27. ''Ty oszalałeś!''
— Sang-Mi... — zaczął cicho, a jego oddech i bicie serca przyśpieszyły. Czuł się jakby dostał ataku paniki.
— Tak? — odchyliła się odrobinę, aby spojrzeć w ciemne oczy Hana, które były odrobinę zaszklone.
— Zamknij oczka.
— Dlaczego? — podniosła zaskoczona brwi.
— T-To — zająknął się przez próbę powstrzymywania płaczu. Słone łzy mocno cisnęły mu się do oczu, które po chwili miałyby spłynąć po jego zaczerwienionych polikach. Nie mógł na to pozwolić, mimo że rozrywało go od środka. Nie chciał pokazać sześciolatce na jego rękach, że coś jest nie tak i, że cierpi — to taka zabawa — uśmiechnął się sztucznie i odgarnął kosmyk ciemnych włosów z twarzy dziewczynki — zagramy z braciszkiem Minho w chowanego, okej?
×××
Biegł ile sił w nogach z małym dzieckiem na rękach, z rozwiązanym butem i rozmazanym obrazem przez łzy w oczach. To było okropnie nieodpowiedzialne i niebezpieczne. Totalnie nie w jego stylu, ale nie umiał się teraz inaczej zachować. Jego serce roztrzaskało się na milion kawałeczków kiedy okazało się, że przez cały ten czas miał rację. Minho nigdy nie widział w nim nikogo więcej niż współlokatora czy przyjaciela, a te wszystkie zaczepki były głupią zabawą.
Gdy znalazł się pod odpowiednim blokiem zatrzymał się na chwilę przed zamkniętymi drzwiami do klatki. Ledwo co wpisał kod, a to za sprawką drżących jak galareta dłoni. Był w rozsypce, ale musiał udawać silnego. Na jego rękach dalej trzymał małą dziewczynkę, która nie miała o niczym pojęcia i która o niczym wiedzieć nie musiała.
Odsapnął chwilę i weszli do środka. Brzuch Hana okropnie bolał, a serce jeszcze bardziej. Wolniejszym już krokiem zaczął wchodzić po schodach, a Sang-Mi postawił na jej własne nogi i złapał za małą dłoń.
Nagle usłyszał za sobą dźwięk otwieranych drzwi i chwilowo dostał zawału. Przestraszył się, że to Minho już ich dogonił. Na jego szczęście okazało się, że to sąsiadka z góry. Miła, starsza pani Jung, która prawdopodobnie wracała własnie z warzywniaka za rogiem, gdyż miała siatkę w lewej dłoni.
— Oh Jisungie, witaj dziecko — uśmiechnęła się do niego — o, w końcu mam okazję poznać tą ładną dziewczynkę, z którą was tyle razy widziałam — podeszła do nich i założyła swój brązowy kosmyk za ucho, który uciekł spod spinki.
— Dzień dobry — odpowiedzieli chórkiem — to Sang-Mi, córka naszego przyjaciela...
— Miło mi cię poznać Sang-Mi.
— Panią też — powiedziała nieśmiało, a kobieta pogłaskała ją po ciemnej głowie.
— Przyjechały do mnie bratanice, są chyba troszkę starsze od Sang-Mi. Może chcesz się z nimi pobawić, hm?
Sześciolatka spojrzała na Hana i uśmiechnęła się szeroko. W końcu będzie mogła spotkać kogoś w swoim wieku i to w dodatku dziewczynki! Chłopczyk z placu zabaw był jej nowym przyjacielem, ale uznała, że ten nie będzie się gniewał jeśli pobawi się z kimś innym. Tata wiele razy powtarzał jej, że nie wszystkie dzieci są złe i jeśli się nie przekona to nigdy się nie dowie. Przecież... Nie mogło być tak, że już nigdy nie będzie bawiła się z innymi dziećmi przez to co było w przedszkolu.
— I co Sang-Mi? Chcesz iść z ciocia Jung? — zapytała.
— Mogę iść?
— Jasne, że możesz — uśmiechnął się smutno.
