Rozdział 9

Wybiegła z domu, słysząc błagania o pomoc.
- Mój mąż..- Pani Irenka, Sąsiadka z drugiego piętra popatrzyła błagalnie na Martynę, wskazując wnętrze mieszkania. Starszy mężczyzna leżał na podłodze bez oznak życia. Szybko przystąpiła do sprawdzenia parametrów, brak oddechu brak.pulsu.. rozpoczęła od masażu serca. Ktoś wszedł do mieszkania, ktoś coś krzyknął, ktoś zadzwonił po karetkę..
Czuła jak opada z sił. 30 uciśnięć, dwa wdechy, szloch pani Ireny, głęboki oddech, 30 uciśnięć.. dwa wdechy.. nie miała sił.. zagryzła usta, jeszcze raz.. słyszała jakieś słowa, 30 uciśnięć, dwa awdechy, palce przy szyi.. jasna cholera.. 30 uciśnięć, dwa wdechy... kolejne 30 uciśnięć.. nie da rady.. dwa wdechy.. świat w głowie zaczął wirować, 15 uciśnięć..
- Dzień dobry, pogotowie ratunkowe.. przejmę od Pani dobrze? - skinęła głową- na raz, dwa, trzy.. - usiadła obok, próbując złapać oddech. Obserwowała pracę ratowników z boku, starając się opanować drżenie ciała.
- Mamy go. Płyny i do karetki - usłyszała i odetchnęła z wdzięcznością. Wstała, mówiąc coś do sąsiadki i wyszła.
- zaczekaj! - usłyszała głos kiedy wchodziła na ostatnie stopnie, obróciła się w kierunku chłopaka- uratowałaś życie temu mężczyźnie. Gratuluję odwagi.
- Dziękuję- szepnęła nieśmiało, obracając się w stronę schodów.
- Gdybyś kiedyś szukała pracy w karetce..- zaśmiał się, drapiąc w tył głowy- Jestem Damian.
- Martyna. Dziękuję za propozycję.. - usłyszała szmer na klatce i obróciła głowę w tamtą stronę.
- Gdybyś chciała się spotkać.. - zrobił kilka kroków i podał jej małą karteczkę, która z grzecznością przyjęła.
- Do zobaczenia - odpowiedziała wchodząc na swoje piętro. Zrobiło jej się gorąco. Ten mlody chlopak, spokojnie kilka lat młodszy od niej, ewidentnie ją podrywał. Wsunęła kartkę do kieszeni dresu, próbując opanować oddech. Uśmiechnęła się serdecznie do mężczyzny stojącego pod jej drzwiami. - Dzień dobry, długo Pan czeka?
- Dzień dobry- odpowiedział spokojnie, przepuszczając kobietę do drzwi.
- nie wiem czy Pan słyszał.. - zaśmiała się zapraszając go do środka, po czym weszła do salonu połączonego w mądry sposób z kuchnią. Kuchnia znajdowała się po prawej stronie od drzwi, pod ścianą stał niewielki okrągły stolik z trzema krzesłami natomiast po lewej stronie znajdował się niewielki salon, kanapa, stolik kawowy, komody i wejście na balkon. - ale dostałam propozycje pracy w karetce.
- mam nadzieję, że nie chcesz z niej skorzystać- uniósł brew, obserwując jak z uśmiechem zaprzecza głową, nieśpiesznie przygotowując herbatę.
- Nie zostawiłabym naszej stacji. To.. to mój dom. - postawiła kubki na stole. Poprosiła o chwilę cierpliwosci i zamknęła się w łazience, chcąc sie odświeżyć po męczacym nasazu serca. Wróciła po 10 minutach, z mokrymi włosami. Usiadła na kanapie, podwijając jedną nogę pod siebie. - jak to jest że zawsze tam gdzie jesteśmy, ktoś potrzebuje naszej pomocy?
- taki zawód Martyna. Ludzie ciągle chorują i umierają bez znaczenia czy jesteśmy obok czy nie. Jedyna różnica jest taka, że..
- że możemy im pomóc.. - dokończyła z uśmiechem. Gdyby nie pomoc na czas ten mężczyzna, Sąsiad Martyny mógłby nie przeżyć.
- dokładnie tak.
- Zawsze chciał Pan zostać lekarzem?
- Od dziecka. Obserwowałem pracę mojego ojca, i wiedziałem że chcę iść w jego ślady.
