24. "... Wszystko zmierza ku lepszemu..."
Na miejscu ludzi było jak mrówek. Dzisiejszy dzień był piękny niczym marzenie lub sen. Słońce wysoko świeciło na jasnym niebie, a po chmurach nie było żadnego śladu. Powietrze było gorące, a w nim dało się wyczuć kuszący zapach waty cukrowej. Temperatura rozpieszczała wszystkich swoją nie zmiennością, która wynosiła ponad dwadzieścia stopni. Było ciepło i to bardzo, marzeniem każdego w tym momencie prawdopodobnie był zimny i orzeźwiający napój bądź pyszne lody, ewentualnie lodowaty prysznic, o tak.
Sang-Mi ubrana w białą sukienkę i getry tego samego koloru skakała ucieszona trzy metry przed jej opiekunami. W jednej ręce trzymała swojego ukochanego, niebieskiego towarzysza, a na szyi zawieszony miała aparat. Włosy miała rozpuszczone, a na nich opaskę z kocimi uszami, którą dostała od bruneta na ostatnim wyjściu na lody. Raz nawet jej spadła przez energiczne podskakiwanie z podekscytowania, w końcu ten dzień mieli spędzić calutki w wesołym miasteczku! A w nim jak sama nazwa wskazuje nie może być nudno.
Blondyn natomiast starał się iść spokojnym krokiem i z pozoru pewnym siebie wyrazem twarzy tuż obok Minho, jednak ciężko mu to szło. Nie potrafił, a to oczywiście było sprawką bruneta, bo kogo innego? Że zdecydował się ubrać dzisiaj na czarno promienie słoneczne intensywniej go przytulały niczym ciotka swojego siostrzeńca na wigilii tuż po tym jak podarowała mu brzydki sweter, szyty oczywiście własnymi rękoma.
Kropelka potu spłynęła po lewej skroni starszego. Od razu ją wytarł po czym westchnął i złapał za kawałek ciemnego materiału, i szarpał nim chwilę, aby trochę się ochłodzić i wprawić w zadowolenie. Zdecydowanie teraz żałował, że postanowił pójść w ślady Hana i przebrał się z wcześniejszych ubrań na to co teraz miał na sobie. Cóż, musiał to jakoś wycierpieć.
Jisungowi było jakby tysiąc razy cieplej i duszno. Czuł się jakby Słońce wisiało tuż nad nim i mogło go poparzyć. Pot może sam w sobie nie jest czymś godnym większej uwagi, ale w przypadku Lee... Cóż nadawał mu on jeszcze większej atrakcyjności. Sprawiał, że Han łapał się za klatkę piersiową z myślą, że może ma zawał w tak młodym wieku. W końcu zwykła wersja Lee Minho sprawiała, że zapierało mu dech w piersiach.
Przełknął gęstą ślinę, sam już nie wiedział, czy to za sprawką spragnienia w ten upalny dzień lub może to przez świadomość, że najprzystojniejszy mężczyzna świata kroczy tuż u jego boku. Uciekł wzrokiem w lewą stronę, musiał się uspokoić, bo emocje znów brały górę. Wszystko miało być idealne, a zbyt mocne uczucia nie mogły zepsuć tego cudownego dnia.
Mała Seo skakała wokół nich i robiła zdjęcia wszystkiemu i wszystkim, a Pan Słonik dzielnie jej asystował ściśnięty między jej lewą ręką a brzuszkiem, oczywiście nie protestował, ani się nie skarżył na słabe warunki podróży. Nagle rzuciło się jej w ciemne oczy pod długimi rzęsami jedno ze stoisk, a mianowicie spory, biały stół z przeróżnymi opaskami na głowę. Od zwykłych, jakie nosi się na co dzień, przez świecące w ciemności, fikuśnie i zwariowane a nawet grające wesołą melodyjkę. Podbiegła do owego stanowiska i z zachwytem spojrzała na te wszystkie rzeczy, miała iskierki w oczach.
Kobieta po drugiej stronie ze spiętymi brązowymi włosami uśmiechnęła się do niej i powiedziała, aby obejrzała wszystko. W końcu być może coś wpadnie dziewczynce w oko i tego zapragnie.
— Patrzcie jakie piękne! — wykrzyczała cała w skowronkach w stronę swoich braciszków i wskazała paluszkiem na ozdoby.
— No śliczne — skomplementował starszy, gdy obaj znaleźli się obok dziewczynki. Złapał za pierwszą lepszą opaskę i dokładnie ją obejrzał, jej wygląd cieszyła oko, więc nic dziwnego, że ją tak dokładnie zilustrował wzrokiem.
Han nie odzywał się, stał bardziej z boku i przyglądał zachwyconej dwójce. Po tym uciekł wzrokiem w drugą stronę i spoglądał na uśmiechniętych i roześmianych ludzi korzystających z tego cudownego dnia. Najbardziej w oczy rzucały mu się zakochane po uszy pary trzymające się za dłonie i wymieniające ze sobą spojrzenia i czułe słówka. Poczuł wtedy dziwne uczucie, ukłucie w klatce piersiowej i podejrzewał, że była to zazdrość. Nie wiedział nawet kiedy banan zszedł z jego ciepłej od Słońca twarzy, a palcami ścisnął skrawek swojej koszulki z krótkim rękawem ze wzorem w czarno-białe paski.
