10. Znowu on...
Po małej wymianie zdań cała trójka zadecydowała, że tego dnia wybiorą się do parku. Pogoda była dzisiaj wręcz idealna na taki wypad. Będą mogli pooddychać świeżym powietrzem, a Słonko przyjemnie opatuli ich twarze.
Starszy sprawdził raz jeszcze wiklinowy koszyk, mówiąc do siebie na głos co widzi, aby mieć pewność, że wszystko co jest potrzebne w nim się znajduje.
W tym samym czasie na kanapie ze skupieniem siedział blondyn, a tuż pod nim na żółtej poduszce znajdowała się mała księżniczka, która wzrok miała wbity w ekran telewizora.
Han lekko zmarszczył brwi, a język wystawił poza swoje usta, aby lepiej się skupić na wykonywanej czynności. Między jego smukłymi palcami plątały się pasma czarnych włosów, które starał się ładnie spleść w dwa warkocze.
Kiedy brunet skończył obrócił się w stronę dużego, beżowego mebla i uśmiechnął się pod nosem. Ta dwójka zdecydowanie sprawiała, że jego serce skakało z radości, gdy ich widział. Byli przeuroczy!
Jisung przeplótł ostatnie pasma włosów, a na końcu bardzo delikatnie związał je gumką i upewnił się, że żaden włosek nie wystaje tak jakby on tego nie chciał. Kiedy zobaczył efekt końcowy był zadowolony i w sumie bardzo dumny z siebie. Nigdy wcześniej nie miał okazji kogokolwiek czesać toteż nie miał w tym dużej wprawy, ale z czasem i wieloma próbami na głowie małej Seo...Cóż szło mu całkiem nieźle.
— Skończyłem — oznajmił z szerokim uśmiechem na szczupłej twarzy — jeszcze tylko troszkę rozszerze — zrobił tak jak kobieta na filmie, którym się wspomagał — no teraz gotowe — ucieszył się.
Dziewczynka słysząc jego słowa obróciła się w jego stronę i jak najdelikatniej dotknęła swoich włosów. Uśmiechnęła się promiennie jakby jeden dotyk wystarczył jej na ocenienie nowej fryzury.
— Dziękuję, zrobimy zdjęcie? — zapytała uroczo patrząc w oczy braciszka Jisunga.
— Oczywiście.
Wstał z siedzenia i zamierzał ruszyć w stronę swojego pokoju, w którym znajdował się mały aparacik. Podniósł wzrok i zauważył, że Lee dokładnie jemu, a może raczej im się przygląda z uśmieszkiem na przystojnej twarzy. Ten fakt trochę go speszył i momentalnie spojrzał w drugą stronę i nic nie mówiąc poszedł po urządzenie, którego teraz potrzebował.
Aparat leżał na jego pościelonym łóżku, które widocznie nie było używane od dwóch nocy, w końcu teraz Jisung spał u Minho w pokoju, w jednym łóżku...Z Sang-Mi między nimi. A wcześniej jakoś tak wyszło, że zasnął na kanapie.
Gdy wrócił starszy rozmawiał z brunetką, która teraz siedziała mu na kolanach.
— Jestem już — poinformował ich o swojej ponownej obecności, a dwie pary ciemnych oczu pod fasadą czarnych rzęs spoczęły na jego osobie.
Podszedł bliżej nich i stanął tak, aby być za plecami dziewczynki. Włączył urządzenie, co nie sprawiło mu żadnej trudności. W końcu wystarczyło nacisnąć duży przycisk i poczekać dwie lub trzy sekundki.
— Nie ruszaj się Sang-Mi, robię zdjęcie.
Chwilę przymierzał aparat tak, aby zrobić ładne ujęcie i aby jakość zdjęcia oczywiście była na szóstkę z plusem. Rozmazane zdjęcia również mają w sobie urok osobisty, ale jeśli chodzi o zdjęcie fryzury...Wypadałoby, aby cokolwiek na zdjęciu było widać.
Wskazującym palcem prawej ręki nacisnął guziczek, a ekran mrugnął. Sang-Mi wiedząc, że zdjęcie jest gotowe odwróciła się i poprosiła o swój aparacik. Han podał jej go do ręki, a ona niczym profesjonalna pani fotograf po sekundzie odnalazła fotografię i dokładnie się jej przyjrzała. Było pięknie tak jak sobie to wyobrażała.
A gdy spojrzało się bardziej w lewy bok na ekranie można było dostrzec uśmiechniętego Minho, na ten widok Han delikatnie podniósł kąciki ust do góry i spojrzał na chłopaka, który ponownie się uśmiechał.