- Ale nie wybrał Pan tej samej specjalizacji - ciągnęła zainteresowana.
- Na początku taki miałem plan, ale w trakcie studiów zainteresowała mnie chirurgia. Z początku miałem być kardiochirurgiem, ale w końcu stanęło na naczyniówce. Chyba dobrze się stało, bo dobrze się odnajdowałem w tym miejscu.
- Rozumiem. - pokiwała głową, ze zrozumieniem.
- A Ty jak znalazłaś się w karetce? - uniósł brwi, zdając sobie sprawę że jakoś nigdy nie było okazji by zapytać.
- Ja? Na koniec liceum nie wiedziałam co chce robić. Rodzice chcieli żebym poszła w ich ślady, a ja kompletnie tego nie czułam.. mieliśmy 2 razy w tygodniu spotkania z interesującymi ludźmi, chodziłam tam słuchając co mają do powiedzenia, szukając czegos co mnie zianteresuje. Pewnego dnia pojawił się Pan z Piotrem i jakaś dziewczyną. - uśmiechnęła się na wspomnienie tego dnia, od razu wiedzialaa że właśnie tak chce pracować. - Zafascynowały mnie te wszystkie historie, procedury, w sposób w jaki opowiadaliście. Z pasją. Wiedziałam, że to jest coś dla mnie. Zdałam maturę z najlepszymi wynikami. I złożyłam papiery na ratownictwo. Jak ukończyłam studia, za wszelką cenę chciałam do was dołączyć. Tak podobał mi się sposób, w jaki się komunikowaliście, luźne pogawędki, że wierzyłam że uda mi się dołączyć do was - zaśmiała się odstawiając na bok herbatę- a dostałam więcej, mam szczęście pracować razem z wami w jednej ekipie. Za co jestem ogromnie wdzięczna doktorze.
- Nie mówiłaś nigdy Martyna, że już się spotkalismy- uniósł brwi, aby za chwile się zaśmiał- mam nadzieję że nie masz mi za złe wyboru zawodu.
- Absolutnie!- Zaprzeczyła natychmiast. - uwielbiam to co robię!
- To widać Martyna. - odpowiedział natychmiast - i masz do tego dryg. Niewiele osób to ma. To, jak rozmawiasz z pacjentami.. chapeau bas, naprawdę.
- czyli idzie mi nieźle? - pokazała rząd białych zębów- w trzystopniowej skali Banacha, oczywiście.
- Zośka.. - zaśmiał się, pamiętając sytuację, w której Zośka podzieliła się z Martyną i Piotrem słynną skalą Banacha. Pokiwała głową na zgodę.
- To Pana zasługa. Nie skreślił mnie Pan na samym początku..
- nie ściemniaj mi tu - zaśmiał sie, widząc do csego zmierzają jej słowa. - nie zrobiłem niczego no poza tym ze Cie nie wyrzucilem.. kilka razy.
- Dostałam szansę szkolenia się u Pańskeigo boku, I może mi doktor wierzyć.. to naprawdę nie jest nic.

Sięgnęli po kubki w tym samym momencie, sprawiając że znaleźli się niebezpiecznie blisko siebie. Powietrze natychmiast zrobiło się gęstsze. Poczuła jak serce podkakuje jej do gardła. Spuściła wzrok, sięgając po kubek I opadając na oparcie. Już raz tego spróbowała, pocałować Wiktora. I bardzo szybko pożałowała. Poczuła się wtedy odrzucona. Zamiast romantycznego pocałunku, dostała pogadankę o tym, że jeżeli jej na nim zależy powinna to pokazywać w gestach, nie słowach. Nie miała zamiaru kolejny raz wychodzić z żadną inicjatywą. Wiktor również poszedł w jej ślady. Było wyczuć ciężką, nerwową atmosferę. Próbowali przenieść swoje myśli na jakąś rozmowę, ale nie umieli skleić nic sensownego. W końcu odstawił swój kubek na niewielkim stoliku i przybliżył się w stronę kobiety. Wzrokiem błądził po jej twarzy, sprawiając że czuła się zakłopotana. Nieśpiesznie uniósł dłoń, zakładając za ucho mokry kosmyk włosów, który rozpraszał go całą rozmowę. Zmrużyła oczy, czując jego dłoń. Poruszyła ręką chcąc odstawić kubek, który zgrabnie przejął, stawiając na rogu stoliczka nie odwracając wzroku. Czuł jak wyczekuje jego kolejnego ruchu, świdrując go swoim bursztynowo- karmelowym spojrzeniem. Położył dłoń na jej policzku sprawiając że zamknęła oczy próbując zapanować nad oddechem, podobała mu się ta reakcja. Nie spodziewał się, że może na niego reagować w taki sposób, dlstego delikatnie przesunął kciukiem po jej ustach, obserwując jak wstrzymuje oddech. Od dawna chciał to zrobić, ale nie było ku temu okazji. Mimo, że spotykali się często, nie znalazł odpowiedniejszej chwili, od tej.
