v15
- Zaprzyjaźnić?
- Tak. - Potwierdziła czarnooka.
Naruto patrzył w jej ciemne oczy, lekko uśmiechniętą twarz. Zdawała się być ciepłą, miłą osobą. Ale to nie oznacza, że może je ot tak zaufać.
Chciała poznać jego imię, niby nic, a jednak coś. Może to ona złamała pieczęć i zabrała opaskę z symbolem Konohy? Może ona wiedziała kim on jest i zechce wykorzystać tę wiedzę przeciwko niemu? A najpierw chce go zwieść i dowiedzieć się czegoś więcej.
Ale jednak propozycja przyjaźni była kusząca. No bo co jeśli jego podejrzenia są tylko wynikiem przewrażliwienia? Nie ma otwartych dowodów, kto to zrobił i nie powinien rzucać oskarżeniami na lewo i prawo. A może podczas podróży, przyda mu się znajomość?
Zdecydowanie za dużo "może" i "ale". To... wykańcza.
Odwrócił wzrok od jej twarzy, powracając wzrokiem na otwarte morze. Dziewczyna zrobiła to samo.
- Skąd możesz wiedzieć, że kłamałem? - Zadał pytanie.
- Przedstawiłeś się pod dwoma imionami. - Wyjaśniła. - Stąd wiem.
- Może jedno jest prawdziwe a drugie fałszywe? - Podpuszczał ją. Nie miał w tym większego celu. No, może poza ominięciem przedstawienia się. Nie pamiętał jej imienia, ponieważ nie przypuszczał, że trafi z nią na statek i ona będzie chciała się zaprzyjaźnić. A zapytanie będzie równało się odpowiedzią na takie samo pytanie. Cóż, bez znajomości jej imienia nie zginie.
- Nie, żadne do ciebie nie pasuje. - Stwierdziła. - O! Widziałeś! - Prawie krzyknęła, wskazując tonie wodną ręką. - Tam był delfin!
- Delfin? Tutaj są delfiny?
- Pewnie! - Oznajmiła radośnie. - Spory kawałek od lądu i możesz spotkać wszystko. Delfiny, rekiny i resztę. Zależy gdzie będziesz, w którym odcinku oceanu. - Objaśniła. - To twój pierwszy rejs?
- Tak. - Odparł lakonicznie. - A twój?
- Nie. Jestem już po kilku wycieczkach morskich. Ale jeszcze nigdy nie trafiłam na delfina! - Rozradowała się. - Ciekawe, czy się jeszcze pojawi..
- Myślę, że nie.
- I pewnie tak będzie - stwierdziła. - A szkoda. - Westchnęła z nutką rozżalenia.
Naruto nie odpowiedział. Był zagubiony. Potrzebował Kuramy i jego rady. Czy powinien znaleźć sobie w tej dziewczynie przyjaciółkę? Czy może lepiej byłoby nie zadawać się z nią i innymi? Same pytania. Same. Bez żadnych odpowiedzi.
- To co? Przedstawisz mi się? - Zagadała po chwili.
- Wolałbym nie.
- Dlaczego? Ktoś cię ściga? - Ciekawość w jej głosie wydawała się sztuczna. Ona wiedziała. Teraz miał dowód. Może i nie pisany, ale na pewno się nie przesłyszał. Teraz mógł być pewien. W końcu dlaczego by ciągnęła go za język i zadawała takie a nie inne pytania? By mieć pewność, ot co.
- Myślę, że znasz odpowiedź. - Odparł spokojnym tonem głosu, ciągle obserwując spokojne fale i czerwieniące się niebo.
Wmurowało ją. On wiedział, że ona wiedziała? Skąd? Jak?
Zamilkła na kilka chwil, aby przeanalizować słowa babci. Uważała go za jinchuuriki, kazała jej na siebie uważać, uprzedzała, że on nie jest byle jakim zawodnikiem. Że na pewno nie wysłaliby gdziekolwiek człowieka z bestią w środku samotnie na misję. Że uważa go za uciekiniera i naprawdę niebezpieczną, nieprzewidywalną osobę.
