut na kolejną próbę, na którą umówił się z Minho w domu starszego.
Nie rozumiał czemu tak często mu się zdarzało spóźnianie się, ale naprawdę tego nie znosił. Zestresował się niepotrzebnie już na samym starcie, a to nigdy nie wróżyło dobrze. Zerknął w telefon, by przypomnieć sobie adres, po czym ruszył dalej, biegnąc na tyle szybko, na ile mógł.
W pewnym momencie złapała go kolka, dlatego przystanął i sapnął pod nosem, próbując się uspokoić. Jak zwykle, wszystko przeciwko niemu. Zirytowany nabierał powietrze, chcąc się pozbyć nieprzyjemnego bólu, ale to nic nie dawało. Z kompletnie zepsutym humorem zaczął iść przed siebie, ignorując kłucie i klnąc w myślach.
Na miejscu był dziesięć minut po czasie, dlatego z ponurą miną wpisał w domofon numer mieszkania.
— Halo? — przyjemny głos połaskotał jego uszy.
— Przepraszam za spóźnienie hyung. — sapnął, nie mogąc uspokoić oddechu.
— O, to ty Jisung! Wskakuj. — głos starszego ożywił się, a po chwili drzwi do klatki schodowej otworzyły się.
Han wszedł więc do środka, by odnaleźć windę. Nie widziało mu się wspinanie na czwarte piętro, nieważne jak bardzo chciał się zobaczyć z Minho. Wjechał więc na górę, by odnaleźć mieszkanie starszego, co nie było trudne, bo Lee stał w drzwiach, czekając na niego.
— Chodź, chodź. — uśmiechnął się szeroko i zrobił kilka kroków w tył, by Han mógł spokojnie wejść do mieszkania. — Co do spóźnienia to nie przejmuj się. — dodał, gdy młodszy zdejmował buty.
— I tak przepraszam. — wymamrotał z zawstydzeniem i uniósł wzrok na dziewiętnastolatka, który wywrócił oczami.
Nie skomentował kolejnych przeprosin, za to złapał go za nadgarstek i pociągnął w głąb mieszkania, które było całkiem duże. Zafascynowany Jisung rozglądał się wokół, nawet nie zastanawiając się dokąd Minho go prowadził. W środku było naprawdę przytulnie, choć nowocześnie.
— Chcesz coś do picia? Albo jedzenia? Jestem przygotowany. — odezwał się, otwierając drzwi, które prowadziły do, jak się potem okazało, jego pokoju.
— Nie dzięki. — odparł nieśmiało Ji, a jego oczy zaczęły biegać po ścianach oraz meblach w sypialni starszego.
Miał tam wyjątkowy porządek, co wcale go nie zaskoczyło. Minho wyglądał na osobę, która dbała o takie rzeczy. Beżowe ściany, ciemne panele i kudłaty dywan sprawiały, że było tam przytulnie i tak... ciepło. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem i skierował wzrok na samego Minho.
— No to siadaj gdzie chcesz i wyciągaj scenariusz. — zaśmiał się cicho Lee, samemu siadając przy biurku.
Han za to miał do wyboru łóżko, fotel oraz małą kanapę. Postanowił wybrać ostatnią opcję, dlatego zajął tam miejsce, biorąc na kolana wyjątkowo miękką poduszkę. Wyjął scenariusz z torby, po czym ponownie skupił się na gospodarzu.
— Od początku wszystko? — upewnił się.
— Mhm, zaczynaj. — starszy skinął głową, obracając się na krześle w jego stronę z lekkim uśmiechem.
Dwie godziny później obydwaj mieli serdecznie dość prób. Znali swoje kwestie, wiedzieli jakie gesty i kiedy robić, potrafili odzwierciedlić uczucia bohaterów. Nie mieli już co ćwiczyć. Byli znudzeni, dlatego postanowili sobie odpuścić.
— Zawsze spotykamy się tylko na próby. Może tym razem porobimy coś innego? — zaproponował Lee, wstając z krzesła, by walnąć się na łóżku.
— Coś proponujesz? — mruknął Han, który na twarzy miał położony scenariusz.
— Może pójdziemy na spacer i po jakieś przekąski, a potem coś obejrzymy? — zerknął na młodszego, który myślał przez chwilę.
— Pasuje mi. — uśmiechnął się lekko, wiedząc, że zakrywa go scenariusz.
Podobało mu się spędzanie z nim czasu. Może nawet nie tylko to. Mimowolnie zawstydził się na tę myśl, po czym zagryzł dolną wargę. Głupio mu było przyznać przed samym sobą, że tak bardzo polubił Minho. Może bardziej niż powinien w tak krótkim czasie. Nie rozumiał co się z nim działo, ale starszy miał w sobie coś, przez co nie mógł przestać o nim myśleć.
Wyszli więc z bloku z zamiarem wybrania się na spacer. Ruszyli tam, gdzie poniosły ich nogi, na początku w ciszy, która trwała do momentu, w którym Jisung się potknął o wystającą płytę w chodniku. Obydwaj zaczęli się wtedy śmiać i rozmawiać na temat ich małych wypadków oraz wpadek, przez co szybko się rozluźnili.
Wkrótce zaczęli przekomarzać się ze sobą i zaczepiać, czasem nawet się szturchali ze śmiechem i popychali. Wyglądali na bliskich przyjaciół, mimo że nie znali się aż tak długo, by się nimi nazwać. Na pewno czuli się w swoim towarzystwie wyjątkowo komfortowo, co sprawiało, że z ich twarzy nie znikały uśmiechy. Za to serce Jisunga kompletnie wariowało, gdy ocierali się o siebie ramionami.
