Prolog

Wieczór, jak prawie każdy, Łukasz spędzał w klubie jednego z jego przyjaciół, o ile w jego świecie można ich mieć. A było to wątpliwe.Tu o zaufaniu świadczyły pieniądze i to kto da więcej i na czym się więcej zyska. Na zdradzie, czy lojalności.

— Mam coś nowego — oznajmił Javier, jeden z ludzi, który dość dobrze znał Łukasza i wiedział, że lepiej dla niego będzie zachować lojalność w stosunku do niego. — Nowy towar przyjechał ze wschodu... Spodoba ci się... — uśmiechnął się brunet, prowadząc chłopaka długim korytarzem. - Chłopaki już mu pokazali, co i jak — puścił mu oczko. Łukasz nigdy nie pochwalał sposobu "szkolenia" nowych nabytków Hiszpana. Można było o nim wiele powiedzieć i wiele pogłosek o nim chodziło, ale nie pochwalał nie uzasadnionej przemocy.

— To przyślij go do mnie — oznajmił szatyn, chowając smartfon do kieszeni marynarki, którą miał na sobie, i kierując się do odpowiedniego pokoju, gdzie zawsze odbywały się prywatne "tańce" dla niego. Ten pokój byk zarezerwowany tylko i wyłącznie dla Łukasza.

— Tylko taniec, czy... — zawahał się Hiszpan. Oficjalnie klub byk klubem go go, ale wszyscy wiedzieli, co tu się dzieje. Ale nikt nie reagował. Bali się.

— Tylko... Nie mam dziś czasu na więcej — rzucił bez zainteresowania Wawrzyniak, podchodząc do drzwi pokoju.

Brunet wszedł do pokoju, w którym grała cicho muzyka. Zajął miejsce na ciemnobrązowej skórzanej kanapie z stojącej pod ścianą. W pokoju znajdowało się oprócz sofy tylko krzesło i rura do tańca, no i oczywiście wieża, z której leciała zapętlona muzyka

Mężczyzna znał ten pokój od podszewki. Wiele się tu wydarzyło i nie mowa tylko o tańcu. Nie zawsze przychodził tu tylko po to, aby popatrzeć na wijących się przed nim na rurze chłopców. Nie raz dochodziło do czegoś więcej.

Klub, w którym obecnie przebywał wszyscy uważali za klub go go, ale nie liczni wiedzieli, że króluje tutaj prostytucja. Zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Co kto lubi. A Łukasz wolał chłopaków i nigdy tego nie ukrywał. Wiedział, że nie musi. Ci, z którymi współpracuje mają gdzieś kogo posuwa, obu się wywiązywał z obowiązków i płacił za to co dla niego robią.

Po kilku minutach w pokoju pojawił się drobny blondyn. Od razu wizualnie spodobał się Łukaszowi, Javier miał rację. Chłopak był szczupły, bardzo szczupły. Blond włosy widać, że były farbowane. Bał się tego, do czego może tu dojść.

Chłopak miał na sobie obcisłe grantowe dżinsy i czarną koszulkę polo. Nie tego spodziewał się Wawrzyniak. Zazwyczaj Hiszpan wysyłał do niego chłopaków w "seksownych" skórach. To go trochę zaskoczyło.

Blondyn nie wyglądał na więcej niż osiemnaście lat. Ale pewnie i tyle nie miał. Łukasz wiedział, że nie raz trafiały tu osoby, które nie miały nawet szesnastu lat. Ale nigdy w to nie interesował.

Łukasza uśmiechnął się widząc, jak zestresowany był chłopak. Jak bał się cokolwiek zrobić.

— Zatańcz dla mnie, skarbie — rzucił do chłopaka, a ten podniósł na niego wzrok i spojrzał mu prosto w oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top