1.

Zawsze zapomina, żeby parować skarpetki, zanim wrzuci je do walizki, więc leżą każdy egzemplarz osobno między ubraniami. Koniec końców – mimo niewyobrażalnie wielkich starań – i tak musi usiąść na bagażu, bo ta jedna sukienka więcej i niezwykle potrzebna, nowa podusia z jednorożcem zajmuje całą luźną przestrzeń. A dzięki swojemu geniuszowi cały ten proces pozostawia sobie na ostatnią chwilę. 

Znając siebie i tak zdąży o czymś zapomnieć, więc musi się poważnie zastanowić czy będzie żałować nowego zestawu szmatek do drewna, czy puchate kapcie. Zaskakujące, że z wiekiem zdarza jej się mieć skłonność do lubowania się wyjątkowo prozaicznych rzeczach, chociaż czegoś takiego jak czekolada nigdy nie jest w stanie sobie odmówić. Dlatego ostatnie kilka miesięcy to właśnie na niej udaje jej się przetrwać.

Co nie zmienia faktu, że wyjątkowo radośnie przyjmuje fakt, że przed nią ostatnie symfonie do zagrania i będzie mogła nadrobić te wszystkie kieliszki wina na przecenie z Hann. W końcu muszą przypieczętować jej nowy związek odpowiednią ilością procentów wymieszanych z makaronem.

Jej naturalne zamotanie przerywa charakterystyczna melodia komunikatora, a na ekranie oblepionego naklejkami laptopa widnieje pulsujące zdjęcie siostry. Ze ściągniętymi w zamyśleniu brwiami odbiera połączenie przychodzące na wideo czacie i wraca do poszukiwań swoich czarnych spodni, bo jednak w spódnicy nie ma zamiaru się męczyć przez cały lot. 

– Gdybym nie była twoją siostrą, to pomyślałabym, że znowu balujesz na pogrzebach. – Wita ją ukryta między poduszkami dziewczyna, która i tak już jest niewyraźna. 

– Też się stęskniłam Laura, w ogóle miło, że pytasz co u mnie. – Siada na łóżku, wprawiając laptop w niebezpieczny ruch na jego skraju. Dłuższy moment jej zajmuje, zanim obliczy różnice czasową w Polsce. – Nie powinnaś przypadkiem spać? Zdecydowanie powinnaś spać, pomimo tego, że masz wakacje. 

– Boże – wzdycha przeciągle, próbując zdusić ziewnięcie. – Coraz bardziej gadasz, jak matka i po co mam się pytać, czy wszystko z tobą w porządku? Wystarczy, że całe to tournée grasz na jednym wielkim kacu – stwierdza, poprawiając się na łóżku. – Wybacz, gracie, cała orkiestra gra, więc wiadomo, że wszystko jest w porządku. 

– Przepraszam bardzo, ale jesteśmy profesjonalni i w ostatnim czasie na kacu były jedynie próby. – Urażona przytykiem siostry teatralne krzyżuje ręce na piersi. – Może soliści coś chlapną przed graniem, ale to rzadkość.

– Czyli dzisiaj ostatnie granie?

– Tak, za cztery godzinki będę szczęśliwie wracać do domu. – Uśmiecha się na myśl, że w końcu pożegna kraj kwitnącej wiśni. Nie, żeby jej się nie podoba, ale kuchnia japońsko-chińska nie należy do jej ulubionych. 

– Ale nie do nas. Gdyby było inaczej, mama pewnie piekłaby szarlotkę. – Wzdycha, słysząc uwagę ukrytą pod płaszczem niepozornego doboru słów. – Ona ją piecze tylko, gdy ty masz wpaść, jakie to chore.

– Dobrze wiesz, że zaraz jak wrócę, zaczynam próby przed koncertami z Rattlem i zależy mi, żeby dostać krzesło do obsady na promsy – mówi, powoli wstając z zamiarem położenia urządzenia na hotelową komodę. – Poza tym pamiętaj, że za tydzień wpadacie na recital. 

