13. Często zamyślony.
Cała trójka siedziała na kanapie i zajadła się pocky o smaku truskawki. Wskazówki zegara wskazywały już trzynastą, a oni tego dnia jeszcze nie zrobili ani nic pożytecznego, ani nic ciekawego, a przecież obiecali sobie nie marnować żadnej godziny z Sang-Mi.
— Co chcecie dzisiaj robić? — spytał blondyn i włożył sobie kolejny paluszek do ust.
— Pójdziemy na lody braciszku? Jest upał!
— W sumie to dobry pomysł — uśmiechnął się do niej — dawno nie jadłem. A później?
— A musi być coś później? — zapytał Minho.
Słysząc jego wypowiedź Han od razu na niego spojrzał i zmarszczył brwi. Był trochę zaskoczony i zawiedziony jego postawą. Jest lato! Trzeba korzystać!
— Masz zamiar marnować cały dzień na kanapie, zajadając się pocky i nic nie robiąc? Jest ładna pogoda, a czas z Sang-Mi powoli nam się kończy.
— Nie no, po prostu... Mam dzisiaj trochę lenia, ale masz rację Jisungie — westchnął — hm, co powiecie na basen? Sang-Mi masz strój, prawda? — wyprostował się na siedzeniu.
— Mam! Tak, chodźmy na basen! Umiem pływać, tata mnie nauczył!
— W takim razie ustalone — uśmiechnął się zadowolony ze swojego pomysłu. Hanowi natomiast trochę zrzedła mina, gdy usłyszał słowo basen.
Nie spodziewał się takiego obrotu spraw, takiej propozycji. W końcu trzeba mieć na sobie odpowiedni ubiór, a raczej jego brak. Wizja półnagiego Minho zdecydowanie źle na niego działała.
Na jego szczęście nie było jak na razie żadnej wpadki jak ostatnio, gdy wparował brunetowi do łazienki, kiedy ten był prawie goły i wesoły. Tamte wydarzenie męczyło go przez całą resztę dnia i noc, nie potrafił zasnąć, jakby jego obecność nie była już wystarczająca.
Odkąd pojawiła się Sang-Mi wszystko szło w przeciwnym kierunku niż chciał. Opieka nad małą Seo trochę skomplikowała to i owo. Spali w jednym łóżku i często budził się z ręką Lee na swojej talii. Skłamałby, gdyby powiedział, że mu się to nie podoba, bo podoba i to bardzo. Pobudka obok bruneta była naprawdę czymś wspaniałym, ale to mijało się kompletnie z celem. Jego obrona była bardzo słaba. Minho uderzał zawsze z podwójną siłą nawet o tym nie wiedząc, a Jisung był zmęczony tą walką. Plan Jisunga koniecznie musiał być wcielany w życie. Dystans, dystans i jeszcze raz dystans!
No, ale przy dzisiejszym wyjściu jakoś tego nie widział. Wiedział, że będzie ciężko lub w ogóle mu się nie uda zachować tej przestrzeni między nimi.
Minho jeden, Jisung zero.
Co mógł zrobić, kiedy jego uczucia były takie silne? Stara się nad nimi zapanować, najlepiej całkowicie je zniwelować, ale to wcale nie jest takie łatwe. To jest cholernie ciężkie zadanie, wręcz nie wykonalne i w tym był duży problem.
Bądź co bądź, zamierzał zabrać swoje uczucia ze sobą do grobu. Bał się, że jeśli kiedykolwiek nabierze odwagi (w co wątpił) i wyzna starszemu co czuje już nic nie będzie takie samo. Może i nie specjalnie martwił się, że ten go wyśmieje, bo wierzył, że Minho taki nie jest, przecież w jego oczach jest cudowną osobą... Ale co jeśli...
Przyjaciel, do którego nic nie czujesz wyzna ci miłość?
Na pewno padłaby fraza: "przepraszam, zostańmy przyjaciółmi", a mimo tego oddaliliby się od siebie w mgnieniu oka, a to będzie najbardziej bolesne. Nie chciał tak cierpieć i nie chciał go całkowicie stracić. Przyjacielska relacja to zawsze coś, to mu wystarczało. Problem był w tym, że podświadomie chciałby czegoś więcej.
Brzuch zaczął go teraz trochę skręcać przez te stresujące myśli, a ciemne oczy delikatnie się zaszkliły. Nie miał w ogóle kontroli nad swoim ciałem. Miał za to ochotę zamknąć się w swoim pokoju lub w łazience i płakać jak małe dziecko, któremu odebrano lizaka, aby te głupie, negatywne emocje z niego zeszły. To było bardzo złe uczucie, nienawidził tego.