Zastanawiał się jakim cudem zauroczył się starszym w tak krótkim czasie, jednak niewiele mógł już zrobić w tamtym momencie. Minho stał się jego sympatią, a on się z tym pogodził, spoglądając na niego lśniącymi oczami. Oglądał z zachwytem jego idealny profil oraz uroczy uśmiech, który sprawiał, że miękły mu kolana. Naprawdę oszalał.
Cały spacer śmiali się i wygłupiali, nie zwracając uwagi na przechodniów, którzy dziwnie na nich zerkali. Skupili się na sobie w stu procentach, chcąc cieszyć się chwilą. Mijali więc kolejne budynki, skręcając w nowe uliczki, by wydłużyć spacer. Nie czuli nawet bólu w nogach ani nie przejmowali się słońcem, które powoli chyliło się ku zachodowi.
Postanowili zawrócić dopiero wtedy, gdy zaczęli odczuwać nieprzyjemny spadek temperatury. Po drodze oczywiście kupili przekąski do filmu, by móc się rozłożyć w ciepłym pokoju Minho. Starszy zrzucił na ziemię wszystkie poduszki oraz koce jakie miał i chwycił za laptopa, by usiąść obok Jisunga, który szukał sobie komfortowej pozycji. Chwilę im zajęło ułożenie się, ale ostatecznie włączyli film, na który się zdecydowali.
— Co najpierw jemy? — spytał cicho Han, sięgając do reklamówki z przekąskami.
— Może chipsy? Potem żelki. — zaproponował równie cicho Minho, po czym usłyszał szelest opakowania z chrupkami.
W pokoju panowała przyjemna atmosfera, którą dodatkowo ocieplał półmrok oraz wygodne siedzisko stworzone z poduszek i koców. W głowie Jisunga pojawił się pomysł, by ułożyć się na ramieniu Minho tak, jak było w praktycznie wszystkich filmach, jednak nie miał tyle odwagi. Zerkał więc jedynie na ciemnowłosego dziewiętnastolatka, który oglądał film, podjadając chipsy.
Marzenia.
— Hej, Ji, będziesz miał coś przeciwko jak się na tobie oprę? — spytał nagle starszy, przenosząc na niego pytające spojrzenie.
Może jednak nie tylko marzenia.
— Nie, śmiało. — odparł nieco zaskoczony i obniżył ramię, nie rozumiejąc co się działo.
W jego wyobrażeniach to on kładł się na ramieniu Minho, ale jeśli miałby być szczery to wcale mu nie przeszkadzało to, że było na odwrót. Uśmiechnął się mimowolnie, czując ciężar głowy Lee na sobie, po czym lekko poprawił się. Od razu otuliło go ciepło bijące od ciała starszego, a także zapach jego perfum, który cały dzień łaskotał jego nozdrza. Czuł się jakby wygrał los na loterii.
Właśnie chłopak, który mu się podobał, postanowił położyć głowę na jego ramieniu. Siedzieli w jego pokoju, byli blisko siebie, zupełnie sami. Jego serce zupełnie wariowało, uderzając w szaleńczym tempie, a kolejne fale gorąca uderzały w jego policzki, pokrywając je czerwienią. Nie wiedział czy był bardziej zestresowany, czy może szczęśliwy. Nie spodziewał się, że zwykły dzień, który mieli spędzić na próbach, okaże się jednym z najlepszych w całym jego życiu.
Sięgnął zadowolony do miski, do której przesypali chipsy, by chwycić garść, ale zamiast tego złapał za coś miękkiego i delikatnego. Od razu przeniósł tam zaskoczony wzrok, by dostrzec, że trzymał dłoń Minho w tej swojej. Oczywiście bez chwili wahania ją puścił, krzycząc w myślach z zażenowania i strachu. Uciekł również spojrzeniem od Lee, żeby nie widzieć reakcji starszego.
Było dokładnie tak, jak w tych tandetnych komediach romantycznych.
— Spokojnie, nic się nie stało. — zaśmiał się cicho dziewiętnastolatek, po czym sam chwycił dłoń Jisunga. — Widzisz? Nic się nie dzieje przecież, nie odpadają nam ręce. — uśmiechnął się szeroko, obserwując jego zawstydzenie.
Oczywiście wcale to nie pomogło Jisungowi, który miał wrażenie, że lada moment i dosłownie się roztopi. Skóra paliła go w miejscu, gdzie dotykał go Minho, mimo że nie miało to najmniejszego sensu. Spojrzał niepewnie w oczy starszego, czując suchość w gardle. Naprawdę powinien go już puścić, ponieważ zaczynał mieć złe myśli.
Minho jednak widocznie nie spieszył się z puszczeniem jego dłoni, spoglądając na niego z zaciekawieniem. Nagle jego wzrok przesunął się gdzieś za nich, dlatego i Jisung podążył za jego wzrokiem, zerkając tam kątem oka. Dostrzegł jedynie ich cienie na jasnej ścianie, dlatego zmarszczył brwi.
Nie był to koniec, ponieważ starszy przesunął lekko głową i przechylił ją, wpatrując się w ich cienie. Zaskoczony Jisung obserwował jego poczynania tylko po to, by zrozumieć co starszy robił. Wciągnął ze świstem powietrze, a nagła fala gorąca oblała jego ciało. Gdy spojrzał ponownie na ścianę, ich cienie wyglądały tak, jakby się całowali. Jego oczy powiększyły się przynajmniej dwukrotnie i skierowały się na zadowolonego Minho, który go obserwował.
— Coś nie tak Sungie? — spytał z uśmiechem, krzyżując ich spojrzenia ze sobą.
A zszokowany i zawstydzony Han nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Co znaczył gest Minho? Naśmiewał się, żartował? A może chciał mu coś przekazać? Nie był w stanie tego zinterpretować. Nie był w stanie spojrzeć na to chłodno, ponieważ jego serce wyrywało się do starszego, pragnąc być jak najbliżej niego.