– Akurat o tym jednym nie pozwalasz nam zapomnieć, a mama z trudem przekonała, żeby ciotka Anka nie leciała za tatę. Dobrze wie, jak jej nie znosisz.

– Jak to ciotka za tatę? 

– Czyli nie mówiła ci? Pewnie się bał, że jak ci powie, to nie uwierzysz. Nawet nie chciała wciskać ci kitu, że po prostu mu się nie chce wsiąść w samolot. Bo widzisz siostra – zniża teatralnie głos – tata po kłótni z naszym sąsiadem stwierdził, że adoptuje psa. – Laura pokrótce przechodzi do sedna i stara się w jak największym skrócie streścić przemilczane rewelacje sprzed dwóch tygodni. 

Kobiecie chwilę zajmuje, nim całkowicie pojmie sens słów, bo usłyszana wiadomość wcale nie brzmi jak kolejny nieśmieszny żart. Znając naturę ojca, jest lekko zdziwiona decyzją, chociażby ze względu na jego upartość względem zwierząt. Jagoda nie może wyjść ze zdziwienia, że nawet Ada nie pisnęła jej słówkiem, pomimo wplątania w adopcyjną sprawę.

– Pół życia trułam mu dupę o psa, a wystarczyło, żeby poprztykał się z Jarkiem, świetnie – podsumowuje, upijając soku ze szklanki i przerzuca plik z nutami na futerał instrumentu. 

– W takim razie, skoro kwestie twoich koncertów mamy za sobą, moje pytanie brzmi. – Przerywa, próbując wywołać dramatyczną pauzę, sprzyjającą drastycznej zmianie tematu. Jagoda robi kwaśną minę, bo doskonale wie jakie słowa za chwilę padną z ust siostry. – Nie przyjedziesz na moje urodziny? 

Blondynka się krzywi, próbując w jakikolwiek możliwy sposób wytłumaczyć się przed siostrą. Doskonale zdaje sobie sprawę, że to nie kolejny raz, kiedy zawodzi własną rodzinę i zamiast rzucić wszystko, co robi, przyjeżdżając do bliskich, w kalendarz wpisuje terminy kolejnych jobów, a w głowie kiełkuje myśl nad doktoratem.

– Przepraszam? – Zdecydowanie za mało, ale to jedyne, co udaje jej się wymyślić i chyba najbardziej pasuje do tej sytuacji.

– Mogłabym ci powiedzieć, żebyś to przepraszam, wsadziła sobie w dupsko, ale dzięki tobie mamuśka wisi mi dwie dychy, więc nie będę zła, a przed ciotką uronię kilka strategicznych łez i będę pełną stówę do przodu. 

– Założyłyście się o moje przybycie na osiemnastkę? – prycha, oburzona faktem, za jakie pracoholiczne ścierwo ją mają. 

– Yhym, powiem więcej – uśmiecha się wrednie – zbytnio nie mam o to pretensji, bo twoje wyrzuty sumienia zrobią to za mnie i gdy w końcu uda mi się przekonać mamę, żebym u ciebie została na kilka dni, będziesz mnie nosić na rękach i spełniać każdą moją możliwą zachciankę. 

– Jesteś złym człowiekiem. Chcesz, żebym wykończyła samą siebie. – Teatralne przykłada dłoń do serca. – Ale nie mogę odmówić ci przedsiębiorczości.

– Dzięku – przerywa, a Jagoda może się domyślić, że jej siostra działa w całkowitej konspiracji i zamilkła tylko dlatego, że ich ojciec urządził sobie nocną przechadzkę. – A wykończyć to cię mogą ci z Berlina – dodaje już całkowitym szeptem.

– Za bardzo mi życie miłe, żeby tam startować. Tu gdzie jestem mi dobrze. – Odruchowo klepie dłońmi materac łóżka, by zaraz potem zabrać się za układanie jej blond włosów.

