15. Noc na kanapie.

— Jestem taki głodny... — jęknął i zmarszczył brwi.

— Zaraz będziemy na miejscu, wytrzymasz.

— A co z lodami? — zapytała Sang-Mi, siedząc na kolanach Jisunga i opierając się bokiem o jego klatkę piersiową.

— Pójdziemy na nie innym razem Sang-Mi, musimy teraz zjeść coś porządnego — poczochrał ją po głowie — nie martw się — brunet uśmiechnął się do niej.

— Porządnego, a raczej ciepłego — zażartował, a starszy prychnął.

— W sumie... Ja też jestem trochę głodna — mruknęła i prawą rączkę położyła na swój brzuszek.

— Zaraz będziemy  — powiedział łagodnym głosikiem blondyn i zaczesał kosmyk jej włosów za uszko.

I było tak jak powiedział, po mniej niż dziesięciu minutach wysiedli z autobusu i skierowali się do McDonalda. Wydawał się im lepszą opcją niż jakieś sztywne restauracje. Najstarszy popchnął szklane drzwi i przepuścił w nich swoich towarzyszy. Do ich nozdrzy od razu dostał się zapach tłuszczu.

Wzrokiem odnaleźli wolne miejsce po lewej stronie budynku i usiedli przy białym stoliku z białymi siedzeniami. Swoje torby niedbale rzucili na kafelkach tuż obok ich miejsca.

— Dzisiaj ja stawiam — oznajmił brunet i zanim Jisung zdążył cokolwiek powiedzieć jego już nie było.

Było tu wiele klientów jednak na szczęście nie było dużych kolejek. Minho bez obaw i zadowolony z obrotu spraw podszedł do kasy i rozmawiał z kobietą w uniformie. Doskonale wiedział co zamówić.

Gdy numer ich zamówienia pojawił się na dużym ekranie wstał, a Sang-Mi poszła w jego ślady, aby pomóc mu przynieść tacki do stolika. Dziewczynka dostała zestaw dla dzieci z zabawką, Jisung snack wrapa i cheeseburgera, a dla siebie wziął hamburgera, duże frytki i colę z lodem.

Gdy Lee skończył jeść kanapkę wziął do ręki opakowanie frytek, mała Seo zajadała się małymi kurczaczkami, a w drugiej dłoni trzymała figurkę. Jisung w tym czasie odwinął sobie snack wrapa, jedli w ciszy, wszyscy byli zajęci napełnianiem żołądków.

Brunet zrobił trzy łyki swojej coli, a Sang-Mi poprosiła go, aby ją poczęstował. Uprzedził ją, że jest zimne i pomógł jej się napić, była zadowolona.

Po tym złapał do ręki dwa przetworzone ziemniaki z solą i wyprostował rękę w stronę blondyna, który siedział na przeciwko niego. Uśmiechnął się pod nosem i kiwnął głową, aby ten zrozumiał aluzję.

Niepewnie podniósł prawą rękę, ale dłoń starszego zrobiła unik, a on zrozumiał, że Minho chce mu je włożyć do ust. Z jednej strony nie chciał tego robić, bo to był kolejny gest, który sprawiał, że jego serce szalało... Nie odmówił jednak.

Kiedy sytuacja miała się powtórzyć wymigał się od tego mówiąc, że jest już pełny.

×××

W pomieszczeniu panował półmrok, jedynym oświetleniem był blask z włączonego telewizora w salonie. Młodzi mężczyźni siedzieli na beżowej kanapie, a ich mała podopieczna już dawno smacznie spała w sypialni starszego. Gdy wrócili z miasta porozmawiali z rodzicami Sang-Mi przez telefon, a niedługo później zmęczona zasnęła na kolanach Minho.

Teraz Lee był bardziej rozwalony na meblu i tak na prawdę leżał. Opierał się na lewym łokciu, a nogi wisiały w powietrzu poza meblem. Wszystkie poduszki zrzucone były na podłogę, oprócz jednej, do której przytulał się blondyn.

Oglądali razem film, ale w tym momencie leciała nudna i długa reklama. Jisung wziął telefon do dłoni, aby jakoś zająć tą chwilę. Ręka Minho zdążyła już porządnie zdrętwieć, ale nie miał zamiaru zmieniać pozycji. Postanowił oprzeć ciężką głowę o udo przyjaciela, który siedział po turecku, aby zmniejszyć ciężar na lewej ręce, na której się opierał. Gdy to zrobił poczuł jak mięśnie Hana się spinają, a on jedynie uśmiechnął się pod nosem.

