Banalne dialogi ~ matyynska
Praca napisana na konkurs, który niestety nigdy nie doszedł do skutku. Konkurs polegał na napisaniu One-Shota z jednym z moich ćwiczeń.
Kolejne ćwiczenie z Banalnym dialogiem tym razem wykonane przez matyynska. Czytając to po raz pierwszy, miałam uśmiech na ustach i naprawdę dziwie się jednej z bohaterek historii, ja nie mogłabym się powstrzymać. ^ ^
~ * ~
Błądzę po galerii już od dobrej godziny. Chyba w końcu nadeszła pora, by skorzystać ze znienawidzonej przeze mnie mapki sklepów i znaleźć ten przeklęty sklep z zabawkami. Odszukuję na liście poszukiwany obiekt i zmierzam w stronę ruchomych schodów, by zjechać na niższe piętro.
Moim oczom ukazuje się ogromny sklep z przeszklonymi drzwiami. Szybkim krokiem wchodzę do środka z wielkim uśmiechem na twarzy i kieruję się zamieszczonymi na ścianach oznaczeniami na dział z karabinami i mechanicznymi czołgami.
Niemal od razu odnajduję upatrzone przeze mnie miesiąc temu zestawy.
Katalogi reklamujące nowe kolekcje są jednak bardzo przydatne.
Mam nadzieję, że kuzynom się spodoba.
Ustawiam się w kolejce do kasy, a koszyk z zakupami stawiam na podłodze. Przeczesuję dłonią moje kruczoczarne włosy i nie mogę się doczekać aż dzieciaki zobaczą, co im wybrałem.
Gdy nadchodzi moja pora na wyłożenie zakupów uśmiecham się promiennie do kasjerki.
- Dwa zestawy młodego wojownika - mówię, a kasjerka odbiera ode mnie paczki z tarczami i dwoma pistoletami. Chyba ma dziś gorszy dzień, bo kąciki ust nawet jej nie drgnęły. - Do tego te dwie magiczne torby - Słyszę cichy chichot ludzi z kolejki, a w oczy rzucają mi się dwie pozostałe kasjerki, które również nie ukrywają śmiechu.
- To będzie łącznie pięćdziesiąt złotych i dwadzieścia cztery grosze - mówi beznamiętnie i odbiera ode mnie torebki na prezenty, by nabić je na kasę.
Nie poddam się tak łatwo!
- Można zapłacić magicznym plastikiem? - Patrzy na mnie z niedowierzaniem, a ja wyciągam z kieszeni marynarki kartę kredytową. To, że mam dwadzieścia lat nie znaczy wcale, że muszę być poważny. Lubię czasem pożartować i widzę, że nie tylko mi się to podoba.
- Zbliżeniowo czy na pin? - pyta drętwo, a mnie aż nosi żeby dodać coś od siebie.
- Na magiczny kod - Kasjerka wzdycha, a ludzie ze sklepu zanoszą się skrępowanym śmiechem.
No błagam! Sprzedawca w sklepie z zabawkami powinien mieć poczucie humoru!
Wpisuję pin i odbieram moje zakupy.
- To teraz w drogę! Do mojego zamku! - Kobieta jedynie podaje mi zakupy i mamrocze pod nosem standardowe: Zapraszam ponownie.
Może i nie jestem zabawny, ale mogłaby się chociaż uśmiechnąć.
Wychodzę ze sklepu rozczarowany i kieruję się do domu ciotki, by wręczyć kuzynom prezenty. Mam szczere nadzieje, że nie oberwę żadną kulką w oko. Inaczej srogo mi za to zapłacą i odbiorę im broń.
~Ag.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top