v13
Jeśli Kurama miałby dać komuś puchar za idiotyzm, bez dwóch zdań przekazałby go swojemu "pojemnikowi". Bowiem Uzumaki Naruto, znany również jako Naoki, z błyszczącymi oczami szukał nowej roboty, w której dorobi sobie parę jenów. Niby to było mądre, w końcu pieniądze się przydadzą, ale patrząc u kogo pracował wczoraj, czarno widzi jego inteligencję. Lis nie ufał kobiecie, u której blondyn wczoraj pielił ogródek. Rozpoznał ją błyskawicznie i starał się jak najbardziej wyciszyć swoją czakrę w ciele nieświadomego chłopaka. Nie mógł go uprzedzić, ponieważ był prawie pewien, że babka wychwyciłaby jego słowa. Milczał więc i modlił się do Mędrca Sześciu Ścieżek, aby jego sakryfikant nie okazał się totalnym imbecylem oraz, aby nie został wyczuty. Wszystko szło dobrze, Uzumaki nie mówił o sobie zbyt wiele i twierdził, że jest zwykłym człowieczkiem z Kraju Ziemi. Wszystko było wręcz idealnie, aż do momentu, gdy kobieta zaproponowała herbatkę. Naruto zamiast wyjść, skusił się. A potem wrzątek "przypadkiem" wylądował na jego lewej ręce, na nadgarstku, gdzie miał niewielką pieczęć. Była nie najgorsza, to fakt. Ale przez cały czas prac w ogrodzie miał podwinięte rękawy, przez co ta kobieta mogła spokojnie przyjrzeć się wzorowi i wymyślić na nią haka. A co gorsze, wyczuć połączenie Naruto z Kuramą. W momencie bandażowania, złamała pieczęć i dostała w swoje pomarszczone ręce opaskę, którą zaraz ukryła w rękawie. To były na tyle szybkie ruchy, że blondyn nawet ich nie zauważył. Poza tym był wtedy czymś innym rozemocjonowany, niż jakaś tam pieczęć. No ale miejmy nadzieję, że na pieczęci się skończyło...
Kyuubi był wściekły na swojego głupkowatego sakryfikanta. Ale między bogiem a prawdą, to i jego ta kobieta zwiodła (tylko jeszcze o tym nie wiedział). Nie spodziewał się, że postanowi złamać pieczęć. I zrobi to w tak wyrachowany sposób. No cóż... pozostało się tylko cieszyć, że Uzumaki wyczuwał jej intencje. I że może nie zrobiła czegoś jeszcze.
Zastanawiał się, czy przekazać te wieści chłopakowi, który właśnie wypytywał jakiegoś rybaka co miałby dokładnie robić. Jakby nie patrzeć, to w końcu zdejmie ten bandaż i zauważy brak czarnych zakrętasów. Ale wtedy zechce odzyskać własność, a to była rzecz, której Kurama nie chciał z całego, swojego, zgorzchniałego, skamieniałego, zlodowaconego serca. Lis wolałby, aby blondyn nie zbliżył się choćby na odległość półtora metra od staruszki. Wolałby, aby Naruto jak najprędzej opuścił to miejsce i znalazł się na ziemiach Kraju Wody.
*
Naruto tego dnia wypłynął wraz z rybakami na głębokie wody, aby służyć im pomocą w łowieniu. Do jego obowiązków należało kontrolować sieci. Musiał uważać, aby ryby nie porwały jej do wodnej toni. Jego rola była z pozoru prosta, ale bez wspomagania się żadnym jutsu, nie było to wcale jakieś nie wiadomo jak łatwe i nie dziwił się, że zatrudniają do tego młodych młokosów, którzy chcą zarobić.
Robiąc to, co miał robić, zauważył pewną rzecz. Wśród tych zwykłych ludzi, było kilka odłamów. Osób, które były jakoś specjalnie utalentowane i ryby to nie była ich bajka. Albo były typowymi marzycielami z jasno nakreślonymi celami, ale zamiast wziąć swój los w swoje ręce są tutaj - na śmierdzącej rybami łajbie.
Naruto nie wyobrażał sobie swojego życia, jako zwykły człowiek bez czakry (i rybak). Może przez to przyzwyczajenie, może to przez marzenia - nie potrafiłby wyrzec się umiejętności władania technikami.
Właśnie... marzenia. Dzisiaj był świadkiem, jak mały chłopiec, tak jak on, dostał po głowie za marzenie. Nie wiedział czego ono dotyczyło, ale żal mu było tego dziecka. A dodatkowo, wyszukał się pewnego podobieństwa, między nim i sobą. Oboje nie mogą go spełnić, z powodu miejsca gdzie są i złudnych dróg.
