Rozdział 3

*Yaser*
Przełknąłem głośno ślinę i przeklnąłem w myślach. Jak wytłumaczyć dziecku co znaczy pieprzyć...
-Cóż... Umm... Jesteś za mały na takie tematy. - chłopiec westchnął  i zaczął patrzeć znudzony na drogę.
-A czemu mnie pan  z tamtąd zabrał?

Wymyśl szybko jakieś kłamstwo Malik,  przecież mu nie powiesz, że kupiłeś go tylko po to by twój syn został sławnym lekarzem bo dzięki temu, że będzie testował na hybrydzie różne  szczepionki , jest duże prawdopodobieństwo, że znajdzie lekarstwo na raka.

Oczywiście ten chłopiec może umrzeć, ale tak naprawdę jest tylko wybrykiem natury...

-Mój syn, potrzebuje towarzysza zabaw. - powiedziałem, gdy tylko zobaczyłem zniecierpliwiony wzrok niebieskookiego.

-Będę braciszkiem?! Super! Nie mogę się doczekać... - pfff to coś ma być moim dzieckiem? Po moim trupie.

Reszta drogi minęła nam w ciszy  i gdy w końcu  zatrzymaliśmy się pod moim domem, chłopiec szybko otworzył drzwi i wybiegł z samochodu kierując się do mieszkania.

Heh, już na sam początku będzie kara. Głupie stworzenie...

-Ale tu pięknie! Gdzie mój braciszek? - zapytał z wielkim uśmiechem.

-Zayn! Już jestem, zejdź na dół! - chwilę potem usłyszałem jak mój pierworodny schodzi po schodach.

- Coś chciałeś? - gdy miałem odpowiedzieć, przerwał mi szatyn.
-H-hej! Jestem... Nie wiem jak mam na imię, chyba kurwa, ale nie jestem pewny. Tak się cieszę, że będziesz moim braciszkiem! - krzyknął podekscytowany i skoczył na Zayna, który zdarzył tylko pisknąć nim został powalony na ziemię.

I to ma być mój syn? Ehhh...

-Tato co to ma być? Myśla... Idź do pokoju i zabierz te coś. - przerwałem mu w połowie zdania i ruszyłem do kuchni w celu napicia się porządnej whisky.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top