Rozdział 10: bez Łukasza
Pablo, który miał mnie pilnować wydawał się naprawdę w porządku.
Nawet teraz tkwił ze mną na kanapie, oglądając jakiś film. Wiem, że ma mnie pilnować, ale równie dobrze mógł włączyć alarm i po prostu kręcić się po domu.
Było już po północy, ale ja nie mogę iść spać dopóki Łukasz mi nie napisze, że już jest w hotelu i załatwił to, co miał dziś zrobić. A i tak nie zasnę po tym, co zrobił Ochroniarz
— Wiesz, że możesz iść spać? — zwróciłem się do blondyna.
— Obiecałem Diablo, że nie spuszczę cię z oka - poprawił na ramieniu czarny t-shirt. W ogóle nie miał już na sobie garnituru, w którym chodził niemalnie z ale ciemnoszare dresy i czarną koszulkę.
— Alarm jest włączony. Ty przecież też będziesz na górze. Co mi się może stać?
— On mi za to płaci. I to nie mało. Więc spokojnie. Posiedzę z tobą — uśmiechnął się, zsuwając się niżej w fotelu.
— Długo dla niego pracujesz? — przyciągnąłem kolana do klatki piersiowej i objąłem je ramionami.
- Odkąd skończyłem 17 lat. Zaczynałem u jego ojca — spojrzał mi prosto w oczy. — Jeśli mam być szczery to byłem zaskoczony, że to ja mam cię pilnować. Normalnie to robiłby to Kuba. Ale już wiem, czemu mnie wyznaczył — oznajmił.
— Dobierał się do mnie, wyzywał... To co dziś widziałeś, to nie był pierwszy raz. I Łukasz się wkurwił.
- Nigdy nie podejrzewałbym go o coś takiego. Diablo to jego przyjaciel — zdziwił się. Pokiwałem tylko głową i sprawdziłem telefon. Nie było żadnej wiadomości.
— Ile trwa lot do Nowego Jorku? — zapytałem.
— Nie wiem. Pewnie z pięć godzin. Tak mniej więcej.
Po 16 miał wylot to tak po 21 powinien lądować. Czyli koło 23 powinien być w hotelu. A jest już po północy!!!
— Wyluzuj. Mógł po prostu zapomnieć napisać, czy zadzwonić. On nigdy się przed nikim nie tłumaczył — powiedział, widząc, jak obsesyjnie sprawdzam telefon. — Marek?
— No? — spojrzałem na niego.
— Naprawdę chodzi tylko o to, że wyciągnął łapy? To znaczy... Wiem, że Diablo coś tam do ciebie czuje i w ogóle nie lubi dzielić się zabawkami, więc oczywiste, że się wściekł. Ale Kuba jest na wylocie. To jego ostatni tydzień tutaj — poinformował mnie.
— On by mnie zgwałcił, gdyby Łukasz nie wrócił wcześniej... I... Nie szczędzi sobie miłych słów w moją stronę — zironizowałem.
Pablo już miał coś powiedzieć, ale zadzwonił jego telefon. Szybko odebrał.
— Tak? — rzucił. — Nie, siedzi obok mnie... Dobrze... Jasne — rozłączył się. — Zadzwoni do ciebie za piętnaście minut.
— Coś się stało? — zaniepokoiłem się.
— Nic nie mówił. Zapytał tylko, czy śpisz i kazał ci przekazać, że zadzwonił do ciebie za kwadrans — powiedział.
— Ok — pokiwałem głową. Wstałem z kanapy. — Idę do siebie.
— Dobranoc.
— Dobranoc — odparłem i wbiegłem po schodach na górę. Wyszedłem do mojej sypialni i zdjąłem spodnie dresowe, które założyłem, aby nie chodzić przy Pablo w samej bieliźnie.
Ledwo położyłem się do łóżka, a zadzwonił mój telefon. Szybko odebrałem, bo wiedziałem, że to Łukasz.
— Hej — rzuciłem.
— Cześć, skarbie. Czemu ty jeszcze nie śpisz? — zapytał.
— Czekałem aż zadzwonisz — szepnąłem. — Chciałem mieć pewność, że wszystko jest dobrze.
— To słodkie, Mały — odparł, a ja jestem pewien, że się uśmiechnął.
— Załatwiłeś wszystko, co chciałeś? — zapytałem.
— Tak. Trochę się przeciągnęło i dopiero wszedłem do pokoju... To znaczy spodziewałem się tego... Nawet tego, że i tak skończy się to przy barze, czy w jakimś klubie, bo zawsze takie sprawy się tak załatwia.