Aiko nie sądziła tak, nie wyglądał na osobę z sercem z lodu. Ale to nie zmienia faktu, że przejrzał ją. Kim on jest?
- Skąd możesz wiedzieć? - Użyła jego wcześniejszych słów, tyle że innym narzędziem. Lekko roztrzęsionym głosem.
- Zadajesz dziwne pytania. - Uznał. - I musisz coś podejrzewać, skoro nie kupujesz bajki o jednym prawdziwym imieniu. Kim jesteś? - Odwrócił głowę w jej stronę.
Nie miał wzroku psychopaty, mordercy czy kogokolwiek tego pokroju. Spojrzenie miał nieufne. Tylko tyle.
- Jestem Aiko Izumi - odpowiedziała, na nowo odzyskując rezon. - I wiem, że jesteś ninją, jak ja. - Mówiła dalej. - Nie znam twoich motywów, ale nie zamierzam ci w nich przeszkadzać. Chcę tylko się zaprzyjaźnić, porozmawiać. Czy to wiele?
- Owszem - uznał. Był zdumiony, że wiedziała o nim tyle. Miała świadomość, że Naoki to nie jego imię, że jest shinobi, co jeszcze wiedziała?
- Dlaczego? - Spytała. - Nie chcesz mieć przyjaciół?
- O co ci chodzi, Izumi? - Zignorował jej pytanie. - Dlaczego podałaś się za moją przyjaciółkę?
- Ponieważ chcę nią zostać. - Zabrzmiała jak małe dziecko.
- Ale nie spytałaś mnie o zdanie.
- Cały czas pytam! - Zirytowała się. - I nie mam złych zamiarów! Chcę tylko mieć w tobie przyjaciela! Nic więcej! Zrozum to! - Mówiła trochę głośniej, tak jakby cicho krzyczała. Jej głos zdawał się teraz odrobinę poirytowany. Tylko tyle. A jednak coś...
Zła odeszła, zostawiając blondyna samego sobie. Był zmieszany. Miał wrażenie, jakby łączyła prawdę z fałszem. Jakby grała w jakąś grę i on nieświadomie również ją rozpoczął.
*
Była zła, wściekła. Ten chłopak wyprowadził ją z równowagi. Nieświadomie, ale jednak ją uraził. Widział w niej wroga, owszem miała swój interes, ale nie był on związany z nim. Sama miała podróżować statkiem do Kraju Wody, ponieważ ona i jeszcze kilka osób mieli tam coś do zrobienia. Ale gdy podczas podróży okazało się, że będą podróżować statkiem z wioski portowej, w której na starość osiedliła się jej babcia, ona została do kolejnego statku. A w międzyczasie wydarzyło się kilka mniej i bardziej istotnych spraw, w które blondyn był zamieszany. Nieświadomie, świadomie - był w to wmieszany.
*
Spodziewała się wszystkiego. Ogłoszenia uprowadzenia Uzumaki'ego, śmierci Kazekage, zaginięcia shinobi, których wysłała jako pomoc dla wioski.
Ale tego się nie spodziewała. Nie po nim. Nie po nim...
Miał dobre serce, jak on. Miał takie samo marzenie. I żył. A jednak odszedł.
Nie wiedziała zbyt wiele, wiadomość zawierała parę zdań, które zostały ułożone tak, aby zdradzały absolutne minimum. Że Gaara został uratowany, rozmawiał z chłopakiem, a następnie rozeszli się w dwóch, różnych kierunkach.
Shizune, lekko przestraszona reakcją swojej mentorki, zabrała list i sama go przeczytała.
- Shizune, szykuj się. - Powiedziała Hokage. - Wybieramy się z wizytą do Wioski Piasku. - Wstała z krzesła i minęła pęknięte biurko, zupełnie nie zważając na jego pieski los.
Czarnowłosa potrzebowała chwili, aby wyswobodzić się od szoku, który ją chwycił.
- Ale pani Tsunade! Co pani chce zrobić? - Spytała idąc w jej kierunku.
- Jak to co? Porozmawiać. - Odparła hardo, gniewnym głosem.