Pokręcił jedynie głową, biegając spojrzeniem po całej twarzy Minho, który cały czas uśmiechał się pod nosem. Było jasnym, że satysfakcjonowało go zawstydzenie Jisunga. Chciał go zawstydzić. Zmrużył lekko oczy, przyglądając mu się z iskierkami w oczach. Atmosfera zagęściła.
— Czemu to zrobiłeś? — spytał niepewnie Jisung, mimo że nie był pewny czy chciał znać odpowiedź.
— Ale co? — starszy oparł się wygodniej tak, by całkowicie zwrócić swoje ciało w kierunku Hana.
— Wiesz co. — fuknął cicho osiemnastolatek, nie będąc nawet w stanie opisać to, co się stało chwilę wcześniej.
— Aaa, chodzi ci o nasze cienie? — uśmiechnął się, po czym ponownie zerknął na ścianę. — Cóż, myślę, że akurat one były zadowolone. — wzruszył ramionami, ponownie skupiając się na Jisungu, który aż zaniemówił.
Wpatrywał się z niedowierzaniem w starszego, który zaśmiał się pod nosem. Jisung nie zareagował ani obrzydzeniem, ani złością, co sprawiło mu ulgę. Oparł głowę na ręce, przyglądając się mu z zafascynowaniem, i myślał. Reakcje młodszego były dosyć jednoznaczne.
— A co, nie odpowiada ci to? — uniósł lekko brew.
— Nie. — odparł cicho Han, uciekając wzrokiem, by ponownie skupić się na filmie, mimo żę wiedział, że będzie to niemożliwe.
— Ah tak? A gdybym zamiast twojego cienia pocałował ciebie? — zaciekawiony poprawił się, obserwując go dokładnie.
— O czym ty znowu bredzisz Minho? Nie pocałowałbyś mnie. — parsknął zaskoczony Jisung.
Był prawie że pewny, że Lee zgrywał się i drażnił się z nim, dlatego postanowił wziąć się w garść. Przecież w ten sposób mógłby łatwo zdradzić, że dziewiętnastolatek mu się zwyczajnie podobał. A przecież tego nie chciał.
— Niby czemu nie? — wzruszył lekko ramionami i nieznacznie się przybliżył.
— Bo jesteśmy facetami? — odparł mniej pewnie, czując jak oddech Minho lekko muska jego policzek.
— Według ciebie to problem? — zaskoczony Lee ponownie uniósł brew.
— Dla ciebie... — szepnął, kompletnie wyłączając myślenie przez bliskość jego sympatii.
— No co ty Ji, spędziliśmy ze sobą trochę czasu, myślałem, że ta jedna rzecz jest jasna. — zaśmiał się cicho.
Nagle twarz Jisunga została przekręcona lekko w bok tak, by spoglądał rozbawionemu Minho prosto w oczy. Głos ugrzązł mu w gardle, a jego ciało dosłownie drżało pod dotykiem starszego. Nie był w stanie zebrać się do kupy, gdy dzieliło ich tak niewiele. Zwłaszcza, że Lee zerkał na jego usta.
— Dalej mi nie odpowiedziałeś czy odpowiadałoby ci, gdybym cię pocałował. — szepnął z lekkim uśmiechem, przesuwając dłoń na gorący policzek Hana, który wpatrywał się w niego ogromnymi oczami.
Czy by mu odpowiadało? I to jeszcze jak, on sam miał ochotę rzucić się Minho na szyję, ale nie do końca docierało do niego to, co się właśnie działo. Przed chwilą siedzieli po prostu obok siebie i oglądali film. Czemu to wszystko działo się tak szybko?
— Odpowiesz mi? — przechylił lekko głowę w bok, wpatrując się cierpliwie w jego oczy.
— Nie. — wyrwało się z jego ust, przez co miał ochotę zapaść się pod ziemię.
— Nie odpowiesz mi czy nie-
— Nie przeszkadzałoby mi to. — przerwał mu szybko, po czym zacisnął oczy w przerażeniu.
Do jego uszu doleciał delikatny chichot Minho, który wcale się od niego nie odsunął. Dalej trzymał dłoń na jego policzku, który teraz zaczął ostrożnie gładzić kciukiem. Cierpliwie czekał aż Jisung ponownie otworzy oczy i spojrzy na niego, a w tym czasie dokładnie oglądał jego twarz. Naprawdę był śliczny.
— Otwórz oczy Ji. — szepnął łagodnie i czekał aż ten wykona jego polecenie.
Posłał mu wtedy najsłodszy i najcieplejszy uśmiech jaki Han kiedykolwiek widział. Na moment przestał oddychać, wpatrując się w twarz starszego chłopaka, który dalej pieścił jego policzek. Wtedy też zaczął się zastanawiać czy to czasem nie był sen. Przecież to wszystko było niemożliwe.
Prawda?
— Dobrze się składa, że nie masz nic przeciwko. — wymruczał, spoglądając głęboko w jego oczy.
Po chwili całe powietrze opuściło ciało Jisunga, który przez chwilę myślał, że zemdleje. Starszy zbliżył się do niego i złożył delikatny pocałunek na jego usta, sprawiając, że biedny Han odleciał. Jego oczy od razu zamknęły się, a ciało zadrżało przez elektryczny dreszcz, który spłynął po jego kręgosłupie. To był jego pierwszy pocałunek.
Od razu po tym muśnięciu Minho odsunął się lekko, by sprawdzić reakcję młodszego. Nie chciał robić czegoś, co by mu się nie podobało i czego by wcale nie chciał. Niepewnie obejrzał twarz Jisunga, który spojrzał się na niego oczami, w których lśniły najprawdziwsze gwiazdki.
Chwilę później ponownie pochylił się nad nim, chwytając dłońmi wąską talię osiemnastolatka, który niepewnie zarzucił ramiona na jego szyję. Wymieniali się drobnymi muśnięciami, które odbierały Jisungowi zdolność oddychania. Zapach Minho, jego bliskość, jego dotyk i usta... Czuł się tym wszystkim odurzony. Cały drżał, gdy starszy mocniej zaciskał palce na jego talii, ale podobało mu się to.