— Co robisz? — zapytał blondyn, a starszy spojrzał na niego zaskoczony od dołu.

— Opieram się?

Bardziej spytał niż stwierdził. W końcu chyba było jasne co robi i nie rozumiał tej reakcji, a tym bardziej tego dziwnego tonu.

— Chyba widzę, ale dlaczego o moje udo? Nie masz poduszek?

To nie brzmiało jak przyjacielska zaczepka ani trochę. Miał poważny głos, a Minho wyczuł tą dziwną atmosferę.

— Aż tak ci to przeszkadza? Jesteśmy przyjaciółmi Jisungie, to chyba nic takiego, że...

— Weź sobie poduszkę — przerwał mu i poruszył nogą.

Czy on naprawdę tak źle postąpił? Powinien iść do wiezienia, dostać karę? A może powinien wyjść i nie wracać?

Zmarszczył brwi, na jego czole pojawiła się zmarszczka i podniósł się do siadu. Wpatrywał się w chłopca obok niego, ale ten wyraźnie go ignorował. Brak jakiejkolwiek reakcji, nic.

— Dlaczego się tak dziwnie zachowujesz?

— Jak dziwnie?

Jisung przybrał bojową postawę i ton. Był wręcz gotów do walki na życie i śmierć! Na ten dzień zdecydowanie za dużo się stało, chciał odpocząć od...swoich uczuć.

— Nie rozumiem o co ci chodzi — nie podniósł wzroku znad komórki.

— Właśnie o to. Unikasz mnie? Zrobiłem coś nie tak? Jestem jakiś trędowaty, czy jak?

— Nie drąż tematu, daj sobie spokój. Nikt cię nie unika.

Lee złapał go za dłoń, a blondyn od razu zabrał tą swoją. Wyglądało to tak jakby miał się zaraz czymś zarazić od Minho lub jakby starszy go poparzył swoim dotykiem.

— Nie rób tak — powiedział cicho.

Brunet zirytował się jego zachowaniem. Ślepy by zauważył, że coś jest nie tak. Nie rozumiał o co może chodzić i sam nawet dokładnie nie wiedział kiedy to się zaczęło. Han zaczął go odpychać, brać dziwnie na dystans, mniej się odzywał niż zawsze, odwracał wzrok. Denerwowało go to i było mu w sumie przykro, w końcu myślał, że są ze sobą całkiem blisko, a tu nagle taki kubeł zimnej wody na niego spadł. Nie miał zamiaru ciągnąć tego przedstawienia, chciał naprawić ich relacje, chociaż nie do końca wiedział jak, bo w końcu ledwo co zbliżył się do niego, a ten znowu uciekał.

— Jisungie — nie dostał odpowiedzi — Jisungie — ponownie spróbował zwrócić na siebie jego uwagę. Chłopak jedynie zablokował urządzenie, położył obok siebie, a głowę obrócił w lewą stronę, czyli przeciwną niż tam gdzie siedział Lee. Wzrok wbił w jedno z krzeseł, które stało obok stołu w części kuchennej — spójrz na mnie.

Zmarszczył brwi, nieznacznie poprawił się na meblu i nie wypełnił jego prośby. Brunet miał tego powoli po dziurki w nosie.

— Idę spać do swojego pokoju — oznajmił cicho, ale bardzo szybko. Już miał zamiar wstać, ale zatrzymała go ręka starszego — puść mnie. Powiedziałem, że idę spać — jego głos przybrał dziwnej barwy i drżał.

— Spójrz na mnie — nie ruszył się nawet o milimetr — Jisung — nie zdrobnił jego imienia tak jak miał w zwyczaju, a Hana przeszły aż ciarki po całym ciele.

Blondyn ponownie chciał wstać, ale został od razu pociągnięty w dół. Napięcie między nimi rosło, a atmosfera była niezbyt ciekawa, była tak gęsta, że dało się ją nożem kroić.

Podniósł prawą rękę i zacisnął ją na jisungowej szczęce, po to aby obrócić jego twarz w swoją stronę. Gdy to zrobił i spotkał oczy blondyna ukuło go w klatce piersiowej i rozchylił delikatnie swoje usta. Zobaczył łzy w jego ciemnych oczach i czuł się z tym bardzo dziwnie.

— Dlaczego płaczesz? — młodszy odwrócił wzrok — Jisung, o co chodzi?

Ciągle uciekał wzrokiem jakby się czegoś bał.

