v28
Naruto nie zdawał sobie sprawy z tego, ile czasu spędził pod ziemią w bibliotece. Ponowne odetchnięcie świeżym powietrzem - nie tym przesyconym zapachem książek - i poczucie wiatru smagającego policzki okazało się naprawdę przyjemne. Chociaż słońce rażące oczy zostało przez blondyna już chłodniej przyjęte.
Gdy wyszedł z mrocznej jaskini, musiał zmrużyć oczy, gdyż promienie słoneczne skutecznie go oślepiły.
Tutejszy teren kraju Wody był podmokły. W zasadzie, to można było to nazwać bez oporów bagnem. Chłopak podejrzewał, że często padał tutaj deszcz (w końcu skądś się nazwa "kraj Wody" musiała wziąć), ale nawet jeśli tak było - to dzisiaj rozżarzona gwiazda dawała swój popis, a chmury spokojnie poruszały się mając jej wybryki gdzieś.
Młody Uzumaki jeszcze razodetchnął porządnie czystym powietrzem i całkowicie zamknął oczy.
W jednej chwili czuł rażące słońce i szepczący wiatr, słyszał ciche liście i pięknie śpiewające ptaki. A w następnej stał na "wodzie" w tym ponurym, dobrze znanym miejscu. Przed klatką Lisa.
Tak właściwie, to momentami niebieskooki współczuł Kyuubi'emu. W końcu on i pozostałe Bijuu on długich wieków są zamykani w ciałach shinobi. Uwięzieni aż do ich śmierci, nie raz wykorzystywani jak zwykła czakra, a nie Ogoniasta Bestia zdolna do myślenia i, cóż za niespodzianka!, odczuwania emocji.
Ludzie mieli oczy, ale zawsze zamykali je, gdy nie powinni.
Nie zważali na to, że jakby nie patrzeć, jinchuuriki często stawali się tak zwaną Bronią Ostateczną Wioski. Że więzili w sobie te o k r u t n e d e m o n y i bronili swoich wiosek, jeśli zaszła taka potrzeba. Że bronili tych ludzi, którzy traktowali ich tak, jakby nie byli żywymi istotami, tylko marionetkami.
W końcu świat działa jednostronnie, prawda?
Dla tych ludzi.
Wszystko dla nich.
Blondyn otworzył oczy. Lis, jak zawsze, siedział za kratami. A właściwie to stał na swoich czterech łapach i pochylał lekko łeb w jego kierunku.
- Gdzie teraz, Kuramo? - Spytał jakby nigdy nic. Jakby przed chwilą nie myślał o powierzchowności ludzi.
- Dostałeś informacje od Dafila - stwierdził Lis swoim basowym głosem.
- Tak, tak.. ale zbytnio nie wiem o co mu chodziło - przyznał bez wahania chłopak.
Kyuubi uśmiechnął się w typowy dla siebie, trochę szyderczy sposób.
- Ach, dzieciaku - ni to westchnął, ni to prychnął. - Treham podał ci cenne informacje. Odnajdź plusk wody i miecz. Jak myślisz, gdzie usłyszysz wodę?
*
Drzewa się nie zmieniły. Dalej były twarde, posiadały szorstką korę i potężne korony liści. Były takie same, jak ostatnio. I tak samo się przeskakiwało z jednej porządnej gałęzi na drugą. Również ten sposób podróżowania był w ciągu dalszym dość szybki i wygodny.
Musiał trafić na jedną z wysp kraju Wody. A aby to osiągnąć, musiał dostać się do jednej z przybrzeżnych wiosek. Przynajmniej tak mówił Kurama, a z nim lepiej się nie kłócić.
Jeszcze się obrazi i tyle będzie z tego wszystkiego. Naruto owszem znał kraj Ognia i po części kraj Wiatru, ale w kwestii pozostałych... potrzebował przewodnika. Zawsze, gdy wybierał się na jakąś misję, ktoś z nim był. Również podczas treningu z sanninem, wiedział gdzie jest, ale to zawsze Jiraiya wybierał miejsce... No ale uznajmy, że poznał nieco świat, chociaż to i tak mało co zmienia w jego obecnej sytuacji. W kraju Wody był pierwszy raz. Póki co poruszał się według wskazówek Lisa. I póki co zmierzał do miejsc wskazanych przez niego. A więc innym słowem - prawdopodobnie blondyn sam by nie trafił do lokalizacji, o której mówił Dafilo. A tak właściwie to w ogóle by nie trafił do biblioteki.
Nie wiadomo kiedy Naruto i Kyuubi zaczęli otwartą współpracę. Ogoniasta Bestia podpowiadała niebieskookiemu, nakierowywała i w jakichś sposób pomagała.
*
Zmierzch złapał chłopaka, gdy ten był ciągle w lesie i ciągle z dala od jakiejś wioski portowej.
Mógł podróżować nocą, ale wolał chwilę odpocząć, by nie wyczerpać zapasów energii do zera. Ostatnim razem został zaatakowany przez jakiegoś szaleńca i kto wie, czy w okolicy nie było ich więcej? Jeśli tak, to najlepszym rozwiązaniem jest gotowość do ewentualnej potyczki.
A jeśli blondyn wyczerpie się długą drogą i nagle stanie przed nim człowiek łaknący krwi... Raczej nie skończyłoby się na zademonstrowaniu broni czy techniki ninja.
Młody Uzumaki przystanął przy jednym z ogromnych drzew i oparł się plecami o jego potężny pień.
