II

Jeszcze tego samego dnia Sasori udał się na spotkanie ze swoją drużyną. Nie miał na to najmniejszej ochoty, jednak musiał to zrobić, w przeciwnym wypadku miałby spore problemy. Z dwójki jego nowych towarzyszy kojarzył tylko jedną osobę  - Kuroo. Był niskim, cichym chłopcem z czarnymi włosami i białymi pasemkami. Podobnie jak rudzielec, jego kolega z klasy trzymał się na uboczu i nie lubił kontaktu z innymi ludźmi, jednak pomimo swej aspołeczności, był bardzo silny. W końcu Trzeci Kazekage nie wziął by byle kogo do swojej drużyny.

Rudzielec po upewnieniu się, że zabrał wszystkie potrzebne rzeczy, opuścił swój dom. Miejsce spotkania zostało wyznacze na placu treningowym, na którym dzisiaj był z Komushim. Akurat mijał szpital, gdy przypomniał sobie o wypadku swojego przyjaciela. Zwolnił na chwilę kroku i spojrzał na budynek. Nie mógł ukryć faktu, że Komushi go wystraszył. Zwykle nie przejmował się jego głupim zachowaniem, jednak dzisiaj przeszedł samego siebie. Gdyby coś poważniejszego mu się stało...

Sasori zganił się w myślach i ruszył dalej. Nie mógł się spóźnić, w końcu nienawidził kazać innym na siebie czekać. Wkrótce dotarł na miejsce, plac treningowy był jednakże pusty. Chłopiec z jednej strony się cieszył, ponieważ się nie spóźnił, jednak to oznaczało, że będzie musiał czekać na swego mistrza i resztę członków drużyny. Młody marionetkarz stanął blisko tarczy i wypatrywał reszty grupy. Zupełnie nagle tuż obok jego głowy świsnął kunai, który wbił się w sam środek, jednakże chłopiec nawet nie drgnął. Wpatrywał się ze znużeniem w sprawcę, którego broń przed chwilą mogła mu wyrządzić krzywdę, zastanawiając się jakim prawem wcześniej się nie domyślił, że to właśnie ona będzie członkiem jego drużyny.

Głównym tego powodem może być fakt, że chłopiec nie znał jej prawdziwego imienia - wszyscy w akademii używali wobec niej przydomka, na który zdecydowanie zasłużyła.

Dziewczynka, nieco wyższa od niego, o czarnych jak smoła, związanych w koka włosach, szła pewnym krokiem w jego stronę. Na ustach nowoprzybyłej malował się niebezpieczny uśmiech. Nie było trzeba być shinobi, aby wyczuć od niej chęć mordu. Kawałek za nią szedł Kuroo, który w przeciwieństwie do niej wyglądał na znudzonego - zupełnie jak rudzielec

- Więc to z wami będę musiała się teraz użerać, tak? - czarnowłosa obrzuciła stojących spokojnie  chłopców krytycznym spojrzeniem. - No sztywniaki, to może tak mały pojedynek na dzień dobry? Spokojnie, postaram się nie zrobić z was krwawej miazgi. - zmarszczyła brwi, gdy ci jej nie odpowiedzieli. - Co tak stoicie jak słupy? Czyżby strach was obleciał? Jebane mięczaki!

- Nie - Sasori w końcu przerwał panującą przez chwilę ciszę. - Nie wiem jak on, ale ja po prostu nie mam zamiaru marnować cennego czasu na wdawanie się w dyskusję z kimś twojego pokroju - wytłumaczył, a jego towarzyszka zacisnęła ręce w pięści ze złości.

- Uważaj na słowa, ty mały gnojku! - czarnowłosa chwyciła go za kołnierz i podniosła do góry, wpatrując się w jego brązowe oczy z czystym gniewem. - Myślisz, że skoro jesteśmy teraz w jednej drużynie, to powstrzyma mnie to przed posiekaniem cię na drobne kawałeczni, rudy szczurze?!

Nagle wokół dziewczynki owinął się ciemny piasek i skutecznie odciągnął ją od Sasoriego, który upadł na kolana. Cała trójka była tak zajęta sobą, że żadne z nich nie zauważyło przybycia ich mistrza. Hagane - Trzeci Kazekage -  stał na środku placu treningowego z lekko uniesioną dłonią.

- Widzę, że zdążyliście już zacząć broić - na jego spokojnej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który jednak po chwili zniknął, a piasek mocniej zacisnął się na czarnowłosej. - Nie życzę sobie więcej takiego zachowania, rozumiemy się? Mówię to głównie do ciebie, Ketsueki.

