Rozdział 19

Wieczór był ciemny i zimny, w dodatku oprócz wiatru pogoda uraczyła ich deszczem że śniegiem. Taka pogoda idealnie wpasowała się w jego nastrój. Rozmowa z wychowawczynią Zośki nie należała do najprzyjemniejszych, to czego się dowiedział zaskoczyło go do tego stopnia, że nie wiedział co ma zrobić. W pierwszej chwili chciał rozmówić się z córką. Ale zdawał sobie sprawę że wzburzony nie dotrze do niej. Postanowił pojechać do Martyny. Mimo że nigdy nie prosił o rady w wychowaniu córki brunetka często pokazywała mu inny punkt widzenia, dzięki któremu łaskawszym okiem tolerował wybryki nastolatki. Zaparkował pod samą klatką i szybko przemierzył schody. Kiedy otwierały się drzwi, spodziewał się jej ulubionego dresu i spiętych włosów za pomocą klamry.
- Hej- uśmiechnęła się zaskoczona, wpuszczając mężczyznę do środka.
- Przeszkadzam? - upewnił się, widząc że jej ubiór odbiegał od tegoż który spodziewał się zastać. Stała w sukience ledwo zasłaniającej pośladki, mocnym makijażu i szczoteczką ręce. Ewidentnie nie miała w planach zostać tego dnia w domu.
- Jestem umówiona - zamknęła drzwi i zniknęła w łazience aby wypłukać usta - ale mam jeszcze trochę czasu.
- impreza w tygodniu? Dyżur masz jutro. - oparł się o framugę mrużąc oczy.
- oj wiem - Zirytowała się natychmiast - nie będę pić jeśli o to chodzi, góra jeden drink i wracam do domu.
- Nie wyglądasz jakbyś miała zamiar wrócić zaraz do domu.. - odezwał się niepewnie. Martyna nie lubiła kontroli, i sam rzadko zadał jakichkolwiek wyjaśnień. Ale lubił wiedzieć gdzie i z kim jest jego kobieta. Dla bezpieczeństwa oczywiście. Tym razem chciał wiedzieć wszystko, bo poczuł ukłucie zazdrości widząc cekinowa krótka sukienkę. - z kim idziesz?
- Z Basia i Renatą. Znalazły jakiś nowy klub. Chcemy sprawdzić jak tam jest - odpowiedziała spokojnie, patrząc na odbicie mężczyzny w lustrze. - chyba nie masz nic przeciwko?
- Nie, oczywiście że nie - zrehabilitował się natychmiast - po prostu jestem zaskoczony. Nas jak dotrzeć do tego klubu?
- tak, spotykamy się Basi i jedziemy taksówką razem. - podeszła bliżej, obejmując go w talii - obiecuję wrócić wcześnie i rano być wyspana i gotowa do pracy, w porządku?
- trzymam Cię za słowo - przytaknął unosząc brwi - osobiście rano sprawdzę waszą trzeźwość.
- tak jest szefie - roześmiała się. - napijesz się czegoś?
- Chciałem pogadać, ale odłóżmy to na inny czas. Będę leciał. - zniżył głowę, składając delikatny krótki pocałunek na jej ustach - nie rób głupot Martyna. Jak coś to dzwoń.

Wracając do domu miał wrażenie że jego kobiety powariowały. Jedna ucieka z lekcji podpierając się fałszywymi zwolnieniami, dyskutuje z nauczycielami i co bolało go najbardziej, dręczy młodsze koleżanki, podczas kiedy druga wychodzi na imprezę w stroju, którego nigdy u niej widział. Martyna zawsze ubierała się skromniej, może nie były to suknie zakonne, natomiast z pewnością zakrywały o wiele więcej niż ta.. zaparkował przed domem z mieszanką uczuć. Chwilę siedział w samochodzie, żeby pozbierać myśli. Musiał porozmawiać z córką o tym, czego się dowiedział. Wziął głęboki oddech i wszedł do domu, zamykając za sobą drzwi.
- Zosia? - usłyszał głos ojca.
- To Ja. A Zosi nie ma w domu? - zainteresowała się natychmiast z wchodząc do salonu - miała wrócić zaraz po szkole.
- Wróciła. Zostawiła plecak, i poszła dalej. Próbowałem się czegoś dowiedzieć ale powiedziała że jest umówiona i że wszystko wiesz, i wyszła.. - wzruszył ramionami. - zjedz coś?
- dziękuję tato, ale chyba nic nie przełknę. Czekaj, spróbuję do niej zadzwonić - wyjął komórkę i wybrał numer córki, jednak telefon milczał. Odłożył komórkę na stół - wyobraź sobie że Zośka wagaruje.
-Zocha? Nasza Zosieńka?
- a no nasza Zosieńka.. byłem dziś w szkole. To czego się dowiedziałem.. jak ja mam z nią rozmawiać, tato? Wagaruje, podpisuje za mnie usprawiedliwienia, podobno uwzięły się ją jakąś dziewczynie z młodszej klasy, piszą jej wulgarne wiadomości, niszczą ubrania, wyśmiewają.. - przyłożył dłoń do skroni, próbując podbierać rozbiegane myśli - nie tak ja wychowałem.
- ale jesteś pewien że dobrze zrozumiałeś? Może to nie o naszej?
- Jestem pewien. Myślałem że zakopie się pod ziemię, słuchając tego wszystkiego. Nie wiem, gdzie popełniłem błąd..
Tego wieczoru jeszcze długo rozmawiał z ojcem. Emocje nieznacznie opadły i zrobiły miejsca kolejnym - Zosia nadal nie wróciła do domu. Kilkukrotnie próbował się dodzwonić, wysłał również smsa, ale telefon pozostawał głuchy. W końcu, kiedy senior położył się spać a Wiktor nadal nie miał kontaktu z córką postanowił zajrzeć do jej pokoju.
Na pierwszy rzut oka wydawało się wszystko tak jak powinno. Nie chciał jej grzebacz nie czul się z tym najepiej, ale mimo to postanowił sprawdzić laptopa, o co prosiła go wychowawczyni. Jednak nie znalazł tam nic, co wzbudzało niepokój. Zostawił wszystko w nienaruszonym stanie i zszedł na dół. Zaparzył sobie herbatę i usiadł w fotelu, postanawiając poczekać na córkę..
Obudził go hałas zamykanych drzwi, mimowolnie zerknął na zegarek, na którym dochodziła północ. Telewizor w salonie dawno się wyłączył i tylko niewielka lampka dawała przyjemny półmrok. Wstał z kanapy mając zamiar nagadac córce i już miał zamiar podnieść głos kiedy zobaczył córkę, ewidentnie pod wpływem alkoholu.
- o tata - zajaknęła się, próbując zdjąć buty - nie śpisz?
- Nie śpię. Dzwoniłem, pisałem, znowu dzwoniłem.. gdzieś Ty była, co?! - warknal, bo widząc córkę w tym stanie nie umiał się powstrzymać. Miał ochotę zrobić jej awanturę, ale zdrowy rozsądek podpowiadał że to nic nie da. Nie warto, kiedy ledwo stoi na nogach. Wiec zamienił z nią kilka zdań, i patrzył jak wtacza się po schodach na górę.