Zapaliła mi się czerwona lampka. Tutaj często załatwiali interesy w klubie Hiszpana. Czyli tak też pójdą do klubu ze striptizem i prostytucją?
— W jakim klubie? — zapytałem, a Łukasz się zaśmiał. Nie ukrywam, że mi się to nie podoba.
— Ze striptizem, skarbie. Mam rozumieć, że jesteś zazdrosny? — śmiał się.
— Tak — oznajmiłem.
Czy on sobie żarty robi?! To chyba oczywiście, że jestem zazdrosny! Nie chcę żeby oglądał nago, czy półnago kogoś innego niż ja.
— To klub z damskimi striptizem, Mały. Wyluzuj — powiedział.
— Nie podoba mi się to — stwierdziłem.
— Mam obiecać, że nie będę patrzeć? — roześmiał się głośno.
— To nie jest zabawne — mruknąłem.
— Skarbie — westchnął. — Nie będę tam dla przyjemności, ale w interesach... Nie interesują mnie te dziewczyny... Ani żadne inne... Ciebie mam w domu.
— Ok — westchnąłem.
— Połóż się już spać, kochanie — oznajmił.
— Wychodzisz już z powrotem? — zapytałem.
— Nie. Za dwie godziny. U mnie jest po o 18, skarbie. Ale u ciebie jest późno i...
— Nie muszę rano wstać — przerwałem mu, a on westchnął. — Mogę spać do południa. Jak ciebie nie ma i tak się nudzę.
— Niech Pablo cię weźmie jutro na zakupy. W sypialni na komodzie zostawiłem ci jedną kartę kredytową. Pin to 3911 — powiedział.
A mi się w tym momencie zrobiło trochę głupio. Bo... Teraz dopiero poczułem się, jak jego własność. Jakby tymi zakupami chciał mi... Nie wiem, zapłacić za seks. Jakoś mnie wynagrodzić, zapłacić mi.
I jeszcze ten pieprzony Ochroniarz.
— Jedną? Ile ty ich masz? — zdziwiłem się.
— Dużo - zaśmiał się. — Pablo zawiezie cię tam gdzie będziesz chciał... Zapamiętałeś pin? — zapytał.
— 3911 — rzuciłem.
— Wysłać SMSem?
— Nie. Będę pamiętał — westchnąłem.
— Wszystko dobrze? — zaniepokoił się.
— Tak, tak. Jest w porządku — zapewniłem go.
— Wiem, że kłamiesz — oznajmił, a ja słyszałem, że się zirytował.
— Po co te zakupy? Chcesz mnie w ten sposób nagrodzić za seks, czy...?
— Marek, kurwa! — krzyknął na mnie. — Nie traktuję cię, jak dziwkę! Nie płacę ci za seks! Sam przestań tak o sobie myśleć! Nie doszukuj się, do cholery!
Milczałem, myśląc nad tym co powiedział. On mnie tak nie traktował. Nigdy nie dał mi tego odczuć.
Ale ten jego pieprzony przyjaciel wmawiał mi to na każdym kroku.
— Przepraszam — szepnąłem.
— Nie przepraszaj mnie tylko przestań — wyszeptał. — Traktuję cię normalnie. Nigdy nie wypominałem nic. Dlaczego cały czas myślisz, że...? — urwał. — Mam cię zacząć tak traktować? Tego chcesz?
— Nie, nie chcę... Ja po prostu...
Powiedzieć, czy nie powiedzieć?
— O co chodzi, skarbie?
Powiem mu jak wróci.
— Możemy do tego tematu wrócić, jak będziesz w domu? — spytałem.
— Coś się stało, tak? Kuba?
— Nie, nic się nie stało. Naprawdę — zapewniłem go. — Po prostu wolę o tym porozmawiać twarzą w twarz.
— No dobrze. Jak uważasz, Mały.
— Łukasz? — szepnąłem.
— Tak, skarbie?
— Już za tobą tęsknię — powiedziałem cicho, a w moich oczach zebrały się łzy.
— Niedługo wracam, skarbie. To tylko kilka dni — przypomniał.
— Wiem — spuściłem wzrok na swoje palce.
— Połóż się już skarbie. Jest późno.
— Zadzwonisz jutro? — zapytałem cicho.
— Oczywiście. Jak wstanę — wymruczał do słuchawki, a ja się uśmiechnąłem. — Jesteś już w łóżku?
— Jestem. A co? — spytałem, marszcząc brwi.
— I co masz na sobie? — chciał wiedzieć.
— Bokserki i twoją koszulkę — uśmiechnąłem się. — Tą czarną, od Vuitton.
