Rozdział VIII
***Charlotte
Patrzyłam, jak Set wstaje. Niby ma mi udowodnić te brednie. Przecież to nie możliwe, że istnieją wilkołaki. On jest chyba jakiś chory psychicznie, nie mam zamiaru zadawać się z facetem, który ma objawy schizofrenii.
Patrzył na mnie uważnie, aż wreszcie jego sylwetka zaczęła się zmieniać. Skulił się. Do moich uszu dochodziły ciche warknięcia i głośne sapanie. Wytrzeszczyłam oczy. Po chwili już nie było Seta. Przede mną stał wielki, brązowy wilk. Jego sierść była lśniąca, a oczy w kolorze szafirowym. Właśnie w tym pięknym, ciemnoniebieskim kolorze, który mnie przyciągał. Był naprawdę wielki.
Nie wiedziałam, co powiedzieć, co zrobić. Byłam przerażona. Przez chwilę nie mogłam oddychać. Byłam sparaliżowana przez strach. Położyłam ręce na kółkach i pomału zaczęłam się cofać. Nie widziałam innego wyjścia.
Ogromny wilk zeskoczył ze sofy i zaczął do mnie podchodzić. Wiedziałam, że to Set. Oczy tego wilka były tak samo piękne jak jego, mimo to i tak mnie odpychał. Bałam się... tego czegoś!
Nie wiedziałam, co zrobić. Przecież to był potwór! Człowiek zamienił się w wilka, to nie miało prawa bytu!
- Jesteś potworem - wyszeptałam, a kilka łez spłynęło po moich policzkach. - Jesteś bestią!
Odwróciłam się najszybciej, jak tylko potrafiłam i zaczęłam pchać koła wózka. Musiałam się stąd wynieść, uciec. Przecież to jest potwór. On mnie zabije! Dlatego mnie porwał! Pewnie mam być jego przekąską jak w Czerwonym Kapturku!
Byłam już blisko schodów. Zatrzymałam się przed nimi. Nie miałam innej drogi ucieczki. Spojrzałam za siebie i ujrzałam bestię, która spokojnym, powolnym krokiem zmierzała w moim kierunku. Chyba czuł, że nie mam drogi ucieczki i że nie musi się spieszyć.
Spojrzałam na schody, zamknęłam oczy i popchałam koła. Chciałam się uwolnić, nie ważne za jaką cenę.
Wózek ruszył. Po chwili już na nim nie siedziałam, tylko odbijałam się od schodów i się z nich sturlałam. Jakieś dwa razy wózek wylądowała na mnie, a potem nie wiem, gdzie się podział. Wreszcie znalazłam się na dole. Jęknęłam z bólu. Bolała mnie głowa, ręka i bok. Każdy, nawet najmniejszy ruch, powodował niemiłosierny ból.
Na skroni i z tyłu głowy czułam ciecz. Nie chciałam widzieć widoku mojej krwi, to byłoby za wiele. Wiedziałam, że wszędzie na pewno będę miała siniaki i krwiaki, ale teraz najmniej mnie to obchodziło.
Na wprost schodów znajdowały się wielkie drzwi. To musiało być wyjście! Były masywniejsze od innych i wydawały się takie charakterystyczne. Nie panowałam już nad łzami, które potokami spływały po moich polikach.
Poruszyłam się. Fala bólu była naprawdę silna, ale nie podawałam się. Zaczęłam się czołgać w stronę wyjścia. Chciałam opuścić to miejsce. Nie chciałam przebywać w jednym domu z potworem.
Usłyszałam szepty. Na chwilę się zatrzymałam i rozejrzałam dookoła, co było naprawdę trudne. Widziałam ludzi. Masę ludzi, którzy patrzyli na mnie zaniepokojeni. Ale nie to było najgorsze. Pomiędzy nimi były też wilki. Ogromne wilki o różnych kolorach sierści. Widziałam szare, brązowe, białe, a nawet czarne. Na ten widok aż zabrakło mi powietrza. Czułam się bezsilna i słaba. Popadłam w jeszcze większą panikę, kiedy zrozumiałam, że nie potrafię nabrać powietrza w płuca, miałam na sobie jakąś dziwną blokadę, przez którą zaczęłam się dusić.
Ludzie zbliżyli się do mnie zaniepokojeni, słyszałam ich zaniepokojone głosy, ale w tym momencie czułam już, że odpływam.
- Charlotte!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top