v11
Naruto patrzył w postać zdecydowanie górującą nad nim z wyraźnym szokiem. Kurama. To nie był Kyuubi, straszny Lisi Demon, Dziewięcioogoniasty czy Bijuu... tylko Kurama.
- To twoje imię? - Spytał. Zapomniał już o smutku, ze względu na wioskę w kraju Wiru. Był w nim już tylko szok.
- Tak, dzieciaku. - Westchnął Lis. - Tak jak wy, Bijuu też mają swoje imiona.
- Dlaczego więc wszyscy nazywają was od ilości ogonów?
- Bo nie znają naszych imion - fuknął lekką zirytowany.
Uzumaki był ciągle zdziwiony nową informacją. Cieszył się, że najwidoczniej oficjalnie przełamali pierwsze lody i są na dobrej drodze do nawiązania normalnego kontaktu. No i fakt, że Lis zdradził mu swoje imię. To naprawdę było duże wyróżnienie, w końcu mało kto je znał. Prawdopodobnie nikt z żyjących osób. Poza nim. Heh, naprawdę było to przyjemne wyróżnienie.
Blondyn uśmiechnął się.
- A więc Kuramo, gdzie będziemy zmierzać? - Spytał radośnie i, typowo dla siebie, donośnie.
Tym razem to Ogoniasty się zdziwił. Ale szybko odzyskał swój fason "jestem złym lisem".
- A gdzie chcesz - mruknął, powracając do swojej ulubionej leżącej pozy. Miał w głowie kilka miejsc, które można by odwiedzić, ale wszystko zależy od celu podróży. A poza tym nie chciał zbytnio się angażować. Ale niestety, on był już zaangażowany. Od momentu, gdy Uzumaki'ego po raz pierwszy zabolały oczy.
- Nie wiem gdzie chcę, ponieważ nie wiem gdzie znajdę odpowiedzi na pytania. - Powiedział Naturo zgodnie z prawdą.
- Pytania?...
- Yhm.. - przytaknął. - Chcę wiedzieć, dlaczego oczy co jakiś czas mnie bolą. - Tu Lis się minimalnie spiął. - Oraz czegoś więcej o rodzinie. - Tu przypomniał sobie myśli o przygniecionych ninja i rozchmurzył się. - Hmm... to chyba obecnie najważniejsze, wiesz Kuramo, gdzie mogę znaleźć jakieś informacje?
Lisi Demon naprawdę nie chciał wyjść na dobrą duszyczkę (którą zresztą nie był, podziękowania za to dla ludzi), ale...
- Dzieciaku...
*
Uzumaki przemierzał gęstwiny w nie tylko sobie znanym kierunku. Jego czujny wzrok rejestrował wszystko wokoło. Szelest liści, ćwierkot ptaków, bzyczenie owadów, stopy odbijające się od gałęzi. Drzewa, latające insekty, ptaki przeskakujące z jednej gałązki na drugą.
Już dawno zostawił za sobą rzeczkę, przy której rozmawiał z Gaarą.. a potem siedział przy niej, zdławiony kolejnym atakiem w oczodołach. W sumie to już nie pamiętał dobrze tamtych wydarzeń, jakby miały miejsce hen lat temu. Teraz w głowie huczały mu myśli o Kuramie. Cieszył się, że poznał jego imię i zamierzał z niego korzystać jak najczęściej. No i cieszył go fakt, że Kurama powiedział mu o pewnym miejscu, które warto odwiedzić. To oznaczało dla niego, że oficjalnie posiadają między sobą jakiś język. Jak na razie bardzo ubogi w słowa, ale kto wie co będzie dalej? Może uda im się jakoś dogadać?
Naruto szczerze na to liczył.
Odbił się od kolejnej gałęzi, szybując w wskazanym przez Lisa kierunku. O ile dobrze zrozumiał, to krocząc właśnie tędy, przebije się przez Kraj Rzek, na którego obrzeżach znajdzie mała osadę portową. Tam odpocznie, zje, zrobi jakieś zapasy i wypłynie na statku do Kraju Wody. Albowiem to właśnie tam znajdował się jego cel.
Plan działania wyglądał dobrze, lecz posiadał jeden minus, który łatwo było przerobić na plus. A mianowicie - statek. Naruto nie był jasnowidzem i nie wiedział kiedy odbędzie się rejs do jego celu. Może to będzie od razu, następnego dnia po jego przybyciu, a może za tydzień? Nie miał zielonego pojęcia kiedy, choć widział plus w takiej sytuacji, gdy będzie miał rezerwę czasu. Po prostu, wtedy znajdzie sobie szybką pracę dorywczą i zarobi kilka jenów. Jakby nie patrzeć, to nie miał przy sobie nie wiadomo jak dużo, a jedzenie i nocleg niestety kosztują.
A tak swoją drogą, to Naruto nie czuł się najlepiej. Zmęczenie powoli zaczynało mu ciążyć, a brzuch już dawno rozpoczął grać symfonie pt. "Jeść". I jakby nie patrzeć, trochę zaschło mu w gardle. A mimo tych wszystkich niedogodzeń, pędził przed siebie rejestrując prawie że wszystko, czujnymi zmysłami. Dodatkowo nie zapominał o ciągłym ukrywaniu czakry. Z tego, co było mu wiadomo, Akatsuki miało swoją siedzibę właśnie gdzieś tu, w którymś zakątku Kraju Rzeki. A naprawdę nie chciałby, aby członkowie tej cudownej organizacji zechcieli go gonić. Na walki i wszelkie konfrontacje ochoty nie miał.