- Mogę? - upewnił się, że właściwie odczytuje te sygnały, skinęła głową, unosząc wzrok. Przyglądała się jak nieśpiesznie ich usta się stykają w deliakatnym pocałunku. Ufając Wiktorowi, pozwoliła się nieśpiesznie prowadzić w pocałunku, delikatnym, nieśmiałym.. idealnym. Jego usta mocniej naparły, a ona nie była temu obojętna. Pogłębiła pocałunek, chłonąc smak jego ust. Nieśmiało płożyła dłoń na twarzy lekarza, paznokciami przejeżdżając po kilkudniowym zaroście. Uśmiechnęła się, kiedy odsunął głowę, patrząc w jej oczy. Upewniał się, że wszystko jest między nimi w porządku. Uwielbiała te małe gesty, które sprawiały że czuła się ważna, rozumiana, przede wszystkim.. bezpieczna. W myślach dziękowała losowi, że postawił właśnie Wiktora na jej drodze. Był nie tylko jej nauczycielem, ale również oparciem w ciężkich chwilach. Od zawsze był, kiedy go potrzebowała, a od pewnego czasu.. potrzebowała go bardziej. Jego bliskości, mądrego spojrzenia, dobrego słowa. Poprawiania włosów, przytulenia. Wszystkiego.
Mruknęła cicho, kiedy kolejny raz mocniej zacisnął swoje usta. Była gotowa. Gotowa, by przenieść tę znajomość na wyższy poziom. Nie chciała go wypuszczać z rąk, nie teraz kiedy tyle na to czekała. Przeniosła dłonie na jego koszule, delikatnie błądziła po niej, oczekując reakcji, jej brak odebrała jako przyzwolenie. Delikatnie, z wyczuciem, wkradała się palcami pod spód. Wzdrygnął się wstrzymując pocałunek. Nieśpiesznie otworzyła oczy, nie przestając wodzić palcami po jego torsie, skinęła głową chcąc upewnić go, że właśnie tego chce. Oblizał nerwowo usta, zastanawiając się, czy to nie dzieje się za szybko, ale karmelowe oczy szybko go uspokoiły, więc nie oesnie zgodził się na dalszą grę. Wygięła usta w delikatnym uśmiechu, przejmując kontrolę nad sytuacją. Przycisnęła palce do jego klatki piersiowej, zmuszając do oparcia się o kanapę, posłuchał, chociaż ciagle obserwował z dozą niepewności jej kolejne poczynania. Uśmiechnęła się triumfalnje, przekładając zgrabnie nogę, by usiąść na jego udach. Poczuła jak spina mięśnie, jednocześnie kładąc dłonie na jej biodrach.
-proszę.. - szepnęła cicho, nie przestając patrzeć w jego oczy. Przez chwilę walczył sam ze sobą, w końcu poddał się jej woli, pozwalając na dalszą grę. Spokojnie złączyła ich usta, co chwila pogłębiając pocałunek, aż poczuła że rozluźnił swoje mięśnie. Podobała jej się ta przewaga. Nieśpiesznie odpinała guziki koszuli, jeden po drugim, nie pozwalając by się zawahał, igrała z nim, i manipulowała z zadziwiającą łatwością. Odpięła ostatni guzik, odsuwając na bok poły koszuli. Podobał jej się widok który zobaczyła, mimo wieku jego ciało nadal było umięśnione a niewielki brzuszek tylko dodawał męskości, przeniosła swoje usta na jego szyję. Deliaktnie całowała każdy milimetr jego ciała, co chwila upewniając się, że nadal jej na to pozwala. Wzdrygnęła się czując zimne dłonie pod swoją bluzką, które natychmiast się zatrzymały. Uniosła ręce do góry, pozwalając by ją zdjął. Odsunęła swoje usta, chcąc patrzeć w oczy mężczyzny kiedy jej bluzka unosiła się wyżej by opaść gdzieś na kanapie, odsłaniając czarny, koronkowy biustonosz który więcej odkrywał, niż zakrywał. Odrzuciła głowę do tyłu czując przyjemne stado mrówek, które właśnie rozbiegało się po całym ciele, pozwalając by całował jej szyję, co jakiś czas zaczepiał zębqmi ucho, co wyraźnie jej się podobało. Był jej całkowitym przeciwieństwem. Delikatny, nieśpiesznie odnajdował na jej szyi punkty, o których dotąd nie miała pojęcia. Sprawiał że nie potrafiła wyciszyć uczucia, które narastało w podbrzuszu. Wiedziała, że nie ma teraz odwrotu, a ta myśl sprawiała że pragnęła go jeszcze bardziej.. wyswobodziła go z koszuli, otrzymując w ten sposob dostęp do jego ramion, i pleców. Widziła po nich palcami, w górę i w dół, co jakis czas delisktnie wbijając paznokcie. W końcu sięgnęła dłońmi do paska, próbując go rozpracować, poczuła jego rękę, nie pozwalającą na ten ruch. Zmieszana uniosła pytający wzrok. Obserwował ją że spokojem przez dłuższy czas, w końcu wyginając usta w delikatnym uśmiechu.
