Rozdział 8
- Dzień dobry wszystkim - Wiktor wszedł do socjalnego, kładąc na stole teczkę z dokumentami. Obok niego stała wysoka, szczupła kobieta o nieziemsko niebieskich oczach i kruczoczarnych włosach. Męska część załogi od razu podeszła bliżej, lustrując dziewczynę, która ewidentnie nic sobie z tego nie robiła. - Przedstawiam Natalię. Naszą nową ratowniczkę.
- cześć wszystkim - uniosła rękę do góry, aby przywitać się ze wszystkimi. Męska społeczność natychmiast zaczęła dopytywać z kim nowa dziś będzie jeździć, ale Wiktor nie zwracał uwagi na to uwagi przydzielając karetki do kolejnych grup ratowników.
- Martyna dziś jeździ wyjątkowo w 23s..a nowa koleżanka że mną i Piotrem.
- co takiego? - szepnęła Renata, patrząc na Kubicką- wygryzła Cię? Przecież Banach nigdy nie zmienia swojego składu.
- trudno - wzruszyła ramionami- szykuje nam się babski team. Nie będę narzekać- uśmiechnęła się, choć wcale nie było jej do śmiechu. Poczuła się.. dziwnie, jakby była niechciana w ich zespole.
- Już ja mu pokażę. - fuknęła Renata widząc jak Piotr zaczesuje włosy do tyłu, rozmawiając z czarnowłosą kobietą. Podeszła do niego, mocno wtulając się, i podając dłoń dziewczynie. Martyna obserwowała jak uśmiechała się przyjacielsko do czarnowłosej, pokazując przy okazji że ten teren jest już zajęty.
- To co, dziś razem? - Anka usiadła na kanapie, z znajomą książką w dłoni.
- czytasz moja książkę? - zdziwiła się. Była w połowie, ciężko było jej się skupić na treści, kiedy co chwila orzez ramię zaglądała Renatą, głośno czytając co pikantniejsze zdania.
- Jasne, zostało mi kilka stron do końca.. chyba nie masz mi tego za złe? Twoja zakładka nadal jest na swoim miejscu - uśmiechnęła się wskazując że nic nie zmieniła.
- Nie, myślałam że wolisz inne książki.
- to prawda, ale nie mogę przestać zastanawiać się jak to się skończy. Czy będą razem czy nie. Mam pewne przypuszczenia.. liczę że dziś uda mi się ją dokończyć.. - mrugnęła porozumiewawczo, opierając głowę na prawej ręce..
- usiadła w cieniu bazy, z kubkiem kawy. - na stacji wszyscy mówili o nowej, Renata zaliczała drzemkę a Anka wróciła do książki. Za chwilę kończyli dyżur, i już nie mogła się tego doczekać. Miała w planach usiąść na balkonie i dokończyć ostatni sezon serialu. Ostatnio nie miała na to czasu.. często widywała się z Wiktorem. Przez tydzień starała się wykręcać, czując się jak idiotka po ostatnim spotkaniu w jej mieszkaniu.. Ale w końcu wyjaśnili sobie wszystko, I widywali się częściej. Lubiła te spotkania, wspólny spacer, kawa w ogrodzie, czy wino w jej mieszkaniu.. rozmowy o wszystkim i niczym.. poczucie że ktoś rzeczywiście interesuje się tym, jak się czuje.. uśmiechnęła się mimowolnie na te wspomnienia. Po prostu lubiła być blisko Wiktora. Tym bardziej ukłuło ją to nagłe wyrzucenie z karetki.. ich ekipa była nierozłączna. Oczywiście zdarzały się zmiany, czasami ktoś z nich potrzebował innej zmiany wtedy zwykle w to miejsce wpadał Adam..
Karetka wtoczyła się na podjazd. Widziała że coś jest nie tak, Wiktor żywo gestykulując obracając coś hwila głowę do tyłu. W końcu wyszedł z karetki mocno trzaskajac drzwiami, za nim poszła Natalia.
- co jest? - zainteresowała się, widząc nietęgą minę Piotra, który szedł w jej stronę.
- Jak jej Wiktor dziś nie zwolni, to będzie miała szczęście- pokręcił głową, głośno wypuszczając powietrze. - stwierdziła zgon dzieciaka. Stracił przytomność, a ona od razu stwierdziła zgon! Gdybyś widziała tych rodziców.. myślałem że nie opanujemy sytuacji, naprawdę. Dobrze że Adaś i Arczi byli w pobliżu to Ruda szybko ich do nad przysłała. Mówię ci akcją taka.. - udawał że ściera pot z czoła- a do tego ciągle podważa jego zdanie. Podobno uczyła się u boku jakiegoś sztywniaka wiesz.. Coś jak nasz Góra.. procedury.
- i pozwolił na to?
- Przecież nie będzie się wykłócał przy pacjentach, a do tego musiał wytłumaczyć chłopaka co się odwaliło. Na szczęście nie złożą skargi, mogła go pociągnąć ze sobą..
- jest lepsza ode mnie - zaśmiała się, wiedząc że sama dała się w kość lekarzowi - to kara. Za wyrzucenie mnie z ekipy.
- A właśnie. A jak u Ciebie?
- Nudno.. wiadomo że macie najciekawsze wezwania.
- Stary coś mówił że masz mieć staż na sorze..
- Słucham?! - warknęła, stając na równe nogi.
- To dobrze Martyna, przecież sama go chciałaś..
- rok temu! - warknęła zbierając wszystkie rzeczy. Poszła w stronę bazy, nawet nie patrząc w jego stronę.