W rzeczywistości ten widok był jeszcze piękniejszy i sprawiał, że w brzuchu Hana działo się coś dziwnego, z czym zmaga się już od dłuższego czasu kiedy tylko ma styczność z brunetem o sarnich oczach, zgrabnym nosku i tym delikatnym uśmieszkiem pod nim.
Potrząsnął lekko głową, aby odpędzić niechciane myśli, a w swojej wyobraźni sprzedał sobie solidnego plaskacza w policzek, za bardzo się rozmarzył, ale kiedy już zaczynał to nie potrafił przestać i to go trochę przerażało.
— To co idziemy? — zapytał stojąc przy drewnianym stole, a jedną ręką trzymał rączkę wiklynowego kosza.
Teraz Jisung miał okazję mu się przypatrzeć. Miał na sobie białą koszulkę ze znakiem peace, chyba, że ma on symbolizować wygraną...Jak Victory. Jak literka na koszulce Hana, chwila, zrobił to specjalnie? Nie raczej nie...Na nosie miał okulary, które potrzebne mu były tylko do czytania, co było dobrym dopełnieniem stroju. Na nogach w sumie zwykłe jeansy, zaś na ich szelkach nie pasek, a natomiast wisiał breloczek o kształcie króliczej łapki, który kiedyś podarował mu Jisung, tak na szczęście.
Przytaknął mu głową i ubrali białe buty, wcześniej pomagając przy tym brunetce ubranej w białą, ładną sukieneczkę i tego samego koloru getry z koronką przy końcach nogawek.
Spokojnie przemierzali seulskie chodniki, faktycznie było ciepło, może nawet i cieplej niż jak zapowiadali, ale nie przeszkadzało im to zbytnio.
Po kwadransie byli na miejscu i rozłożyli kocyk pod jednym z drzew, którego liście cieszyły oko. Zdjęli buty i usiedli na jasnym materiale. Rozłożyli parę rzeczy, a koszyk postawili na trawie tuż obok nich. Chwilę tak posiedzieli i wzrokiem badali ładną miejscówkę, którą udało im się zająć. Dookoła było pełno rodzin i znajomych, którzy również postanowili zająć swój czas w ten przyjemny sposób.
W powietrzu unosił się miły zapach, Słonko trochę za mocno grzało, ale pod drzewem temperatura była w sam raz.
Cała trójka zjadła po małej kanapeczce, a następnie Sang-Mi udała się na zwiady zostawiając przy tym dwójkę młodych mężczyzn samych sobie. Oddaliła się oczywiście na bezpieczną odległość, tak aby jej opiekunowie mieli na nią dobry widok i w razie czego mogli szybko się do niej dostać.
Niedaleko nich był mały strumyczek z przezroczystą wodą, nad którym był drewniany mostek, a wokół pełno pięknych, kolorowych kwiatów. Obraz jak z bajki, nawet największy gbur by się zrelaksował i szerzej lub mniej uśmiechnął. Tylko człowiek bez duszy powiedziałby, że wcale mu się tu nie podoba.
Sang-Mi oczywiście zabrała ze sobą swój mały aparacik i biegała wkoło, robiąc zdjęcia oraz śmiejąc się do siebie. Wszystko to musiała uwiecznić na fotografii. Wyglądała niewinnie i uroczo.
— Fajna ta mała, prawda? — odezwał się nagle Lee, a Jisunga w środku lekko ścisnęło przez zaskoczenie.
— Tak — odpowiedział cichutko, przytakując przy tym głową i z uśmiechem przyglądał się małej Seo.
Brunet po usłyszeniu tej naprawdę krótkiej odpowiedzi, przeciągnął zastygłe mięśnie i opadł na materiał, na którym siedzieli. Westchnął cicho i mruknął z zadowolenia niczym kot, którego drapie się za uchem.
— Ah, jak dobrze — uśmiech nie schodził z jego twarzy.
Chwilę poobserwował bezchmurne niebo, a później wzrok przeniósł na chłopca, w białej koszulce tuż przed nim, który powoli sączył schłodzony napój w plastikowym kubeczku. Lekki wiatr czesał jego blond kosmyki, układając je tak jak chciał. Siedział po turecku, widocznie trochę spięty, a Minho podejrzewał, że to znowu przez jego osobę. W końcu od jakiegoś czasu między nimi było dość dziwnie, a Han oddalał się od niego, co wcale go nie cieszyło.
Zastanawiał się, czy to może nie przez jego, czasem niestosowne (chociaż nie wiedział do końca jakiego słowa tu użyć) zachowanie. Może za bardzo naruszał jego przestrzeń osobistą, a Jisungowi zaczęło to przeszkadzać i stara mu się dać delikatnie znać, że ma się odwalić? On chciał być po prostu blisko, na wyciągnięcie ręki. Zawsze w zasięgu jego wzroku, by móc pomóc w każdej sytuacji. Przytulić i powiedzieć miłe słowo.