Wtedy zdał sobie sprawę z tego, że chciał by Minho całował go w ten sposób do końca świata.
[dwa tygodnie wcześniej - pocałunki i szepty]
Jak można było się spodziewać to nie był pierwszy raz, kiedy taka sytuacja miała miejsce. Bynajmniej, bo po tamtym wieczorze zaczęli spotykać się jeszcze częściej, a każde spotkanie owocowało kolejnymi, słodkimi pocałunkami, które sobie skradali. Delikatny dotyk, lśniące spojrzenia. Jisung nie mógł nic poradzić na to, że kompletnie stracił głowę dla starszego.
Cały czas o nim myślał, przez co uśmiechał się do siebie samego i rumienił się jak głupi. Pisali ze sobą od rana do nocy, robiąc krótkie przerwy, chociaż robili to bardzo niechętnie. Nie byli parą, żaden z nich o to nie spytał, ale w oczach Jisunga wcale nie musieli pytać, by być razem. Wystarczyły pocałunki oraz słowa, które do siebie kierowali.
Pierwszy raz w życiu był zakochany, a wszystko dzięki temu, że postanowił zapisać się do kółka teatralnego. To była prawdopodobnie najlepsza decyzja w całym jego życiu, mimo że była dosyć spontaniczna. Co prawda Seungmin nie był już w stanie słuchać o Minho, ale to nie był problem zakochanego Jisunga, który potrafił mówić tylko o nim. Na samą myśl o ni uśmiechał się, a jego oczy lśniły.
Na każde spotkanie biegł jak na złamanie karku, tak też było tym razem, gdy postanowili spotkać się w tym samym parku, w którym niedawno tańczyli. Był już wieczór, dlatego ulice były oświetlone przez żółte światło latarni, co jedynie nadawało otoczeniu przyjemnego klimatu. A Jisung w tym samym czasie biegł z szerokim uśmiechem przed siebie na spotkanie jego miłości.
Miał kawałek do pokonania, ale nie tracił energii, w głowie mając jedynie Minho, który czekał na niego przy tej samej fontannie. Biegł tak szybko, że miał wrażenie, że lada moment wzniesie się w powietrze, chociaż to nie miało prawa się stać. Mimo wszystko gnał, by wreszcie przekroczyć bramę parku i rzucić się na szyję Lee, który rozpromienił się na jego widok.
— Ciebie też miło widzieć Sungie. — zaśmiał się delikatnie starszy, wtulając go w siebie z całej siły.
Młodszy oplótł go mocno ramionami i schował twarz w jego torsie, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Mimowolnie zaśmiał się, gdy znalazł się w objęciach Minho. Zachowywał się wręcz komicznie, ale po prostu był szczęśliwy i zakochany. Przymknął zadowolony oczy, zaciągając się przyjemnym zapachem, a Lee w tym czasie zdążył złożyć kilka całusów na czubku jego głowy.
— Aż tak tęskniłeś? — szepnął rozbawiony, tym razem cmokając go w ucho, na co młodszy ponownie zaśmiał się.
— Nie rób tak, to łaskocze. — wymamrotał cicho, ale odsunął się, by spojrzeć mu w oczy. — Może tak, może nie. — pokazał mu język, odpowiadając na pytanie, po czym zaczął iść przed siebie, zostawiając go w tyle.
— Hola hola, a ty gdzie? — zawołał Minho i pobiegł za nim, by chwycić jego dłoń swoją. — Nie uciekaj tak ode mnie. — pouczył go, splatając ich palce ze sobą.
— Czemu? — parsknął rozbawiony Han, jednak wzmocnił uścisk ich dłoni.
— Bo muszę mieć cię obok. — szepnął z uśmiechem.
Młodszy znowu się zawstydził, ale nie mógł przestać się uśmiechać pod nosem. Naprawdę był z nim szczęśliwy. Spacerowali tak po parku przez dobre pół godziny i rozmawiali o drobiazgach, śmiejąc się co chwilę. Na ich szczęście na nikogo nie wpadli, dlatego mogli spokojnie się cieszyć sobą i swoim dotykiem.
W pewnym momencie Minho zatrzymał się, co powtórzył nieco zaskoczony Jisung. Przeniósł pytające spojrzenie na starszego chłopaka, nie wiedząc co się działo. Lee oczywiście szybko odwzajemnił jego spojrzenie, ale on w dodatku uśmiechnął się szeroko, by pokazać mu, że wszystko było w porządku.
Rozejrzał się jeszcze wokół, po czym stanął przodem do osiemnastolatka, który go dokładnie obserwował. Objął dłońmi jego miękkie policzki, które zaczął czule gładzić kciukami, co sprawiło, że zaróżowiły się. Han wyglądał naprawdę uroczo, gdy się tak rumienił.
— Minho? — spytał niepewnie, jednak uśmiechnął się lekko przez pieszczoty.
— Jesteś piękny Sungie. — szepnął zachwycony Minho, wpatrując się w lśniące oczy Jisunga. — Najpiękniejszy. — dodał i nachylił się, by złożyć na jego ustach słodki pocałunek.
Zaskoczony Jisung oczywiście oddał pieszczotę, uśmiechając się szerzej. Jego dłonie delikatnie objęły te należące do Minho, a on sam wtulił buzię w ich wnętrze. Nie wiedział jak to działało, ale jego dotyk sprawiał, że topił się.
— Jesteś wyjątkowy. — szepnął dziewiętnastolatek między kolejnymi pocałunkami, które sobie nawzajem skradali.
