28. Powiedz to głośno.

Kiedy miękkie wargi Minho przywarły do ust Jisunga, jego serce zabiło milion razy szybciej niż przed chwilą i na chwilę wstrzymał oddech. Lee miał zamknięte oczy i prosił o coraz więcej, a blondyn czuł okropny skręt żołądka i adrenalinę w swoich żyłach. Młodszy przymknął na chwilę powieki i westchnął w jego usta, gdy brunet zamierzał zaczerpnąć świeżego powietrza. 

Han stał jak sparaliżowany, jego kolana były jak z waty. Nie do końca wiedział co się dzieje. W sensie, wiedział, ale to było niewiarygodne. Czy to na pewno nie był sen? 

Tym razem blondynowi zabrakło powietrza i odsunął się na tyle ile mógł, a po sekundzie Minho ponownie chciał połączyć ze sobą ich wargi, ale spotkał się ze sprzeciwem. Tak, Jisung od dawien dawna marzył o tej chwili, ale w tym momencie bardzo cierpiał i był zagubiony jak dziecko. Czuł zbyt wiele sprzecznych emocji naraz. 

— P-Przestań — wysapał, a brunet całkowicie to zignorował i kontynuował czynność.

Stali dalej w tej samej pozycji, Jisung przyciśnięty do ściany swojego pokoju tuż obok otwartych drzwi, a na przeciw niego brunet, który namiętnie całował jego delikatnie opuchnięte już wargi, trzymając go nadal za nadgarstki.

— Przestań! — powtórzył stanowczo, a starszy oderwał się od niego, aby spojrzeć mu w dalej wilgotne oczy — Co ty wyprawiasz?! Litujesz się nade mną?! Żartujesz sobie ze mnie, a może to znowu te twoje głupie zaczepki, co?! 

— Jakie zaczepki?! Pocałowałem cię, bo tego chciałem nie rozumiesz?!

—  Tak samo jak dorobiłeś sobie klucz do mojego pokoju?!

— A ty znowu z tym jebanym kluczem?! O co ci chodzi?! Myślałem, że będzie ci się podobało!

— Myślałeś?! Czy ty sobie ze mnie kpisz?! Ty w ogóle wiesz co ja czuję?!

— Odkąd się tak dziwnie zachowujesz to nie, nie mam jebanego pojęcia! Myślałem, że właśnie tego chcesz!

— Nie potrzebuje twojej litości!

— Litości?! Jakiej litości?! Ja!... Ja cię kocham ty debilu! — wykrzyczał mu prosto w twarz, a Jisunga na chwilę zamurowało. 

To co usłyszał skomplikowało wszystko jeszcze bardziej. To już naprawdę nie było zabawne. Czuł się jakby Minho rzucał słowa na wiatr. W końcu, według niego to było nie możliwe, aby...

— Przestań chrzanić! — odkrzyknął i ponownie zaczął się szarpać — Miałeś dziewczynę! Nie możesz z dnia na dzień...

— Nie rozumiesz co się do ciebie mówi bałwanie jeden?! — przerwał mu — Co z tego, że miałem dziewczynę! Mówię, że cie kocham idioto jeden!

— Przestań mnie przezywać! Puszczaj!

— Ani mi się śni! Kocham cię! Słyszysz?! Kocham cię!

— Nie kłam! Nie możesz tak nagle...

— N-ie — przerwał mu i zająknął się przez siłowanie z Hanem — nie rozumiesz, że mi na tobie zależy?! Mam już dość tego twojego tekstu! Ciągle tylko słyszę 'co tak nagle'!

— Zostaw mnie!

— Mam tego dość! 

Cierpliwość Minho właśnie się skończyła. W jego rękach przybyło siły i mocniej zacisnął palce na nadgarstkach blondyna. Pociągnął za nie, zrobili trzy kroki w tył, a wtedy Jisung został pchnięty na łóżko. Chciał wykorzystać sytuację, ale brunet był o wiele szybszy i już po chwili siedział na jego biodrach, i skrzyżował ze sobą ręce Hana nad jego głową.

— Co ty wyprawiasz?! — szarpał się dalej.

— A teraz się uspokój i mnie wysłuchaj, bo dwa razy nie będę powtarzał, jasne?! — krzyknął, a młodszego zamurowało. Jego odwaga i siły coraz bardziej spadały, bał się co będzie dalej... Jeszcze nigdy nie widział tak wkurzonego Minho... — Czy ty naprawdę jesteś taki ślepy, czy tylko udajesz, ha?! Za każdym razem co się do ciebie zbliżę to się ode mnie odsuwasz, później płaczesz i nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi! Nie rozumiem cię! Myślałem, że ty też coś do mnie czujesz! — oddychał szybciej przez podnoszenie głosu — Chciałem, aby moment, w którym wyznaję ci miłość był bardziej romantyczny, ale nie dałeś mi dziś wyboru Han Jisung!

— Nie wierzę ci! — odpowiedział, a łzy ponownie zaczęły zbierać się w jego ciemnych oczach.

— Niby dlaczego?!

— Nie możesz mnie kochać! Nie możesz! Nie możesz, b-bo, bo ja cię kocham! — krzyknął, dusząc się łzami, a Minho na chwilę zesztywniał.

