26. Miłość w powietrzu.

Też Was Kocham:).

×××

Piegus obudził się jako pierwszy i o dziwo, bardzo wcześnie, bo było przed ósmą. Delikatnie odsunął się od czarnowłosego, gdyż całą noc spał w niego wtulony. Odkrył się spod białej pościeli i zarzucił na siebie bluzkę, która niedbale leżała na panelach, a na nogi wsunął swoje bokserki.

Westchnął cicho pod nosem, a prawą ręką przejechał po swoich roztrzepanych blond włosach. Spojrzał na śpiącego jeszcze Seo i uśmiechnął się. Okno było zasłonięte beżową zasłoną i nie zamierzał tego zmieniać. Chciał, aby Changbin się wyspał. 

Przeszedł do małej łazienki, przemył twarz i uważnie przyglądał się swojemu odbiciu w hotelowym lustrze. Poliki dalej go piekły, wyraźnie widział swoje opuchnięte usta i fioletowe ślady na swojej szyi i obojczykach. Dalej był w szoku do jakiego stanu Seo potrafił go doprowadzić. Bądź co bądź, tej nocy nie spali. Na samą myśl o ich bliskości robiło mu się gorąco. Klepnął się w piegowate policzki i przymknął na chwilę powieki, a gdy to zrobił momentalnie przypomniała mu się naga, umięśniona sylwetka starszego przez co ponownie otworzył ciemne oczy i lekko je rozszerzył. Usiadł na zamkniętej ubikacji i nerwowo przygryzł paznokieć u prawego kciuka.

''Uspokój się Lee'' — skarcił się w myślach.

Dalej czuł motylki w brzuchu, jego serce szybko biło, a nogi były trochę jak z waty. Jednak co mógł zrobić kiedy ciągle myślał o tym co się działo pod osłoną nocy w hotelowym łóżku. Pamiętał dokładnie każdy szczegół i wiedział, że raczej szybko tego nie zapomni...

×××

W pokoju panował półmrok, a jedynym oświetleniem była mała lampka na brązowej komodzie dająca żółte światło. W pomieszczeniu panowała kompletna cisza, którą zakłócało jedynie skrzypienie łóżka, szelest kołdry, ciche mlaśnięcia ustami i ich oddechy.

A wszystko zaczęło się od niewinnego leżenia w swoich objęciach i trzymania się za ręce.

W pewnym momencie Seo odłożył telefon, który trzymał w prawej dłoni i spojrzał w oczy Felixa, który opierał się o jego tors. Byli bardzo blisko siebie. Milczeli chwilę, wpatrując w siebie, gdy czarnowłosy pochylił się, aby złożyć czułego całusa na jego malinowych ustach. Jedne zetknięcie ze sobą warg zamieniło się w kolejne dwa, pięć, dziesięć. Nieznacznie poprawili się na materacu, a Bin położył delikatnie dłoń na lewym poliku blondyna. Lix natomiast wzmocnił swój uścisk na jego plecach skrytych pod czarną koszulką z krótkim rękawkiem.

Czas stanął w miejscu, a wszystko inne poszło w zapomnienie. Co jakiś czas odrywali się od siebie, aby zerknąć sobie w oczy i uśmiechnąć się pod nosem, a po tym ponownie łączyli ze sobą usta. Gdy to nie starczało starszy przeszedł do składania pocałunków na felixowej szczęce i szyi. Dwudziestolatek delikatnie spinał się pod jego dotykiem, ale to nie było oznaką niezadowolenia. Po prostu był odrobinę zestresowany, w końcu zwykle kończyło się na niewinnych pocałunkach, a dziś, cóż, szykowało się coś większego.

Niby codziennie spali w jednym łóżku, widzieli siebie w samym ręczniku, a czasem, ale to raczej rzadziej pozwalali sobie na jakieś małe gesty. W końcu cały ten czas obok nich była mała długowłosa brunetka o pięknych ciemnych oczkach z maskotką niebieskiego słonika w rączce. To musiało im starczać, ale nie dziś, gdy byli sami i nikt im nie przeszkadzał. 

Byli tylko oni dwaj.

Seo zgasił lampkę, a gdy wrócił na duży mebel jeździł powoli ręką po brzuchu i plecach piegusa, młodszy natomiast zatopił rękę w jego gęstych czarnych włosach, cały czas całując się coraz bardziej namiętnie. Po tym Lee ułożył się na środku łóżka na swoich plecach, a Bin zaśmiał się cicho, był podekscytowany. W sumie obaj byli.

Sprawnie zdjął z siebie czarną koszulkę i pomógł zrobić to samo chłopcu pod nim. Ich usta ponownie złączyły się, a następnie na jego karmelowej skórze zaczęły pojawiać się mokre i czerwone ślady, które ich wzajemnie podniecały. Na ich miejscu Lix czuł pieczenie, które dziwnie na niego działało.

Błądził dłońmi po jego nagiej klatce piersiowej, ale blondyn nie pozostawał bierny. Chciał pokazać Binowi, że bardzo go kocha i chciał, aby ten poczuł te dziwne uczucie, które mu towarzyszyło, chociaż pewnie przeżywał to o wiele bardziej niż Changbin, w końcu to był jego pierwszy raz.

W dodatku z mężczyzną.

Gdy czarnowłosy podniósł głowę znad torsu chłopaka i otworzył oczy po chwili ponownie je zamknął, gdyż Felix złączył je usta w czułym, długim pocałunku. Oparty był na lewej ręce, a prawą błądził po plecach starszego, po chwili ponownie bardzo delikatnie pociągał za jego ciemne kosmyki. Nie chciał zrobić mu krzywdy, a sprawić, aby czuł przyjemność i mu się to udało.