*
Następnego dnia, Naruto zbudził się z samego rana. Miał wrażenie, że coś w środku niego krzyczy, ale było cicho. Na wszelki wypadek odezwał się do Kuramy, ale ten nie odpowiedział. Uznał, że to nie może być Lisi Demon, ponieważ ten teraz zapewne go iście ignoruje lub sobie drzemie.
Udał się do dołączonej z pokojem, łazienki. Tam się umył, ubrał, ogólnie ogarnął. W kwestii włosów, powiedzmy sobie szczerze, prędzej Uchiha pofarbuje kłaki na różowo, niż Uzumaki je rozczesze. Więc raczej nie zwracał uwagi, na fryzurę i nie spędzał długich godzin przed lustrem idealnie ją modelując. Mógł i być idiotą, ale na pewno nie był kretynem. Tak, jest różnica. Więc podczas szczotkowania zębów, nie włosów, przy zlewie, stał i przed lustrem. Lustrem, które było odrobinę zaparowane starą parą, która już zaczęła się skraplać. Gdy płukał twarz, dla odmiany zimną wodą, i gdy spojrzał na swoje odbicie...
*
Czarnooka pakowała do plecaka wszystko, co jej się może tylko przydać. Nie zwykła podróżować w pojedynkę i nie była przyzwyczajona de tego uczucia, gdy wszystko zależy tylko od niej. Więc chciała być przyszykowana na każdą ewentualność.
I gdy uznała, że wszystkie potrzebne do funkcjonowania rzeczy ma ze sobą i zamknęła plecak, nie mogła się pozbyć pytania w głowie "Czy wszystko mam?". Mimo, iż plecak niepozornie mały, wypchany był po brzegi zwojami z zapieczętowanym balastem. Musiała wziąć już wszystko, co mogło się choć minimalnie przydać.
Co do ubioru - miała osobny zwój na ciuchy. A nałożyła na siebie bluzkę z długim rękawem w poziome paski, a na to czarną kamizelkę bez rękawków. Do tego jeszcze czarne, niepozorne spodnie i balerinki. Gotowa, z plecakiem na ramionach, zeszła na dół mieszkanka. A pytanie ciągle obijało się o jej rozum i nakazywało o sobie pamiętać. Czy wszystko mam?
- Babciu - odezwała się do kobiety. - Jestem gotowa. - Odpędziła od siebie pytanie, lub przynajmniej próbowała.
- Widzę dziecko. - Odparła, przytulając do siebie wyższą dziewczynę. - Pamiętaj, nie wdawaj się w bójki. A co ważniejsze, wróć.
- Pewnie, że wrócę, w końcu mam na nazwisko "Izumi", tak samo, jak najsilniejsza shinobi Kumogakure. - Wyswobodziła się z objęć starszej. Była jej wnuczką, niegdyś najsilniejszej, dzisiaj po prostu starej kobiety. - A poza tym, to nigdy tak się o mnie nie martwiłaś.
- Bo nigdy nie wysyłałam cię na ten sam statek z bestią w owczej skórze. - Powiedziała lodowato.
*
- To niemożliwe, niemożliwe... - mamrotał w kółko, niczym zacięta płyta. Patrzył w swoje odbicie i nie dowierzał. - Niemożliwe. - Był gotowy uznać to za jakiś durny sen, jawę, genjutsu... cokolwiek. Byleby to nie była prawda.
Pojedynczy kosmyk, blond kłaków był inny. Niby tak samo odstawał, jak reszta. Niby miał taką samą długość, jak reszta. Niby był na jego głowie trwale przymocowany, jak reszta. Ale był INNY. A nie mógł być inny, bo w końcu co? Jego włosy od dzisiaj mogą sobie zmieniać kolor? Ha, interesujące... może jeszcze wieczorami spacerują na herbatki do Kage, a rankami pływają, dla formy?
- Kuramo, wiesz coś o tym? - Spytał w myślach, gdy jego pierwszy szok minął. Odpowiedziała mu cisza. - Kuramo?... Czy wiesz, co to jest? Co to może oznaczać? - Dopytał, mając nadzieję, że jeśli nie da mu spokoju, to odpowie. Cisza trwała. Nieprzerwana nawet prychnięciem. Cisza trwała...
*
Kyuubi miotał się po klatce od samego rana. Wiedział! Po prostu wiedział, że ta starucha coś namąciła. Nie mogło być inaczej! Gdyby miał szansę, zabiłby ją i wszystkich jej pokroju.
Była na tyle żmijowata, przebiegła, aby nie dość, że złamać pieczęć, to jeszcze rzucić jutsu. Swoje, przeklęte jutsu rodu Izumi. Już wiedział. Wszystko wiedział. Uzumaki nie może tutaj zostać nawet chwili dłużej, dobrze, że raptem za parę godzin ma statek, który go zawiezie prosto do Kraju Wody.