– Bardzo dobrze, bo zamierzam wykorzystać tę ewentualność i zostać u ciebie po recitalu.

– Wzięłaś pod uwagę, że pomimo mojego wieku mama wciąż uważa, że jestem nieodpowiedzialna, żeby się zająć młodszą siostrą – stwierdza, wiedząc dokąd, ta rozmowa zaczyna zmierzać.

– Spaliłaś koszulkę – mówi bez zastanowienia, perfidnie przypominając, jak bardzo niezdarną jest osobą.

– To był przypadek! – podnosi głos, a przy okazji zastanawia się, ile razy ta drobna wpadka zostanie jej jeszcze wytknięta. 

– Przypadek, przypadkiem, ale czas przekazać ci garść wiejskich ploteczek – oznajmia uroczystym tonem, co najmniej, jakby przekazywała tajną treść jednego z ważniejszych dekretów. – Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi za złe, że twojej byłej dyrektorce powiedziałam, że nie będziesz grać na żadnych dożynkach, bo robisz te wszystkie ważne rzeczy, które robisz. 

– Jestem ci wdzięczna, że uchroniłaś mnie od tego koszmaru. 

Natomiast teraz pozostaje jej tylko wysłuchać kolejnego wykładu na temat tego, co się dzieje, gdy jej wiecznie nie ma. O dziwo, Jadze udaje się dość szybko przebrać, a ostatni ciuch włożyć w pustą kieszeń bagażu. Laura komentuje proces robienia makijażu, którego nie widać, a jednocześnie narzeka, że nie rozumie po co, to robi, skoro i tak będzie z daleka można dostrzec, gdy robi się cała czerwona podczas dmuchania w ustnik. Chociaż i tak może być spokojna, bo akurat siedzi w takim miejscu, że z widowni trudno ją wypatrzeć, a LSO nie podpisało umowy na telewizyjną transmisję koncertów.

Kolejne ziewnięcie małej brunetki udziela się również Jagodzie, więc stara się przekonać siostrę, żeby sama jeszcze poszła spać, póki ma możliwość. Nie chce być niemiła, ale wolałaby, znaleźć możliwość na skupienie się i względne wyciszenie, zanim ostatni raz sprawdzi, czy aby na pewno spakowała to nieszczęsne pudełko ze stroikami, a ten idealny włożyła na sam jego brzeg. 

Ta dość specyficzna rozmowa, której towarzyszy nerwowe krzątanie się blondynki po pokoju, zostaje przerwane przez bezceremonialne wtargnięcie mężczyzny z narzuconą na siebie marynarką i przekrzywioną muchą.

– Powiedz, że masz taśmę klejącą, a będę cię kochał – mówi, gdy ledwo przekroczy próg, próbując złapać oddech. – O, rozmawiasz. 

– Z siostrą, więc miło by było, jakbyś się szybko zwinął. – Płynnie przechodzi na angielski. Sięga po torebkę i wyciąga z niej piórnik ze wszystkimi najpotrzebniejszymi rzeczami do ewentualnej naprawy instrumentu. 

– To znaczy, że mogę się poskarżyć? – zwraca się z drwiną do Jagi, całkowicie olewając jej obecność, a następnie uwagę skupia na leżącym na krześle urządzenia. – Twoja siostra to wiedźma. 

– Żyję z nią osiemnaście lat i myślisz, że o tym nie wiem? Moglibyście ją spalić czy coś. Miałabym spokój i byłabym ukochaną córką tatusia.

– To urocze, w jaki sposób mówisz o swojej miłości do niej. – Jego ton głosu znacznie parodiuje ten przesłodzony. – Mogę cię adoptować. Jaga oddasz mi swoją siostrę.

