Rozdział 39

Siedziała na kanapie, trzymając w dłoniach kubek z herbatą. Ostatnie tygodnie były istnym rollercoasterem uczuć. Z jednej strony układała relacje z rodzicami. Mieli za sobą wiele spotkań. Z mamą, z obojgiem, i krótkie spotkania z tatą, kiedy akurat był w pobliżu.
Czuła że powoli wracają do normalności. Przyzwyczaili się do swojej obecności, nauczyli rozmawiać, mimo że ciągle dochodziło do sprzeczek, jakoś udawało sie im dochodzić do porozumienia. Tych kilku lat nieobecności nie dało się wymazać, ale starali się je nadrobić. Dowiedzieć się jak najwięcej o sobie. Była szczęśliwa, że ponownie wpuściła ich do swojego życia, że odważyła się zaufać. Mimo że czuła w powietrzu niewypowiedziane pytania, że było tak wiele rzeczy o których nie chciała mówić i jednocześnie jeszcze więcej o których nie wiedziała jak powiedzieć..
Przez moment znowu poczuła się jak ta nastolatka sprzed lat, która w obawie przed konsekwencjami swoich wyborów chowała się z boku, zasłaniając buntem. Ale tej nastolatki nie ma. Dojrzała. Teraz nie chciała uciekać, wiedząc że odpowiedzialność za tę decyzję będzie niosła całe życie. Chciała stawiać sytuację jasno. Jasno stawiać również swoje granice.
Z drugiej strony stał Wiktor. A raczej, chciała wierzyć że stoi. Im częściej spotykała się z rodzicami, tym rzadziej widywała go prywatnie. To sprawiało, że znalazł się w dogodnej dla siebie pozycji, wycofany. Miała wrażenie że pasował mu taki układ. W pracy starali się być profesjonalni, przez ostatnie tygodnie w ich stacji pojawiło się kolejnych kilka osób, w tym doktor Góra, co sprawiło że nie chcieli się nazbyt afiszować. Po pracy Wiktor miał swoje sprawy, Martyna spotykała się z rodzicami.. kiedy znaleźli czas dla siebie czuła, że trzyma ją na dystans. A ona czuła jak to wszystko ją przytłacza, rujnuje od środka. Ta cała otwartość, pokonywanie własnych słabości, ta chęć rozmowy.. to wszystko robiła dla Wiktora. Chciała spełnić jego oczekiwania, dorównać mu, udowodnić że jest jego warta. Chciała być jego warta. Jednocześnie czuła że próbując mi dorównać traci po drodze samą siebie. Wiktor nie wymagał od niej zmiany, chciał tylko by była z nim szczera, by nie bała się otworzyć.. zrobiła to. Rozmawiała z nim, a mimo wszystko czuła że ta rozmowa wcale ich nie zbliża. A ona tęskniła za Wiktorem, którego znała. Tego, który codziennie był dla niej. Dla którego nie tylko słowa ale i czyny były ważne. Teraz miała wrażenie że nie ma prawa do tej bliskości. Do spontanicznego wtulenia się w jego ramiona, do dotyku. Nie pamięta kiedy ostatni raz ją pocałował.. to nie była szansa. To była kara. Starała się walczyć, pokazać jak bardzo jej zależy, nie wiedziała jak długo da jeszcze żyć w tym zawieszeniu.  Była zmieszana, rozbita i coraz bardziej przekonana, że to, czego pragnie – bliskości, pełnej obecności Wiktora, tego uczucia, które łączyło ich na początku – staje się nieosiągalne. Z jednej strony rozumiała, że nie może oczekiwać, by wszystko było takie samo jak kiedyś, ale z drugiej strony czuła, że ich związek przeszedł już za wiele, by tak po prostu stracić to, co mieli.
Czuła, jak serce bije jej szybciej, gdy myślała o tym, co zrobić. Wiktor miał swoje życie, swoje sprawy, swoje granice, które teraz, po tych dwóch miesiącach, zdawały się tak wyraźne, jak nigdy wcześniej. A ona? Zastanawiała się, gdzie znalazła się w tym wszystkim. Czuła się jakby była w martwym punkcie, jakby z jednej strony chciała pójść do przodu, ale nie miała odwagi zrobić tego kroku, nie wiedząc, co tak naprawdę jej czeka.
Chciała porozmawiać, ale jednocześnie bała się, że w tej rozmowie nie będzie już nic, co mogliby sobie dać. Z każdą chwilą, którą spędzała w milczeniu, miała wrażenie, że ich więź staje się coraz bardziej krucha. Ta niepewność wkradała się do jej serca, a ona starała się ją zagłuszyć, próbując wypełnić przestrzeń codziennymi obowiązkami, spotkaniami, myślami o rodzinie. Ale to wszystko było tylko na chwilę. Tylko na moment udawało się jej zapomnieć o tej pustce, którą Wiktor pozostawiał w jej życiu.
Czuła, jakby znowu stała przed wyborem. Z jednej strony chciała walczyć, starać się, wierzyć, że wszystko może wrócić do normy. Z drugiej strony miała wrażenie, że jej siły powoli się wyczerpywują. Co jeśli to, czego pragnęła, było tylko iluzją?Co jeśli ich miłość nie była wystarczająco silna, by przetrwać wszystko, co przeszli?