Ale to nie zmienia faktu, że Lisi Demon był wściekły. I nie pocieszony.
Wrobiła go.
Nie mógł skontaktować się z blondynem, choć słyszał jego pytania. To jeszcze bardziej go wściekło.
Działo się. Blondyn szuka odpowiedzi, a on nie może mu ich dać. Czuł, że chłopak próbuje dostać się do głębin swojego umysłu, ale nie może. Coś go odpycha. I póki ten babsztyl jest w promieniu mili od niego, jutsu będzie się trzymać. Albowiem techniki rodu Izumi, zwane Sztukami MI*, potrafią blokować i tworzyć połączenia umysłu. Kurama nie znał klanu, który potrafił równie dobrze napsuć mu krew... Liczył, że ta mila, lub kilka mil (zależy czy babcia wyszła z wprawy, czy nie) minie szybko, a krew Izumi'ch, której tu nie powinno być, zostanie z dala od nich.
Obecnie posiadał same czarne myśli i równie ponure scenariusze w głowie.
*
- Czyli, że Naruto odszedł? Został zbiegłym ninją? - Dopytała Temari, stojąc przed biurkiem Kage. Może to i był jinchuuriki, najważniejszym człowiekiem w wiosce i kim tam jeszcze (za dużo tych tytułów). Bądź co bądź, obecnie dla blondynki był młodszym bratem i tak też zamierzała go traktować. Więc obecnie posyłała mu naganne spojrzenia, a co.
- Można tak to nazwać - odparł Kazekage, całkowicie ignorując jej wymowne sygnały wzrokowe i wypełniając powoli jeden z licznych dokumentów. Niby został porwany na pozornie krótki czas, ale no cóż... fala papierkowej roboty zdążyła przejąć biurko.
- I ty go nie zatrzymałeś? - Spytał Kankurō. On nie słał wzrokowych wiadomości, tylko po prostu stał i zastanawiał się, o co w tym chodzi. Nie był wtajemniczony w sprawę arcyważnego dokumentu, który przyniósł chłopak I nie zanosiło się, aby Gaara go wtajemniczył. Sprawa między Kage, tak to nazwał.
- Nie. - Odpowiedział lakonicznie, obojętnym tonem głosu.
Nauczony był przez lata, aby chować swoje emocje i cierpieć w samotności. I choć teraz było inaczej, nawyki zostały. Nie potrafił, może nie chciał, okazywać emocji. Ale obecnie, mimo tej otoczki "nie rusza mnie to", to jednak ruszało. Sam nie wiedział, ostatecznie jakie motywy kierowały chłopakiem. Zdobycie informacji? To wydawało się... głębsze niż jakieś odpowiedzi. Obawiał się, że jego przyjaciel nie wróci. Że Akatsuki go dopadnie, albo on po prostu zniknie bez śladów. Osobiście podejrzewał, że chłopak ruszy na pozornie bezpieczne tereny Kraju Wiru, ale szybko tę myśl porzucił. Jeśli wierzyć plotkom, to żadne statki tam nie pływają, a ziemie są podzielone na dwa - stos gruzów i ofiar oraz dzikie lasy. Nie ma czego tam szukać, ale mowa tu o Naruto. Nie zdziwiłby się, gdyby dostał od niego pamiątkową widokówkę z zniszczoną wioską w tle.
- Piąta cię zabije, jeśli się o tym dowie. - Stwierdził Kankurō.
- A się dowie. - Skwitowała los swojego młodszego brata niebieskooka, którego ciągle karciła go wzrokiem. A on ciągle to jawnie ignorował.
- Wiem. - Odparł najmłodszy. - Już wysłałem do niej wiadomość, powinna dotrzeć dzisiaj wieczorem.
- Jesteś samobójcą. - Uznał Kankurō.
- A ty lalkarzem. - Odłożył wypełniony dokument i sięgnął po kolejny. Czeka go długa noc.
*
Długość części: 1662 słowa
Sztuka MI jest wymyślona przeze mnie. Chciałam to jakoś nazwać, aby podkreślić siłę tych technik, którymi włada klan Izumi. Najpopularniejszymi i najsilniejszymi technikami są:
• Āto MI: Rokku - Sztuka MI: blokada
• Āto MI: Konbinēshon- Sztuka MI: połączenie
Są to umiejętności, bodajże, z grupy genjutsu. Posiadają własną nazwę, ale należą do tego rodzaju technik. Szczegółów na ten temat nie będę zdradzać, ponieważ pojawi się to w przyszłych rozdziałach.
Życzę miłego dnia, południa lub wieczoru!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top