A serce Hana z każdą chwilą biło mocniej, ciesząc się z bliskości ukochanej osób oraz czułych słów. Mimowolnie chichotał w usta Minho, który również uśmiechał się w trakcie pocałunków. Cała chwila była wyjątkowo słodka i urocza, przez co Jisungowi wręcz zachciało się płakać.
— Hyung... — wymamrotał poruszony, odsuwając się lekko od starszego, by spojrzeć mu zeszklonymi oczami w te jego.
— Ćśś. — odszepnął Lee, by złożyć ostatni, czuły pocałunek na jego dolnej wardze. — Chodź. — pociągnął go dalej na spacer, mocno trzymając jego dłoń i gładząc jej wierch kciukiem.
[tydzień wcześniej - przemyślenia]
Może wszystko działo się dosyć szybko, jednak Jisung był pewny tego co się z nim działo. Był po uszy zakochany w Minho, z którym rozmawiał każdego dnia do późnej nocy. Upewnił się w tym, gdy po przedstawieniu starszy wyciągnął go za budynek szkoły tylko po to, by przycisnąć go do ściany i mocno pocałować, mówiąc, że czekał na to cały spektakl.
Dziwnie mu się oglądało Jisunga, który grał, że był zakochany w kimś innym. Wolał, gdy to na niego patrzył w ten sposób, a nie na jakąś dziewczynę. Całował go wtedy do utraty tchu, zaciskając mocno palce na talii młodszego, który z wrażenia nieco osunął się po ścianie, sapiąc cicho. To był chyba pierwszy tak intensywny pocałunek, ale podobało mu się.
Od tamtego momentu wiedział, że stracił głowę dla Minho, który nie chciał opuścić jego myśli choćby na chwilę. Myślał o nim, gdy wstawał, gdy szedł spać, gdy jadł i gdy próbował się uczyć. Towarzyszył mu przez cały dzień, nie dając o sobie zapomnieć. Zupełnie jakby Jisung się od niego uzależnił. Chociaż może właśnie tak było?
Niestety ten konkretny tydzień mieli zawalony nauką, dlatego nie bardzo mieli jak się spotkać. Obydwaj mieli kartkówki oraz sprawdziany, na które musieli się nauczyć, przez co jedynie pisali ze sobą wieczorami bądź w przerwach między nauką. I pierwszy raz Han zatęsknił za Minho, do którego chciał się po prostu przytulić.
Zastanawiał się czy powinien powiedzieć swoim rodzicom o tym, jednak wolał chyba poczekać. Nie wiedział jak zareagowaliby na fakt, że był zakochany w innym chłopaku. Z Seungminem był łatwiej, ponieważ on od początku wiedział co się kroiło. Wiedział o uczuciach Jisunga nawet wcześniej niż on sam i na szczęście wspierał go.
Miał spore szczęście, że miał tak cudownego przyjaciela jak Kim, który akceptował fakt, że miał inne upodobania. Nie wiedział co zrobiłby, gdyby Seungmin odwrócił się od niego w takim momencie. Przyjaźnili się od zawsze, ponieważ mieszkali obok siebie. Kim był właściwie jedynym prawdziwym przyjacielem Jisunga, który nawet nie szukał więcej, wiedząc, że ma swojego sąsiada. Gdyby nie on, byłby kompletnie sam.
Chociaż teraz miał też Minho, dzięki czemu nie bał się już wielu rzeczy. Miał wspaniałego przyjaciela i kogoś bliskiego, kogoś kogo darzył odwzajemnionym uczuciem. Czego potrzebował więcej do szczęścia? Może pieska, ale to kiedy indziej.
Zadowolony obrócił się na plecy na łóżku i odłożył zeszyt z notatkami, nie mogąc przestać się uśmiechać się pod nosem. Nagle jego życie zaczęło się układać i było wręcz idealnie. Nie sądził nawet, że dożyje tego momentu, a tu proszę.
Kolejny raz podziękował sobie w duszy, że postanowił zapisać się do kółka teatralnego. I że niejaki Chan postanowił kopnąć piłkę w jego stronę. Opłacało się oberwać piłką w głowę, skoro teraz mógł być tak blisko Minho.
[teraźniejszość]
Leżał w łóżku, spoglądając tępo w ścianę naprzeciwko. Miał kompletną pustkę w głowie, która zaczęła go boleć od płaczu. Nic dziwnego, że Minho mu nie odpisywał od tych trzech dni, skoro był zajęty kimś innym. Mógł się domyślić.
Zgniótł materiał prześcieradła w dłoni i przymknął zmęczone oczy, które zostały zakryte przez wciąż wilgotne rzęsy. Gdy szedł na spacer, nie spodziewał się, że zobaczy Minho z jakąś dziewczyną. Kim ona w ogóle była? Nie znał jej. Pierwszy raz ją widział na oczy.
Z drugiej strony czego on się spodziewał? Przecież nawet nie byli parą, a Minho wcale nie znał aż tak długo. Tylko że przez ten krótki czas zdążył się przywiązać do starszego i zakochać się w nim, mimo że było to naiwne. Wcześniej się tym nie przejmował i to był widocznie błąd.
Nie miał zielonego pojęcia co ze sobą zrobić, po tym co zobaczył. Minho go nie zauważył, więc nie wiedział, że został nakryty. Miał po prostu zacząć go ignorować i po prostu wymazać ze swojego życia? A może zrobić mu awanturę i na koniec przywalić w twarz za to jak go potraktował? Sam już nie wiedział.
Zagryzł dolną wargę, gdy w jego oczach ponownie stanęły słone łzy. Dla niego wszystko było jasne w tamtym momencie. Minho się nim po prostu zabawił. Pierwszy raz zakochał się w kimś, a ta osoba potraktowała go w taki sposób. Chciało mu się płakać, ale nie miał na to siły.