— Jisungie, wszystko w porządku? — głos Minho sprowadził go na ziemię.
Zaskoczony spojrzał na bruneta, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że dalej ma mokre oczy. Lee widząc go takiego zmarszczył brwi.
— Płaczesz? — szepnął najciszej jak mógł.
W końcu między nimi siedziała Sang-Mi, nie musiała tego widzieć, nie powinna się martwić. Na szczęście była całkowicie pochłonięta oglądaniem telewizji i jedzeniem słodkich paluszków z jej ulubioną maskotką.
Han pokiwał głową, uśmiechnął się sztucznie i zaprzeczył cicho. Prawą dłonią wytarł oko i cicho pociągnął czerwonym noskiem.
— Wszystko gra, Jisungie?
— Jasne, czemu miałoby nie grać? — skłamał.
— Jesteś ostatnio jakiś nieobecny.
— Nie przejmuj się — znowu się uśmiechnął, a brunet uznał, że lepiej będzie jak przestanie pytać skoro Jisung nie miał teraz ochoty, żeby odpowiadać. Nie chciał naciskać, jeśli będzie chciał później mu pewnie o tym powie. Tym razem mu odpuści.
— Niech ci będzie — odchrząknął, zmienił mimikę twarzy i dodał głośniej — w takim razie... Idę do łazienki, więc proszę nie wchodzić — zażartował i puścił oczko blondynowi, gdy wstawał z wygodnej kanapy.
Han jedynie uciekł gdzieś wzrokiem i spalił dojrzałego buraka, wiedział o tym, bo czuł jak jego policzki zaczęły go szczypać. Poczuł jak jego serce podskoczyło, a tego właśnie nie chciał. Równocześnie kochał i nienawidził takie gesty. Minho dawał mu głupie sygnały nawet o tym nie wiedząc, a to było okropne uczucie. Uspokoił się szybko, a gdy brunet wrócił Jisung grał już całkowicie opanowanego. Cóż, Oskara nie dostanie.
Podszedł do dwójki na kanapie, przeciągnął zastygłe mięśnie i poprawił swoją koszulkę w białe i czerwone paski, bo się trochę podwinęła. To naprawdę nie było celowe!
— Idziemy na ten basen i lody dzisiaj, czy to żart był? — zaśmiał się.
— Idziemy!
Sang-Mi zerwała się z miejsca i podskoczyła tak, że aż upuściła Pana Słonika na co wciągnęła gwałtownie powietrze.
— Oj przepraszam, Panie Słoniku! — podniosła go szybko, ucałowała czule w czółko i pogłaskała po niebieskiej główce.
— Panu Słonikowi na pewno nic się nie stało — zapewnił ją najstarszy z tu obecnych i delikatnie poklepał ją po ciemnej czuprynie — wstawaj książę, nie mamy całego dnia — zwrócił się do Jisunga, zaśmiał i drapiąc się po brzuchu poszedł do swojej sypialni.
Han zacisnął usta w cienką linie i mruknął coś pod nosem. Złapał Sang-Mi za dłoń i udali się do jego pokoju z zamiarem spakowania się na dzisiejsze wyjście. Wszystkie potrzebne rzeczy włożyli do swoich plecaków, a przed samym opuszczeniem mieszkania upewnili się, czy na pewno wszystko mają i jak się okazało na szczęście tak. Wstydem by było zapomnieć stroju kąpielowego na wyjście na basen.
Zamknęli za sobą ciemne drzwi i udali się na przystanek autobusowy. Nie posiadali samochodu, a więc nie mieli innego wyjścia. Taka długa droga na nogach nikomu się nie uśmiechała, już woleli jechać publicznym transportem, a dobrze wszyscy wiedzą jakie one bywają. Gdy dojechali na odpowiedni przystanek, wysiedli z zatłoczonego pojazdu i znaleźli się pod odpowiednim budynkiem bez wahania weszli do środka. Już przy wejściu dało się usłyszeć ludzi przebywających w obiekcie i poczuć ten charakterystyczny zapach chloru. Dostali wskazówki od ludzi tam pracujących i już po chwili udali się do szatni, aby się przebrać i w końcu korzystać z basenu.
__________________________
[zaskoczeni, że tak szybko rozdział, co? XD]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top