— Przecież to nie ma sensu! — wykrzyczał i westchnął.

Patrzył dłuższą chwilę na blondyna pod nim, a jego serce bardzo bolało, widząc go zapłakanego. Han cały się trząsł.

— Jisungie... — zaczął łagodniejszym głosem. Puścił jego nadgarstki, a ręce Hana zdążyły już zdrętwieć. Wyprostował się i zmartwiony zmarszczył brwi. Młodszy zasłonił sobie twarz dłońmi i starał się uspokoić, ale nie szło mu to za dobrze — Jisungie, nie płacz już — westchnął — słyszysz? Popatrz na mnie... — położył mu dłoń na tej jego.

— Zostaw! Nie patrz na mnie... — gwałtownie wciągnął powietrze.

— Ale ja chcę na ciebie patrzeć! Ile razy mam ci to jeszcze powtarzać... Uspokój się już, bo zaraz coś ci się stanie, błagam... — szepnął i schylił się. Objął blondyna ramionami i mocno się do niego przytulił.

Jisung płakał przez kolejne pięć minut, a może nawet i dłużej, a brunet głaskał go po jego rozjaśnionych włosach i co jakiś czas szeptał mu coś do ucha jak matka do zapłakanego dziecka. Gdy przestał dalej zostali w tej samej pozycji, a Han nadal się trząsł. Minho wyprostował się i spojrzał w oczy dwudziestodwulatka, były całe opuchnięte, a pod nimi dało się dostrzec zaschnięte łzy. Westchnął ciężko, a blondyn pociągnął nosem. Wpatrywali się w siebie nawzajem, aż w końcu Lee zabrał głos.

— Jisungie... — pogłaskał go po policzku i westchnął — Ja od dawna... Od dawna uważam cię za kogoś więcej niż tylko przyjaciela — zaczął, a drugi obserwował go — myślałem, że ty też... Coś... Robiłem codziennie wszystko, abyś zwrócił na mnie uwagę, ale było tylko gorzej...

— Bo ja... — powiedział nagle, a głos mu się załamał i na chwilę przymknął powieki.

— Spokojnie.

— Ja... — pociągnął nosem — Bałem się, że uważasz mnie jedynie za przyjaciela... Współlokatora, a to wszystko to tylko głupie, głupie zaczepki, któ-re nic nie znaczą... Zwykła zabawa, zwykłe nic... Problem... — przetarł sobie prawe oko — Problem był w tym, że ja... Myślałem, że jeśli kiedykolwiek i jakkolwiek dowiesz się o-o tym co czuję, t-ty... 

— Bałeś się, że cię odrzucę jeśli się odważysz? — dokończył, a Han kiwnął głową, ciężko mu było mówić — Jisungie, nigdy bym cię nie odrzucił, słyszysz? Cholera, faktycznie no, miałem dziewczynę, ale — cmoknął ustami — teraz rozumiem jak to mogło wyglądać z twojej strony — westchnął — ja naprawdę cię lubię, zależy mi na tobie. Kocham cię, uwierz mi. Byłem mega szczęśliwy, gdy dzięki Sang-Mi mogliśmy zasypiać w jednym łóżku, uwielbiam patrzeć jak się z nią bawisz. Wtedy, gdy do mnie napisałeś wieczorem, abym po ciebie przyszedł, okropnie się zmartwiłem, a kiedy się pokłóciliśmy bardzo cierpiałem... Uwielbiam patrzeć na ciebie, gdy się zawstydzasz i doskonale wiem kiedy łapiesz z nerwów za swój łańcuszek. Wiem, że nie mogłeś ostatnio zasnąć, wiem kiedy wychodzisz z łóżka, a każda nasza wpadka, ta mniejsza lub większa była dla mnie czymś cudownym, cieszyłem się jak dziecko, gdy wszedłeś mi do łazienki i wybiegłeś z niej zawstydzony — prychnął rozbawiony tym wspomnieniem —  jesteś najlepszą osobą jaką znam Jisungie.

— Prz-przepraszam, że cię wtedy tak zwyzywałem... Ja po prostu już tak nie mogłem, to bolało. Cały czas uważałem, że jeśli teraz uda mi się od ciebie odsunąć to później... Ja nie mogłem znieść myśli o tym, że kiedyś przyprowadzisz kogoś do naszego mieszkania mówiąc, że to twoja druga połówka. Byłem egoistą, chciałem się przed tym uchronić... — łza wypłynęła mu z oka, a Lee szybko ją wytarł — Im bliżej mnie chciałeś być tym bardziej ja się bałem, że to tylko... Tylko... Nigdy bym nie pomyślał, że możesz tak o mnie pomyśleć dlatego tak bardzo cierpiałem...

— Jisungie... — zaczął i miał bardzo poważną minę, a Han połknął gęstą ślinę — Ja, ja muszę to wiedzieć... — złapali kontakt wzrokowy i obojgu skręcił się żołądek, a serce przyśpieszyło swoje bicie o trzy razy — Lubisz mnie? Lubisz mnie w ten sposób? 

__________________________________________
[polsat to moja specjalność. nie bijcie, pls]

[ogólnie zauważyłam, że często porównuje ich do dzieci, wiecie ... jak dziecko x10 w jednym rozdziale, well XD]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top