Rozdział 16: strach

Obudziłem się, czując obejmujące mnie w pasie silne ramiona. W pierwszej chwili spanikowałem, przestraszyłem się i odsunąłem gwałtownie, zrywając się z łóżka, mój oddech był przyspieszony, serce waliło jak oszalałe.

Zobaczyłem na łóżku Łukasza, którego na szczęście nie obudziłem, dotarło do mnie, że to on mnie przytulał przez cały czas.
Że to on mnie dotykał i że to jego dotyku się przestraszyłam.
Że to na jego dotyk spanikowałem.

Wyszedłem z sypialni szatyna i poszedłem do pokoju naprzeciwko, po drodze wziąłem bluzę, leżącą na komodzie. Założyłem ją na siebie i wyszedłem na balkon. Podszedłem do barierki i popatrzyłem na ulicę, którą było widać w oddali. Było jeszcze wcześnie rano, więc nikogo nie było widać, nie jeździły Nawet żadne samochody.

Wziąłem głęboki oddech i starałem się uspokoić. Opanować swój oddech, aby przestał być urwany.
Nie rozumiałem, dlaczego tak bardzo spanikowałem na dotyk Łukasza. Przecież dotyka mnie cały czas, wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy. Wcześniej nie reagowałem w ten sposób.

To znaczy rozumiałem, że mogę źle reagować na jakikolwiek dotyk po tym, co wydarzyło się z Ochroniarzem, ale nie rozumiałem sam siebie, swoich reakcji, bo miałem stuprocentową pewność, że Łukasz nigdy by mnie nie skrzywdził, nie w ten sposób. Przecież on mnie kocha. No i wcześniej, zaraz po tej sytuacji z Ochroniarzem nie reagowałem w ten sposób.

Nie wiem, jak długo stałem na balkonie próbując zrozumieć sam siebie. Ale to tutaj znalazł mnie Łukasz, który gdy wstał i zorientował się, że nie ma mnie przy nim postanowił mnie poszukać.

— Jest 7:00 rano, kochanie — powiedział, zachodząc mnie od tyłu i obejmując w pasie ramionami.

— Nie mogłem spać, a nie chciałem cię obudzić — wyszeptałem, opierając się plecami o jego klatkę piersiową.

— O czym myślałeś? Bo raczej nie o pogodzie. — wyszeptał. — Nie to nie daje ci spokoju, prawda? — domyślił się. — O to chodzi? Ciągle myślisz o tym, co się wydarzyło? - oparł czoło o moją głowę, obejmując mnie mocniej.

— Spanikowałem, gdy poczułem, że mnie przytulasz — przyznałem się cicho. — Nie wiem dlaczego. Do tej pory wszystko było w porządku. Ani razu do tej pory nie przestraszyłem się tego, że mnie dotykasz. Nawet, gdy robiłeś to z zaskoczenia i się tego do końca nie spodziewałem. A dzisiaj rano, gdy się obudziłem i poczułem się do mnie przytulasz, kompletnie spanikowałem, przestraszyłem się _ odwróciłem się twarzą do niego i spojrzałem mu w oczy.

— Nie jestem ani trochę zdziwiony, kochanie. To dość naturalne, że masz teraz problem z dotykiem — pogłaskał mnie lekko policzku. — To co zrobił Kuba musiało się w jakiś sposób na tobie odcisnąć, wszystko ma swoje konsekwencje.

— Ale do tej pory nie bałem się tego, że mnie dotykasz, nie panikowałem z tego powodu. Poza tym teraz też nie mam tego problemu. A cały czas mnie dotykasz, nawet w tej chwili — zauważyłem, bo Łukasz głaskał mnie po plecach.

— Chcesz żebym znalazł jakiegoś psychologa z którym mógłbyś porozmawiać? Ja raczej niewiele mogę ci pomóc w tej sprawie. Nie jestem psychologiem, nigdy nie przeżyłem czegoś takiego. Mogę tylko słuchać tego, co do mnie mówisz i być przy tobie. I choćbym bardzo chciał, nie umiem ci pomóc w tej sprawie _ mówił cicho, przytulając mnie mocno do siebie. Schowałem twarz w jego szyi i wtuliłem się w niego.

— Możesz kogoś znaleźć. W sumie to dobry pomysł żebym porozmawiał z psychologiem. On lepiej zna się na ludzkiej psychice niż ty czy ja, może pomoże mi zrozumieć to wszystko, co się dzieje w mojej głowie — wyszeptałem w szyję Łukasza.