Gdy akurat z rozmachem otworzyła drzwi i wyszła, Sakura miała zapukać. Właśnie wróciła z misji jedna drużyna ninja. Ledwo żywa drużyna, która potrzebuje opieki medyków i została wysłana po Hokage, aby kobietę zawiadomić i zabrać do szpitala, na wykonanie ważnej operacji.
Tymczasem Hokage nawet jej nie zauważyła, a Haruno nie odważyła się odezwać widząc jej wściekłą minę. Dla jasności - wściekłą to niedopowiedzenie. Tsunade wręcz kipiała ze złości w każdym, najgorszym wydaniu.
- Co się stało? - Spytała Shizune, na której twarzy wciąż było widać lekki szok.
- Naruto Uzumaki prawdopodobnie został zbiegłym ninją. Nie znamy szczegółów. Po co przyszłaś, Sakura? - Spytała szybko odzyskując rezon i zimną krew.
Tym czasem różowo włosa popadła w "lekki" szok.
- Jak to? - Powiedziała bardziej do siebie, niż czarnowłosej.
Najpierw Sasuke, parę lat temu. Odszedł nocą. Nie mogła go zatrzymać, nie potrafiła. A teraz miała utracić drugiego członka drużyny? Dlaczego to spotykało ją?
Dlaczego oni to robili? I czy jeszcze wrócą?
- Sakura - przywołała ją po paru sekundach do porządku czarnooka. - To nie pora na załamanie się. - Oświadczyła. - Co się stało? Z jakiego powodu przyszłaś? - Spytała z mocą w głosie.
- Yyy.. ach tak. - Mruknęła. - Drużyna wróciła z misji. Wszyscy zostali ranni, jeden shinobi potrzebuje operacji.
- W takim razie idziemy - ogłosiła, wychodząc i zamykając drzwi. Sakura ruszyła po chwili, podłamana w sobie.
Tak jak wcześniej z powodu, iż Naruto udał się na trening, każdy jakoś zmotywował się do pracy. Nie miała pojęcia, jak on to zrobił, ale swoją nieobecnością zaraził ich motywacją. Co będzie teraz? Co ich czeka? Dlaczego to zrobił?
*
Słońce pomału chowało się za horyzontem. Blondyn tak stał przy poręczy, od momentu odejścia Aiko. Nie przejął się tym. W końcu miał ważniejsze sprawy do roztrząsania, niż jakaś tajemnicza czarnooka, która chce nie wiadomo co. Nie płynęła sobie na rejs do Kraju Wody. Miała w tym jakiś cel. I może i nie mógł nim być chłopak, ale skąd miał wiedzieć, że może jej ufać? Bo chce ona się zaprzyjaźnić? A co jeśli jej uwierzy, a ta potem go wykorzysta? A dokładniej to jego słowa, dane. Jeszcze był bezpieczny, ale chwila moment i babunia Tsunade wyśle jakiś pościg. Co jeśli wtedy niejaka Aiko wyda go?
Zdrowy rozsądek kazał mu trzymać się od niej z daleka. Im dalej, tym lepiej. Lecz w najbliższym czasie jest skazany na nią. Ale to tylko niewiele ponad tydzień. To wcale nie jest jakoś dużo, prawda?
Ziewnął. Miał za sobą emocjonujący dzień. W końcu jego włosy zmieniły kolor, Kurama nie odzywał się i on nie mógł wejść do swojego umysłu, przeżył stan przedzawałowy (gdy odkrył brak pieczęci) i miał za sobą rozmowę z dziewczynę podającą się za jego znajomą. Starczy tego.
Rozciągnął zastałe mięśnie i udał się pod pokład, w miejsce gdzie były przyszykowane dla nich prycze. Widział, że niektórzy już śpią. W tym jego niejaka "przyjaciółka".
Zajął jakąś pustą i poddał się próbom uśnięcia. I dostania do umysłu. Nie, nie udało się. Ach... chociaż jakoś usnął, z cichą nadzieją, ze jutro nie obudzi się z kolejnym jaśniejszym pasemkiem.
*
Długość części: 1460 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top