29. Szybkie tempo. Za szybkie!

Minho leżał na lewej stronie, a Han wtulał się w jego tors. Delikatnie głaskał jego rozjaśnione włosy, a Jisung starał się w końcu uspokoić. Jego głowa okropnie pulsowała, przez chwilę miał nawet wrażenie, że wybuchnie i nie będzie już co zbierać... Oczy szczypały go okropnie, był osłabiony.

Brunet poprawił się delikatnie, gdy jego lewa ręka zdrętwiała, a młodszy momentalnie wzmocnił uścisk prawej dłoni na jego plecach skrytych pod czarną koszulką, co wywołało uśmiech na twarzy Minho. To był w końcu ten moment, na który obaj czekali tyle czasu. Leżeli w swoich objęciach, ciesząc się swoją obecnością. Nie musieli już nic mówić, po prostu byli obok siebie, spokojnie oddychali i uśmiechali się pod nosem. Szkoda, że to wszystko kosztowało tyle wysiłku i nerwów, ale jak widać opłacało się.

Emocje odrobinę opadły, a oni bili się z myślami. Dzisiejszy dzień zmienił ich dotychczasowe życie, ich relacje. Zmienił wszystko. Jisung dalej nie mógł uwierzyć w to co się stało i w to, że Minho powiedział mu, że go kocha. A najważniejsze było to, że to nie był żart, żaden kawał, zaczepka. To było w stu procentach szczere. Naprawdę miał wrażenie, że to po prostu bardzo realistyczny sen i miał obawy, że za chwilę się z niego wybudzi, a wszystko piorun strzeli...

Minho wzmocnił objęcie i mruknął cicho zadowolony. Ucałował dwa razy czubek głowy blondyna, a on podniósł wzrok i spojrzeli sobie w oczy, i westchnęli cicho. Obojgu jakby zabrano zdolność do mowy. Od momentu potwierdzenia swoich uczuć z obu stron, nie wypowiedzieli nawet słówka.

"Ja... Ja cię kocham, od dawna." To wystarczyło, aby zostawić w tyle tą okropną atmosferę i te napięcie między nimi. Wszystkie negatywne emocje odeszły w kąt zostawiając ich w spokoju.

— Jisungie — szepnął nagle.

— Hm? — mruknął słabo, był wyczerpany.

— Mogę ci coś powiedzieć? — zapytał podekscytowany.

— Um — skinął głową.

— Kocham cię — wyszeptał mu do lewego ucha, a Han spiął się odrobinę i mocniej schował twarz w zagłębieniu jego szyi.

To było okropnie zawstydzające i miłe zarazem. Naprawdę nie wierzył, że to dzieje się naprawdę. W tym momencie było zbyt idealnie, by było to prawdziwe, a jednak. Cuda czasem się zdarzają.

— Jestem szczęśliwy Jisungie — kontynuował, podniósł się i oparł na lewym łokciu. Blondyn jedynie na niego spojrzał trochę niezadowolony, tuląc się do starszego było mu naprawdę dobrze. Lee położył dłoń na jego policzku i ucałował szybko jego skroń wywołując przy tym mały uśmiech na twarzy drugiego przez co zaśmiał się krótko i ponownie schylił w jego stronę — Jisungie — zaczął ponownie. Ich twarze dzieliły milimetry, a w pokoju znowu było dziwnie gorąco, pomijając dzisiejszy upał — kocham cię — powtórzył i złożył szybkiego, ale czułego całusa na jego wargach, a po tym zrobił to jeszcze dwa razy, przez co zawstydzony Han zaczął chichotać.

— Przestań już hyung — obrócił głowę i zasłonił sobie twarz ręką.

Położył się na plecach i miał przymknięte oczy. Odetchnął z ulgą, ale Minho wcale nie zamierzał tak szybko rezygnować z tej przyjemności. Bez ostrzeżenia ponownie zbliżył się do blondyna i złączył ze sobą ich usta tym razem na trochę dłużej. Mieli zamknięte powieki, a w pomieszczeniu dało się usłyszeć jedynie kilka cichych mlaśnięć i chichot.