- H-haii...- pokiwała energicznie głową, a mężczyzna uwolnił ją ze stalowego uścisku.

Dziewczynka podniosła się z ziemi i z niezadowolonym grymasem na twarzy stanęła obok dwójki chłopców. Głowa ich wioski powoli się do nich zbliżyła i obrzuciła ich krytycznym spojrzeniem. Młody marionetkarz zaczynał się obawiać, że ten mały pokaz z góry przekreślich ich szansę na zdobycie szacunku u ich mistrza.

Hagane był mężczyzną  koło trzydziestki. Jego ciemno-granatowe włosy były dziwnie związane nieco poniżej czubka  głowy w  małego kucyka, a jego żółte oczy błyszczały, gdy patrzył na swoich uczniów. Jego zwykle białe szaty Kazekage zostały zastąpione przez siateczkową koszulkę, czarną yukate i spodnie ninja.

- Jak już zapewne zdążyliście się zorientować, nie zostaliście wybrani do tej drużyny z byle powodu. Wasza trójka uzyskała najlepsze wyniki podczas egzaminów, na dodatek udało wam się z tego wyjść praktycznie bez żadnych obrażeń. Mam zamiar wykorzystać wasz potencjał i wyszlifować wasze umiejętności, abyście w przyszłości mogli się stać silnymi shinobi, którzy zrobią wszystko, aby ochronić wioskę. Chciałbym dzisiaj na własne oczy zobaczyć do czego jesteście zdolni, jednak przed tym może opowiecie coś o sobie? W końcu od dzisiaj musicie współpracować. Może...- spojrzenie Trzeciego zatrzymało się na najwyższym chłopaku. - Zaczniemy od ciebie.

- Skoro już muszę...- wystąpił nieco do przodu. - Nazywam się Kuroo i pochodzę z klanu Omukade, który specjalizuje się w sztuce dymu. Ta technika służy głównie do zdezorientowania przeciwnika. Pomaga się ukryć, ale także utrudnia wrogowi oddychanie. Nie mam nic więcej do powiedzenia, ponieważ te informacje nie wniosły by niczego ważnego - po udzieleniu krótkiej odpowiedzi cofnął się i znowu stał w równej linii z resztą drużyny.

- No to teraz moja kolej! - dziewczynka entuzjastycznie wystąpiła z szeregu i zwróciła się do zebranych. - Jestem Ketsueki z klanu Aka i jako, że jesteśmy na siebie skazani, postaram się was nie pozabijać, jednak niczego nie obiecuje. Używam technik wodnych, posiadam także kekkei genkai kontroli  krwi, dzięki tej umiejętności mogę zamienić jedną osobę w moją własną, osobistą marionetkę. Oczywiście ta technika jest bardzo bolesna dla ofiary i mogę w każdej chwili pozbawić ją życia, zatrzymując przepływ krwi, czy miażdżąc narządy wewnętrzne. Uwielbiam zapach i widok krwi...- kąciki jej ust lekko się uniosły, a błękitne oczy czarnowłosej zabłyszczały, gdy dzieliła się jej pasją.

Kuroo wykrzywił twarz w lekkim grymasie, słysząc jej słowa. Pierwszy raz słyszał, aby komuś podobało się odbieranie życia innym, żywym istotom. Oczywiście jako shinobi musieli być przygotowani do walki na śmierć i życie, aby wypełnić ich obowiązek wobec wioski, jednak wątpił, aby ninja przynosiło to radość. Najwyraźniej się mylił, a żywy dowód na obalenie jego założenia stał tuż przed nim.

- Ale...Jesteś pewna, że była byś w stanie zabić? Nie oszukujmy się, wszyscy jesteśmy niedoświadczonymi dzieciakami - skrzyżował ręce na piersi, samemu się dziwiąc, że postanowił rozpocząć dyskusję na ten temat.

- Oczywiście, że potrafię, to samo tyczy się ciebie, panie mądry - Ketseuki oparła ręce o biodra. - Skoro tutaj jesteś, to oznacza, że również masz ręce splamione krwią. Wiecie, świat jest okrutny i tylko najsilniejsi przeżyją, słabych czeka śmierć. To jest prawda, którą się kieruje!

