Rozdział IV



***Charlotte

Już byłam prawie u celu, gdy nagle poczułam jak ktoś mnie podnosi. Było to tak niespodziewane, że pisnęłam cicho. A potem przeszedł mnie dreszcz. Przyjemny dreszcz, który ogarnął całe moje ciało. To ten facet wziął mnie na ręce ala panna młoda. Zrobiło mi się tak przyjemnie. Nie wiem, dlaczego ale nagle wzięła mnie chęć wtulenia się w niego. To było tak silne, że zrobiłam to. Zachowałam się jak pierwsza lepsza z ulicy, ale co miałam zrobić? To było silniejsze! Było mi zimno, a on był taki ciepły. Śmiało położyłam głowę i ręce na jego piersi, starając się, aby jak najwięcej powierzchni mojego ciała miało z nim styczność. Zamruczał. Chyba spodobało mu się to.

Usadowił mnie na wózku, a z mojego gardła wydobył się niekontrolowany jęk zawiedzenia. Zaczerwieniłam się. Jak mogłam?! Co się ze mną dzisiaj działo?

Spojrzałam w górę i ujrzałam jego uśmiechniętą twarz. Kucnął, przez co nasze oczy znajdowały się na równej wysokości.

- Jak się nazywasz? - spytał mnie, kładąc dłoń na moim policzku. O nie! Tym razem się nie dam! Nie wtuliłam się, ale także jej nie odepchnęłam.

- Charlotte.

- Charlotte - powtórzył moje imię z dumą. Zdziwiłam się. - Ja jestem Set.

- Okey - powiedziałam pomału. Nie miałam zielonego pojęcia jak się zachować w tej sytuacji. Ewidentnie podrywał mnie dorosły facet. Coś było nie tak.

- Dobrze się czujesz?

Serce waliło mi jak szalone. Łomotało jak wielki bęben. Zagłuszało wszystko.

- Tak - powiedziałam, a chwilę później poczułam jak wszystkie moje mięśnie wiotczeją i tracę kontakt z rzeczywistością. Ciemność.

***

Nie wiem, ile spałam, ale gdy otworzyłam oczy, było jeszcze (albo już) jasno. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Leżałam na łóżku z niebieską pościelą z białymi figurami geometrycznymi. Ściany pokoju były koloru beżowego, a meble w jasnym odcieniu brązu. Po mojej prawej znajdowały się drewniane drzwi - zapewne wyjście, a naprzeciw mnie białe - pewnie łazienka. Po lewej znajdowało się okno, przez które wpadały promienie słoneczne i rozświetlały cały pokój. Zaraz koło drzwi wyjściowych znajdowała się ogromna, dwumetrowa szafa, a obok niej wysoka szafka z szufladami. I to by było na tyle z mebli. Jeszcze po obu stronach łóżka znajdowały się niewielkie szafeczki nocne.

Podniosłam się do pozycji siedzącej, czemu towarzyszyły lekkie zawrotu głowy. Przymknęłam oczy i w spokoju czekałam, aż to minie. Rozejrzałam się wkoło. Zobaczyłam mój wózek w kącie obok okna. Odkryłam moją kołdrę. Pisnęłam. Nie miałam na sobie moich wcześniejszych ubrań, a zamiast tego ktoś założył na mnie białą, męską koszulę. Była ogromna. Sięgała mi poniżej połowy ud! Na szczęście moja bielizna była nietknięta. 

Ponadto moje nogi były zabandażowane. No tak, czołgałam się po kamieniach. Westchnęłam ciężko. I tak nie czułam bólu, więc miałam to gdzieś. Podczołgałam się do skraju łóżka i spojrzałam na dół. Już zaczęłam ześlizgiwać się na ziemię, gdy usłyszałam na korytarzu kroki i głosy. Natychmiast położyłam się na poduszkę i okryłam kołdrą. Byłam plecami zwrócona w stronę drzwi.

- Daj spokój, wiem, że nie śpisz - nawet nie drgnęłam. Skąd ten dupek mógł wiedzieć, że nie śpię? - Maleńka, nie baw się ze mną.

- Nie jestem mała! - podniosłam się jak oparzona.

Cholera, dałam się złapać, jaka ja głupia jestem. Spojrzałam na Seta. Na jego twarzy wykwitł cwaniacki uśmieszek. Jeszcze się kiedyś z nim policzę, nie ma co.

Set podszedł do łóżka i usiadł na nim. Wpatrywał się w moje oczy, a ja w jego szafirowe tęczówki, pod którymi dosłownie się rozpływałam.

