v6
A może chciał po prostu iść dalej..?
Tylko gdzie..? Do sklepu, po lody? Nie.
Podniósł głowę, która cały czas była zwrócona na nogi. W praktycznie każdym oknie panowała ciemność. Choć w bardzo nielicznych dało się dostrzec lekkie światło. Ulice i uliczki były opustoszałe. Oczywiście, nie licząc piasku, który usłał sobą owe zaułki, jak i szerokie drogi. Stragany były pozamykane i zabezpieczone, przed ewentualnymi złodziejaszkami. Panowała wszechogarniająca cisza, którą strach było przerwać. Ta cisza miała w sobie coś.. to była cisza przed burzą. Nawet jak na północ, to było zdecydowanie za spokojnie. Naruto miał przeczucie, że już niedługo stanie się coś złego. I to coś wiele zmieni. W duchu odmówił litanię, aby to przeczucie było złudne i okazało się wynikiem zmęczenia.
*
Blondyn po długim spacerze wrócił do przydzielonego mieszkania. Nie obyło się bez poszukiwań odpowiedniego lokum. Wioska Piasku mogłaby spokojnie ubiegać się o tytuł Najbardziej Pokręconego Labiryntu Roku! Jeśli nawet nie stulecia!
Spojrzał na zegarek, który oznajmił mu, iż jest już druga w nocy. Jak na zawołanie - niebieskooki ziewnął. Czyżby przyszła pora na upragniony odpoczynek? Zapewne, w końcu tak.
Zdjął buty i powędrował do łóżka. W pokoju panował mrok, lecz Uzumaki z jakiego powodu widział całkiem dobrze. Co mogło być tego przyczyną, szczerze go nie interesowało. O wiele bardziej ciekawił go fakt, że zbliża się do jednego z najcudowniejszych mebli, jakie zostały stworzone. Warto wspomnieć, iż Naruto potrafił spać, spać i spać. Potem znowu spać, zrobić sobie przerwę na sen i ponownie pójść spać. Dlatego niemało intrygująca była jego wcześniejsza bezsenność, z którą się borykał dobre kilka godzin. Ale i ona nie przykuła uwagi chłopaka. Nic go już nie pasjonowało. A gdy trafił już do miejsca, celu swojej krótkiej podróży wzdłuż siedliska, niemalże od razu stracił świadomość. Dobrowolnie, oczywiście.
*
- Potwór!
Dlaczego potwór? Czy ja coś złego zrobiłem?...
- Dzieci, nie zbliżajcie się do niego, on jest niebezpieczny..
A.. ale czemu? Dlaczego "niebezpieczny"? Ja nie skrzywdziłbym przyjaciół..
- Idzie do akademii? Ktoś taki nie może zostać shinobi!
Niby czemu? Z jakiej racji uważasz mnie za gorszego..?
- Jest zagrożeniem dla wioski! W każdej chwili może stracić panowanie nad tym.
Skąd możesz to wiedzieć?
- Pomiot szatana.
Być może..
- Demon.
Dla ciebie.
*
Młody Uzumaki obudził się po bardzo dziwnym śnie.. którego już nie pamiętał. Lecz zostało mu odczucie, że ta mara do przyjemnych nie należała. Spojrzał na zegar... który wskazywał raptem czternastą. Nawet wcześnie, zważywszy ile czasu był w drodze, jak mało spał i jak późno się położył.
Przeciągnął zastałe mięśnie. Nie przyznałby się do tego, lecz po tej kilkudniowej wyprawie zaczął odczuwać lekkie zakwasy w nogach, zwłaszcza łydkach. Kiedy to on miał ostatnio zakwasy..? Heh, kiedykolwiek to było - już tego nie pamiętał. W końcu, po co zaśmiecać sobie umysł takimi nieistotnymi rzeczami? Dla samego faktu "pamiętam to"? Czy to ma jakiś sens? Nie. Nie ma.
Naruto podniósł się z łóżka, po czym chyżym krokiem udał się do łazienki. Jak już miał to w zwyczaju - spojrzał w swoje odbicie, które widniało w lustrze. Wyglądał jak zawsze - niebieskie oczy, blond (a. k. a. żółte) włosy, po trzy blizny udające wąsy na każdym policzku... Odetchnął z lekką ulgą. Następnie umył zęby, wziął prysznic, ubrał się... i chciał coś zjeść. Tyle, że jego zapasy na podróż duże (i sycące) nie były. A przydzielone lokum na co dzień było puste, a więc na skryte w lodówce jedzenie, nie miał nawet co liczyć. Decyzja o wyjściu z domu i poszukaniu sklepu z dobrym jedzeniem, była wręcz machinalna. Wziął tylko swoje oszczędności, które ukrywały się w portfelu. A ściślej mówiąc, to w zielonej portmonetce w kształcie żaby. Miał ją już bardzo długo i ciężko było mu ją zamienić na jakiś zwykły, tandetny portfelik "dla dorosłych dziadów". Bądź, co bądź - wziął sakiewkę i wyszedł z mieszkania, nie zamykając drzwi na klucz, w końcu zaraz tu wróci. Ponownie miał okazję zmierzyć z alejkami. Tyle, że tym razem nie były puste, tylko pełne w ludzi. Z wcześniejszych wspomnień o zimnym piasku i dziwnej ciszy - została jakaś niezidentyfikowana miazga. Słońce grzało wszystko i wszystkich, a piasek mu pomagał, chłonąc upał i dodając swoje trzy grosze. Praktycznie każdy człek coś mówił, lub był w ruchu, co utworzyło swego rodzaju gwar.