-zwolnij trochę.. -szepnął rozbawiony. - nie zamierzam.. - odpowiedziała drocząc się z nim, czekała zbyt długo. Zbyt długo była cierpliwa, by teraz kontrolować swoje uczucia. - od dawna czekałam na Ciebie Wiktor więc proszę.. nie odbieraj mi tego teraz.
Nie wiedziała czy to jej słowa, czy dźwięk swojego imienia z jej ust, tak zadziałały, ale kiwnął głową na zgodę, kapitulując. Przycisnął jej ciało do swojego, zatapiając się w jej ustach. Poczuła wędrujące po swoim ciele dłonie, sprawiające że nie mogła powstrzymać się przed cichym westchnięciem, które sprawiło że jeszcze mocniej zaciskały się na czułych punktach. Przeniósł je na jej uda, i bez trudu uniósł ją,wstając z kanapy. Zaplotła nogi wokół jego bioder, zrzucając kubek z herbatą ze stołu, zerknęli w tamtą stronę na chwilę, aby z uśmiechem wrócić do przerwanego zajęcia. Po chwili opadła na miękkie łóżko, już w samej bieliźnie. Imponował jej, kiedy wolno, bez skrępowania przyglądał się jej figurze, podkreślanej koronkową bielizną, którą dziś miała. Przejechała dłonią po napiętych ramionach, sprowadzając że natychmiast skupił wzrok na jej twarzy. Mógł odczytać z niej wszystkie emocje które teraz się kłębiły, była niecierpliwa, coraz bardziej zaciskała nogi na jego biodrach próbując zmusić by się przybliżył. Postanowił jednak przedłużyć te chwilę, chcąc się nacieszyć tym, co widzi. Patrzyła glęboko w jego oczy, dłońmi ciągle zataczając kręgi, po torsie, plecach.. zataczała coraz większe koła, sprawdzając jego reakcję. Czuł, że długo nie wytrzyma igrania z jego zmysłami. Uśmiechnęła się figlarnie wkradając się palcami w miejsca, do których dostęp był utrudniony przez ciasne jeansy. Uniósł brew czując jak stara się je zsunąć z jego bioder, odepchnęła go delikatnie, zmuszając by stanął przed łóżkiem, usiadła na brzegu, pozwalając sobie na nieskromny pocałunek w okolicach pepka, zachaczyła palcami spodnie które łatwo ześlizgnęły się z jego bioder, zostawiając za sobą tylko cienki materiał. Nim zdążyła cokolwiek zrobić, leżała na plecach, pod jego ciężarem. Z namiętnością delektował się jej rozpalonym ciałem, nie pozwalając przy okazji jej na żądny ruch. Przejął władze, dlatego postanowiła poddać się jego woli. Czerpała przyjemność, jakiej do tej pory nie było jej dane poznać. Te nieśpieszne pieszczoty, delikatne pocałunki owiewane powietrzem, to wszystko sprawiało że jej zmysły szalały.
-Jesteś tego pewna?-szepnął cicho, zahaczając palcami, o czarny, koronkowy materiał. - Westchnęła w odpowiedzi unosząc biodra do góry, dając przyzwolenie na pozbycie się skrawka materiału.
-ufam ci Wiktor..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top