Przypomniała sobie, jak wyglądały ich początki – jak łatwo było być razem, jak naturalne były te wszystkie gesty, spojrzenia, czułe słowa. Ale to było wtedy. Teraz wszystko było bardziej skomplikowane.
Zaczęła odczuwać, że jej własne pragnienia stawały się dla niej pułapką. Była rozdarta, bo nie wiedziała, czego naprawdę chce. Czy chciała powrotu do przeszłości, do tej bezwarunkowej miłości, która kiedyś ich łączyła, czy może już czas, by puścić Wiktora, by dać sobie przestrzeń na odnalezienie własnej drogi? Zegar na ścianie wybijał kolejne minuty, a ona siedziała tam, na tej kanapie, trzymając kubek herbaty, który powoli stygnął. Czuła się zmęczona, wyczerpana emocjonalnie. Nie wiedziała, co przyniesie przyszłość, ale wiedziała jedno – musi podjąć decyzję. Musi wybrać, czy chce walczyć o tę relację, czy pozwolić jej odejść, by dać sobie szansę na coś nowego, na coś, co być może pozwoli jej w końcu odnaleźć siebie.
I choć nie miała jeszcze odpowiedzi, czuła, że musi zrobić krok naprzód. Nawet jeśli to będzie krok w nieznane.
W końcu postanowiła zaryzykować. Odstawiła kubek na stół. Kiedyś obiecała mu, że powie otwarcie kiedy zacznie się wycofywać. Nie robiła tego, mając nadzieję że sam zauważy to, co się między nimi dzieje. Być może to był ten moment, kiedy musiała rzucić wszystko na jedną kartę.
Poprawiła włosy, przebrała się z dresu do czegoś bardziej pasującego i wyszła z domu. Postanowiła skorzystać z najdalszego przystanku, aby mieć czas na przewietrzenie głowy, musiała się przewietrzyć. W końcu zrezygnowała całkowicie z autobusu, i spokojnym krokiem szła w stronę domu Wiktora. Czym była godzina spaceru, w obliczu ostatnich miesięcy? Z daleka widziała dom Wiktora, w środku paliło się światło. To dobrze, ktoś na pewno był w środku. Stanęła przed płotem aby wyrównać oddech po marszu, a później kolejny raz przed drzwiami, próbując nie wpaść w panikę.
Nacisnęła dzwonek.
Cisza.
Kolejny raz.
Cisza.
Nerwowo poruszyła się.
Już miała się odwrócić, kiedy drzwi się otworzyły.
- Dobry wieczór, Martynko - głos Pana Stanisława był jak zwykle łagodny.
-Dobry wieczór - odpowiedziała zmieszana - Wiktora nie ma?
- Pojechał po Zosieńkę do kina, ale zaraz powinni wrócić. Wejdź proszę. - starszy Pan odsunął się w głąb, robiąc jej miejsce.
Zawahała się.
- Wystarczy, że powie mu Pan że byłam - uśmiechnęła się, próbując ukryć zdenerwowanie i zawód, że nie udało się porozmawiać. Pożegnała się z ojcem Wiktora i szybkim krokiem opuszczała posesję. Nie chciała się spotkać z nimi po drodze. Minęła dom sąsiadów, później kolejny.
- Martyna! - usłyszała za sobą głos Wiktora. Odwróciła się w jego stronę z dozą niepewności. Nagle jej odwaga gdzieś uleciała. Chciała uciec, ale coś trzymało ja w miejscu. - ojciec powiedział, że byłaś i nas. Czemu nie poczekałaś?
- Nie chciałam przeszkadzać -odpowiedziała cicho, starając się ukryć swoje zdenerwowanie. Patrzyła na niego, czując, jak jej serce bije szybciej.
Wiktor spojrzał na nią uważnie, jakby próbując odczytać coś, czego nie potrafiła powiedzieć. W jego oczach pojawiła się jakaś niepewność, może i troska, ale wciąż utrzymywał dystans. Czuła, że patrzy na nią inaczej niż zwykle.
– Martyna – zaczął, nieco wolniej, jakby zbierając myśli. – Widzę, że coś cię gryzie. Zawahała się, zastanawiając się, co odpowiedzieć. Z jednej strony chciała mu powiedzieć wszystko, z drugiej nie była jeszcze gotowa na tę rozmowę. Po prostu nie wiedziała, jak zacząć.
Dostrzegając jej wahanie, Wiktor uniósł lekko brwi, a jego ton stał się łagodniejszy, jakby próbował stworzyć przestrzeń, w której mogłaby się otworzyć.
-Słuchaj, jeśli nie chcesz rozmawiać teraz, to nie ma problemu, ale widzę, że coś jest na rzeczy. Może lepiej będzie, jeśli wejdziemy do środka i porozmawiamy przy herbacie? - zaproponował, robiąc krok w stronę drzwi, jakby dając jej szansę, by podjęła decyzję.Martyna nie odpowiedziała od razu. Zamiast tego uniosła głowę i spojrzała na niego przez chwilę, czując, jak ciężar w jej sercu trochę się zmniejsza. Może to był znak, że wszystko jeszcze nie jest stracone. Może w tej chwili, mimo wszystko, warto spróbować.
- Dobrze - odpowiedziała w końcu, starając się zachować spokój, mimo burzy, która targała jej wnętrzem. - Wejdźmy. Porozmawiamy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top