Rankiem zajrzał do jej pokoju, otworzył okno aby alkohol znalazł ujście i zszedł na dół. Przygotował śniadanie dla siebie i ojca, dokładając na talerz tabletki. Zamienili kilka zdań, zostawił wytyczne co do Zośki i ruszył do pracy.
W drodze zadzwonił po Martynę, sprawdzając czy chociaż ona postanowiła zachować zdrowy rozsądek - tym razem odetchnął spokojnie. Po głosie rozpoznał że znowu biegnie do pracy.
- Nie przesadzaj z tym bieganiem, Martyna - zwrócił jej uwagę, kiedy spotkali się na bazie. - rozumiem ruch i sport, ale Ty się wykończysz dziewczyno.
- Nie przesadzaj to raptem kilka kilometrów. - uśmiechnęła się. - człowiek się przebiegnie i od razu lepiej się czuje endorfinki rosną, humor wraca.
- byle z głową. - dopowiedział znikając w biurze.
Po porannej odprawie, przedstawieniu nowych pracowników, i przemierzaniu zespołów usiadł w socjalnym z kawą.
Dzisiaj Martyna jeździła z nową ratowniczka Gabi i Anka. Renata z Basią dostali nowego kierowcę a sam do karetki zaprosił osobę, co do której miał największe wątpliwości. Agata wydawała się być doświadczona, w jej CV znalazło się wiele pozycji, niestety w żadnym zespole nie została na dłużej. Postanowił przyjrzeć się jej pracy. Dlatego dołączyła do zespołu Wiktora, Adama i Piotra.
Rozpisał grafik na kolejne kilka dni i umieścił na tablicy, po czym ewakuował się do biura.
- 21s- usłyszał, ledwo usiadł na krześle. Sięgnął po kurtkę słuchając szczegółów wyjazdu i wyskoczył z gabinetu, poganiając resztę ekipy -ruchy ruchy dzieciaki. Agata gdzie?
- jestem, jestem - usłyszał głos blondynki, która biegła zaraz za chłopakami.
- to co, pierwsze najgorsze? - Piotrek włączył sygnały i ruszył
- nie kracz Piotr, nie kracz - skomentował Wiktor, sprawdzając na tablecie szczegóły interwencji.
- to tuż obok tej restauracji, w której byłem wczoraj z Basią - Wszołek wyciągnął głowę przez małą szybkę.
- wczoraj? - zainteresował się.
- Martyna wspominała coś o nowym klubie z Basią i Renatą - uniósł brwi w zaciekawieniu.
- Ale to nie wczoraj, świętowałem z Basią rocznicę.
- Renata mówiła coś o weekendzie. - dodał Piotr.
- O sobocie mówisz? - podrapał się po głowie, próbując ukryć swoje zmieszanie - może i racja.
- czyżby jakieś kłótnie? - Adam próbował rozładować atmosferę, ale Piotr tylko pokiwał żeby odpuścił.
- koleżance pokazałeś gdzie co trzymamy, co? -upomniał go szorstko Wiktor. Nigdy nie lubił wycieczek po jego życiu prywatnym.
-jesteśmy- oznajmij Piotr, podjeżdżając pod posesję.
- plecak, torba, respirator - zawołał Banach wyskakując z karetki. Jako pierwszy dotarł do domu, nim zdążył nacisnąć na dzwonek, drzwi się otworzyły a w nich stanęła blondynka o wielkich niebieskich oczach z tak bardzo podobna do małej Zosi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top