Nagle poczuł, że jego telefon zaczął wibrować, dlatego niechętnie spojrzał w tamtym kierunku. Jego serce boleśnie zabolało, gdy dostrzegł zdjęcie osoby, której wolałby teraz nie widzieć. Słyszeć go też nie chciał. Bez wahania odrzucił połączenie, prychając pod nosem, po czym sięgnął do opakowania chusteczek, by wydmuchać nos.
— Chuj ci w dupę. — mruknął niewyraźnie pod nosem, po czym włączył tryb "nie przeszkadzać" w telefonie, by zebrać się do kupy.
Nie powinien był rozpaczać, przecież Minho nigdy nawet nie wspomniał o byciu parą. Mało tego, bo ile minęło odkąd poszli nieco krok dalej w relacji? Dwa tygodnie? Przecież to tak jakby nic się nie działo. To był dobry moment by to urwać w cholerę. Podniósł się do siadu i otarł policzki.
Nie zamierzał więcej płakać, co to to nie, Lee nie zasługiwał na jego łzy. Właśnie dlatego wstał, by następnie zacząć przeglądać szafę. Nie chciał wychodzić z domu w spoconych ubraniach, dlatego szybko wybrał jakieś nowe. Musiał sobie zająć myśli, by nie mógł wkraść się do nich dziewiętnastolatek.
Spacer wydawał się dobrą opcją, dlatego przygotował się do wyjścia i upewnił się, że jego słuchawki były naładowane. Nie wiedział gdzie pójdzie, jednak nigdy tego nie planował, dlatego poinformował mamę, że wychodzi, po czym opuścił dom, by ruszyć przed siebie. Gdziekolwiek, byle żeby się przejść.
Powoli się ściemniało, ale to nie było problemem dla Jisunga, który kompletnie odgrodził się od zewnętrznego świata. Chciał chociaż na chwilę wyłączyć myśli oraz uczucia, by przeanalizować to na chłodno. Chociaż co on mógł tutaj analizować? Minho olewał go, a potem przypadkowo zobaczył go przytulającego jakąś dziewczynę.
Westchnął ciężko, a jego oczy rozszerzyły się, gdy w słuchawkach usłyszał znajomą piosenkę. Niosła za sobą wyjątkowe wspomnienie, ponieważ to do niej tańczył razem z Minho przy fontannie. Przystanął w miejscu, by zajrzeć do telefonu i sprawdzić tytuł.
— Dandelions... — szepnął pod nosem, mimowolnie smutniejąc.
Gdy się tak zastanowił i wsłuchał w piosenkę, doszedł do wniosku, że idealnie opisywała jego uczucia do Minho. Naprawdę chciał, by starszy był jego, jednak w tamtym momencie stracił na to nadzieję. Mimo wszystko, rozejrzał się wokół, głównie skupiając się na trawie po bokach chodnika. Nigdzie nie zauważył żadnych dmuchawców. Westchnął kolejny raz i ruszył dalej, skręcając w bok.
Wiedział, że to dziecinne, jednak postanowił spróbować, mając nadzieję, że się uda. Udał się więc do parku, który przywoływał naprawdę bolesny dla niego widok. Zignorował to jednak, ustawiając piosenkę, by grała w pętli. Wolał skupić się na tym konkretnym wspomnieniu, gdy przemierzał ścieżkę w poszukiwaniu tego jednego miejsca.
Wreszcie dotarł do fontanny, przy której tańczyli, a kąciki jego ust lekko drgnęły w górę na to wspomnienie. Naprawdę był szczęśliwy w tamtym momencie. Przywrócił się zaraz do porządku, by rozejrzeć się wokół, a w jego oczy rzuciły się pewne wyjątkowe roślinki, do których podszedł.
Po uklęknięciu chwycił za łodyżkę jednego z dmuchawców, by delikatnie go zerwać. Kilka nasionek niestety spadło, jednak nie przejął się tym, wpatrując się w biały puszek, myśląc intensywnie. Gdy był w domu, planował odpuszczenie sobie Minho, który się nim zabawił, ale czy on tak naprawdę chciał by starszy zniknął z jego życia?
Obrócił dmuchawca w palcach, wahając się.
Wishing on dandelions all of the time
Praying to God that one day you'll be mine
Wishing on dandelions all of the time, all of the time
Cholera, on naprawdę nie chciał, żeby Minho odchodził. Zakochał się w nim, oddawał mu swój pierwszy pocałunek, był gotowy oddać mu też w pełni swoje serce, nie chciał żeby znikał. Zagryzł dolną wargę, wyklinając samego siebie za swoją naiwność.
W końcu nabrał nieco powietrza w płuca i zamknął oczy, mówiąc życzenie w myślach, by następnie zdmuchnąć nasionka dmuchawca. Biały puch uniósł się, powoli dzieląc się na pojedyncze spadochroniki, które poniósł dalej wiatr. Srebrne światło rzucane przez Księżyc oświetliło je, gdy unosiły się w górę, by podryfować w dal, a Han obserwował je smutnymi oczami.
Chciał Minho.
— Proszę... — szepnął cicho i wycofał się, żeby usiąść przy fontannie.
Zwiesił lekko głowę, zastanawiając się nad tym wszystkim. Nie bardzo wierzył, by w ten sposób spełniło się jego życzenie, jednak warto było spróbować. Chwycił za telefon, by przełączyć piosenkę, ale coś tchnęło go, żeby wyłączył tryb "nie przeszkadzać", dlatego zrobił to jednym kliknięciem.
Kilka wiadomości od Minho, trzy nieodebrane połączenia.
— Cudownie. — mruknął pod nosem, otwierając czat z chłopakiem, by przejrzeć jego wiadomości.
Po chwili na jego ekranie wyskoczyło zdjęcie Minho, który kolejny raz próbował się do niego dodzwonić. Chwilę wpatrywał się w wyświetlacz, nie będąc pewnym co zrobić.Ostatecznie postanowił odebrać, dlatego przesunął palcem po ekranie, by przyłożyć urządzenie do ucha.