Czarno-biało włosy  niechętnie przyznał jej rację. Egzaminy końcowe w akademii miały dwa etapy - teoretyczny, w którym było trzeba wykazać się wiedzą, a także praktyczny, który był prawdziwym koszmarem. Uczniowie musieli walczyć przeciwko sobie, często się przy tym zabijając. Zdawali ci, którzy utrzymali się na nogach do końca wyznaczonego czasu.

- Tyle o mnie, teraz czas na tego rudego szczura - użytkowniczka kontroli krwi uśmiechnęła się złośliwe, gdy niższy chłopiec wystąpił na przód.

- Nazywam się Sasori - zaczął, zupełnie ignorując złośliwy komentarz swojej towarzyszki. - Tworzę marionetki i walczę za ich pomocą. Nienawidzę komuś kazać na siebie czekać, jednakże nienawidzę  czekać też na innych.

- Rozumiem. Skoro to wszystko, co macie do powiedzenia, chciałbym teraz zobaczyć jak pójdzie wam praca zespołowa. Chcę  abyście połączyli siły i spróbowali mnie pokonać. Walczcie tak, jakbyście chcieli mnie zabić, rozumiecie? Nie dam wam żadnych forów, zaczynamy za dziesięć minut, możecie się naradzić przez ten czas - mężczyzna po wydaniu im polecenia, oddalił się na drugi koniec placu treningowego.

- No panowie, to co robimy? Proponuję posiekać senseia na drobne kawałeczki! - dziewczynka oblizała usta.

- Na sam początek użyjemy dymu Kuroo - powiedział stanowczo Sasori. - W ten sposób będziemy mogli zaatakować z zaskoczenia. Nie wiem za dużo o technice senseia, jednak wydaje mi się, że skoro to pewien rodzaj piasku, to powinien być słaby przeciwko wodzie. Do tego potrzebujemy ciebie, Ketsueki. Podczas gdy ty będziesz z nim walczyła, ja postaram się go unieruchomić za pomocą nici chakry. Jeżeli nie pójdzie po naszej myśli, Kuroo znowu użyje dymu, abyśmy mogli się przegrupować. Czy wszytko zrozumieliście? - spojrzał na swoich towarzyszy.

- Hola, hola kolego, kto dał ci prawo nami dowodzić?! - niebieskooka zacisnęła zęby ze złości. - Żaden rudy szczur nie będzie mną rządził! - wysyczała.

- Odpuść sobie, chyba, że masz jakiś lepszy plan. Zamieniam się w słuch- młody marionetkarz skrzyżował ręce na piersi i spojrzał jej w oczy, co rozzłościło ją jeszcze bardziej.

- Ty mały... Przysięgam, że kiedyś cię dorwe! - zrobiła kilka szybkich kroków w jego stronę, jednak nici chakry owinęły się mocno wokół niej, uniemożliwiając jej poruszanie się. - Kurwa, puszczaj! - warknęła, nie ukrywając chęci mordu.

- Czy wszystko zrozumieliście? - powtórzył spokojnie, ignorując złowieszcze spojrzenia dziewczynki.

Czarno-biało włosy skinął głową, a Ketsueki niechętnie poszła w jego ślady. Marionetkarz ją uwolnił i cała trójka spojrzała w stronę ich mistrza. Trzeci Kazekage widząc, że jego uczniowie byli już gotowi, dał im sygnał. Na samym początku wszyscy rzucili kunaiami w jego stronę, po czym Kuroo odłączył się od reszty. Zatrzymał się w połowie drogi, a następnie szybko ułożył dłonie w odpowiednie pieczęcie.

- Kemuri: Kemuri no naka ni kakureru! - chłopiec otworzył szeroko usta i dmuchnął w stronę starszego mężczyzny.

Hagane szybko zasłonił usta i nos, gdy otoczył go ciemny, gęsty dym. Posiadanie w drużynie osoby, która posługiwała się technikami ukrycia, było niezwykle przydatne, jednak to nie wystarczyło, aby go pokonać. Kazekage stał spokojnie, wytężając słuch. Uśmiechnął się lekko, gdy usłyszał szelest po swojej lewej stronie i z łatwością uniknął pięści Ketsueki.

- Cholera! - warknęła, wyciągając kunaia i ponownie atakując senseia.

- Młodym damom nie przystaje używać takich brzydkich słów- pouczył ją, robiąc kolejne uniki.

- Haha, niech sensei sobie nie żartuje! - odskoczyła do tyłu, aby po chwili uformować pieczęcie. - Suiton:Mizurappa no Jutsu!

