Rozdział 12

- Dobrze Martyna, teraz powoli spuszczasz sprzęgło, jednocześnie dodając odrobinę gazu.. no i pięknie. - uśmiechnął się kiedy kolejna zmiana biegów wyszła brunetce bezbłędnie. To już drugi tydzień jak pomagał kobiecie przezwyciężyć strach przed jazdą. Odkąd dowiedział się, że ma prawo jazdy codziennie po troszeczkę przygotowuje ją do jazdy po ulicach. Z początku było trudno ją przekonać. Z każdym razem gdy siadała na miejscu kierowcy była zdenerwowana, przerażona.. na nic jego zapewnienia że sobie poradzi, nie chciała słuchać. W końcu udało się i powoli, powoli pozwoliła toczyć się samochodowi. A teraz jeździła. Zmieniała biegi, dodawała gaz, pracowała nad płynnością zmiany biegu.. zatrzymała samochód bez szarpania, odwracając się w jego kierunku. Pokiwał głową z aprobatą. - brawo, jestem dumny Martynka.
-  Nigdy nie pomyślałabym że jeszcze siądę za kierownicę, a tu.. jeżdżę! - na dowód że potrafi, kolejny raz ruszyła przed siebie.
- Dobra, starczy na dziś..  - spojrzał na zegarek, który informował że dochodziła 20. - czas odpocząć, to był długi dzień, a mnie czeka jeszcze rozmową z Zośką..
- problemy? - zapytała, zatrzymując samochód. Odpięła pas wychodząc z samochodu żeby usiąść na miejscu pasażera.
- tego jeszcze nie wiem.. - westchnął, czując że ta rozmowa ma jakieś podłoże w czymś, o czym wolałby nie wiedzieć. Poczuł ciepły dotyk dłoni Martyny na swojej.
- Będzie dobrze.
- Oby Martyna.. - patrzył w jej oczy, szukając ukojenia. Zosia od kilku dni próbowała z nim nieudolnie porozmawiać, ciągle jednak nie miał na to czasu, w końcu umówili się dzisiejszy wieczór. - Zapnij pasy.
- się robi.. - jęknęła sięgając po pas bezpieczeństwa, przekładając przez swoje ciało i wpinając w zabezpieczenie. Oparła głowę o szybę jadąc w ciszy. Co jakiś czas ukradkiem zerkała na Wiktora, przyłapałując go na tym samym. Zaśmiała się poprawiając w fotelu. - mogę o coś zapytać?
- ciągle to robisz.. - zaśmiał się, unosząc brew.
- kiedy wrócę do 21s?
-Martyna..- westchnął, natychmiast robiąc się poważny. - to nie tak  że nie chcę Cię w zespole.
- ale..?
- Ale ciągle nie wiem co z Natalią.. czy dać jej te umowę, czy nie dać.. nie możemy jeździć w czwórkę, a ja nie jestem pewien czy może jeździć z kimś innym..
- Góra z pewnością by sobie z nią poradził, Anka też. - odgryzła się  odwracając głowę w stronę okna. Była cierpliwa. Cholernie cierpliwa. Ostatni miesiąc tułała się od zespołu do zespołu  nie odezwała się ani słowem. Ale miała już dość, wystarczająco długo to trwało.
- Martynka..- odszukał jej dłoń, zaciskając ją w swojej. Nie prostestowała, co przyjął za dobre przymierze.
- Kiedyś byliśmy zespołem, zawsze mówiłeś że zespołów się nie rozdziela, tymczasem odrzuciłeś mnie od tak, po prostu.. dla..  - urwała  nie mając zamiaru się bardziej poniżać.
- Nadal jesteśmy zespołem Martyna. Ty, Ja, Piotrek, Adam.. to jest 21s. - zatrzymał samochód pod jej blokiem obracając się w jej stronę. - Nigdy bym Cię z niego nie wyrzucił
- A jednak.. - jęknęła, wychodząc z samochodu. Miała skierować się w stronę klatki ale słyszała zamykane drzwi samochodu chwilę później przytulał ją. Wszystkie emocje ją opuściły. W końcu nie mogła na niego naskakiwać.