— Nareszcie odebrałeś! Gdzie ty się podziewasz Ji? Byłem u ciebie, ale twoja mama powiedziała, że wyszedłeś. — sapnął Lee do telefonu z wyraźnym zmartwieniem.
— Mówi to ten, który nie odpisywał i nie odbierał przez trzy ostatnie dni. — prychnął cicho Han, spoglądając przed siebie.
— Właśnie dlatego chciałem do ciebie przyjść, żeby porozmawiać i wytłumaczyć ci to. — westchnął ciężko starszy. — Gdzie jesteś? Przyjdę do ciebie. — zaoferował.
— Wyjaśnisz mi też z kim dzisiaj się tak tuliłeś w parku? A może od razu mi ją przedstawisz? — uniósł brew, chociaż nie wiedział czy chciał, by Lee mu to tłumaczył.
— Co? O czym ty mówisz? — z telefonu wydobył się zaskoczony głos.
— Widziałem cię dzisiaj w parku z jakąś dziewczyną, wyglądało na to, że jesteście ze sobą blisko. Z resztą nieważne. Nie musisz mi nic tłumaczyć, przecież nie jesteśmy razem ani nic. — odparł beznamiętnie, mimo że jego oczy znowu lśnił od łez.
— Jisung to nie tak. Powiedz mi gdzie jesteś to ci wszystko wytłumaczę na spokojnie. — starszy widocznie wystraszył się, na co Han parsknął cicho.
— Dandelions. — szepnął, po czym rozłączył się.
Wiedział, że taka wskazówka wcale nie była pomocna, o ile starszy nie miał dobrej pamięci, ale nie interesowało go to. Nie zależało mu, by Minho znalazł go szybko. Musiał mentalnie przygotować się do tej rozmowy, bo wiedział, że może być naprawdę ciężka. Zacisnął więc dłonie na krawędzi siedziska i czekał.
Pięć minut, dziesięć, piętnaście. Minho wcale się nie zjawiał, dlatego zaczął zastanawiać się czy powinien iść do domu. Nie chciał spędzić całej nocy na czekaniu na niego, mimo że chciał mieć to już za sobą. Zmarszczył lekko brwi, spoglądając w ziemię, a po jakimś czasie zaczął słyszeć szybkie kroki.
Szczerze powiedziawszy najpierw się wystraszył, że ktoś go zaatakuje, ale wtedy podniósł głowę, by sprawdzić kto biegł. Jego oczom ukazał się Minho, który gnał w jego kierunku, przez co jego serce zrobiło fikołka. Jednak udało mu się go znaleźć, mimo tak niejasnej wskazówki.
— Sungie! — zawołał, po czym zatrzymał się przed nim, upadając od razu na kolana. — Przepraszam, że tak długo mi to zajęło. — sapnął, chwytając jego dłonie, ale Jisung szybko je wyrwał.
Spojrzał mu prosto w oczy z wyrzutem i odsunął się od niego. Wcale nie zapomniał o tamtej dziewczynie ani o tym jak go ignorował ostatnimi czasy. Minho chyba też sobie o tym przypomniał, ponieważ przełknął ciężko ślinę. Patrzył na niego ze skruchą, co wcale nie polepszało samopoczucia młodszego.
— Ji... Przepraszam, że ci nie odpisywałem ostatnio i nie miałem dla ciebie czasu, mi też się to nie podobało. — zaczął cicho. — Miałem tyle rzeczy na głowie, że nie miałem kiedy zerknąć do telefonu, przepraszam słońce. — ponownie chwycił dłonie Hana, który widocznie zdystansował się od niego. — Co do tej dziewczyny to naprawdę nie tak jak myślisz. Wiem, że to zabrzmi jak najbardziej tandetna wymówka na świecie, ale to moja kuzynka. Przyjechała wczoraj z Japonii, nie widzieliśmy się dobre pięć lat, dlatego się przytuliliśmy. I zanim coś powiesz to wiem, że to brzmi jak totalna ściema, ale mogę cię w tym momencie zabrać do mnie do domu i możesz zapytać choćby moich rodziców. — tłumaczył spokojnie, powoli gładząc jego dłonie kciukami.
I nie mylił się, bo Jisung parsknął śmiechem na jego tłumaczenia. Oczywiście, że mu nie wierzył, kto uwierzyłby w coś takiego? Spojrzał więc na niego z wyraźnym powątpiewaniem, dlatego starszy pociągnął go za dłonie, żeby wstał. Zaczął go ciągnąć w stronę wyjścia z parku.
— Gdzie idziemy? — spytał niechętnie Han, ale nie wyrywał się.
— Do mojego domu, sam się przekonasz. — odparł poważnie Lee i dopiero wtedy Jisung wyrwał dłonie. — Ji, chcę, żebyś się przekonał, że mówię prawdę. — westchnął, odwracając się do niego.
— Nigdzie z tobą nie idę. — młodszy wzruszył ramionami, dlatego dziewiętnastolatek przeczesał włosy.
— Okay, więc zrobimy to inaczej. — mruknął, po czym wyciągnął telefon, by wybrać jakiś numer i zadzwonił.
— Do kogo dzwonisz? — mruknął Han, ale starszy pokazał mu by był cicho przez chwilę, a potem przełączył telefon na tryb głośnomówiący.
— Halo? Minho? — po chwili odezwał się kobiecy głos, który Han już kojarzył.
— Cześć mamo. Chciałem się zapytać czy potrzebujecie coś ze sklepu? Może moja kuzynka coś chce? — zapytał, pewnie wpatrując się w oczy niższego.
— Nie, my nic nie chcemy. A Ari śpi teraz to nie będę jej budziła, przecież wiesz, że cały czas odsypia po podróży. — westchnęła kobieta.