Z tego okropnego uczucia i zamyślenia wyrwało go włożenie mu czegoś na głowę. Spojrzał szybko przed siebie, był zdezorientowany. Jak się okazało parę centymetrów dalej była uśmiechnięta twarz bruneta, który poprawiał jedną z opasek na jego rozjaśnianych włosach. Nie odezwał się, ale jego oczy rozszerzyły się odrobinę, takiego gestu z jego strony się nie spodziewał. A jeszcze bardziej nie spodziewał się usłyszeć jego cudownego śmiechu, który sprawiał, że Han czuł się szczęśliwy. To była jedna z wielu rzeczy, które blondyn kochał w nim bezgranicznie, zresztą o czym tu wiele mówić, uwielbiał go całego. Nawet jego wady i czasem wkurzające i irytujące zachowanie oraz nieznajomość słowa "nie".
Poczuł jak opaska zsuwa mu się z głowy na lewy bok i odruchowo podniósł dłoń, aby temu zapobiec. Minho zauważając to również pomyślał o tym samym i uczynił to samo przez co ich dłonie zetknęły się na chwilę ze sobą. Poprawili jak się okazało aureolę na sprężyńce i uśmiechnęli się do siebie. Jisung był cholernie zdenerwowany i podekscytowany równocześnie, miał zamiar zrobić tak jak nakazała mu pani Lee, czyli wziąć sprawę w swoje ręce i przestać być pizdą! Dobra, tego drugiego mu nie powiedziała, ale raz się żyje, czy coś.
W końcu nawet matka Minho zdążyła ich już zaakceptować, a przecież nie byli w związku. Han musiał ruszyć swoje szanowne dupsko i przekonać się, czy będą z tego jeszcze dzieci! W sensie... Nie dosłownie. Zresztą, nawet jeśli to jak.
Brunetka z aparatem zawieszonym na jej szyi znalazła opaskę z rogami diabełka, która oczywiście "pasowała" do tej, którą miał na sobie młodszy z jej opiekunów. Pociągnęła Lee za czarną koszulkę i podała mu czerwony przedmiot. Od razu założył rogi na swoją głowę, a kobieta po drugiej stronie stoiska pochwaliła jego wygląd licząc na zysk i zarobieniu paru kolejnych wonów.
— I? Jak wyglądam? — zapytał i spojrzał raz w stronę dziewczynki, a raz w stronę blondyna stojącego teraz po jego prawej stronie, który jeszcze bardziej przypominał anioła w jego oczach — Może być?
— Jest świetnie! — wykrzyczała i klasnęła w małe dłonie.
— No, naawet ci pasuje.
— Jak dla mnie, tobie też pasują rogi Jisungie — prychnął rozbawiony swoją uwagą. Han może i był uroczym aniołkiem, gdy się rumienił i sięgał dłonią w stronę swojego łańcuszka, który sam mu podarował, ale miał w sobie też coś z diabła, w końcu nikt święty nie jest. Przed oczami oczywiście miał tamten feralny wieczór, w którym się pokłócili, a nawet poszarpali jak dwa gówniarze z liceum.
— Rogi zostawmy tobie. Czekały tu na ciebie, wiem to. Są ci przeznaczone — poklepał starszego po ramieniu po czym zaśmiał się i zasłonił usta prawą dłonią. Ta opaska naprawdę mu pasowała, zresztą nawet jeśli Minho ubrany byłby za menela to byłby jego numerem jeden, który przebija wszystkich tych wysokich modeli i wychudzonych idoli z telewizji swoją atrakcyjnością. Gdyby umiał, powiedziałby mu to tu i teraz, ale nie był na to gotowy.
— Jak dla mnie to co innego jest mi przeznaczone — wzruszył ramionami.
— Niby co?
— Niby nic — prychnął rozbawiony — nie mogę ci powiedzieć — zaśmiał się, a kobieta prowadząca stoisko podała mu lustro.
— Dlaczego nie?
"Kiedy zrobiłeś się taki odważny?" — blondyn zapytał się w myślach.
— Hm — wygiął wargę w bok — nie teraz — odpowiedział po chwili zastanowienia.
— Kiedy? — zapytał jak z automatu. Nawet nie pomyślał o tym, aby się odezwać, samo tak wyszło.
— Co ty taki ciekawski Jisungie — zaśmiał się.
Jisung zrobił krok do przodu i nagle znalazł się dziwnie blisko Minho. Starał się tym za bardzo nie przejąć i skupić na przeglądaniu się w lustrze. Jak na złość jego oczy uciekały w lewą stronę wprost na przyjemne dla jego oka odbicie Lee.
Do głowy córki Changbina wpadł świetny, a wręcz genialny pomysł! Włączyła ponownie swój mały aparacik i skierowała obiektyw tuż na sylwetki młodych mężczyzn przed nią przeglądającyh się w lustrze.
— Uwagaaa! — wykrzyczała.
Ta dwójka słysząc to odruchowo się obróciła, a po dwukrotnym naciśnięciu na guziczek na samej górze urządzenia rozległ się charakterystyczny dźwięk robienia zdjęcia, a nawet i dwóch.
__________________________________
[well, jak to się mówi... Cisza przed burzą, nie? X'D]
[jak sobie pisze na kartce to jakoś mam więcej weny lmaoXD minusem tego jest pisanie tego samego drugi raz tyle, że na telefonie/laptopie]
[ofc jak gdzieś są błędy to piszcie, abym mogła poprawić, nie zawsze wszystko zauważe nawet jeśli sprawdzam rozdział ┐( ̄. ̄);┌]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top