Tak nawet było i lepiej. Brunetka pójdzie się bawić, a on spokojnie wypłacze się w kącie jak małe dziecko.
Obiecał odebrać dziewczynkę za dwie godziny i pożegnali się. Odprowadził je wzrokiem, aż na trzecie piętro, a jego uśmiech momentalnie zniknął razem z wejściem do mieszkania, które dzielił z Minho. Momentalnie ścisnęło go w klatce piersiowej, a on złapał się za koszulkę w tym miejscu i mocno przymknął oczy, które zaczęły robić się zaszklone. Jego czarne rzęsy były już wilgotne, a jedna łza wypłynęła na jego polik i gwałtownie wciągnął powietrze.
Płakał. Bolało go serce, bolała go głowa, bolało go życie. Miał dość, to co zobaczył... To było jak nóż w serce. Wszystkie negatywne uczucia zebrały się w nim i tworzyły mieszankę wybuchową. Ukucnął tuż przed drzwiami, a dłońmi złapał się za głowę i delikatnie ciągnął za swoje jasne włosy. Szlochał odrobinę głośniej i wstał szybko, a przez to zakręciło mu się mocno w głowie. Zachwiał się, ale zignorował to. Wbiegł wręcz do swojego pokoju, trzasnął głośno drzwiami i zakluczył je. Chciał być teraz sam ze sobą.
Usiadł przy ścianie obok drzwi, a nogi podciągnął do klatki piersiowej i oplótł je rękami. Brodę oparł na kolanach, zamknął oczy, które zaczęły go szczypać i kołysał się delikatnie w przód i tył. Ciągle wycierał słone łzy, ale na ich miejscu zaraz pojawiały się nowe. Pociągał od czasu do czasu nosem, a jego ręce drżały przez nadmiar emocji jakich doświadczył. Czuł się okropnie, bardzo.
A poczuł się jeszcze gorzej, gdy usłyszał otwieranie drzwi, a to świadczyło jedynie o pojawieniu się Minho w mieszkaniu, w końcu Sang-Mi dopiero co udała się z sąsiadką do tego piętro wyżej. Ucichł na chwilę, szybko spojrzał na drzwi po jego lewej stronie i wrócił do wcześniejszej pozycji. Zestresował się bardzo, a ból dalej przeszywał jego ciało i umysł.
Nagle usłyszał pukanie, a zaraz po tym głos bruneta.
— Jisungie? — nie dostał odpowiedzi. Han nie miał ochoty z nim rozmawiać, a poza tym nawet nie potrafił. Dusił się własnym płaczem, a gula w jego gardle zabrała mu zdolność mowy — Jisungie — powtórzył i złapał za klamkę. Chciał pchnąć drzwi, ale mu się to nie udało i zapukał trzy razy — Jisungie, jesteś tam prawda? Słyszysz mnie? — dodał po chwili — Wiem, że mnie słyszysz, wyjdź... Porozmawiajmy.
Stał blisko białego drewna i tępo wpatrywał się w nie. Przez chwilę przestał nawet oddychać i mrugać, aby zarejestrować jakąkolwiek odpowiedź z drugiej strony.
— Jisungie — ponownie szarpnął za klamkę, a blondyn trząsł się na podłodze w swoim pokoju — Han Jisung!
— Spadaj! Nie mów do mnie! — odkrzyknął w końcu, a Minho usłyszał jego dziwny głos, a po tym płacz.
Zmarszczył brwi i szarpał za klamkę. Próbował jakoś otworzyć te cholerne drzwi, ale skubane miały nad nim przewagę. Uderzał w nie chwilę bokiem, a gdy dostał lekkiej zadyszki, przestał.
— Mówiłem, że masz spadać, nie rozumiesz?! Odwal się!
— Teraz to mnie wkurzyłeś! Tak nie będziemy rozmawiać — warknął ostro, a Han przełknął gęstą ślinę i ponownie pociągnął nosem.