Przecież są przyjaciółmi. Przyjaźnią się szmat czasu, są dla siebie jak rodzina. Może nie do końca jak brat z bratem, bo ich relacja raczej na taką nie wygląda...Ale są dla siebie ważni, ufają sobie nawzajem...Jeśli coś jest nie tak, Han powinien o tym powiedzieć. Minho starałby się mu pomóc choćby miał stanąć na rzęsach. Komfort i dobro Jisunga było dla niego ważne, on był dla niego ważny. Nie podobała mu się ta dziwna, jakby napięta atmosfera między nimi.
Odgonił męczące go myśli w jego głowie i zasłonił sobie oczy prawa ręką, kątem oka dalej spoglądając na młodszego, świadomie, czy też nie przy tym się uśmiechając.
— Hannie — odezwał się po chwili, a uwaga chłopaka została skierowana całkowicie na niego. Zdjął rękę z twarzy i poklepał nią miejsce tuż obok siebie — połóż się, nie pożałujesz — uśmiechnął się do niego szczerze.
— Co tak nagle?
— Jak nagle — zaśmiał się. Zdanie, które wyszło z ust jego przyjaciela rozbawiło go, jakby opowiedział świetny kawał — nie mogę poleżeć z przyjacielem na świeżym powietrzu w parku? No dalej, połóż się.
— Muszę patrzeć na Sang-Mi... Jeszcze z-zaśniemy i będą kłopoty... — tłumaczył się.
No tak, pilnowanie dziewczynki jako wymówka od leżenia obok Minho. Z jednej strony prawdą było co mówił, ale przecież nie są dziećmi, które zasną po dwóch minutach leżakowania. Nie mogli spuścić gardy, oboje wiedzą, że trzeba pilnować córeczkę Seo, ale chwila odpoczynku nikomu nie zaszkodzi, a jedynie odpręży i odstresuje.
Nie wiele myśląc, Lee wyciągnął przed siebie rękę i złapał za ramię młodszego, który przez ten gest zmuszony był opaść na koc, tak jak przed sekundą radził mu przyjaciel.
— Minho...
— I co, nie jest ci wygodnie? Hm? — zaśmiał się, a Jisung znowu poczuł te dziwne uczucie w klatce piersiowej.
Leżeli obok siebie i patrzyli sobie w ciemne oczy. Lee szczerze i promiennie się uśmiechał zaś Han miał zdenerwowaną minę, a może zaskoczoną? Przerażoną? Cokolwiek to było, było nie takie jakie powinno.
Nagle nad nimi stanęła urocza dziewczynka, której twarzyczkę pod tym kątem zakrywał czarny aparacik i zrobiła obojgu zdjęcie na jasnym kocyku po czym zachichotała tak, że lodowiec by się roztopił.
— Sang-Mi — zaczął młodszy z opiekunów — coś się stało?
Zapytał, wracając przy tym do pozycji siedzącej z przed chwili i wzrokiem lustrował sześciolatkę. Minho również się podniósł, ale jedynie do takiej pozycji, że opierał się na silnych przedramionach.
— Chce mi się pić... Nalejesz mi trochę, braciszku?
— Ojej, oczywiście, że tak kruszynko.
W mgnieniu oka wyjął z koszyka nowy plastikowy kubeczek i nalał do niego schłodzonej wody smakowej. Jak najszybciej pragnął, aby Sang-Mi mogła się napić, aż mu się ręce trzęsły, gdy miał zakręcić butelkę.
— Daj, ja zakręce — zaproponował Minho, a Jisung cichutko podziękował.
Kubeczek podał małej Seo, a butelkę brunetowi obok niego. Korek z prędkością światła znalazł się na plastiku. Han z rękoma jak galareta co najwyżej mógł się podrapać po nosie.
Po paru większych łykach woda zniknęła, a brunetka westchnęła zadowolona.
— Ale ci się pić chciało — zaśmiał się cichutko, a Minho rozluźnił ściągnięte brwi przez oślepiające go Słońce i uśmiechnął się. Uwielbiał słyszeć ten śmiech.
— Już mi lepiej.
— To dobrze.
— Pójdę się dalej bawić — wskazała na miejsce obok mostka.
— Dobrze tylko nie wchodź do wody, dobrze? Woda jest niebezpieczna bez dorosłych obok, dobrze? — zmartwił się.
— Dobrze, będę uważać braciszku.
Odłożyła plastikowe naczynie i już miała iść w swoją stronę kiedy podbiegł do nich czarnowłosy chłopczyk w ogrodniczkach, a tuż za nim szła jego mama.
— Sang-Mi!
_____________________________
[14.06.2020r.]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top