Blondyn nabrał porządną garść powietrza w płuca i ruszył na poszukiwania dobrego papu. Największą ochotę miał na ramen... ale czy ta potrawa jest również i tu dostępna?
*
Niebieskooki nie za mocnym, lecz wystarczająco silnym kopnięciem otworzył drzwi do swojego tymczasowego mieszkania. W dłoniach trzymał dwie siatki. Nie były duże, ale Naruto był zmęczony zakupami i najzwyczajniej w świecie, nie chciało mu się bawić w przekładanie reklamówek z jednej ręki, do drugiej. Któż by pomyślał, że zakupy mogą być tak wyczerpujące? Najpierw musiał znaleźć jakiś stragan, czy też sklep z czymś smakowitym. Chwilę to zajęło. Taką dłuższą. Ale wykonał to zadanie.. kolejnym było zrobienie zakupów. Niby proste, ale doskwierający głód i pewien duży problem zamieniło tę czynność w piekło. A mianowicie, to tym dużym problemem było słońce i ludzie. Wiecie ile to może napsuć krwi i wyssać pozytywnej energii? Uzumaki dzisiaj się o tym przekonał, po czym zaczął dziękować, iż jest mieszkańcem innej wioski. Takiej skąpanej w liściach, a nie w ogromnej, rozżarzonej gwieździe.
Zamknął drzwi, uciszając tym samym resztki słyszalnego gwaru. Nastała przyjemna cisza. Odetchnął z ulgą, po czym udał się do kuchni. Kupił parę rzeczy, lecz teraz zamierzał zrobić sobie proszkowaną zupę, której nazwa była tak zawiła, że bardziej się już nie da. Tego typu dania były proste w wykonaniu. Wystarczyło tylko wlać wrzącą wodę do opakowania, następnie odczekać trzy minuty i jeść. Blondyn tak też zrobił. Po odczekaniu, zaczął jeść.
Danie zawierało w sobie sporo przypraw, kluski, kawałki papryki i innych warzyw. Całokształt był ostry. Nie czuł jakiegoś konkretnego smaku, to było zwyczajnie, po prostu ostre danie. Inaczej tego nazwać się nie da.
Po skończonym posiłku, wyrzucił opakowanie. A następnie w jego głowie pojawiła się pustka. Co by tu porobić? - pytał sam siebie w myślach. Nie miał ochoty na kolejny spacer, ani na drzemkę. Co do treningu, to był zmieszany. Nie wiedział co trenować, a bez konkretnego celu, nie ma konkretnych rezultatów - satysfakcjonującego wyniku.
Jak na zawołanie, usłyszał pukanie do drzwi. Nie zastanawiając się kto to i czego chce, po prostu podszedł i otworzył drzwi. Zobaczył nieznanego shinobi, który powiedział mu jedynie, iż ma się zjawić w gabinecie Kazekage. Następnie zniknął za pomocą jednej z popularniejszych i lubianych technik ninja.
Naruto był w gruncie rzeczy zadowolony - ma czym się zająć. A tym czymś będzie rozmowa z przyjacielem, który spełnił jego własne marzenie i to za jego sprawką. Może jemu nie jest pisane zostać Hokage? Może chciał zajść za daleko? A może już zaszedł za daleko? No cóż, nieważne. Nie ma co się dołować.
Uzumaki ruszył do siedziby Kage.
*
Właśnie czytał relacje z jednej z ostatnich misji, jaka się odbyła. Pewni świeżo upieczeni ninja odbyli wyprawę za mury wioski. To była ich pierwsza, tego typu misja. Niestety natchnęli się na pewne duże przeszkody. A mianowicie - na bandytów. W wyniku spotkania z nimi, spokojne zadanie odnalezienia uciekiniera-ptaka, zamieniło się w walkę na śmierć i życie. Na szczęście jego podwładnym nic poważnego się nie stało, ale zamiast zwierzęcia przyprowadzili dwóch złoczyńców. Teraz musiał zaplanować "polowanie" na pozostałych, aby nikt w tych okolicach nie stwarzał problemu i nie targał się na życie mieszkańców Suny. Dodatkowo niepokoiły go informacje o grupie przestępczej, zwanej Akatsuki. Przez ostatnie kilka lat znikli z tego globu. Nie wykonywali żadnych ruchów, a jak na razie nikomu nie udało się znaleźć informacji na temat miejsca, gdzie mają siedzibę. Innym słowem - zapadli się pod ziemię. A wioskom pozostało teraz tylko czekać na ich ruch. Nie można teraz pozwolić sobie na brak czujności.