— Nie płaczę, ile razy mam ci mówić? — odzewał się po chwili — Odwal się w końcu — machnął ręką, a dłoń starszego spadła z jego przedramienia.

Ałć.

Jego słowa mocno uderzyły w Lee. Odbijały się w jego głowie jak pieprzone echo. Złapał go dwoma dłońmi po obu stronach twarzy i starał się wymusić na nim kontakt wzrokowy.

— Dlaczego taki jesteś? — zapytał poirytowany, zmarszczył bardziej brwi i ponownie złapał Hana.

— Mówię, że nic mi nie jest, zostaw mnie w końcu. Jestem zmęczony. Chcę iść spać, puść mnie.

Starał się uwlonić z ucisku Minho, ale ten nagle jakby stał się silniejszy niż zazwyczaj, był na prawdę zazwięty. Mocno zacisnął palce na ręce młodszego.

— Nie puszczę cię, aż mi nie powiesz — powiedział stanowczym tonem. Brzmiało to prawie jak rozkaz od szefa.

Han miał dość tej nachalności. Bo co on miał mu niby powiedzieć skoro prawda była taka, że faktycznie przez niego się tak zachowuje. To przez niego boli go w klatce piersiowej. Minho nie zdawał sobie nawet sprawy z tego jak na niego działał, a każdy dzień blisko niego dla Jisunga był głupią nadzieją na to, że ten go również pokocha. Łudził się, że może jednak te gesty z jego strony coś znaczą, ale wtedy wracał na ziemię. Wiedział, że to tylko jego chora wyobraźnia i marzenia. Oni nigdy nie będą razem, jedynie w jego snach i to właśnie go raniło.

Prawdą było, że chciał odrobinę ograniczyć ich kontakty, a zwłaszcza te fizyczne, które dla Minho nic nie znaczyły, a dla Jisunga znaczyły zbyt wiele. Nie chciał dłużej żyć w tej nadziei, w świecie fantazji. Musiał zwiększyć odległość miedzy nimi zanim będzie za późno, bo wtedy nie będzie odwrotu. Nie chciał płakać, gdy Minho przyprowadzi kogoś do ich mieszkania i oznajmi, że spotyka się z ową osobą. Chciał się odkochać zanim ten się o czymkolwiek dowiedział. I to jak najszybciej, ale Lee mu to cholernie utrudniał takim zachowaniem.

— Powiedziałem — zrobił krótką pauzę — puść mnie, to nie twoja sprawa.

Próbował wyrwać się z jego ucisku, żaden jednak nie dawał za wygraną.

— Jisung do cholery — zmarszczył mocniej brwi. To zaczynało być już wkurzające do maksimum.

— Odwal się i bądź cicho, bo obudzisz Sang-Mi — powiedział głośniej.

— To ty tutaj podnosisz głos.

— Jesteś moją matką, aby mnie pouczać?

— Co się z tobą dzieje? Martwię się, rozumiesz? - mówił zdenerwowanym głosem — Nie możemy porozmawiać jak dorośli ludzie?

— To przestań, ile ja mam lat? Nie musisz o wszystkim wiedzieć — spojrzał na niego — nie muszę ci się ze wszystkiego spowiadać, okej?

— Kiedyś jakoś rozmawialiśmy o wszystkim.

— No właśnie, kiedyś. Teraz jest inaczej, puszczaj mnie powiedziałem — machnął ramieniem, ale ręka Lee nie spadła.

— Chyba powiedziałem, że cię nie puszczę, aż mi nie powiesz.

— Jesteś upierdliwy wiesz? Nie drąż tematu — przewrócił oczami — dobranoc — wstał.

— Ja jeszcze nie skończyłem — pociągnął go za bluzkę i usiadł znowu na kanapie — zachowujesz się jak dzieciak, serio. Mów co się dzieje.

— Ja? — prychnął — Chyba ty! Płyta ci się zacięła, czy jak? Nie rozumiesz po ludzku? Nie twój interes.

— Jeśli jesteś na mnie o coś zły to mi to powiedz do cholery, a nie jakiś cyrk odwalasz. Ja już nawet spojrzeć na ciebie nie mogę! Ja się tylko oparłem o twoje udo to chyba nic takiego. Myślałem, że jesteśmy blisko, a nagle traktujesz mnie jak wroga, denerwuje mnie to — nie dostawał odpowiedzi — powiedz coś do cholery.