— Zaraz kogoś znajdę. Mogę ci załatwić najlepszego psychologa w Barcelonie, jeśli chcesz. Wystarczy jedno twoje słowo, Maruś — pocałował mnie w czoło.

— Nie musi być najlepszy. Wystarczy, że będzie rozumiał, co do niego mówię. Pamiętaj, że ja nie znam hiszpańskiego, mogę się z nim dogadać tylko po angielsku, ewentualnie po polsku, jeśli on będzie znał ten język — zadarłem głowę do góry, aby patrzeć mu w oczy.

Kocham jego oczy. Uwielbiam w nie patrzeć, mają taki cudowny, niespotykany kolor. Przepiękny odcień niebieskiego, ciężko mi nawet określić dokładnie... Porównać je do jakiegokolwiek przedmiotu, rzeczy aby móc dokładnie określić ten kolor. Poza tym jego  oczy zmieniają się w zależności od jego nastroju. Gdy jest zły ciemnieją, robią się granatowe, a gdy ma dobry nastrój stają się błękitne, takie spokojne.

— Czemu mi się tak przyglądasz? — zapytał z uśmiechem.

— Uwielbiam twoje oczy — wyszeptałem, uśmiechając się lekko. — I uśmiech... Masz takie słodkie dołeczki w policzkach — ułożyłem dłonie na jego szyi, kciukami muskając szczękę.

— To ty jesteś słodki, Maruś — uśmiechnął się delikatnie i oparł czoło o te moje. — Idź już na dół, dziewczyny się już kręciły, więc pewnie jest już śniadanie. Ja ogarnę szybko jakiegoś psychologa i zaraz do ciebie przyjdę — musnął delikatnie moje usta swoimi wargami.

— Ok — wyszeptałem i dałem mu buziaka. Odsunąłem się od niego i wróciłem do środka, zszedłem na dół kierując się do kuchni, gdzie była już Clara i Bianca. Usiadłem przy stole.

Rozmawiałem z nim, jedząc śniadanie. Łukasz do nas nie dołączył, co mnie trochę zaniepokoiło. Więc tylko gdy zjadłem i wypiłem sok, poszedłem do niego. Zastałem go w gabinecie, gdzie rozmawiał przez telefon. Niewiele zrozumiałam z rozmowy, a właściwie nic, bo była po hiszpańsku. Więc po prostu podszedłem do chłopaka, który mnie nie zauważył, bo siedział w fotelu obrócony tyłem do drzwi, i objąłem jego szyję ramionami. Drgnął lekko, więc chyba go przestraszyłem. Powiedział coś do słuchawki.

— Pablo zawiezie cię dzisiaj na 13:30 do psychologa, ok? — obrócił lekko głowę w lewą stronę.

— Jak to załatwiłeś to tak szybko? — zdziwiłem się.

— Podałem swoje nazwisko — odparł.

— Ok — pocałowałem go w skroń.

Łukasz wrócił do rozmowy, którą prowadził po hiszpańsku. A ja stałem przytulając się do niego od tyłu. Złożyłem kilka pocałunków na jego szyi. A on tylko pokręcił na to głową.

Szatyn po kilku minutach zakończył rozmowę i odłożył smartfon na biurko. Pociągnął mnie na swoje kolana, na których usiadłem i objąłem jego szyję ramionami, przytulając się do niego.

— Nie pojedziesz ze mną? — wyszeptałem w jego szyję.

— Nie mogę, skarbie — pocałował mnie w skroń. — Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia na mieście. Raczej długo mi się z tym zejdzie i wrócę późno.

— Poczekać na ciebie? — podniosłem głowę i spojrzałem mu w oczy.

— Nie, kochanie — szepnął. — Połóż się spać, postaram się ciebie nie obudzić jak wrócę — dał mi buziaka.

— No dobrze — przeczesałem palcami jego włosy na potylicy. — Obstawiam, że i tak mnie obudzisz.

— Postaram się nie, skarbie — pocałował mnie w czoło jeszcze raz.

Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę w jego gabinecie, ale w końcu Łukasz musiał wyjść, bo miał jakieś spotkanie biznesowe na mieście. Nie pytałem co, jak i z kim.

Miał rację, nie powinienem znać zbyt wielu szczegółów. Tak będzie lepiej dla mnie i dla jego interesów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top