- Obiecuję że niedługo do nas wrócisz, hm? - poprawił kosmyk włosów, które spadły na jej twarz, cierpliwie czekając na potwierdzenie. Kiwnęła głową na zgodę. Delikatnie pocałował jej skroń - muszę jechać. Widzimy się jutro?
- Będzie dobrze. Z Zochą. - upewniła go, całując policzek i poszła w stronę klatki. Będzie dobrze.. to się okaże za chwilę.

Cały wieczór zastanawiała się, czy u Wiktora wszystko w porządku. Było jej wstyd, że widząc jak martwi się o córkę jeszcze wyjechała z pracą.. .w końcu nie wytrzymała i sięgnęła po telefon.
<Mam nadzieję, że wszystko u was porządku.. > wysłała wiadomość, i odłożyła telefon na bok. Było dość późno, Wiktor pewnie już spał. Poczuła że sama powinna się również położyć. Wcisnęła czerwony guzik na pilocie telewizora i poszła do sypialni. Leżała przez jakiś czasz oczekując wiadomości zwrotnej, a kiedy jej nie otrzymała - usnęła.
Obudził ją dźwięk telefonu. Zerknęła na godzinę, cholera, zaspała. Odebrała w wbiegu, obiecując że zaraz się pojawi. Zamówiła taksówkę chcąc jak najszybciej znaleźć się na bazie. Rezygnując z kawy igrała się szybko i umyła zęby, zrezygnowała z makijażu na korzyść rozczesanych włosów, sięgnęła po torebkę i wyszła z mieszkania.
- jestem- z holu  biegnąc do szatni, by zmienić mundur.
- no część koleżanko- Piotr stanął za nią, oparty o szafki - co za dzień. Ty spóźniona, Wiktora nie ma, Góra przejął dowodzenie..
- Nie ma Wiktora? - zainteresowała się- to dziwne.
- Dzwonił że dzisiaj jeździsz ze mną i Adamem. Podobno musiał coś załatwić.. - wzruszył ramionami.
- łii - pisnęła radośnie, ciesząc się na prace z nimi. Z tyłu głowy jednak martwiła się o Banacha. Na jej wiadomość nie odpisał, do pracy nie przyszedł.. wyjęła z szafki radio i komórkę, w drodze do socjalnego wysłała jeszcze jednego smsa do lekarza, chowając komórkę w kieszeni munduru. - kawy.. nie zdążyłam dzisiaj wypić.
- proszę bardzo- Adam podstawil kubek gorącego napoju pod jej nos, zgrabnie go przejęła uśmiechając się promiennie.
- jesteś aniołem.
- powiedz to Basi. Chodzi ostatnio naburmuszona ciągle.. za mało, za dużo, za cicho, za głośno..  ja już wysiadam - przerzucił oczami żeby podkreślić swoje poirytowanie. - dzisiaj zaproponowałem jej test ciążowy..
- Obraziła się?
- niestety..
- wy faceci w ogóle nie umiecie z nami rozmawiać..  - wzruszyła ramionami. Telefon zawibrowal i natychmiast po niego sięgnęła.
<Nie martw się, nic nam nie jest. > chwile przyglądała się wiadomości od Wiktora. Rzeczywiście napisał wystarczająco by się nie martwiła. Praktycznie od razu przestała mieć milion różnych w głowie..  nie odpisała, bo w sumie nie wiedziała nawet co miałaby napisać na te suchą wiadomość.
- Z kim Ty ostatnio tak wymieniasz wiadomości, co? - Adam obserwował Martynę, która poczuła się odrobinę zmieszana, chowając telefon do kieszeni spodni.
- A przypadkiem jakiś czas temu poznałam chłopaka, który również pracuje w zawodzie - uniosła ramiona, chcąc pokazać że nie jest to ważny temat - często pisze do mnie, chociaż nie jestem zainteresowana bliższą znajomością.
