Rozdział 7: La porcelaine
Obudził mnie głos Łukasza. Otworzyłem oczy, rozejrzałem się dookoła z ale szatyna nie było w łóżku, ale zobaczyłem, że drzwi na korytarz są uchylone. Przez szczelinę widziałem chłopaka, który miał na sobie tylko bieliznę i Ochroniarza, który stał na przeciwko niego. Nie wiem, o czym do tej pory rozmawiali, ale Łukasz był ewidentnie zły.
Sięgnąłem po telefon, aby sprawdzić godzinę i zobaczyłem, że dochodzi dziesiąta. Byłem lekko zaskoczony, że Łukasz jest w domu i to jeszcze w takim stanie. Zazwyczaj o siódmej już go nie było. A czasami nawet i wcześniej. Byłem mile zaskoczony.
— Jak spieprzyłeś, to po sobie posprzątaj — warknął do Ochroniarza. — Ja nie zamierzam się w to mieszać. Narobiłeś syfu i czego ode mnie oczekujesz? Ze będę załatwiał twoje problemy.
— Jesteśmy przyjaciółmi, więc, kurwa, mógłbyś się trochę włączyć! — podniósł głos na Łukasza.
— Nie — nie widziałem, co zrobił, ale słychać było, że jakaś afera jest. — Przyjaciółmi to byliśmy zanim próbowałeś zgwałcić Marka — warknął Łukasz.
— Stawiasz tą dziwkę ponad mnie?! Przyjaźnimy się od zawsze, a ty... — nie dokończył, bo rozległ się jakiś hałas, a oni zniknęli z mojego pola widzenia.
— Ostrzegałem cię! — krzyknął, a ja aż drgnąłem. Mam nadzieję, że na mnie nigdy nie podniesie głosu w ten sposób. — Mówisz, że jesteś moim przyjacielem, a chciałeś wziąć kogoś, kto należy do mnie!
To chyba o mnie była mowa.
— Nie...
— Nawet, kurwa, nie zaczynaj. Posprzątaj syf, którego narobiłeś, Kuba. Ja nie zamierzam się w to mieszać... Ale jeśli narobisz mi problemów, to cię zniszczę.
Ochroniarz jeszcze coś do niego powiedział, a potem usłyszałem kroki i Łukasz wszedł do sypialni.
— Obudziliśmy cię? — zamknął za sobą drzwi i położył się do łóżka tuż przy mnie.
— Mhym... — wymruczałem. Położyłem się na brzuchu i schowałem ręce pod poduszkę. Było mi tak wygodnej patrzeć na bruneta.
— Wybacz — pochylił się i złożył pocałunek na moim ramieniu. — Wyspałeś się chociaż? — przesunął palcami po moim kręgosłupie.
— Tak. Bardzo... Mogę cię o coś zapytać? - szepnąłem.
— Oczywiście — uśmiechnął się lekko.
— Pamiętasz, jak wtedy w klubie zapytałeś mnie, jak mam naprawdę na imię? — szepnąłem. Łukasz pokiwał głową. — Co znaczyło te La porcelaine?
— Coś wykonane z porcelany... Coś delikatnego — odpowiedział, sunąc palcami po moich plecach. — Idealnie to do ciebie pasuje — przysunął się do mnie i pocałował mnie lekko. Uśmiechnąłem się w jego usta.
Łukasz odsunął się trochę i położył przy mnie na plecach, zakładając ręce za głowę. Przysunąłem się do niego bliżej i oparłem przedramię na jego klatce.
— Będziesz dziś cały dzień w domu? — zapytałem.
- Wieczorem muszę wyjść. Czemu pytasz? - uśmiechnął się.
- Tak po prostu... Będę miał cię cały dzień tylko dla siebie - przytuliłem się do niego, a on się zaśmiał lekko i objął mnie ramionami.
- Owszem - pocałował mnie w czoło. - A potem przez tydzień nie będziemy się w ogóle widzieć, bo muszę wyjechać - powiedział.
- Tydzień? - poderwałem głowę z jego piersi. - Tak długo?
- Chyba wytrzymasz, co? - uśmiechnął się lekko.
- Będę tęsknił - szepnąłem. - Tak bardzo, bardzo mocno.