Jego rozmyślania rozpłynęły się we wszystkie strony, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Po chwili pojawił się w nich Naruto.
- Chciałeś porozmawiać, Gaara? - Spytał. Wyglądał lepiej, niż ostatnio. Wydawałoby się, że do jego przytłoczonej nie wiadomo czym skorupy wlano odrobinę optymizmu. Ale to i tak było za mało, aby wypełnić wszystkie jej zakamarki i oddać oczom ich wyjątkowy błysk.
- Tak - odpowiedział lakonicznie. Nie ma nad czym się rozwodzić. Trzeba zacząć temat teraz, a nie przeciągać strunę. Gaara o tym wiedział, ale średnio mu się to podobało. Wolałby pogadać o głupotach, tak, jak nigdy tego nie robili. W końcu każda ich rozmowa była od rzeczy. Bezpośrednia. Czy podczas egzaminu, kiedy byli swoimi wrogami. Czy podczas ścigania Sasuke, gdy byli sojusznikami. Zawsze było tak samo. A mimo to, tego blondyna darzył zaufaniem i uważał go za swojego pierwszego przyjaciela. - Nie będę przeciągał, Naruto - zaczął powoli rzeczowym, poważnym głosem. - Co się dzieje?
Jego odpowiedź była teraz kluczowa.
- Nic.
Jeśli nic, to czemu Piąta cię tu przysłała na rozmowę ze mną? - dopytywał w myślach. Choć doskonale znał powód, dlaczego tak postąpiła. Ona też to zauważyła, ale uznała, że czerwonowłosemu uda się do niego dotrzeć. No i łudziła się pewnie, że potrzebuje paru dni odpoczynku innej wiosce. Kazekage nie miał nic przeciwko, tylko nie miał pojęcia co zrobić i powiedzieć. Był beznadziejny w szczerych rozmowach. W końcu rzadko takowe odbywał.
Westchnął.
- Powiem wprost - postanowił opowiedzieć niebieskookiemu o całym misternym planie. - Ten arcyważny dokument, który tutaj przyniosłeś, zawiera prośbę od Hokage. Prośbę dotyczącą ciebie. Prośbę, abym dowiedział się, co się z tobą, do diabła, dzieje. Myślałeś, że nikt nic nie zauważy? - Wziął głęboki wdech i wydech. - Czy możesz powiedzieć, co ci jest?
Blondyn wbił wzrok w podłogę. Z perspektywy Gaary, to tego powodem było odkrycie jego sekretu. Lecz tak naprawdę, to oczy Naruto zaczęły lekko pulsować, a obraz zaczął mu się zamazywać. Musiał jak najprędzej iść. Teraz. Już. Natychmiast. Ale nie może tak po prostu wyjść.
- Nie mam pojęcia. - Odpowiedział.
*
Nastał wieczór. Blondyn leżał na łóżku. W głowie roztrząsał wszystkie sprawy i starał się je sobie jakoś ułożyć. Ostatnio dużo dumał o różnych rzeczach. Jak i różne różności działy się w jego życiu. I było tego zwyczajnie za dużo.
A teraz dowiedział się jeszcze, że oni wiedzą. Gaara, Hokage, sensei, przyjaciele... Oni wiedzą. Zauważyli. Naruto nie chciał, by się w to wplątali. Nie chciał, by się o niego martwili i co gorsza - zechcieli mu pomóc. Sam nie wiedział dlaczego, ale myśl o przyjęciu podpory od przyjaciół, była dla niego karygodna. Łaknął sam sobie poradzić.
Nagle jego uszy dźwięk detonowanych... bomb?!
Błyskawicznie zerwał się z pogniecionej pościeli i wyjrzał przez okno. Jakaś postać w czarnym płaszczu, który był w znanym mu wzorze, latała na ptaku. Zdołał zarejestrować wzrokiem drugi obiekt w powietrzu. Był nim Kazekage.
- Cholera - mruknął do siebie - co tu się wyprawia do Mędrca Sześciu Ścieżek?
Nie potrzebował dużo czasu, aby podjąć decyzję, o tym, co zrobi. Oczywistą oczywistością był fakt, że musi on pomóc swojemu przyjacielowi. Wiedział, co się dzieje, lecz wolał do siebie tej myśli nie dopuszczać.
Grupa Akatsuki w końcu wylazła spod ziemi i zaczęła swoje działania.
Chcą wyciągnąć Jednoogoniastego z Gaary i przyczynić się do śmierci czerwonowłosego.
Naruto nawet nie dedukował o zostawieniu sprawy Kage, a co za tym idzie - zostania widzem w oknie.
Uzumaki był aktorem, nie widzem. Przynajmniej tak było, jeśli chodzi o walkę.
Przygotował się do wyskoku.
*
Długość części; 1806 słów
UWAGA
W następnej części mogą pojawić się śladowe ilości spojlerów z początku drugiej serii Naruto.
Dzięki za wszystkie komentarze i gwiazdki~!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top