Mężczyzna dostaje nie tylko ostrzegawczą sójkę w bok, ale również to po co przyszedł. Jednym uśmiechem daje mu do zrozumienia, że powinien opuścić jej strefę komfortu, ale Dan, to klarnecista, więc żaden uśmiech nie podziała na niego lepiej niż siła. 

Uroczy jest, możesz się z nim hajtnąć? – zwraca się do siostry w ich ojczystym języku. 

Nie, nie mogę – odpowiada, a zaraz potem wysyła jej kilka zdjęć, które jej obiecała wcześniej. 

– Mam nadzieję, że mówicie o tym, jaki jestem zabójczo przystojny. – Podchodzi do drzwi i gdy ma już wyjść, zostawia drzwi otwarte, a sam jeszcze na moment się odwraca. – I pamiętaj, że dzisiaj ci nie przepuszczę, Skarbie.

Trochę za mocno trzaska drzwiami, a Laura nie czeka długo, żeby skomentować jego słowa. 

– Skarbie? Naprawdę? Wiedziałam, że grasz z ciasteczkami, ale to grzech, że ich nie chrupiesz. – Wyrzuca jej błąd, jaki popełnia, bo pewnie, gdyby to ona znajdowała się na jej miejscu, postąpiłaby zupełnie inaczej. 

– Dobrze, że nie jesteś mną.

Ucina wywód, a później stara się już do niego nie wracać, gdy Laura znowu zaczyna temat jej nader przystojnych kolegów, którzy mają w sobie resztki normalności. Na szczęście groźby zakończenia rozmowy i zakazu wejścia do jej mieszkania załatwiają sprawę, a siostrom udaje się stworzyć listę filmów, które koniecznie muszą nadrobić przy najbliższej okazji. Całość prawdopodobnie będzie się wiązać ze znacznym wydłużeniem doby, ale dla dobrej rozróby są w stanie zrobić wszystko. 

Cisza w jasnym, hotelowym pokoju nastaje chwilę później, gdy kolejny wysłany filmik z gadającymi papugami zamienia się w wiecznie zapętloną komedią. Jagoda zapina zegarek na nadgarstku, upewniając się, że Daniel nie wtargnie wcześniej niż za pół godziny, co pozwala na jeszcze jedno przejrzenie wszystkich rzeczy dla zabicia czasu i uspokojenia sumienia. Mija kolejny kwadrans, a jej przychodzi zgasić światła i założyć futerał na plecy. Wychodzi, zamykając drzwi, po chwili dołączając do nieszczęśnika, który postanowił ratować instrument taśmą. 

– Gotowa na szaloną noc w klubie karaoke? Dzisiaj ci nie odpuszczę, więc te buty, to chyba nie jest najlepszy pomysł. – Wskazuje palcem na obcasy, które zakłada tylko, gdy może grać siedząc.

– Będzie karaoke? – Pyta z wyraźną pretensją, jakby nie mógł jej uprzedzić, zanim zarezerwowała bilet na wieczorny lot. – Akurat, gdy wracam wcześniej?

– Chcesz mi powiedzieć, że nie będziesz moją Dżasminą? – Wchodzą do jednej z wind. – Oficjalnie żałuję, że załatwiłem ci to granie dla dzieci.

Bo to jest jedyny powód, dla którego Jagoda opuszcza swojego towarzysza imprez. Gdyby nie ten krótki występ, pewnie zostałaby leczyć kaca, ale woli dmuchać na zimne i podczas ewentualnego występu nie mieć problemów z kurewsko drażniącym jet lagiem. Zdąży się choć trochę przespać.

– Będziesz musiał poradzić sobie sam – stwierdza, poprawiając włosy w lustrze. – Ty nie miałeś skrupułów, że porzucić mnie na trzy dni dla swojej dziewczyny.

– Po pierwsze już nie dziewczyny, a narzeczonej, a po drugie – przerywa, szukając odpowiednie argumentu, a jego policzki zaczynają przypominać te od wiewiórki – mogłaś jechać ze mną. 

