Rozdział XVII
Set zamknął butem drzwi od naszej sypialni, które z głośnym trzaskiem uderzyły o futrynę. Zostałam rzucona na łóżko, przez co jęknęłam cicho. Uniósł się nade mną, kładąc ręce bo bokach mojej głowy. Może byłam odważna na początku, ale teraz bałam się jak cholera i chociaż starałam się nie okazywać strachu, to ja sama czułam jak cuchnę strachem i paniką.
Ale jego najwidoczniej to nie ruszało. Wpatrywał się we mnie z wielką złością w oczach i grymasem na twarzy. Przełknęłam ślinę, czekając na najgorsze.
Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, że Set ze mnie zejdzie i spojrzy na mnie z bólem w oczach. Naprawdę wyglądał, jakbym go zraniła.
- Jak mogłaś pomyśleć, że chcę zrobić ci krzywdę? Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił, księżniczko.
- Jakoś przedtem z twojego zachowania nie byłam w stanie tego odczytać.
- Bo mnie wkurzyłaś! I to porządnie. Uciekłaś ode mnie.
- Bo mnie porwałeś! Zrozum to, że ja chcę wrócić do przyjaciół, do szkoły! Są ludzie, którzy pewnie się o mnie martwią!
- Wybacz księżniczko, ale wiesz, że nie mogę.
Westchnęłam ciężko. Postanowiłam odpuścić, przecież to i tak nie ma sensu, on nie odpuści, choćby nie wiem co. Po prostu położyłam się i tępo wpatrywałam w sufit. Set podniósł się i zawisnął nade mną. Zmarszczyłam brwi.
- Nie zrobię ci krzywdy, Charlotte, ale kara musi być.
- O czym ty...
Nie dał mi dokończyć, bo zanim się zorientowałam, wgryzł się w moje ciało. Poczułam lekki ból w okolicach powyżej obojczyka. Ból zmienił się w przyjemne dreszcze. Przypominało to raczej, jakby robił mi malinkę, więc nie sprawiało mi to bólu, ale przyjemność. Nabrałam gwałtownie powietrza. Nie wiem dlaczego, ale zaczynałam odpływać. A najgorsze było to, że nie potrafiłam powiedzieć ani jednego słowa, nie mogłam nawet wyciągnąć rąk i jako go odepchnąć. Po chwili była tylko ciemność.
Obudziłam się z mocnym bólem głowy. Był już ranek. Kurde, ile ja spałam?
- Tylko jeden dzień - usłyszałam głos obok siebie.
Set leżał na łóżku obok mnie. Opierał głowę na ręce i patrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Coś w tym uśmiechu było nie tak. Był szczęśliwy, zadowolony i przede wszystkim dumny.
Zmarszczyłam brwi, a on zaczął bawić się kosmykiem moich włosów. Jednak zastanawiało mnie tylko, dlaczego jest taki zadowolony?
- Bo jesteś moja, księżniczko. Widzisz ten ślad? To znak, że jesteś moją, masz na sobie mój zamach i każdy mężczyzna będzie wiedział, że należysz do mnie.
Już otwierałam usta, aby spytać o ten cały ślad, kiedy coś mi wpadło do głowy. Usiadłam gwałtownie i spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Czy ty czytasz mi w myślach?!
- Tak - odpowiedział najnormalniej w świecie z szerokim uśmiechem na twarzy, nie przestawał bawić się moimi włosami.
- Ale... ale... ale dlaczego? Jak?! - czułam jak z mojej twarzy odpływają wszystkie kolory.
- Bo cię ugryzłem. Gdybyś była wilczycą i także mnie ugryzła, też czytałabyś moje myśli, ale jesteś człowiekiem, więc nie masz na co liczyć.
- I co? Do końca będziesz słyszeć moje myśli, a ja twoich nie?
- Będziesz, kiedy zakończysz ze mną proces parowania.
- Proces parowania? A co to jest?
- To jest coś jak ślub, tylko w świecie wilkołaków. Zaczyna się od oznaczenia, czyli ugryzienia, a kończy na kochaniu się.
- Co?! - natychmiast odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość.
- Lotte, spokojnie. Jesteś jeszcze za młoda. Nie mam zamiaru mieć na karku policji za stosunek z nieletnią. Poczekam.
- A nie pomyślałeś, że może ja nie chcę się z tobą sparować?!
- Chcesz, ale na siłę starasz się wykluczyć to ze swojej świadomości.
- Nienawidzę cię!
- Też cię kocham, księżniczko - wstał i pocałował mnie przelotnie.
Wyszedł z pokoju. Zacisnęłam mocno zęby i pięści. Nie wierzę w to, że ten dupek będzie mi czytał w myślach!
- Słyszałem! Nie przezywaj mnie!
Debil, idiota, dupek, sukinsyn.
- Jesteś urocza - zaśmiał się perfidnie! Miałam go dość.
Schowałam twarz w poduszce i się wykrzyczałam. Po tym wszystkim rozejrzałam się dookoła. Nigdzie nie widziałam mojego wózka. Kolejny powód do złości.
Halo, proszę pana wielki Alfa, możesz mi gadać w głowie?
Nic. Cisza. Na pewno mnie słyszał. I albo nie może, albo robi mi na złość i się nie odzywa. Stawiałabym na to pierwsze, bo raczej Set nie odpuściłby sobie jakiegoś głupiego tekstu w moją stronę. Westchnęłam ciężko.
Nagle do pokoju weszła jakaś kobieta.
- Ale weź ze mną nie dyskutuj. Jestem siostrą Alfy, mi też wszystko wolno! - krzyczała na kogoś. Czyli Set postawił straż przed drzwiami, po prostu cudownie!
Do pokoju weszła wysoka szatynka o błękitnych oczach. Widząc jej wojowniczą postać, od razu przypadła mi do gustu. Kiedy drzwi się zamknęły, wystawiła w ich stronę język, a następnie spojrzała na mnie. Od razu uśmiechnęła się do mnie.
- Cześć, jestem Mia, siostra Seta.
Podałam jej rękę, którą mocno uścisnęła.
- Usłyszałam, że próbowałaś uciec - ciągnęła dalej. Kiwnęłam po prostu głową. - Nie przejmuj się, ponad połowa ucieka jak ty. A mój brat jest po prostu głupi. O... widzę, że cię oznaczył. Kiedy?
- Wczoraj? Mówił, że spałam dzień, więc wczoraj - odpowiedziałam.
- No, pewnie przeżyłaś szok, jak dowiedziałaś się, że czyta ci w myślach. Ja też nie mogłam się przyzwyczaić, tylko moja sytuacja jest lepsza, bo ja od razu ugryzłam i jego, więc też mu czytałam.
- No to miałaś lepiej. A co ja mam powiedzieć?
- No... jesteś w dupie, ale nie przejmuj się. Słuchaj, jeżeli chcesz stąd uciec, to musisz ich jakoś przechytrzyć. Sama ucieczka nic ci nie da, on dogoni cię w mgnieniu oka. Musisz wymyślić jakiś niezły plan.
- Ale dlacze...
- Cicho! - położyła mi dłoń na ustach i dodała szybko. - Nie myśl o tym, bo od razu się dowie!
Szybko przeniosłam myśli na inny tor, co było naprawdę trudne.
- A teraz pogadajmy o czymś innym - uśmiechnęła się słodko, jak gdyby nigdy nic.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top