Jisung był już cały podbuzowany, a ręce wręcz drżały ze zdenerwowania. Dlaczego nie mógł odpuścić i pozwolić mu iść w spokoju spać? Miał dość.

— Odwal się  — warknął i odepchnął od siebie współlokatora.

— Ty... — nie dokończył. Podniósł się, a młodszy instynktownie podniósł ręce, za które został złapany.

Siłowali się na kanapie, aż Han tracił siły, ale nie miał zamiaru się poddać. Minho niestety miał przewagę. Klęczał już praktycznie nad blondynem, a kolana miał po obu stronach jego ciała. Brunet złapał mocno jego ręce i dalej się siłowali. Jisung próbował go jakoś kopnąć, ale w tej pozycji w jakiej właśnie się znajdował nie miał za bardzo jak. Było ciężko. Cholernie ciężko!

— Uspokój się w końcu! — powiedział nerwowo po chwili szarpania się.

— Ty się uspokój i zajmij sobą! Puszczaj mnie debilu! — próbował się wyrwać. Rzucanie się na obie strony i machanie nogami nie dawało efektów jakich chciał, ale co innego miał teraz zrobić skoro Minho najwyraźniej  nie miał zamiaru odpuścić, jak to on.

— Sam zacząłeś!

— Ja zacząłem?! To ty się na mnie położyłeś!

— Ah no tak! Księciu korona spadła, bo przyjaciel się oparł o jego udo!

— Nie masz poduszek?!

— Chciałem położyć głowę na twojej nodze, bo myślałem, że to normalne, a ty się wściekłeś jakbym nie wiadomo co zrobił! Co z tobą nie tak?!

— A może ja sobie tego nie życzyłem?!

— Nie życzyłeś?! — powtórzył — Nigdy ci to nie przeszkadzało, co w ciebie wstąpiło Han Jisung?!

— Zostaw mnie idioto! Puszczaj, słyszysz?! 

— Nie zamierzam! Chcę wyjaśnień!

— Po moim trupie, nie rozumiesz słowa "nie"?!

— A ty nie rozumiesz, że się o ciebie martwię?

— Jesteś jakiś głupi, czy jak?!

— Skoro martwienie się o bliskich równa się z byciem glupim to tak! Odpowiadaj!

Szarpali się i oboje mieli już szybsze oddechy, ręce Jisunga powoli wymiękały. Oboje klnęli pod nosem i w sumie nie wiedzieli do czego prowadzi ta przepychanka.

— Przestań już!

To się po prostu działo, aż do momentu kiedy nagle usłyszeli szelest otwieranych drzwi, a w nich stanęła zaspana dziewczynka z rozczochranymi włoskami. Lewą piąstką przecierała oczko, a w drugiej trzymała Pana Słonika.

— Sang-Mi — powiedział brunet, gdy złapał kontakt wzrokowy z małą Seo. Puścił szybko ręce Hana, wyprostował się, wysilił na sztuczny uśmiech i starał się uspokoić oddech.

— Co się dzieje, kłócicie się? Słyszałam jak krzyczecie... — powiedziała cichutko niewinnym głosikiem i wyczekująco na niego spoglądała.

— N-Nie — zaśmiał się krótko i przejechał dłonią po swoich włosach, które były teraz w nieładzie — tylko, tylko się wygłupiamy z braciszkiem Jisungiem, wiesz?

— Złaź ze mnie... — powiedział cicho poirytowany. Zrzucił z siebie Lee, usiadł i wstał z kanapy. Ręką poczochrał swoje potargane przez tą małą szarpaninę włosy i uśmiechnął się do brunetki — chodź Sang-Mi, już późno. Idź do łóżeczka, braciszek już do ciebie idzie.

Sześciolatka weszła w głąb sypialni, a Han szedł powoli w jej stronę, panele skrzypiały cicho pod jego ciężarem. Zanim jednak również zniknął za drzwiami, obrócił głowę w stronę bruneta i rzucił krótkie:

— Śpisz dzisiaj na kanapie, nie waż się nawet przychodzić.

I trzasnął delikatnie drzwiami, a Minho prychnął zdenerwowany. Przeklnął pod nosem i poprawił się na kanapie. Nie miał zamiaru pchać się tam na siłę, nawet jeśli to był jego pokój.

— Przyjaciel od siedmiu boleści się znalazł — burknął cicho, a po chwili uderzył pięścią o kanapę i nerwowo ruszał prawą nogą.

_________________________________
[nie krzyczcie na mnie Kids]
[ale możecie napisać co sądzicieXD]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top