v17
Minęły trzy dni. Statek otaczała morska, słona woda, która co chwilę uderzała z impetem w łajbę. Na niebie nastąpiło istne urwanie chmury i ogromny deszcz padał nie zważając na nic. Co jakichś czas na niebie zalśniła przez ułamek sekundy błyskawica. Wiatr rwał co chwilę za żagle i stery. Tak, statek kapitana Shichirō znalazł się na samym środku areny wojny żywiołów, albo przynajmniej tak to wyglądało.
Naruto, jak i większość majtków, siedział pod pokładem. Niektórzy pomagali kapitanowi w zapanowaniu nad sytuacją, ale byli to tylko chętni. On sam chciał pomóc, ale na jego deklarację Shichirō poklepał go po plecach i powiedział:
- Doceniam to, ale niedoświadczony podróżnik będzie nam przeszkadzać, nie pomagać. Ty zajmij się swoją przyjaciółką, kobiety przeważnie boją się tego typu sytuacji, a nam zostaw resztę.
Nie trzeba chyba mówić, że ledwo powstrzymał się od ogłoszenia, że był w o wiele gorszych sytuacjach i że owa "przyjaciółka" przyjaciółką nie jest. Ale nie odezwał się choćby słowem i tylko pokiwał głową, schodząc pod pokład. Nie lubił i nie miał w zwyczaju siedzieć bezczynnie. Ale nie mógł zbyt wiele zrobić, ponieważ niestety Shichirō miał rację. Naruto znał się na tym tak dobrze, jak na medycynie. A widzieliście kiedykolwiek młodego Uzumaki'ego z książką o leczeniu ran, lub leczącego je za pomocą jutsu? Nie? No właśnie.
Choć był pewien, że gdyby powiedzieli mu co robić, mógłby pomóc. Oczywiście nikt nie wiedział (poza pewną czarnooką dziewczyną), że jest on shinobi i mógłby użyć jakiejś "magicznej sztuczki" i w taki sposób jakoś wspomóc. W sumie to samo tyczyło się czarnookiej, zakładając, że mówiła prawdę i jest ninją. Naruto miał przeczucie, że to była prawda, ponieważ przez ostatnie trzy dni "ćwiczył" umiejętności sensoryczne. Wczuwał się i wyczuwał czyjeś czakry. Czuł, że jej czakra jest sporo większa od tej majtków, więc musiała mówić prawdę. Potem sprawdzał gdzie ona aktualnie znajduje się na okręcie. Za każdym razem, gdy sprawdzał, była w okolicy prycz. I to nie tak, że ją prześladował! Co to, to nie! On tylko usiłował ćwiczyć umiejętności sensoryczne. Kropka.
Co do dziewczyny - ona sama z siebie nie pojawiła się przy nim ani razu, aby porozmawiać. Zaczęli się mijać i udawać, że nie łączy ich swego rodzaju sekret.
O mało nie spadł z łóżka, przy zderzeniu z jakąś mocną falą. Kołysanie było czuć cały czas, a co jakieś kilka minut zdarzała się silna fala, która usiłowała wywrócić statek. Uzumaki jednak odczuwał to jako okrutną falę, która chce go zrzucić z jego pryczy. Na szczęście zajmował dolną część i w razie upadku - nie musiałby się przejmować skręceniem czegoś, przez niefortunne wylądowanie, czy też po prostu nieprzyjemnym upadkiem. Tak to co najwyżej mógłby od razu wrócić na pryczę. Ale to nie oznacza, że miał ochotę tarzać się po podłodze.
Kolejna fala. Czuć było jak statek jest przez nią porywany i stawiany w innym miejscu. Nie była delikatna i kogoś tam zrzuciła z jego miejsca. On sam nie spadł. Widział, jak jakiś młody chłopak naprzeciw niego odmawia modlitwę. Jeszcze ktoś inny starał się udawać silnego i dodać otuchy przestraszonemu koledze.
Bali się. To było oczywiste.
- Dlaczego się modlisz? - Spytał tego, który zajmował dolną pryczę po drugiej stronie. Był to młodzieniec mniej więcej w jego wieku. Posiadał karnację w tym samym odcieniu co on. Ciemnobrązowe włosy miał związane w niechlujnym kucyku. Ciemne oczy stale przypatrywały się temu, co trzymał.
Przez chwilę był zdziwiony, że ten coś od niego chce. Naruto zbytnio z nikim nie rozmawiał. Właściwie to zamienił parę zdań jedynie z kapitanem oraz Aiko, więc w oczach pozostałych nie wyglądał na rozmownego. Czy też miłego.
- Bo nie chcę umrzeć - odpowiedział.
- A dlaczego miałbyś umrzeć? - Zadał kolejne pytanie. On był spokojny.
- Bo jest sztorm i statek może zatonąć. - Wyjaśnił.
- I modlisz się oto, aby statek nie zatonął?
- I o koniec sztormu.
Powrócił to przerwanej modlitwy.
Kolejna fala uderzyła, ciągnąc gdzieś statek. Po dosłownie sekundzie uderzyła w łajbę kolejna. I znowu. To ostro zakręciło statkiem i cudem Naruto nie spadł. Jego modlący się kolega nie miał tyle szczęścia.
Rozległy się grzmoty, a Uzumaki wręcz słyszał stąd rozkazy kapitana.
Nie sądził aby statek miał zatonąć, ale wiedział, że tak czy owak czeka ich długa noc. Niezależnie czy się boją, czy nie.
