21. Odwiedziny.

[Dzisiaj dłuższy, bo dawno nie było]

____________________________________

Za kilka godzin zaczynał się kolejny dzień, a blondyn dalej leżał na lewym boku i tępo wpatrywał się w cień na szafie. Pełnia dawała o sobie znać, a on miał w dodatku tyle myśli w głowie. Prawą dłonią mocno ściskał krawędź swojej poduszki, gdy jego oko znowu go zaswędziało przetarł je palcami i zgarnął z czoła jasną grzywkę. Delikatnie obrócił głowę w lewą stronę i kątem oka widział śpiącą Sang-Mi i Minho obróconego w stronę okna. Nie ruszał się, a głowę opartą miał na prawej ręce. Han miał obawy co do tego, czy brunet śpi tak samo jak mała Seo, czy może również nie może zasnąć jak on sam? Nie mieściło mu się w głowie jak mógł leżeć obrócony twarzą w stronę tego irytującego światła głupiego księżyca.

Delikatnie przewrócił się na drugą stronę w pokoju dało się usłyszeć jedynie szelest pościeli i ich spokojne oddechy, a jego zastygłe mięśnie rozluźniły się odrobinę. Poczuł ulgę. Sprawnym ruchem dłoni poprawił swoją poduszkę i wpatrywał się teraz w plecy starszego, wiercił w nich wręcz dziurę. Robił to z nadzieją, że dzięki temu dowie się, czy Minho śpi, czy też nie. W końcu jeśli czujemy na sobie czyiś wzrok to zazwyczaj się oglądamy, tym właśnie kierował się Han. On wtedy momentalnie zamknąłby powieki i udawał, że śpi.

Brunet jedynie poruszył swoimi nogami i nic więcej. Wyglądało na to, że był teraz w krainie Morfeusza. Jisung położył się na plecach i westchnął odrobinę głośniej niż miał w zamiarach. Ostatni raz spojrzał na starszego i najciszej jak mógł wyszedł z sypialni. Było w niej okropnie duszno, nie mógł spać i ogólnie źle się czuł. Był poirytowany tym wszystkim i stresował się jutrzejszym, a w sumie patrząc na godzinę w jego potłuczonym telefonie, dzisiejszym spotkaniem z mamą Minho. Miał obawy, że jednak będzie niezręcznie, zacznie wypytywać, a starszy się zdenerwuje i będzie z tego jeszcze większy klops, a przecież - nie tego chciał.

Bez zaświecania światła wyjął szklankę z jednej z kuchennych szafek i nalał sobie do niej zimnej wody z kranu, po czym wypił całą ciecz duszkiem, a wilgotne wargi otarł ręką. Następnie położył naczynie do zlewu i stał tak chwilę oparty o blat. Rozglądał się po pomieszczeniu, jakby był w nim pierwszy raz, a ręce miał skrzyżowane na klatce piersiowej, która okryta była materiałem białej koszulki z krótkim rękawkiem. Wyginał mięśnie twarzy w każdy możliwy sposób jakby miało mu to pomóc z jego obecnym stanem. Na chwilę przymknął ciężkie powieki i przetarł zmęczoną twarz prawą dłonią.

Nie wiedział co ze sobą zrobić toteż usiadł na beżowej kanapie, a nogi miał skulone pod sobą. W salonie było jakoś chłodniej niż w pokoju, na jego skórze pojawiła się gęsia skórka, która zniknęła, gdy blondyn zaczął dłońmi pocierać swoje odkryte łydki i kolana. Mięśnie dalej go pobolewały, a najbardziej szyja. Otarł ją i położył się na meblu, jedną z poduszek położył sobie pod głowę, drugą przytulił do swojej klatki piersiowej, a resztę zrzucił na podłogę. Koc leżał na oparciu kanapy toteż złapał za niego i jakby od niechcenia się nim okrył. Minęło sporo czasu zanim zasnął, ale w końcu mu się to udało. Godzina wskazywała wtedy kwadrans po trzeciej, a on oddał się w objęcia Morfeusza. W myślach próbował prosić matkę Minho o to, aby jakoś mu pomogła, bo sam nie potrafił nic zdziałać i wszystko tylko psuł.

×××

Te długie dni jak i noce były prawdziwą katorgą, były w cholerę ciężkie. Ani jeden ani drugi się nie odzywał, oboje w środku bali się, że gdy zaczną rozmowę na temat ostatniej kłótni i tego co się między nimi dzieje, rozpłaczą się gorzej niż małe dzieci. Oboje byli przybici i mimo, że próbowali to maskować to czytali z siebie jak z otwartej księgi. Minho był chłodny i mało mówił, a Jisung, cóż, on również nie wiele się odzywał, nie miał ochoty i odwagi. Bał się tego co brunet ma w głowie i tego co może się stać jeżeli zacznie między nimi rozmowę. Nie chciał, aby Lee uznał, że Jisung uważa, że nic się nie stało, nic nie zrobił i wszystko jest okej, a to, że go zwyzywał to zwykła przyjacielska sprzeczka. Nie chciał, aby sądził, że Jisung uważa, że on może wszystko i, że wszystko zawsze musi być mu wybaczone, niczym księciu, którym nigdy nie był, i za którego nigdy się też nie uważał. Wiedział, że Minho na pewno czuje się okropnie zraniony, a to wszystko przez jego uczucia, od których nie potrafił się uwolnić.