— A racja. Dobra to tyle chciałem, pa. — rzucił i obserwował Jisunga, który z każdą sekundą coraz mocniej się rumienił.
W końcu rozłączył się i schował telefon do kieszeni, by następnie wrócić do spoglądania na zażenowanego osiemnastolatka. W tamtym momencie było mu tak cholernie wstyd, że nie wiedział co ze sobą zrobić. Zagryzł mocno dolną wargę, uciekając spojrzeniem w bok, ale po chwili nie miał już ku temu okazji.
Chłodne dłonie Minho objęły jego policzki, a on zmusił go do spojrzenia mu prosto w oczy. Miał poważny wyraz twarzy, co sprawiło, że po kręgosłupie Hana spłynął lekki dreszcz. Rzadko kiedy widywał go bez uśmiechu.
— Ji, wierzysz mi już? Nie ma nikogo innego poza tobą. — szepnął, a każde słowo wypowiadał powoli i wyraźnie. — Naprawdę myślałeś, że mógłbym szukać kogoś innego, skoro mam ciebie? — zapytał z niedowierzaniem.
A Jisung wcale nie czuł się lepiej, bo było mu coraz bardziej głupio. Zareagował emocjonalnie i sam dopowiedział sobie rzeczy, które nie były prawdą. Spoglądał zaczerwieniony na Minho, który delikatnie gładził jego policzki, i nie wiedział co robić. Nie miał pojęcia co mu powiedzieć w tamtym momencie.
— Sungie. — przeciągnął jego imię, nachylając się nad nim bardziej. — Wierzysz mi, prawda? Jesteś tylko ty, nikt inny mnie nie interesuje. — szepnął, przy czym uporczywie wpatrywał się w jego oczy.
— Wierzę... — odszepnął niewyraźnie, ale ponownie uciekł spojrzeniem w bok. — Przepraszam. — dodał po chwili.
— Nie przepraszaj za nic, to nie twoja wina. Powinienem był znaleźć dla ciebie chwilę i ci wszystko powiedzieć wcześniej. — westchnął ze skruchą starszy. — Spójrz mi w oczy, proszę. — poprosił łagodnie.
I może nie było to łatwe, ale Jisung spełnił jego prośbę, łącząc ich spojrzenia ze sobą. Lee spoglądał na niego lśniącymi oczami, które zdawały się go pochłaniać. Zaskoczony lekko się cofnął, ponieważ nigdy nie patrzył na niego w taki sposób. Mimo wszystko, czuł się dobrze, gdy obdarzał go takim spojrzeniem.
— Zatańczysz ze mną? — zapytał nagle starszy, uśmiechając się uroczo w jego kierunku.
— Z tobą zawsze. — odparł nieśmiało Han i patrzył jak starszy wybierał piosenkę na telefonie.
Po chwili usłyszał znajomą piosenkę, przez co uśmiechnął się pod nosem. Minho ponownie uniósł na niego radosne spojrzenie.
— Chyba lubisz tą piosenkę, co? — zapytał cicho Jisung, gdy Lee ułożył jedną z dłoni na jego talii.
— Może? A ty nie? — przechylił lekko głową, chwytając za dłoń młodszego, by zrobić krok w tył.
— Może? — przedrzeźnił go, dając się poprowadzić w tańcu.
Miał deja vu. Znowu tańczyli w tym samym miejscu i to do tej samej piosenki, mimo że sceneria oraz uczucia mu towarzyszące różniły się nieco od pierwszego razu. Teraz było ciemno, a park był oświetlony przez Księżyc, poza tym woda w fontannie jedynie stała. Jego serce znowu biło szybko, jednak tym razem biło w zupełnie inny sposób.
Dotyk Minho oraz jego spojrzenie również były nieco inne. Zdawało mu się też, że starszy był o wiele bliżej niż ostatnio, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Wpatrywał się w niego z lekkim uśmiechem, zastanawiając się jak mógł tak szybko i tak mocno się w nim zakochać. To było niedorzeczne.
— 'Cause I'm in a field of dandelions, wishing on every one that you'll be mine, mine. — starszy przyciągnął go jeszcze bliżej, żeby zaśpiewać mu na ucho, przez co Han zadrżał.
Nagle oddychanie stało się o wiele trudniejsze, a jemu zrobiło się niebywale gorąco. Minho śpiewał mu wprost do ucha, obejmując go szczelnie i opierając podbródek na jego ramieniu. Był tak cholernie blisko...
— Wishing on every one that you'll be mine, mine. — powtórzył nieco ciszej, mocniej zaciskając ramiona wokół Jisunga, który zmieniał się w emocjonalny bałagan.
— Minho... — szepnął wreszcie, próbując opanować swój drżący głosy i emocje, które nim targały w tamtym momencie.
Odsunął się delikatnie od niego, by spojrzeć mu w oczy, ale ich kontakt wzrokowy nie trwał długo. Głównie dlatego, że starszy pochylił się nad nim i złożył delikatny pocałunek na jego dolnej wardze. Oczywiście było to o wiele za mało dla nich w tamtym momencie.
— Będziesz mój? — spytał cicho Lee, nieco zaciskając palce na jego talii. — Będziesz mój Sungie? — powtórzył, ponownie nachylając się, by zaledwie musnąć jego wargi, drażniąc się z nim.
— Pod warunkiem, że ty będziesz mój. — Han uśmiechnął się lekko, mimo zawstydzenia, i spojrzał głeboko w oczy Minho, który rozpromienił się.
— Cały czas byłem twój, odkąd się pierwszy raz zobaczyliśmy. — odparł z uśmiechem, po czym wreszcie złączył ich wargi ze sobą, przyciskając Jisunga do swojego ciała.
I może to było głupie, ale Jisung w myślach podziękował dmuchawcomi, który spełnił jego życzenie.
Może jednak na świecie istniało jeszcze troszkę magii?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top