*
Pod strzeżone przez strażników bramy dotarli goście, których nie spodziewali się ujrzeć. Mowa tu o Kage Wioski Liścia i jej dwójce zaufanych ludzi - Shizune i Shikamaru.
Straż, całkowicie oszołomiona gośćmi, bez słowa wpuściła ich. Nawet nie strzeliła im do głowy myśl "Hej! A co jeśli to nie oni, tylko ktoś, kto się pod nich podszywa?". No cóż... teraz mieli swego rodzaju szczęście, ponieważ to byli prawdziwi shinobi Liścia.
Tsunade mało przyjemnie spytała którędy do gabinetu Kazekage. Jeden z ludzi bez słowa zaprowadził ją do poszukiwanego budynku. Blondynka wraz ze swoją obstawą, szli za nim, oglądając wioskę i słuchając chrzęstu piasku, gdy stawiali kroki. Zanim się obejrzeli, stali przed drzwiami do gabinetu... a ich przewodnik ulotnił się niczym dym na wietrze.
Hokage zapukała i nie czekając na komendę "wejść" weszła.
Gaara spodziewał się ujrzeć brązowooką. Choć sama nie trudziła się powiadamianiem, Shizune uznała, że jednak lepiej aby Kage był poinformowany. Ptak przyleciał wcześniej o kilkanaście godzin.
Wstał, pozostawiając dopiero co wypełniany dokument samemu sobie. Nadeszła pora rozmowy. Choć nie zwykł się przejmować takimi rzeczami, teraz poczuł ukłucie gorąca. No cóż... bądźmy szczerzy. W oczach Hokage była cała gama negatywnych emocji - złość, smutek, rozczarowanie, chęć mordu, żal...
*
Sztorm trwał i trwał, aż do białego rana. Większość nie zmrużyła oka, a jeśli już komuś się zdarzyło - zaraz wylądował koło pryczy. Uzumaki cały czas przeleżał, siłując się z własną wolą i chęciami. Chciał pomóc, ale miał pewne ultimatum. Wolałby aby kapitan i załoga nie dowiedzieli się, że przewozili shinobi. Patrząc na jego obecną sytuację - mogło mu to zaszkodzić. Co nie zmienia faktu, że chciał pomóc, a nie czekać. Nawet jeśli miałby przez całą noc po prostu stać i, no nie wiem, trzymać sznur - zrobiłby to, o ile byłoby to jakoś pomocne. Ale zamiast tego, zgodnie ze słowem Shichirō, został pod pokładem. Kilka razy jeszcze zagadał tego religijnego, ze względu na chęć zajęcia myśli czymś innym. Dowiedział się, że nazywa się Shizu i jest to jego pierwszy rejs, stąd ten strach. I mimo zapewnień blondyna, ten nie przestawał mieć czarnych myśli i co jakiś czas odmawiał coś pod nosem. W końcu Naruto zdenerwował się i powiedział, że jeśli wszyscy tak się boją to powinni pomóc i zrobić wszystko, aby statek pozostał na wodzie. Oraz, że jeśli będą ciągle snuć ciemne scenariusze, to w końcu jeden z nich się spełni. Mówił głośno (no dobra, krzyczał), tak że prawie wszyscy go usłyszeli. Przyznali rację i co poniektórzy zdecydowali się wejść na pokład i pomóc.
Aiko Izumi była w szoku, jak ten chłopak wpłynął na większość majtków. Przestali się aż tak bać. Niesamowite, prawda?
Słowa mają wielką moc, ale tylko niektórzy potrafią z nich poprawnie korzystać.
*
Po emocjonującej nocy, statek dalej ruszył w te pędy do Kraju Wody. Shichirō był zmęczony po wielogodzinnej walce z żywiołem, ale postanowił dać odpocząć zaufanemu człowieczkowi, który zastępował kapitana, gdy ten odpoczywał. W nocy oni obaj i kilku ochotników robili wszystko, co było konieczne w walce z żywiołem.
Naruto zjadł, zamieniając kilka zdań z Shizu. Mimo iż nie należał do osób religijnych i ich poglądy w tej kwestii oraz innych to były dwa różne światy - jakoś się dogadywali. Shizu należał do tych osób, które marnują się w łajbie capiącej rybami. Posiadał jakieś marzenia, ale stwierdził, że jednak jego powinnością jest rodzina. Że na niej musi się skupić, nie na sobie.
Śmiechem, żartem - Naruto gdyby miał rodzinę i stanąłby przed wyborem, to też wybrałby ją. Ale nie ma co snuć bajek na wietrze. Uzumaki nie ma rodziny, nie ma klanu i tak dalej. W sumie to czasem się cieszył, że nie poznał rodziców - gdyby ich znał trudniej by mu było pogodzić się z faktem, że nie żyją. Tak, nie wiedział o nich prawie nic i ich nie pamiętał. To, choć było na swój sposób okrutne, dawało mu głowę wolną chociaż od tęsknoty. Ciekawe, czy ten cały Sasuke tęskni za tym, co zostawił za sobą. Za domem, przyjaciółmi, rywalami, drużyną itd. On miał wszystko, a teraz ma tylko zemstę. Uzumaki nie miał nic, a teraz ma... no, obecnie to ma same problemy, ale wkrótce się to zmieni. Chyba.
*
Długość części: 1355 słów
Jak dla mnie, trochę wieje nudą... ale to tak zwana cisza przed burzą. W następnych będzie się działo, macie moje słowo.
A jak na razie to życzę miłego poranka, południa lub wieczoru!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top