"Jak to naprawić?"

"Niczego sam nie potrafisz zrobić."

"Chcę, aby był znowu szczęśliwy."

Rankiem obudził się, gdy usłyszał otwieranie drzwi z sypialni starszego, w których ujrzał Minho i Sang-Mi na jego rękach, która trzymała swojego ukochanego, niebieskiego pluszaka. Przetarł oczy, a Lee o dziwo rzucił ciche "cześć" przez co żołądek Hana podskoczył wysoko, prawie do gardła. Oczywiście odpowiedział, bardzo cichutko, bo nie potrafił inaczej, ale był pewny, że ten usłyszał.

Dziewczynka zajęła miejsce obok blondyna i oglądała bajki jak co ranka, zaś Lee krzątał się po kuchni w poszukiwaniu jedzenia, które ukoi jego głód.

— Chcecie płatki? — zapytał, nie darząc ich swoim spojrzeniem, a jego głos był cichy i niski, wydawał się być taki obojętny, surowy? Nie, może bardziej chłodny? Nie wiedział jaki, ale na pewno nie taki jaki powinien być.

Sang-Mi jak to niczego nieświadome dziecko zgodziła się wesoło, a na jej twarzy gościł szeroki uśmiech od ucha do ucha. Han nie odezwał się, ba nawet nie mruknął pod nosem, bo nie wiedział, czy w ogóle może. Czuł się jak śmieć. Nie chciał ranić osoby, którą kochał. Nerwowo bawił się swoimi palcami, które delikatnie się spociły, a w głowie wyobrażał sobie jak Minho rzuca w niego czerwoną miską, a on kończy swój żywot lub ewentualnie ląduje w szpitalu.

"Zasłużyłeś na najgorsze Han Jisung."

Było ciepłe lato toteż jedli je z zimnym mlekiem. Naczynia już po pięciu minutach stały na drewnianym stole w części kuchennej, a dwójka na kanapie była zaproszona do posiłku. Han podszedł do nich jakby miał kija w dupie, a jego ruchy były jak robota, który dawno nie widział oleju, czy smaru, natomiast w palcach lewej ręki ściskał swój łańcuszek. Wyraz twarzy Lee był zwykły - ani to szczęśliwy, ani przygnębiony, a to był kolejny powód do stresu i skoczenia z okna. Gdy zjedli starszy umył wszystkie naczynia i łyżki oraz szklankę, z której wcześniej korzystał młodszy. W końcu w nocy nie spał i wszystko słyszał.

×××

Blondyn spojrzał na popękany ekran swojego telefonu, do przybycia kobiety zostało czterdzieści pięć minut, niby szmat czasu, a jednak tak niewiele. Poprawił się na kanapie i wyjął spod siebie jedną z poduszek, która mu przeszkadzała i odłożył ją na bok. Minho zniknął na chwilę w swoim pokoju, a Sang-Mi siedziała grzecznie obok Hana, w dłoniach ściskała pana Słonika i razem oglądali telewizję. Gdy blondyn usłyszał za sobą szelest odwrócił się w jego stronę i złapał ze swoim współlokatorem kontakt wzrokowy, który trwał mniej niż sekundę, gdyż obaj od razu go przerwali. Lee poprawił swoją zieloną koszulkę, do kieszeni spodni chował portfel i spojrzał na resztę ekipy. Wyglądał jakby się gdzieś wybierał, ale przecież czekają ich odwiedziny, tak?

— Idziemy na lody? — zapytał i uśmiechnął się w stronę brunetki. Słysząc jego propozycję od razu zerwała się z miejsca i podskoczyła zachwycona, w końcu co to za pytanie? Odpowiedź brzmi: tak!

Pobiegła ubrać swoje buciki, a Lee robił to samo zaraz po tym jak poprawił sukienkę małej Seo, gdyż się podwinęła. Gdy zawiązał swojego lewego trampka spojrzał zaskoczony na swojego widocznie spiętego przyjaciela.

— Nie ubierasz się? — uciekł oczami w stronę okna.

— Muszę jeszcze posprzątać mieszkanie, nie idę — mruknął cichutko, a wzrok wbity miał w swoje dłonie — nie wracajcie zbyt późno.