W pewnym momencie brunet pozwolił sobie włożyć dłoń pod koszulkę Hana, co na początku mu aż tak nie przeszkadzało. Ocknął się jednak, gdy jego dłoń jeździła po jego klatce piersiowej, łopatkach i brzuchu na zmianę. To było stresujące... Okropnie stresujące! Chyba nie był na to gotowy, nawet jeśli to niewinna czułość.

— Odbiło ci? — powiedział zabawnym tonem, a Minho zaśmiał się krótko.

Brawa dla niego, nie został zwyzywany od najgorszych!

— Dlaczego? — zapytał głupio i zaczął całować jisungową szczękę i szyję, co bardzo łaskotało.

Blondyn podniósł nogi do góry, dłonie oparł na ramionach starszego i zaczął się śmiać do momentu, aż nie poczuł czegoś dziwnego i czegoś co czuł pierwszy raz. Przez chwilę miał wrażenie, że ten pajac go ugryzł!

— C-Co ty robisz?! — wystraszył się, a Lee znowu, tym razem głośniej, się zaśmiał i spojrzał w ciemne oczy młodszego.

— Jisungie, nie wiesz co to malinka? — śmiał się dalej, a Han poczuł jak jego poliki właśnie spaliły się na węgiel.

— Oczywiście, że wiem — oburzył się i zmarszczył brwi — dlatego pytam co robisz!

Minho był jak na jakimś gazie rozweselającym, cieszył się jak dziecko wyjściem na plac zabaw lub jak pies, który usłyszał kluczowe słowo 'spacer'. Był cały w skowronkach i podobała mu się reakcja Jisunga.

Serio, nigdy wcześniej nie czuł takiego szczęścia jak dziś... Jisung też. To co było wcześniej, teraz wydawało się być snem, tego jakby nie było. Nie było stresu, kłótni, płaczu i zazdrości. Nie było bólu ani obaw przed kolejnym dniem.

— To za to, że mnie podrapałeś. Ja będę miał ślad, ty teraz też — skinął głową i przez chwilę wydawał się być zbyt poważny jak na to co mówi.

Jisung rozszerzył oczy z niedowierzania. Brunet miał naprawdę... Wyjątkowe myślenie...

— Ale możesz to uznać jako zapieczętowanie naszej obustronnej miłości — dodał po chwili — teraz twoja kolej! — podekscytował się jeszcze bardziej.

— Nigdy w życiu — mruknął.

Po pierwsze, umówmy się... Nigdy nie miał okazji zrobić owego śladu, okej. Po drugie... Miał zrobić malinkę Minho?!

— W takim razie chyba muszę zrobić ci drugą! — krzyknął nagle i w mgnieniu oka przyssał się do szyi Hana, ten nawet nie zdążył nic powiedzieć kiedy poczuł mokry ślad na swojej skórze.

— Min-ho! — złapał go za brązowe włosy i niby delikatnie, ale z całej siły próbował oderwać go od swojej szyi, skubany nawet nie syknął z bólu, a jedynie dalej głupio się śmiał, irytując go przy tym — Głupi jesteś! Z-Zboczony jakiś!

Zebrał w sobie w końcu siły i odepchnął od siebie zawstydzony starszego. Szybko wygramolił się z łóżka i wystraszony uciekł do łazienki, aby się uspokoić. Przecież dopiero co wyznali sobie uczucia, a tu dochodziło już do takich czynów! Nie za szybko?! Odpowiedź brzmi: Cholernie za szybko!

Oparł się o drzwi w łazience, a dłonią trzymał się za koszulkę w miejscu mostka. Przysiągłby, że słyszy własne bicie serca. Ono... Ono mu chyba zaraz wyskoczy! A w pewnym miejscu... Pojawił się również pewien problem, który sprawił, że miał ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu i zażenowania.

"Lee Minho, to twoja wina ty pajacu!"

Tak... Długo na to czekali.

______________________________________
[don't mess up my tempo!]

[y nie, to nie koniec Kids;)]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top