Zamknął oczy. Przez chwilę, ułamek sekundy, gdy był między jawą a światem rzeczywistym, miał wrażenie, że otacza go czysta energia...
*
Wiedziała doskonale, co chce osiągnąć, ale mimo wręcz szaleńczej determinacji stała w miejscu.
Czcigodnemu Jashinowi od dnia, gdy znalazła jego martwe ciało, nie złożyła żadnej ofiary. Chciała, by pierwszym złożonym przez nią istnieniem (po pochowaniu go) było to, które zakończyło jego życie. Jej Wariat stał teraz przy ich bóstwu i patrzył, jak ona stara się odnaleźć jego zabójcę.
I nie wychodziło jej to.
Z żalem zauważyła, iż kimkolwiek był, posiadał jakieś doświadczenie. Na pewno był shinobi i podejrzewała, że nie był to byle genin, tylko ktoś z wyższą rangą i umiejętnościami.
W końcu zabił jej Wariata i zniknął. Nie zostawił po sobie nawet najdrobniejszego śladu. Oczywiście mowa tu o takim śladzie, za pomocą którego mogła go wytropić.
Frustracja w niej się zmagała z każdym dniem, a nienawiść rosła, gdy mimo krążenia niczym sęp po kraju Wody nic nie znalazła.
Może tchórz chowa się w wiosce?, pytała samą siebie, może ten szkodnik chełbi się wygraną z Salu? Ta myśl była dla niej najgorsza i zarazem w jakichś sposób zadowalająca. Że ten drań spokojnie sobie żyje i w najlepsze się bawi. I że już wkrótce jego życie dojdzie do ostatniego, bolesnego aktu.
*
Sai wiedział jedno - musi uważać.
Wyszedł właśnie z łazienki do pokoju wspólnego, gdzie cała czwórka miała spać. Kakashi'ego oczywiście nie było, Sakura siedziała na podłodze szykując sobie posłanie, a Lae bez słowa go wyminął i wszedł do mniejszego pomieszczenia.
Brunet niepewnie podszedł do swojego niewielkiego plecaka i wyjął śpiwór. Zaczął, tak jak Sakura, szykować swoje miejsce spoczynku z dala od innych - w rogu pomieszczenia.
Gdy wszystko było gotowe, usiadł na podłodze i nie mogąc oprzeć się pokusie - wyjął mały zeszycik ze swojego plecaka. Tylko na chwilę. Minutę. Pół. Ćwierć.
Zaraz notes z historii dwóch chłopców znalazł się z powrotem wewnątrz torby, a on sam położył się i zapadł w lekki sen.
Cały czas czuwał. Słyszał, jak Lae wychodzi z łazienki i kładzie się już na przygotowanym miejscu spania. Rozłożył je, gdy Sai był już w łazience. I z tego co pamiętał, on sam okupował miejsce przy przeciwległej ścianie.
- Powiedz Lae - zagadnęła go zielonooka. Mówiła cicho, już nieco sennym głosem - dlaczego tak się dystansujesz?
- Zależy jak na to spojrzeć - mruknął w odpowiedzi - ale pod żadnym kątem nie użyłbym słowa "dystansować". - Uznał. Jego głos był jak oddech. Spokojny i miarowy.
- A ja tak - czarnowłosy przysiągłby, iż dziewczyna się uśmiechnęła. - Nie odzywasz się, nie uśmiechasz...
- W przeciwieństwie do Sai'a? - Przerwał jej. - Cóż, jeśli tak na to patrzysz, to wolę się "dystansować", niż udawać. - Stwierdził niezrażony i tym samym urwał rozmowę, którą rozpoczęła dziewczyna.
Czarnookiemu nie podobał się drugi nowy członek drużyny. Był uważny i nieufny. Szczególnie wobec niego, co nasuwało mu myśl, iż chłopak o popielatych włosach jest ANBU. Co więcej - ANBU, który miał go pilnować i mieć na oku. To było oczywiste.
Wręcz za łatwe do przejrzenia. Jego misja się powiedzie, jeśli tylko będzie uważać i działać w odpowiedni sposób.
*
Naruto obudził się z rana, a już późnych południem znalazł się na miejscu.
Gdy ostatnio był w wiosce przybrzeżnej, ledwo co stanął na lądzie po rejsie - a już go nie było. Więc nie przyjrzał się jej i nie miał teraz porównania, ale wiedział, iż to nie ta sama. Ta była całkiem spora, a niemalże każdy domek tutaj wyglądał tam samo - kwadratowy, jakby wyblakły z życia, z niewielkimi oknami i bez balkonów - jakby były czymś złym.
Również nie widział tutaj żadnych ewentualnych miejsc, gdzie mógłby wynająć pokój i przespać się, aby rano z pełnią sił dowiedzieć się o jakimś statku płynącym do Torizu, wyspy na którą miał się udać.
Restauracji, przydrożnych knajpek czy sklepów było bardzo niewiele i w dodatku każde było zamknięte.
Ach, te szczęście.
Ostatecznie młody Uzumaki jeszcze tę noc spędził w lesie, a jako kolację posłużyły mu jego zapasy. Miał ich jeszcze na jakichś czas, ale przydałoby się dokupić coś jeszcze.
Dzisiejszej nocy blondyn wyjątkowo zatęsknił za Ichiraku Ramen...
*
Długość części: 1327 słów
Nie mam nic szczególnego do powiedzenia, więc jedynie życzę wam miłego ranka, południa lub wieczoru. ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top