- Bliższa znajomością z kim? - zainteresował się Strzelecki, stając obok Adama.
- z tajemniczym wielbicielem - napomknął Wszołek, na co spotkał się z urażoną miną brunetki.
- Jest młodszy ode mnie, i zdecydowanie na mnie leci.. - drażniła się z nimi, wiedząc że i tak nie odpuszczą.
- nie wiedziałem że kręcą Cię dzieciaki - Piotr wyszczerzył zęby, przebijając słabo ukrywana piątkę z Adamem.
- Ale z was dzieciaki.. - przerzuciła tetralnie oczami, siadając na kanapie, I wyjmując telefon. Odnalazła zdjęcia ratownika, pokazując przyjaciołom, nie mieli karty przetargowej, rozmowa została uznana za zakończoną.. na jakiś czas.
- 23P - głos Rudej rozniósł się w radioodbiornikach.
- 23P zgłasza się-  odpowiedziała wesoło, pokazując język pozostałym. Zawsze się ścigali, kto pierwszy odpowie, a ona ostatnio zostawała w tyłach, chyba czas to nadrobić.
- podejrzenie złamania kości udowej u starszej Pani. Ulica Kornackiego 17/5. Zgłasza wnuczek - sięgnęła po kamizelkę i wszyscy ruszyli w stronę karetki. Adam z Piotrem usiedli z przodu  a jej przypadło standsrdoweo żółte siedzisko na pace. Kiedy tylko ruszyli sięgnęła po telefon, który wibrował w kieszeni.
<Mam nadzieję, że dobrze zaczął się ztwoj dzień. Tęsknię.. > Uśmiechnęła się widząc taką wiadomość, to całkiem inny level.
<mm tak mi pisz.. > odpisała nie zastanawiając się długo. Wysłała i zaczęła ponownie przesuwać pałacami po ekranie.
<A dzień lepszy, odkąd wiem że u was ok. Martwiłam się..  > schowała telefon do kieszeni. I podeszła do okienka oddzielającą przedziały. Wychyliła głowę, słuchając o czym rozmawiają mężczyźni z przodu.
- Usiądź Martynka.. - Piotr spojrzał w wsteczne lusterko.
- A tak właściwie po co ci te lusterko? - uniosła brew. Przecież i tak nie widzisz, co się dzieje na drodze.
- Jak to po co? - roześmiał się- żebym mógł patrzeć na Ciebie.
- Suchar.. - przewróciła oczami.
- Zapnij pasy.
- A Ty co? W Wiktora się zamieniasz? - wystawiła język
- Ktoś musi.. - skomentował, wykonując skręt w lewo. Usiadła na miejscu, zerkając na komórkę. Nie otrzymała wiadomości zwrotnej. Ciekawa była, co było powodem Wiktora nieobecności, zawsze był w pracy, może rzeczywiście Zosia miała problemy?
- Jesteśmy..  - usłyszała Piotrka, założyła plecak na ramiona, przekazując kolegom resztę sprzętu..

                              *
Leżała na łóżku, rozmawiając z Wiktorem. Mieli się dziś spotkać, ale odwołał spotkanie, chcąc spędzić maksymalnie dużo czasu z Zosią, która odczuwała brak ojca. Rozumiała to, zawsze byli razem, a odkąd Martyna pojawiła się w ich życiu, trochę się pozmieniało. Wiktor starał się jak mógł, ale praca, rodzina, Martyna.. nie mógł się rozdwoić.
- Chyba czas iść spać, co? - ziewnął do słuchawki. Od razu poczuła się zmęczona.
- Tak, to był długi dzień- uśmiechnęła się leniwie.
- Dobranoc Martyna.
- Dobranoc Wiktor. - odłożyła telefon na bok. Wstała, żeby nalać sobie wody, wypiła ją duszkiem i gasząc światła w mieszkaniu oddała się objęciom Morfeusza.

  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top