Zrzucili z siebie spodnie, Lix objął nogami tors Bina i tym razem to on postanowił zostawić ślady na jego bladej skórze. Robiąc je Seo mruczał cicho pod nosem i głaskał chłopca po jego blond włosach. Felix nie wiedział za bardzo jak dobrze je robić, ale nie chciał tam tylko leżeć jak kłoda każąc Changbinowi wszystko robić. Później znowu była zmiana, a dwudziestoczterolatek przygryzł płatek ucha młodszego przez co wciągnął zaskoczony powietrze, a on się zaśmiał. Piegusa zaczęły piec policzki, ale uspokoił się, gdy Seo pogładził go po twarzy i uśmiechnął się niczym anioł.

W pokoju dało się usłyszeć jedynie ciche westchnięcia, jęki i sapnięcia tej dwójki za każdym razem, gdy zostały robione kolejne pchnięcia. Lix odchylał głowę do tyłu i ściskał białe prześcieradło palcami u lewej dłoni, prawą ręką oplótł szyję Bina. Co jakiś czas niechcący ją drapał, nie mógł nic na to poradzić, jego mięśnie same się spinały, a w podbrzuszu czuł przyjemne mrowienie. W nogach, które były podniesione do góry, czuł ciepło, którego nigdy wcześniej nie czuł. Mała kropla potu spłynęła po skroni Changbina, a prawą ręką dalej badał ciało blondyna cicho przy tym sapiąc.

— Jesteś piękny — szepnął mu do ucha, a żołądek i serce piegusa podskoczyły w tym samym momencie. 

Ostry zapach perfum Bina działał na zmysły Felixa, czuł się jakby był w innym wymiarze. Czuł się dziwnie, trochę jakby po alkoholu. Dalej nie docierało do niego co dokładnie właśnie się dzieje, co robi z Changbinem, a to przez to, że wydawało się to być fantazją. Było jak w bajce lub śnie. Byli od siebie uzależnieni. Ta chwila namiętności była oderwaniem się od rzeczywistości i momentem kiedy trzeba było o wszystkim zapomnieć. Może nie tyle co, trzeba było zapomnieć, a po prostu o niczym innym się nie myślało.

Teraz dzielnie leżał nago pod równie nagim Changbinem i nawzajem pokazywali sobie jak bardzo się kochają. Działali na siebie jak narkotyk, który doprowadzał ich do bram niebios, a następnie solidnie uzależniał i sprawiał, że chcieli go smakować jeszcze raz. W hotelowym pokoju było bardzo gorąco, duszno i cicho, ale to jedynie wyostrzało ich zmysły.

Na moment kulminacyjny nie trzeba było długo czekać. Po nim zmęczony Seo opadł na materac tuż obok swojego partnera i uśmiechnął się pod nosem, był szczęśliwy. To był drugi najlepszy moment w jego życiu. Drugi, bo pierwszy był wtedy, gdy urodziła się jego córka. Ostatkami sił podparł się na lewym przedramieniu i pochylił nad piegusem. Ucałował go w czoło, nos i po raz kolejny w malinowe usta, które tak cudownie smakowały. Przykryli się białą pościelą, a Lix wtulił się w tors Changbina całując go w szczękę i przymknął ciężkie powieki. Bin oparł głowę o prawą rękę, a lewą oplótł szyję blondyna i szepnął:

— Kocham cię Lixie — ucałował jego czoło.

— Ja ciebie też Changbinnie — zachichotał cicho — bardzo.

Pocałowali się ponownie i udali się do krainy snów. Ich oddechy uspokoiły się, ale ich ciała dalej drżały.

×××

Wracając do teraźniejszości, piegus ponownie przemył sobie twarz chłodną wodą z kranu i wyprostował się szybko, gdy usłyszał za sobą zachrypnięty głos. Spojrzał w lustro, a w nim dostrzegł odbicie swojego partnera przez co uśmiechnął się delikatnie.

— Czemu wstałeś tak wcześnie? — zapytał i podszedł do niego. Przytulił jego plecy, brodę oparł o lewe ramię i uśmiechnął się do lustrzanego odbicia Felixa — Zimno mi było bez ciebie... Sang-Mi z nami nie ma, nie ma mnie kto ogrzać, kiedy wstajesz... — dwa razy ucałował jego szyję.

— Changbin to łaskocze — skrzywił się delikatnie i zaśmiał.

— Hmm? Ja ci zaraz pokażę prawdziwe łaskotki!

Obrócił do siebie piegusa i podniósł bardzo szybko niczym panną młodą. Złapał go mocno i wyszedł z małej łazienki. Miał mały problem z przejściem przez te wąskie drzwi, ale poradził sobie. W końcu nie ma rzeczy niemożliwych! 

— Changbinnie! — zachichotał będąc dalej na rękach starszego.

Rzucił młodszego na łóżko, schylił się nad nim i podarował mu całusa w usta i zaczął łaskotać w różnych miejscach. Lee rzucał się jak opętany na wszystkie strony świata, nie umiał wytrzymać ze śmiechu. Bin był mistrzem w łaskotkach. Kiedy przestał pochylił się nad młodszym i spojrzał mu prosto w te ciemne oczy, w których widział iskierki. Uśmiechali się do siebie ciesząc się swoją wzajemną obecnością, a po chwili czarnowłosy zabrał głos:

— Kocham cię, pamiętaj o tym — ponownie zetknął ze sobą ich wargi i oparł się na przedramionach. Dwudziestolatek przytulił go do siebie, nogami oplótł jego umięśnione ciało i powiedział:

— Ja ciebie też Changbinnie. Bardzo — dodał ciszej.

_________________________________

[don't unfollow me plsssssss]

[nie mogę przestać się śmiać XDXDXD liczyliście na minsunga, prawda Kids?]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top