Lee wszedł z hukiem do swojej sypialni i podszedł do szafki przy łóżku. Mocno otworzył szufladę, tak że prawie wyleciała i zaczął w niej czegoś szukać. Jego ruchy były bardzo chaotyczne. Gdy w końcu dostrzegł upragniony przedmiot, złapał go do dłoni i wrócił na wcześniejsze miejsce. Blondyn usłyszał szmeranie w zamku i przeraził się.
— C-Co ty wyprawiasz?! — odważył się spytać.
— Tak się składa, że pół roku temu dorobiłem sobie kluczyk do twojego pokoju i jak widać jestem geniuszem — powiedział wściekły, niskim głosem, a Jisung zesztywniał. Myślał, że się przesłyszał, to było chore.
Wparował do środka z hukiem, a za nim przyleciało chłodne powietrze. Rozejrzał się i spuścił wzrok, a przed sobą na podłodze zauważył spiętego i zapłakanego Hana.
— Chodź no tu, ty... — warknął, złapał go za koszulkę i pociągnął do góry — Co w ciebie wstąpiło, co?! — krzyknął i przycisnął go do ściany.
— W-We mnie?! — złapali ostry kontakt wzrokowy — Popatrz na siebie! Wparowałeś tu jak do siebie! Jakim prawem dorobiłeś sobie w ogóle kluczyk do mojego pokoju?! — kolejna łzy wypłynęły mu z oczodołów, a Lee poprawił ucisk na materiale jego koszulki.
— Serio, o to teraz będziesz się kłócił?! Dorobiłem, bo chciałem i jak widać dobrze zrobiłem! Nigdy nie wiadomo kiedy ci coś odwali!
— Gdybyś nie był takim dupkiem to nic by się nie stało!
— Nie rozumiem o co ci chodzi! Nagle uciekłeś bez słowa i co?! Ostatnio w ogóle cię nie poznaję!
— Nagle?! Nie sądzisz, że miałem do tego dobry powód?!
— Powód?! Jaki powód?!
— A kto się całował z jakąś laską we wesołym miasteczku?! Ja?! A może Święty Mikołaj?! A może to był twój brat bliźniak, o którym nie wiem, co?! — wykrzyczał, a brunet spojrzał na niego zaskoczony i na sekundę poluźnił ucisk.
— Ty pajacu jeden! — zaczął, a Han rozszerzył oczy — Jakbyś kurwa nie spierdolił to byś wiedział, że ją odepchnąłem! To była Sohyun do cholery! Sohyun! Nagle się do mnie przyssała jak pijawka jakaś! Wiesz doskonale, że nic nas już nie łączy! Nie wiem do chuja skąd się tam wzięła, ale się wzięła i teraz to wszystko to moja wina?!
— A-Ale... — zaczął. Głos mu się załamał przez kolejny wybuch płaczu. Doskonale znowu widział tamtą scenę, a jego serce znowu zaczęło krwawić.
— Jakie znowu 'ale'?! Nie ma żadnego 'ale'! To nie ja całowałem! Nie rozumiesz, że ja kocham tylko jedną osobę?! — potrząsnął nim.
— P-Puszczaj mnie! Nie chce tego słuchać! — wykrzyczał i zaczął się wyrywać.
— Przestań!
— Puszczaj! Zostaw mnie!
— Ile razy jeszcze będziesz mnie odpychał?! Pytam się! Nie zniosę już tego!
— Ty oszalałeś! Ile razy mam ci jeszcze powtarzać, że masz mnie do cholery puścić?! Nie rozumiesz po ludzku?! Puszczaj mnie natychmiast! — machnął ręką i niechcący podrapał starszego po szyi, a on syknął z bólu i mocniej złapał za ręce Hana — O-Odczep się!
— Chciałbyś — warknął i nagle zrobił coś czego nikt się nie spodziewał.
Nikt, a zwłaszcza Jisung.
_____________________
[jak wam się podoba nowa okładka? nie jestem w tym mistrzem, ale się starałam 👉🏻👈🏻]
[ja w ff: *hur dur!1!1!!1!1!!!!*
ja w opisie linijkę niżej: *czilerka i utopia, shy hands*]
[chcecie jutro rozdział? nie? okej to nie]
[<3]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top