Z ust czarnowłosej trysnął potężny strumień wody, którego Hagane nie był w stanie uniknąć. Dziewczynka uśmiechnęła się i pełna zadowolenia, oparła ręce o biodra.

- Teraz sensei nie jest już chyba taki mądry! - zawołała.

Jednak gdy spostrzegła czarną bryłę w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał ich mistrz, uśmiech zniknął z jej twarzy. Nie mogła uwierzyć, że jej atak nie zadziałał.

- Wasz plan był prawie doskonały. Muszę was niestety rozczarować...- piasek się rozsunął, ukazując żołtookiego. - Woda nie zadziała na mój żelazny piasek.

- Wycofujemy się! - krzyknął Sasori do stojącej jak słup Ketsueki.

- Nie ma mowy! Nie daruje mu tego! - odpowiedziała rudzielcowi, a po tym znowu spojrzała na Kazekage. - Skoro woda nie zadziała, muszę użyć mniej przyjemnych środków...

Zaczęła biec w jego stronę, rzucając shurikenami i kunaiami, które jednak nie dotarły do celu ani razu. Hagane uniósł dłoń i wycelował ją prosto w stronę dziewczynki.

- Satetsu Kesshū!

Żelazny piasek uniósł się nad głowę mężczyzny i uformował się w ogromną, przypominają piramidę, trójkątną figurę, a następnie wystrzelił prosto w stronę Ketsueki. Dziewczynka otworzyła szeroko oczy, wiedziała, że nie da rady tego uniknąć. Zupełnie nagle pochwyciła ją para drewnianych rąk i odciągnęła ją do tyłu, dzięki czemu uniknęła morderczego ciosu. Czarnowłosa obejrzała się za siebie i ujrzała marionetkę w czerwonym płaszczu.

- Hey, rudy szczurze! - zirytowana zaczęła krzyczeć na Sasoriego. - Nie prosiłam cię o pomoc! Sama bym sobie poradziła!

- Jeżeli radzeniem sobie nazywasz bycie zgniecioną na krwawą miazgę, to masz rację - mruknął marionetkarz. - Musimy obmyślić nową strategię...

***

Pół godziny później cała trójka leżała wykończona na ziemi. Nie mieli już prawie w ogóle chakry, ich ubrania były podarte, a z paru głębszych ran spływała im krew. Trzeci Kazekage stał nad swoimi uczniami, którzy ponieśli w tej walce klęskę.

- Teraz już widzicie jaka przepaść nas dzieli - oznajmił, posyłając im to samo krytykujące spojrzenie, co przed ich walką. - Kuroo, twoje techniki są dobre, jednak jesteś słaby w walce na bliski dystans. Ketsueki, za bardzo kierujesz się uczuciami, łatwo cię sprowokować, jesteś zbyt pewna siebie, a ponadto nie potrafisz działać w drużynie. Sasori, jesteś dobrym strategiem, jednak twoje sposoby nie pomogą ci zjednoczyć i zmotywować członków drużyny - wydał bolesny dla swoich uczniów osąd. - Teraz już jednak wiecie nad czym warto popracować. Dzięki tej walce znam już wasze mocne i słabe strony i wiem jak wami kierować. To wszytko na dziś, wrócicie teraz do domów i opatrzycie swoje rany. Widzimy się za kilka dni, podczas naszej pierwszej misji.

- H-hai sensei! - odpowiedzieli mu chórem, powoli podnosząc się z ziemi.

Hagane zniknął, pozostawiając swoich uczniów samych. Dziewczynka delikatnie dotknęła swojej przeciętej wargi, krzywiąc się przy tym, a jej twarz zrobiła się czerwona ze złości.

- Następnym razem mu pokażę na co mnie naprawdę stać... - mamrotała do siebie pod nosem i ruszyła w stronę wyjścia z placu, zupełnie ignorując dwójkę chłopców.

Kuroo bez słowa poszedł w jej ślady, a Sasori został zupełnie sam. Nadal nie mógł otrząsnąć się z szoku po potyczce z Trzecim Kazekage. Rudzielec musiał przyznać, że zasłużył na miano najsilniejszego Kazekage w historii Suny. Marionetkarz zauważył, że ich mistrz nie brał ich na poważnie, nawet się nie zmęczył tą walką. Ta siła... Gdyby tylko Sasori mógł ją posiąść...

I wtedy po raz pierwszy jego serce zabiło nieco szybciej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top