v4

Blondyn leniwie przetarł oczy wierzchem dłoni. Po chwili otworzył ślipia, mrużąc je. Mimo iż znajdował się w gęstwinie, plątaninie liści, czy też mówiąc po ludzku - w lesie, to Słońce znalazło jakąś drogę, przeciskając się przez zakamarki, by na koniec padać swoimi promieniami na jego osobę. Szybko się podniósł, rozciągając zastałe mięśnie oraz stawy. Po tych kilku, czy tam kilkunastu godzinach snu, czuł się o niebo lepiej. Jeszcze wziął parę łyków wody i był gotowy, aby ruszyć w dalszą podróż. Bez zastanowienia, ruszył dalej.

*
Tsunade oczekiwała cierpliwie, ale bez przesady.
Siedziała za biurkiem z założonymi dłońmi. Jedno oko lekko jej drgało. Nie uważała tego co robi, za dobre. Ale jaka sytuacja, takie środki. A ona martwiła się o pewnego niebieskookiego chłopaka.
Aż nagle, lecz nie zaskakująco, w obłoczku dymu pojawiło się trzech shinobi. Ubrani w czarne ubrania, z zakrytymi twarzami... no i troszkę poturbowani.
- I? - Spytała z marszu.
Miała dość czekania.
Musi wiedzieć, co udało się im dowiedzieć. Teraz.

*
Godziny zaczęły mu mijać mozolnie. Wlekły się. Było nudno.
Ciągle las, las i las. Co jakichś czas można było spotkać atrakcję w postaci powalonego przez pioruna drzewa, przerośniętego kamienia, czy prędkiej, lecz lichej rzeki. Liczył na więcej. W końcu jego sakryfikant posiadał przy sobie arcyważne dokumenty. A z oczu za dobrze mu patrzyło. Nie posiadał spojrzenia rasowego zabójcy, ale raczej... swoje własne.
Prychnął.
Naruto właśnie przemierzał kolejne metry, które składały się na kilometry. Czas mijał. Wyruszył spod bramy Konohy przeszło ponad dobę temu. Przez te kilkadziesiąt godzin, spał jeden raz, jak i jeden raz został zaatakowany.
Znów prychnął.
Kyuubi'emu zdecydowanie nie podobało się to. A tym czymś, była cała ta misja. Piąta leciała sobie w kulki, jeśli te arcyważne, a co za tym idzie - ściśle tajne, dokumenty były rzeczywiście takie istotne. A zastanawiając się już nam tym, to dlaczego puściła dzieciaka samego? Dlaczego został zaatakowany tylko raz i to przez takie miernoty? Dlaczego Tsunade nie powiedziała, o czym są te dokumenty? Odpowiedź na te wszystkie pytania spadły niczym grom z jasnego nieba, na umysł Lisa.
To było zaplanowane.
Papiery nie zawierają jakiś szczególnie istotnych informacji.
Ninja, którzy zaatakowali, wcale nie byli degeneratami, tylko mieszkańcami którejś wioski (zapewne Liścia).
 Uśmiechnął się lekko, drwiąco. Znalazł rozwiązanie tej dziwnej i nietypowej sytuacji. Choć na to pierwsze pytanie, nie mógł znaleźć odpowiedzi..
Naruto miał sam brać udział w tej "misji", aby Hokage mogła się przekonać, co mu jest...? Aby mógł rozprostować stare kości? A może po to, aby się spotkał z przyjacielem jinchuuriki?
A zresztą...
...co go obchodzi jakichś dzieciak?
Niech sam ruszy te przykurzone, szare komórki i coś wymyśli.
Zamknął oczy w celu zapadnięcia w sen.
Niestety, ostatnio cierpiał na paskudny rodzaj bezsenności.
Ten konkretny wariant zwał się - niepokój.

*
Niebieskooki wylądował zgrabnie na nogach, następnie wziął się za przekąszenie czegoś, oraz łyknięcie wody.
Szybko się przemieszczał. W tym tempie, powinien jutro w nocy dobić do Suny. O ile coś go nie zatrzyma. Jakichś atak, czy tam burza piaskowa, na przykład.
Wziął kęsa jeszcze w miarę świeżego pieczywa. W głębi duszy przeklinał sam siebie, za nie wzięcie paczkowanego ramenu. Co go podkusiło?...
Niemalże był pewny, że usłyszał parsknięcie tego Ogoniastego bytu.
Znowu ugryzł kawałek bochenka.
- Naruto - usłyszał nagle głęboki głos w swojej głowie. Doskonale wiedział kto to, ale i tak był zdziwiony. W końcu Lisi Demon nie odzywa się do niego... no chyba, że ten go jakoś do tego zmusi.
Odłożył pieczywo, na później i wszedł do swojego umysłu.
- O co chodzi, Kyuubi? - Spytał od razu.
- Mam do ciebie jedno pytanie, dzieciaku.
- Jakie? - Odpowiedział ponownie pytaniem. Był zdumiony faktem, że właśnie on chciał coś właśnie od niego.
- Co byś zrobił, gdyby Konoha przestała ci ufać?
Blondyna wmurowało.
- Niby dlaczego miałaby przestać mi ufać? Coś ty wymyślił, Lisie? - W jego głos wkradła się nutka niepokoju. Podrapał się z tyłu głowy. Nerwowo.
Ruda postać pokazała mu swoje białe kły, w drwiącym wygięciu ust ku górze.
- To nieważne - skłamał. W istocie, to było bardzo ważne. Ale odpowiedź blondyna obecnie była ważniejsza. - Po prostu powiedz.
Uzumaki przybrał minę filozofa, zastanawiającego się nad sensem ludzkiego życia.
Całkowicie nie rozumiał, czego od niego pragnęła ta przerośnięta kulka futra. No dobra, chciała odpowiedzi... ale co było z nią związane? Jeśli on chciał z nim rozmawiać, to pewnym był fakt, iż jego słowa mają jakiejś znaczenie...dla niego.  Albo po prostu Bijuu się nudził i postanowił wykręcić swój własny dowcip. Jeśli tak, to posiadał on bardzo dziwne poczucie humoru. Tym razem to Naruto, przez krótką chwilę, miał ochotę prychnąć.
- Myślę, że poszukałbym szczęścia gdzie indziej. - Słowa niemalże same wypadły mu z ust. Tak właściwie, to nie zastanawiał się nad odpowiedzią, tylko nad zainteresowaniem tą sprawą Lisa. Potrzebował chwili aby zrozumieć, własne słowa. - Znaczy... - Chciał wyjaśnić wcześniejsze zdanie. Łaknął powiedzieć, że te słowa nie były wcale na poważnie. Niestety, jego rozmówca miał inne plany.
- Ne oszukuj, bo sam nie wierzysz we własne słowa. - Skwitował Kyuubi i zakończył tę nietypową rozmowę.
Uzumaki całym sobą nie chciał by to była prawda.

A może tego potajemnie pragnął?....
Wyszedł z swojego umysłu i ponowił trasę z jednym, ogromnym kołtunem... zamiast myśli.

*
Długość części:
 816 słów
Ten rozdział jest dość krótki, następnie chcę aby osiągały długość 1500+ słów. Lecz obecnie (prawdopodobnie) części krótsze i rzadziej będą wychodzić. To ze względu na koniec roku, myślę że każdy to rozumie.
Jednak po wystawieniu ocen, chcę wprowadzić system - po dwa/trzy rozdziały w tygodniu z długością powyżej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top