- Wiem, skarbie. Ja też będę - przeczesał palcami moje włosy.
- Kuba jedzie z tobą? - zapytałem.
- Nie. Musi zostać, ma tu coś do załatwienia - mówił, a mi od razu skoczyło ciśnienie, bo się go po prostu boję, a jak nie będzie Łukasza, to on nie będzie miał żadnych zahamowań. - Spokojnie - pogłaskał mnie po policzku. Musiał zobaczyć panikę na mojej twarzy. - On ci nic nie zrobi. Obiecuję, skarbie.
- Na pewno? - szepnąłem.
- Na pewno.
Przytuliłem się do niego mocno. Łukasz muskał palcami moje plecy, co wywołało gęsią skórkę na moim ciele.
- Kiedy dokładnie jedziesz? - zapytałem.
- Pojutrze po południu - pocałował mnie w głowę.
- Jeszcze zdążę się trochę tobą nacieszyć - wyszeptałem.
- Skarbie, to tylko tydzień - zauważył.
- Dla mnie to długo - podniosłem się na łóżku. - Weź mnie ze sobą.
- Nie mogę. Jadę w interesach, skarbie. Nie miałbym dla ciebie czasu - mówił, patrząc mi w oczy.
- Nie chcę z nim tu zostać.
- Nie będziesz z nim. Zostawiam ci tu Pablo. Ten wysoki blondyn. On ma cię pilnować, ok? Jak będziesz chciał gdzieś iść to cię zawiezie i w ogóle. A Kuba ma co innego na głowie - zapewnił mnie.
- Dobrze - przytuliłem się do niego. - Będziesz bardzo tęsknił?
- Bardzo, skarbie - pocałował mnie w głowę. - Może zejdziemy na śniadanie? Inaczej Clara tu przyjdzie i zaciągnie nas siłą - zażartował, a ja się lekko zaśmiałem.
- Więc chodźmy... Tylko się muszę ubrać - oznajmiłem, podnosząc się.
- No dobrze.
- Będziesz patrzył? - zapytałem, bo trochę mi to nie odpowiadało.
- Przed chwilą uprawiałeś ze mną seks, a wstydzisz się przy mnie ubrać? - zapytał rozbawiony.
- No, ale... To co innego. I teraz jest jasno - zauważyłem.
- Mam się odwrócić? - spytał, powstrzymując śmiech.
- Tak. Tylko nie podglądaj - dodałem, a Łukasz się zaśmiał i położył się na brzuchu z twarzą w poduszce.
- To śmieszne, wiesz? - rzucił, a ja złożyłem bieliznę.
- Już - powiedziałem, sięgając po spodnie. Łukasz przekręcił się na plecy.
- Wolę patrzeć, jak się rozbierasz - wstał z łóżka i podszedł do mnie. - Zatańczysz dla mnie? - zapytał, obejmując mnie w pasie. Czułem, jak moje policzki momentalnie zrobiły się gorące. Pokiwałem tylko głową, a Łukasz złożył na moich ustach lekki pocałunek.
W sumie... Chcę dla niego zatańczyć. Chcę na niego patrzeć, gdy znowu będzie miał ten wzrok pełen zachwytu, jak wczoraj wieczorem.
Łukasz odsunął się ode mnie i wyciągnął z komody jakieś dresy i t-shirt. Jeszcze go nie widziałem w takim wydaniu. Zawsze był ubrany w koszule. Zawsze. Nigdy go nie wiedziałem w innym wydaniu. Nawet, gdy nie miał na sobie garnituru, to zawsze dżinsy i koszula. Ale dobrze w nich wygląda. Podoba mi się. Więc nie narzekam
Założyłem koszulkę i wyszliśmy z sypialni, aby skierować się na dół, zjeść śniadanie. Łukasz miał rację, Clara była gotowa już po nas iść, aby przyprowadzić nas, abyśmy coś zjedli.
Łukasz cały dzień spędził ze mną. Nie robiliśmy nic konkretnego. Trochę czasu siedzieliśmy za domem na leżakach przy basenie. A mi się przypomniało, że przecież miałem dla niego zatańczyć.
- Łukasz - wstałem i stanąłem nad nim, zasłaniając mu słońce i rzuciłem cień na jego ciało.