- A więc, Charlotte, ile masz lat?

- Szesnaście - odpowiedziałam ostrożnie. Musiałam uważać, aby nie zacząć za dużo gadać, bo byłby kłopot.

- Szesnaście. Jesteś za młoda - mruknął do siebie, a we mnie się zagotowało.

- Oczywiście, że jestem za młoda, ty pedofilu jeden! - krzyknęłam na niego.

- Pedofilu?! Nie jestem pedofilem!

- Ach tak? To dlaczego uprowadziłeś szesnastolatkę i w dodatku rozebrałeś ją, co?!

- Bałem się o ciebie! Niespodziewanie zemdlałaś, a twoje serce tłukło jak oszalałe. Nie wiedziałem, co mam robić, więc przebrałem cię w coś luźniejszego!

Zatkało mnie. Nie wiedziałam, co teraz mam powiedzieć. Może on miał rację? Chyba za bardzo na niego naskoczyłam. Prawdopodobnie uratował mi życie. Speszyłam się nieco, przez co poczułam, jak moje policzki robią się gorące.

- Dzi... dzięki - wyjąkałam. Nie potrafiłam się teraz zdobyć na nic więcej.

- Nie ma za co, księżniczko - uśmiechnął się do mnie czule i pogłaskał po policzku.

Przeszedł mnie dreszcz. O nie, sytuacja się powtarza. Nie wtulę się w jego rękę, nie ma takiej opcji! Dzielnie wytrzymywałam jego dotyk, który był jakiś... dziwny, bo moje ciało niesamowicie mocno na niego reagowało. Przygryzłam dolną wargę i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że jego ręka zjechała po mojej szyj i zatrzymała się na obojczyku, pozostawiając za sobą przyjemny, ciepły ślad. Nie potrafiłam już dłużej wytrzymać i westchnęłam z przyjemności.

Spojrzałam na jego twarz. Uśmiechnął się z satysfakcją. A ja przechyliłam głowę na bok, cała czerwona. Chyba zrozumiał moje zażenowanie, bo wziął rękę, za co byłam naprawdę wdzięczna.

- Wybacz, ale chcę wrócić do swojego domu - powiedziałam ostrożnie i lekko zmieszana.

Spojrzałam na Seta. Zmarszczył czoło, przymrużył oczy i zacisnął usta w wąską kreskę. Nie podobało mi się to. Wyglądał, jakby walczył z czymś w głębi siebie. Nie wiedziałam, o co mu chodzi.

- Nie wypuszczę cię - warknął cicho.

Chyba się przesłyszałam.

- Wybacz, ale powiedziałeś, że mnie nie wypuścisz? - musiałam się upewnić.

- Tak właśnie powiedziałem. Nie zrozumiesz tego, ale musisz zostać.

- Ja nic nie muszę - odparłam wojowniczo.

- Księżniczko, do teraz to twój dom, a ty sama należysz do mnie, więc musisz - powiedział pewnie. Zatkało mnie.

Czy on właśnie powiedział, że należę do niego, a to jest mój dom? Mnie chyba zaraz pierdolnięty szlag trafi.

- Jak to mój dom? - wyjąkałam.

- Normalnie. Od teraz mieszkasz tutaj, nigdzie indziej - powiedział dumnie.

Przez dłuższą chwilę patrzyłam się na niego i tylko mrugałam oczami. Jeny! Ja już wszystko zrozumiałam! Poczułam jak moje serce ponownie przyspiesza, a strach paraliżuje całe moje ciało.

- Porwałeś mnie, żebym została prostytutką, tak? A to jest jakiś dom publiczny? - wysapałam na jednym wdechu, mój głos drżał ze strachu.

- Co? Nie!

Set gwałtownie przybliżył się do mnie i objął mnie ramionami. Czułam się u niego bezpieczna. Zaczęłam się rozluźniać i uspokajać, ale przypomniałam sobie, że przecież on mnie porwał, a tak być nie może!

- Charlotte, nigdy nie zrobiłbym ci czegoś takiego bez twojej zgody. Nawet mi to do głowy nie przyszło! Prawda jest taka, że nie zrozumiesz powodu, dla którego musisz tutaj zostać - odsunął się ode mnie delikatnie i założył kosmyk moich włosów za ucho.

- To mi powiedz! - rozkazałam drżącym głosem.

- Nie - szepnął cicho i mnie puścił. - Nie jesteś jeszcze gotowa, prześpij się, a potem pogadamy.

Wyszedł.

Co? Ile można spać?!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top