— Wyślij mi zdjęcie — poprosił.
— A jeśli nie? — zagryzłem dolną wargę. Chciałem się z nim trochę podroczyć.
— To się dowiesz jak wrócę — zaśmiał się. — No wyślij, skarbie.
— Ok, czekaj chwilę — wstałem z łóżka i zapaliłem światło. Podszedłem do dużej szafy z lustrem i włączyłem aparat. Zrobiłem sobie zdjęcie i wysłałem je Łukaszowi. — Już — rzuciłem.
— Widzę — oznajmił. — Podoba mi się, jak wyglądasz w moich rzeczach — powiedział, a ja się uśmiechnąłem. — Cholernie seksownie, skarbie.
— Czyli zdjęcie ci się podoba? — zapytałem, włączając głośnik.
— Bardzo — oznajmił, a ja ściągnąłem koszulkę. — Ty zawsze mi się podobasz — mówił, a ja zrobiłem kolejne zdjęcie i mu je wysłałem.
— To wysłałem ci jeszcze jedno — uśmiechnąłem się do siebie.
— Maruś — westchnął. — Nie masz pojęcia, jak na mnie działasz, co?
— Trochę mam — rzuciłem. Podszedłem do drzwi i zamknąłem się od środka, a następnie zdjąłem bieliznę. — Chcesz jeszcze zdjęcie?
— A jesteś już nagi? — wymruczał do telefonu.
— Tak.
— Przejdźmy na face time, skarbie — zaproponował, a ja się uśmiechnąłem.
— Ok — usiadłem na łóżku i wróciłem do ustawień połączenia. Kliknąłem w ikonkę i już po chwili zobaczyłem Łukasza na ekranie iPhone'a.
— Podoba mi się to, co widzę — wymruczał.
— Mi też — oznajmiłem, bo Łukasz miał na sobie tylko bieliznę. — Jesteś już trochę twardy? — zapytałem. Chłopak skierował kamerkę na swoje krocze i zsunął z siebie bieliznę. Był już twardy, cholernie twardy. Tak przez same zdjęcia?
Podniecał mnie ten widok. Łukasz wziął swojego penisa w dłoń i przesunął nią kilka razy po całej jego długości. Oblizałem usta i moja dłoń też znalazła się na moim członku. Ustawiłem telefon tak, aby Łukasz widział, co robię.
— Jeszcze nie masturbowałem się w ten sposób — oznajmił chrapliwie, a mnie przeszedł dreszcz. Podobał mi się jego głos z taką chrypką. — Dobrze ci, Maruś? — zapytał, waląc sobie.
— Tak — odparłem, nie przestając się pieścić. — A tobie, Łuki? — wymamrotałem.
— Też. Niesamowicie kreci mnie patrzenie, jak robisz sobie dobrze... Kiedyś będę chciał na to patrzeć na żywo... — szepnął. Robiliśmy sobie dobrze, a słychać było tylko nasze jęki i westchnienia. Oczywiście doszedłem pierwszy. Długo przed Łukaszem. — Włóż dwa palce do ust i je ssij, zlizując swoją spermę - poprosił, a ja to zrobiłem bez wahania.
Skierowałem kamerkę na moją twarz i włożyłem do ust dwa palce prawej ręki. Ssałem je, zostawiający na nich ślinę. Łukasz cały czas robił sobie dobrze ręką.
— Wystarczy, Mały — oznajmiłem. — Teraz zsuń się na łóżku i włóż te palce w siebie. Tylko powoli. Chcę wszystko widzieć — wymruczał.
Zrobiłem, co mówił i ustawiłem telefon tak, żeby Łukasz widział, jak wsuwam w siebie delikatnie palce.
— Wolę jak ty to robisz — powiedziałem.
— Wyglądasz tak, cholernie, gorąco... Zaraz dojdę od samego patrzenia na ciebie, skarbie. Nie masz pojęcia, jak podnieca mnie patrzenie, jak zadowalasz samego siebie - mówił, a ja poruszałem palcami w swoim wnętrzu.
Oddech Łukasza był coraz cięższy. Jego westchnienia były coraz głośniejsze. Doszedł jęcząc cicho, a ja wyjąłem z siebie palce.
Przez chwilę obaj tylko patrzyliśmy się na siebie na ekranach telefonów. Uspokajaliśmy swoje oddechy.
— Wielbię cię. Wiesz o tym? — szepnął.
— Teraz już wiem — uśmiechnąłem się do niego szeroko. Łukasz odpowiedział mi uśmiechem.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a potem Łuki kazał mi iść spać i obiecał, że zadzwoni rano, jak wstanie.