– I nawet nie raczyłeś mi o tym powiedzieć? Powinnam się obrazić, bo to ja ratowałam twoją godność po każdym twoim pijackim wyskoku. – Nie czuje się aż tak urażona, ale nie ma skrupułów, żeby trochę się z nim podroczyć.

– To nie powód, żebym padał ci do nóg z pierścionkiem.

– To najlepszy powód, poza tym twoja narzeczona mnie nie lubi. 

Daleko temu jest od luźnego stwierdzenia, ale taka nienawiść ma miejsce, gdy tylko blondynka pojawi się w zasięgu wzroku wspomnianej kobiety. Na szczęście nie grają ze sobą w żadnym z zespołów, a jedyne miejsce, gdzie mają szansę się spotkać, to ewentualny afterek – po większym przedsięwzięciu – lub mieszkanie mężczyzny, w którym Jaga na szczęście bywa bardzo rzadko, a teraz to pewnie w ogóle.

– Oo, jest zazdrosna o zgreda, z którym pracuje. Też powinnaś mieć kogoś takiego. – Dodaje, zanim kobieta całkowicie uda urażoną i zostawi go na pastwę męskiego grona, które niesie puzony, a ich rozmowa urywa się już całkiem, gdy kobieta zaczyna szukać osoby, również opuszczającą ich zacne towarzystwo.

Wsiadają do podstawionego busa, a Jagoda przysiada się do Ginny, która podobnie jak ona już dzisiaj ma opuścić ich niesamowitą ekipę cudów, a miło by było zrobić to razem. W samej filharmonii znajdują się niedługo później i udaje im się przegrać jeszcze po fragmencie każdej z symfonii, przed rozpoczęciem koncertu. Harmider, jaki panuje za kulisami, jest niesamowicie przyjemny, a Jagoda może śmiało stwierdzić, że uzależnia. Miłoby było raczyć się tym niedostępnym narkotykiem aż do śmierci. Ostatnie rozmowy cichną, a jeden z kontrabasistów kończy niezwykle udany suchar. Zajmują miejsca, czekając na wejście dyrygenta, który rozpocznie muzyczne przedstawienie. Chociaż wydaje się, że na orkiestrę składają się pojedyncze osoby, to gdy smyczki poruszają się synchronicznie, a waltornie tym razem nie fałszują jednego z dźwięków, przypominają jeden, wielki organizm, w którym tempo zostaje ustalone przez batutę w ręku mężczyzny. Prześlizgują się z Symfonii Dvoraka po tą Mozarta i nie omieszkają się przypomnieć w to letnie popołudnie, że Haydn skomponował niespodziankę. Adrenalina nie opada od razu, gdy wszyscy znikną za drzwiami, prowadzącymi na scenę. Część, reflektory jeszcze długo rażą w oczy, a komuś udziela się nutka nostalgii i wspomina, że ta i ta orkiestra, grając Symfonie 6 Beethovena, najzwyczajniej w świecie, zastrajkowała. 

Jagoda ciągnie za sobą pokaźnych rozmiarów walizkę, a gdy Ginnie nadaje swój instrument, ma okazję odsłuchać, jak bawią się jej towarzysze grania. Skręca ją z zazdrości, gdy widzi podświetlany parkiet i barowe karaoke, którego nie wypróbuje. Odpisuje coś głupiego, co pierwsze przychodzi jej do głowy. Teraz pozostaje przejść odprawę, a na lotnisku w Luton zderzyć się z przypadkową osobą, całą winę zrzucając na zmęczenie po długiej podróży. 

Taki jest plan, ale najpierw musi napisać jeszcze jedna bardzo ważną wiadomość. 

>Mam nadzieję, że moje kaktusy nie umarły przez twoją sklerozę.


Dwa dni zajęło mi, dojście do siebie po czymś takim, jak kursy muzyczne, więc teraz mogę oddać się temu całkowicie.

<3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top