Celowo też, w razie czego, gdyby natknął się na jakichś ninja - zdjął ochraniacz na czoło i zapieczętował go na nadgarstku. W tym miejscu pojawiło się cienkie, wzorzyste kółko, które każdy mógłby wziąć za tatuaż. Oczywiście, póki ktoś by nie poznał, że to pieczęć. Ale oto nie musiał się martwić, w końcu zmierzał do wioski portowej, a nie siedziby ninja.
*
Słońce chyliło się ku horyzontowi, a niebo nie było już niebieskie. Było zbieraniną dziesiątki barw i setek odcieni - pomarańcze, czerwienie, róże, fiolety, nawet zielenie. Wszystkie kolory barwiły skrawki nieba wkoło Słońca, dodając mu niezapomnianego uroku. Natomiast na wschodzie zaczynały majaczyć pierwsze ciemności i gwiazdy. Księżyc pojawił się już dość dawno, ukazując się tylko połowicznie.
Blondyn zaś stał, pomiędzy skrawkami dnia i nocy, patrząc przed siebie z satysfakcją w niebieskich oczach. Przed nim zaczynały się pierwsze zabudowania - w większości kwadratowe, białe z ciemnymi dachówkami. Jedne łączyły się ścianami, inne stały w samotności. Drogi były szerokie i oświetlone po obu stronach lampami. Im bliżej było się wody, tym gęstsze były gmachy i dało się spotkać na ich parterach własne biznesy okolicznej ludności. Naruto dał się prowadzić drodze, aż nie spotkał właśnie jednego z tych biznesów na parterze czyjegoś mieszkania.
Była to niewielka restauracja, która serwowała potrawy podobne do ramen, lecz samego rarytasu nie było. Wygląd w środku był dość swojski. Stoły i krzesła były drewniane, jak i zresztą podłoga. Ściany białe z dziurami w postaci okien oraz obrazkami. W rogu była lada, również drewniana, mająca koło siebie stołki z tego samego materiału. Za nią stała kobieta przyjmująca zamówienia. Nad nią wisiało kilka ciemnych tablic, na których kredą wypisano serwowane rzeczy oraz ceny. Za dziewczyną było okienko, gdzie co jakiś czas przewijał się jakiś cień.
Wbrew pozorom - połowa stolików była zajęta przez jedzących ludzi. Najwidoczniej jedzenie tutaj było smaczne. Dlaczego by więc nie spróbować?
Naruto zamówił najostrzejsze danie, jakie serwowano. Nie kłopotał się nazwami, po prostu poprosił o coś ostrego - im bardziej, tym lepiej. Kelnerka, którą była młoda kobieta w fartuszku z długimi, rudymi włosami i niemalże czarnymi oczami. Nie miała plakietki z imieniem, ani nic z tych rzeczy. Może była córką właścicieli? Bądź co bądź - kelnerka, czy też barmanka podała Naruto gorące danie.
Blondyn zaczął jeść szybkim tempem - najpierw kluski i różne kawałki warzyw, a potem wywar. Nie zwracał zbytniej uwagi na wszystko wkoło. Był skupiony na zapełnieniu żołądka. Ostatecznie zjadł trzy takie miski ostrego czegoś. W tym samym czasie młoda rudowłosa przyglądała mu się.
- Nie znam cię, jesteś przejezdnym? - Spytała, gdy pochłonął ostatnie krople wywaru.
Naruto spojrzał nagle w jej ciemne oczy. W jego niebieskich oczach majaczyła nieufność, a w jej prawie czarnych - ciekawość.
- Tak - odparł lakonicznie. - Ile płacę?
- Skąd przybywasz? - Zignorowała całkowicie pytanie chłopaka, zadając własne.
Naruto, jeśli przed chwilą był nieufny, teraz stał się podejrzliwy. Po co jej to wiedzieć? Wątpił, aby miał jakikolwiek pościg - przecież dopiero co zaczął swoją podróż. Gaara może był już w swojej wiosce, ale zanim wyśle list do Hokage i zanim on do niej trafi - minie dobre trzy dni. A zanim podejmie jakieś działania? Kolejne doby! Dodatkowo nikt nie wie, gdzie Uzumaki mógł się udać oraz co jest jego celem. Innym słowem, nie mają nic. Żadnych tropów.
Ale jeśli dobrze strzelą i zechcą sprawdzić tę osadę? Jeśli powie komuś, że jest z Liścia i nosi nazwisko Uzumaki, to ninja, którzy będą go ścigać zdobędą informacje, że tu był. A jeśli wypytają gdzie się udał - będą mieć kolejne tropy.
Nie, nie mógł czegokolwiek powiedzieć. Musiał zachować anonimowość.
- Pochodzę z małej wioski w Kraju Ziemi - skłamał gładko.
- To piękny kraj - uznała - kiedyś tam byłam, ale musieliśmy się minąć. - Uśmiechnęła się. - A powiedz, jak się nazywasz? Ja jestem Aiko Izumi.
- Haru - znowu skłamał. - Miło mi cię poznać Izumi, ale jestem bardzo zmęczony i będę już iść. Ile płacę? - Podniósł się z miejsca siedzącego.
Dziewczyna podała mu rachunek, który zapłacił. Potem wyszedł z knajpki, szukając jakiegoś noclegu.
Gdy minął kilka zabudowań, znalazł hotel. Był urządzony minimalistycznie. Za ladą siedział starszy mężczyzna. Poprosił go wynajęcie jednego pokoju na tę noc. Mężczyzna dał mu kluczyk i zażądał o zapłatę od razu.
Chłopak posłusznie zapłacił odpowiednią sumę i czmychnął w stronę lokum. Nawet nie zwracał uwagi na wygląd pokoiku. Od razu się położył i zapadł w sen.
*
Długość części: 1364 słowa
Pozdrawiam oraz dziękuję wszystkim, którzy komentują. ♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top