- Co tam? - Otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Chodź do środka - wyciągnąłem rękę w jego stronę. Szatyn zmarszczył brwi, ale chwycił moją dłoń. Podniósł się z leżaka, a ja pociągnąłem go w stronę tarasu, a potem do wnętrza domu. Widziałem kątem oka Ochroniarza, który palił papierosa przy domku ochrony, ale go zignorowałem.
Łukasz objął mnie od tyłu na schodach i przycisnął usta do mojej szyi. Gdy byliśmy na piętrze, szatyn przyparł mnie do ściany i chciał złączyć nasze wargi, ale uniosłem dłoń i położyłem dłoń na jego ustach.
- Krok do tyłu - zaśmiałem się, a Łukasz zrobił, co mówiłem. Zabrałem rękę z jego ust i położyłem obie dłonie na jego brzuchu. - Do tyłu - rzuciłem, a chłopak uśmiechnął się i zaczął się cofać.
Dosłownie wepchnąłem go do mojego pokoju. Wybrałem ten, bo tutaj stał fotel z którego nie było w sypialni Łukasza. Prowadziłem go w tamtą stronę i popchnąłem na fotel, aby usiadł.
- Masz telefon przy sobie? - zapytałem, bo mój leżał chyba u Łukasza w sypialni.
- Mam - zmarszczył brwi.
- Dasz mi? - wyciągnąłem rękę w jego stronę.
- Po co? - wyjął iPhone'a z kieszeni spodni.
- Bo potrzebuję YouTube'a - oznajmiłem, a on podał mi telefon. Chciałem go odblokować, ale miał hasło, więc odwróciłem smartfon ekranem w jego stronę. Łukasz uniósł prawą rękę i przyłożył kciuk do czytnika.
Włączyłem aplikację, a potem wyszukałem jakąś piosenkę. Niezbyt szybką, ale też żeby nie była za długa. Nie chce mi się wić przed nim pół godziny, no i na to mi nie pozwoli. Pod dwóch minutach już położy na mnie łapy. Jestem tego pewien.
Włączyłem jakąś piosenkę i uśmiechnąłem się do Łukasza, który usiadł wygodniej w fotelu.
Odkąd jestem u Łukasza nie tańczyłem w ten sposób. Nie było okazji. Szatyn mnie wcześniej o to nie prosił, a ja sam... Jakoś nie chciałem.
Ale teraz nie miałem problemu żeby się przed nim trochę powyginać. Nie byłem jakimś mistrzem tańca, więc tak jak i w klubie pracowałem głównie brzuchem i biodrami powoli, ale sukcesywnie się rozbierając.
Gdy zostałem w samej bieliźnie, Łukasz złapał mnie za uda i pociągnął na siebie. Roześmiałem się tylko na to i poprawiłem się na fotelu, klęcząc nad Łukaszem. Przesunąłem dłońmi po klatce piersiowej Łukasza, przesuwając je w dół.
Szatyn chciał mnie pocałować, ale się cofnąłem. Prawie się roześmiałem, widząc minę chłopaka. Poruszyłem się na jego kolanach, ocierając się kroczem o jego penisa, a on westchnął.
- Skarbie - szepnął sunąc dłońmi po moich udach, a ja znowu otarłem się o jego członek. - Podoba mi się jak tak robisz - dodał, ja powtórzyłem ten gest po raz trzeci.
- Chcesz coś więcej? - zapytałem cicho.
- Co masz na myśli? - chciał wiedzieć, ja zsunąłem się z jego kolan i ukląkłem między nimi na podłodze. Przesunąłem dłońmi po udach szatyna, sunąc nimi w górę jego nóg i zatrzymałem je na gumce jego dłoni, które trochę z niego zsunąłem razem z bielizną.
Chciałem zrobić mu dobrze ustami, bo on też mi tak zrobił. I było to mega fajne.
- Podoba mi się twój tok myślenia... Tego też nie robiłeś, co? - zapytał.
- No nie - przyznałem i wziąłem jego penisa w dłoń. Przesunąłem nią kilka razy po całej jego długości, a potem pochyliłem się i przeciągnąłem językiem po spodzie członka.