I tak właśnie było. Zadzwonił do mnie koło południa, czyli u niego była szósta rano. Wcześnie na nogach, jak zawsze. Byłem wtedy z Pablo na zakupach. Rozmawiałem chwilę z szatynem, przechodząc ze sklepu do sklepu.
Po powrocie, Pablo poszedł do domku ochrony i miał przyjść za kilka minut, bo wzywał go jeden z chłopaków, którzy także pracowali dla Łukasza. Ja w tym czasie zaniosłem rzeczy do swojej sypialni.
Słyszałem, jak na dole kręcą się Bianca i Clara, które miały trochę pracy w domu.
Schowałem swoje rzeczy do garderoby i gdy z niej wyszedłem, zobaczyłem, że Ochroniarz wszedł do sypialni, zamykając za sobą drzwi na klucz.
— Nie radzę ci krzyczeć, bo skończysz w piachu — oznajmił, a ja patrzyłem na niego przerażony. — A jeśli nie w piachu, to przynajmniej na OIOM-ie. I twoja buźka nie będzie już atrakcjna dla Diablo i skończy się wielka miłość.
— Czego ty ode mnie chcesz? — cofnąłem się na koniec pokoju, aż poczułem za sobą parapet. Mężczyzna zbliżył się do mnie.
— Już ci powiedziałem czego, szmato — złapał mnie za włosy i pociągnął. — Na kolana — warknął.
— Nie — odparłem.
— Na kolana, bo ci obiję tą buźkę, która tak podoba się Diablo — syknął. — Na kolana, dziwko — szarpnął mną, łapiąc mnie za ramię. Musiałem przed nim uklęknąć, aby się nie przewrócić. — Ładnie teraz zrobisz to, za co ci płacili u Hiszpana... A jak będziesz grzeczny, to nie dostaniesz wpierdol.
— Boisz się mnie uderzyć — zauważyłem. — Bo Łukasz zauważy... O to będzie twój koniec, bo on się dowie... Ale i tak się dowie, bo mu o wszystkim powiem i... — urwałem, bo spoliczkował mnie tak mocno, za straciłem równowagę, a on mnie puścił, abym się przewrócił. Przyłożyłem dłoń do piekącego policzka, a w moich oczach zebrały się łzy.
— Oj bardzo się boję... Diablo mi nic nie zrobi, mała szmato — złapał mnie za koszulkę i pociągnął mnie za koszulkę i pociągnął do góry. — Szybko obciągasz i się rozchodzimy... — rozpiął swoje ciemne spodnie i zsunął bieliznę, wyjmując na wierzch swojego penisa. — Bierz do ust, albo ci go gdzie indziej wsadzę — warknął i pociągnął mnie za włosy, a ja jęknąłem z bólu, co on wykorzystał i wsadził mi do ust swój członek. — I nie gryź, bo cię zajebię.
Położyłem mu dłonie na biodrach, aby go odepchnąć, ale on tylko przycisnął moją głowę do siebie, wkładając mi penisa głęboko do gardła, a ja się zakrzstusiłem. Nie mogłem złapać oddechu. Czułem łzy zbierające się w moich oczach, a po chwili wypłynęły one na moje policzki. Zaczynałem panikować, a wtedy Ochroniarz cofnął się trochę, a ja złapałem oddech.
Mężczyzna trzymał moją głowę i poruszał biodrami, wsuwając i wysuwając się z moich ust. Czubek jego penisa, co chwilę obijał się o ścianki mojego gardła, a ja się krztusiłem.
Nie wiem, jak długo to trwało, ale dla mnie ciągnęło się w nieskończoność. Mężczyzna ci chwilę wzdychał z przyjemności, pieprząc moje usta.
Z moich oczu cały czas płynęły łzy, gardło mnie już bolało i miałem wszystkiego dość.
Chciałem żeby to się już skończyło, żeby mnie zostawił.
Nagle wsunął się we mnie po samą nasadę, wkładając mi swojego kutasa do gardła. Zacząłem się krztusić i okładać go rękami, chcąc się odsunąć. A on spuścił się w moje gardło, co spowodowało, że zakrzstusiłem się jeszcze bardziej.
Odsunął się ode mnie, a ja od razu wyplułem jego spermę. Chyba go pojebało, jeśli sądził, że to połknę.
— Dziwka bez połyku? — zakpił, poprawiając swoje ubranie. — Jeśli powiesz komukolwiek, to nie dożyjesz powrotu Diablo — warknął i wyszedł z pokoju, a ja wszedłem do łazienki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top