— Okej. Chodź Sang-Mi, daj rączkę.

I już po chwili zniknęli z pola widzenia blondyna. Jisung był w szoku, że Minho się do niego odezwał, zapytał, czy idzie z nimi na lody. Wow. Miał wyrzuty sumienia, on najwyraźniej próbował załagodzić całą sytuację, a on co? Dobra, tym razem miał powód do odmowy. Miał nadzieję, że wrócą jak najszybciej, pani Lee na pewno stęskniła się za synem i pewnie chce go zobaczyć.

Był kwadrans po szesnastej kiedy usłyszał dzwonek, czyżby dzieci z lodów wróciły? Oby. Poprawił swoją koszulkę i otworzył ciemne drzwi, w których ujrzał uśmiechniętą mamę Minho. Cóż, nie wyszło. W ręce trzymała klatkę, a w niej leżał jeden z ich kotków.

— Jisungie! Jak miło cię widzieć — prawie wykrzyczała. Ucałowała chłopca i została zaproszona do środka.

— Dawno się nie widzieliśmy — odpowiedział kiedy zdjęła swoje czarne buty — oh, Soonie, dzień dobry — uśmiechnął się, widząc rudego kociaka i pomachał w jego stronę.

— Możesz ją wypuścić Jisungie, byłyśmy u weterynarza dlatego byłam w okolicy. Soonie ma już swoje lata...

— Ah, już rozumiem — otworzył drzwiczki klatki, a zwierzątko wyszło z niej. Miauknęła na co blondyn zachichotał, uwielbiał koty Minho, były urocze. Pogłaskał ją chwilę po główce i stanął na równych nogach, kotka natomiast zajęła się wąchaniem mebli i poznawaniem terenu, dawno jej u nich nie było. Brunetka w koku natomiast zasiadła przy stole i wyjęła z torby kilka małych słoików.

— Przyniosłam wam trochę jedzenia, mam nadzieję, że zjecie obaj ze smakiem.

— Dziękujemy.

Pomógł kobiecie i odłożył szkło na blat kuchenny, gdy zajął się ostatnim ze słoików zapytał, czy pani Lee ma ochotę na kawę, a ona odpowiedziała, że z wielką chęcią. Zaparzył im po kubku ciepłego trunku i, gdy usiadł na przeciwko niej odchrząknęła i zabrała głos.

— A tak w ogóle to gdzie mój ukochany syn? — podmuchała napój i zrobiła dwa łyczki.

— Ah, Minho poszedł z Sang-Mi, dziewczynką, którą się teraz opiekujemy, na lody... Mówiłem, żeby się pośpieszyli — wzruszył ramionami.

— Cały Minho — zachichotała.

— Tak... Sądziłem, że po przeczytaniu wiadomości od pani będzie siedział w domu, albo chociaż nie będzie się spóźniał, no cóż...

— Wiadomości?

— No tak, SMS-a od pani — odpowiedział i spojrzeli sobie w ciemne oczy zaskoczeni, dodatkowo Jisung złapał za swój łańcuszek.

— O matko — zasłoniła sobie usta dłonią, a fioletowa bransoletka na jej nadgarstku delikatnie się osunęła — myślałam, że mu przekazałeś Jisungie, że was dzisiaj odwiedzam.

— To pani mu nie napisała? — szerzej otworzył oczy, brwi wystrzeliły do góry i rozchylił usta. Teraz to miało sens, Minho polazł na te lody, bo nie miał bladego pojęcia, że spodziewają się gościa! Jisung był w stu procentach pewien, że ten pajac dostał wiadomość, a przez stres nic o tym nie wspominał. Zresztą co tu jest do gadania.

"Dobra robota Han Jisung" — pomyślał i sprzedał sobie mentalnego liścia w twarz. Znowu zepsuł.

— Czyli wszystko jasne — prychnęła rozbawiona — dlaczego tak się stało? Stara baba Lee nie jest dobrym tematem do rozmów dwójki przyjaciół? — zażartowała, a młodzieniec przez sekundę na prawdę był rozbawiony, po chwili jednak uśmiech zszedł z jego szczupłej twarzy, a zastąpił go grymas.

Czas na wyjaśnienie jej paru spraw, miał nadzieję, że ta rozmowa niczego nie spieprzy.

I będzie dla niego jak zbawienie z jasnego nieba, jego światełkiem w tym ciemnym tunelu, w którym zabłądził.

______________________________

[zawiało nudą wiemXD na akcje będzie jeszcze odpowiedni moment 🤡] [idealna godzina na dodawanie rozdziału, wiem]

[btw, poprawiam dialogi dlatego raz jest "-" a raz "—" XD]

[streamujcie God's menu, bo obiadu nie będzie (-᷅_-᷄)!!!]

[25.08.2020, MS. Eomma]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top