Jak m może jej to robić? Nie dość że wyrzucił ją z zespołu, to jeszcze ze stacji?
Weszła do domu w złym humorze. Wzięła szybki prysznic i załączyła telewizor. Usiadła na kanapie z pudełkiem lodów, które kupiła sobie na pocieszenie. Ostatnie czego teraz chciała to iść na sor, ale postanowiła traktować to jako nowe doświadczenie. Rok temu prosiła by ją tam przeniósł, chciała się szkolić, poznawać.. a później Potocki się pojawił i za żadne skarby nie miała ochotę patrzeć na tego gbura. Robiło jej się niedobrze od samego tonu jego głosu.. nie wiadomo skąd się tam wziął, ale terroryzował pół szpitala swoim aroganckim zachowaniem. Nie cieszył się dobra opinią ale jako lekarz był rzeczywistoście całkiem dobry. Szkolił się w Stanach, w tym samym szpitalu co pracowała Anna. Dziwne że się nie znali..
Obudził ją dźwięk budzika. Usiadła zaspana na kanapie, nie wiedząc co się dzieje, przetarła oczy, i krzyknęła, słysząc odgłos pioruna. Dopiero teraz zdała sobie sprawę że pogoda za oknem nie zachęca do wyjścia z domu. Nastawiła wodę na kawę i wzięła prysznic, zrezygnowała z makijażu, który z pewnością i tak spłynąłby w trasie do pracy. Spięła włosy w wysoki kucyk, uznając swój wygląd za zadowolajacy.
Zalała kubek wodą i usiadła przybstoliku popijac czarny napój. Przeglądała Facebooka bez większego zainteresowania. W końcu musiała wyjść z domu. Narzuciła skórzana kurtkę, sięgnęła po kalosze i wyszła z domu. Przed klatką przypomniała sobie o parasolu, ale już nie chciało jej się wracać..
Do pracy dotarła na ostatnią chwilę, zła i mokra. Ale szybko zrobiło jej się miłej, wiedząc że zapowiedzi Piotra się nie sprawdziły, i zostaje na stacji. Co prawda nadal z Anką, ale lepsze to niż Potocki..
- Mogę? - Natalia wskazała miejsce obok Martyny. Skinęła głową przesuwając się w bok. - nie miałyśmy wczoraj okazji by porozmawiać..
- Martyna jestem- przedstawiła się, zdając sobie sprawę, że rzeczywiście nie miały okazji się poznać.
- Nati. Natalia, ale wszyscy wołają na mnie Nati - poprawiła szybko. - Długo tu pracujesz?
- już jakiś czas..
- Zawsze u was jest taka atmosfera?
- to znaczy jaka? - rozejrzała się po stacji, czy czegoś nie zauważyła, wszystko wydawało się normalne. Wiktor siedział pochylony nad jakimiś papierami, w między czasie dyskutując z Adamem i Piotrem, którzy ewidentnie znowu rozmawiali o samochodach, Anka zajęła jego biuro, musząc zrobić testy, które raz w roku robi każdy z nich, ktoś oglądał telewizor, ktoś grał w piłkarzyki.. dzień jak codzień.
- Luźna..- zaśmiała się, widząc jej zdziwienie. - tam gdzie pracowałam wcześniej była cisza. Większość czasu między wyjazdami się spało, albo czytało książki..
- raczej tak, jesteśmy zgraną ekipą.. - uśmiechnęła się. - oczywiście są dni kiedy każdy prosi o ciszę, ale zwykle wtedy idą na górę. Tam jest pomieszczenie w którym możesz w ciszy położyć się i zdrzemnąć.
- Świetne to miejsce. Mam nadzieję że zostanę z wami dłużej niż dwa dni.. - obrzuciła Wiktora wkurzonym spojrzeniem, co nie Umknęło Martynie.
- Podpadłaś? - skinęła głową w stronę mężczyzn przy stole.
- Dostałam burę pierwszego dnia, wybłagałam żeby dał mi drugą szansę.. - skrzywiła się - strasznie ostry ten wasz szef.
- Tak, ma swoje zasady, których należy się trzymać. Z czasem będzie lepiej.
- skąd wiesz?
- wierz mi, nie jesteś jedyną która podpadła pierwszego dnia.. - roześmiała sie- ja też miałam kilka wpadek.
- A wam co tak śmieszno tam? - Piotrek zwrócił uwagę na roześmiane kobiety. - pewnie mówicie o mnie, co?
- pewnie tak.. - rzuciła zagadkowo Martyna, na co jeszcze bardziej się roześmiały, wracając do rozmowy. Później było gorzej wezwanie za wezwaniem.. jeszcze nie odpoczęli a znowu musieli wyjeżdżać, szybka kanapka w karetce, I dwa łyki wody musiało starczyć na 12 godzin pracy..
- Nareszcie..- jęknęła wlekąc się do szatni. Była wykończona.
- jutro wolne.. nie wstaję przed 12 - dopowiedziała Renata.
- mhm.. - jęknęła, bo nie miała sił na nic więcej. Przebrała się, I wyszła uprzednio machając do reszty załogi.
Stanęła na schodach, patrząc na zamknięty podjazd. Ostatnie o czym marzyła to długa podroz do domu, ale co zrobić.. westchnęła schodząc w dół przeszła kilka metrów, kiedy auto zatrzymało się obok.
- chodź, podwiozę Cię do domu - usłyszała głos Wiktora. Dziękowała w duchu że jeszcze był. Wsiadła do samochodu bez słowa..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top