Mogłem sobie obejrzeć jakiś filmik instruktażowy w sumie.
Wziąłem główkę jego penisa do ust i zassałem się na niej. Poczułem dłoń Łukasza w moich włosach, więc podniosłem na niego wzrok i nasze spojrzenia się spotkały.
- Nie masz pojęcia, jak podniecająco teraz wyglądasz - wyszeptał, a ja poruszyłem głową, ssąc jego członek. Zacisnąłem palce na trzonie jego penisa. Starałem się, aby ruchy mojej głowy i języka były w miarę synchroniczne.
Z ust Łukasza uciekło kilka westchnień i jęków, kiedy pieściłem go ustami.
Podniosłem głowę i skupiłem się na obciąganiu mu ręką. Położyłem na penisie też moją drugą dłoń i splotłem palce, obciągając mu w ten sposób.
To było dużo łatwiejsze niż robienie loda.
Pieściłem go tak przez dłuższą chwilę, a potem znowu pochyliłem głowę, biorąc penisa do ust. Ssałem go dość mocno, a z ust Łukasza uciekały ciche jęki. Zacisnął pięść mocnej w moich włosach.
- Ooo... Tak - wymamrotał, spojrzałem na niego, odchylił głowę od tyłu. Chciałem unieść głowę, ale Łukasz mnie przytrzymał. - Połknij - zażądał. Nie miałem w planie tego robić, ale skoro on tak chciał to ok.
Obciągałem mu do końca, a on spuścił się w moje usta, a jego nasienie rozlało się po mojej jamie ustnej. Sperma nie jest w moim top 5 ulubionych smaków.
Przełknąłem wszystko, cofając się. Oblizałem usta, a Łukasz patrzył na mnie uważnie. Wyciągnął rękę i przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze, gdzie było jeszcze trochę spermy, a potem wsunął mi go do ust. Oblizałem jego palec, a on się uśmiechnął.
- Widzę potencjał - oznajmił, a ja poprawiłem jego ubranie.
- Nie wiem, czy mam się z tego cieszyć - zaśmiałem się i wpakowałem się na jego kolana.
- Ja na pewno się cieszę - roześmiał się lekko i złączył nasze usta.
Niedługo później Łukasz musiał się zbierać do wyjścia. Siedziałem w jego sypialni na środku łóżka i patrzałem jak szatyn zakłada garnitur.
- O której wrócisz? - zapytałem, a Łukasz zakładał skórzany pasek.
- Nie wiem, Mały - zapiął go i spojrzał na mnie. - A co?
- Nie wiem, czy na ciebie czekać - wyjaśniłem, a Łukasz zapinał guziki mankietów.
- Idź spać. Na pewno będę późno - sięgnął po marynarkę. - Rano się zobaczymy, ok? - podszedł do łóżka i pochylił się nade mną.
- Ochroniarz jedzie z tobą? - zapytałem.
- Nie. Ale nie martw się - dał mi buziaka. - Nic ci nie grozi w domu - zapewnił mnie.
- Ok.
Wyszedłem z Łukaszem z sypialni i odprowadziłem do go drzwi. Pocałowałem go zanim wyszedł, wieszając się na nim.
Łukasz wyszedł, a ja poszedłem na górę. Wpadłem do swojego pokoju, potem do łazienki. Wziąłem prysznic, myjąc swoje ciało.
Kiedy ubrałem t-shirt i bieliznę, i wyszedłem od siebie, aby pójść do sypialni Łukasza.
- Czujesz się jak w domu? - usłyszałem ze schodów.
- Czego ty ode mnie chcesz? - zapytałem, a on podszedł do mnie.
- To może teraz mi obciągniesz? Słyszałem, że dobra ciągara z ciebie - zbliżył się do mnie.
- Nie dla p...
- Nie kończ - poochnął mnie na ścianę. - Lepiej pokaż, co potrafisz - złapał mnie za włosy i chciał mnie zmusić żebym uklęknął.
- Kuba! - usłyszeliśmy z dołu, a chłopak mnie puścił.
- Masz szczęście, szmato - warknął i mnie puścił. - Już idę!
Odsunął się ode mnie, a ja wpadłem do sypialni Łukasza i zakopałem się w pościel.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top