IV.Król.
— Wedle tej mapy — mówiła Selene, jednocześnie jeżdżąc palcami po wyświetlonych na stole niebieskich, czerwonych i zielonych plamach — w momencie, gdy Thomas był mordowany, w okolicy przebywały tylko dwa demony: Mason i jego siostra, ale zgodnie z dochodzeniem, Mabel Pines była tutaj. — Przed oczami Dippera pojawił się zarys ulic, parków i budynków, a Selene wskazała na jedną z żółtych stref. — Mason za to znajdował się tu. — Nacisnęła ostrożnie na zielony punkt, a do Dipper natychmiast dotarło, że to park, w którym on i Aaron spędzali czas. — Czyli idealnie w miejscu, w którym Thomas został zamordowany.
— Jednym słowem frajer jest winny, hm?
Dipper poczuł mdłości, ale tym razem nie chodziło o to, że był głodny — aktualnie nawet nie był w stanie odczuwać czegoś takiego. To miało związek z tą paskudną myślą, że on i Aaron znaleźli się tak blisko miejsca morderstwa; że na oczach Aarona mogło dojść do rozlewu krwi i innych rzeczy, których nie dało się wyjaśnić poprzez jedna prostą rozmowę. Wbił zęby w dolną wargę i pozwalając słowom Willa przelecieć gdzieś obok niego, zerknął na Billa licząc na jakąś reakcje; jakikolwiek pokaz niezadowolenia albo najzwyklejsze odwzajemnienie spojrzenia. Ale on nawet na niego nie spojrzał — całkowicie skupiony na mapie, siedział prosto; wręcz nienaturalnie sztywno i dalej milczał.
Mason spodziewał się, że ich spotkanie — po tylu latach milczenia — będzie dziwne, niezwykle niezręczne dla obu stron; spodziewał się posyłania sobie pytających spojrzeń i jakiegokolwiek kontaktu. Tymczasem Bill od wejścia nie powiedział ani słowa. Właściwie — nawet na niego nie zerknął, jakby Dipper był niegodny uwagi. Z drugiej strony — na innych też tak naprawdę nie patrzył. Nawet, gdy Selene ciągnęła swój monolog; wyciągała sterty papierów z biurka stojącego pod oknem i wytwarzała mapę, Bill zdawał się patrzeć gdzieś w bok, a nie bezpośrednio na nią, a oczy wciąż miał szkliste i kompletnie nie takie, jakimi zapamiętał je Dipper. Zamiast posiadać dwa różne kolory; reprezentować też w pewnym stopniu Willa, mieniły się jedynie złotem.
Przez stertę wspomnień przebijało się to jedno, w którym Mabel wróciła z jednego z zebrań emisariuszy i wyznała Dipperowi, że widziała Billa, a ten wtedy jeszcze — wedle jej relacji — był blondynem, ale jednocześnie chodził przybity; kompletnie wypruty z energii jaką normalnie tryskał i choć to on sprawił, że Mabel mogła zostać emisariuszem; choć, bez wchodzenia w bezpośrednie interakcje z nimi, zagwarantował im trochę spokoju i brak śledztwa w sprawie Fii, wcale nie uśmiechnął się, gdy mijał Mabel na jednym z pałacowych korytarzy. Zamiast tego — całkowicie ją zignorował. Wówczas Mason stwierdził, że jego siostra przesadza; że Bill pewnie miał gorszy dzień, a później nawet posunął się do stwierdzenia, że Bill nie ma żadnego obowiązku rozmawiania z nimi; że tak jak od stu lat unikał go, tak miał prawo olać Mabel. Teraz zaczynał żałować tych słów i tego, że nie spytał o coś więcej; że nie poprosił o pełniejszą relacje, która chociaż trochę przybliżyłaby mu nową osobowość Ciphera.
— A to? — spytał Will i Dipper zamrugał, nagle otrząsając się.
Przymglonym, mocno rozkojarzonym wzrokiem powiódł za ręką Willa, aż natrafił na cztery czerwone kropki otoczone ze wszystkich stron zielenią. Selene westchnęła ciężko i owinęła kosmyki włosów wokół palca.
— Wedle naszych ustaleń jedna należy do człowieka imieniem — zerknęła w notatki — Alice Müller.
Tym razem to Dipper westchnął.
— Aaron. Ma na imię Aaron — powiedział, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak wiele czułości wkłada w samo wypowiedzenie tego imienia.
Selene zmarszczyła brwi, wyraźnie coś analizując, a potem pokiwała ostrożnie głową i znów zaczęła mówić:
— Dobrze. Wedle naszych ustaleń jedna należy do Aarona Müllera, który jest stuprocentowym człowiekiem. Druga jest Masona, gdzie wskaźnik waha się od stu procent do dziewięćdziesięciu; generalnie — ciężko cokolwiek stwierdzić. Trzecia jest Thomasa i tu mamy kontrę dla Aarona. Stuprocentowy demon. Czwarta jest... problematyczna, bo przy próbach przebadania jej, emisariusze odkryli, że zachowuje się, jak aura Masona — raz przedstawia nam pełnego demona, innym razem ma w sobie ludzki fragment. ICTE wskazało też na to, że ona i ta Masona mają zbliżone do siebie inne właściwości, choćby — ten sam poziom płomieni; podobną drogę przewodzenia.
Wiedział, że to nielogiczne; żenie powinien; wręcz czuł się, jak zdrajca, ale przez chwilę pomyślał o Mabel, a Selene, jakby wyczuwając to, zerknęła na niego i dodała:
— Obie też mają mocno wyczuwalne nagromadzenie kilkunastu zdolności. Naturalnym byłoby założenie, że może chodzić o Mabel Pines, jednakże wedle tego — uniosła teczkę, która, niczym w jakimś filmie, była podpisana wielkim, czerwonym X i opatrzona pieczątką ❝ściśle tajne❞ — Mason dostał swoje moce od Mabel Gleeful, a połowę także wchłonął od Fii Zvezdy, podczas gdy jego siostra dostała zaledwie jedną zdolność i maleńki fragment mocy Fii. Wedle ICTE ich płomienie są różne, niemożliwe do pomylenia ze sobą albo działania w tak zbliżony sposób. Na wszelki wypadek sprawdziliśmy również Sam Murphy, ale w jej przypadku zawsze wychodził stuprocentowy demon, więc już na tym etapie mogliśmy ją wykluczyć, a na etapie ICTE pozwoliliśmy sobie na wykluczenie każdego demona, jakiego tylko mieliśmy w bazie.
Dipper kiwał głową, udając, że doskonale wszystko rozumie, chociaż w rzeczywistości miał jedynie przebłyski wiedzy jaką Mabel próbowała mu wpoić przez te lata i o ile w poziomie płomieni orientował się, że ma to związek z temperamentem, o tyle w przypadku ich drogi przewodzenia rozumiał jedynie to, że każdy demon ma indywidualną; że to coś zbliżonego do tego, co ludzie nazywali liniami papilarnymi. Nawet udało mu się przywołać w głowie obraz szkieletów, po których na najróżniejsze sposoby rozchodziły się płomienie. A potem padło imię — Fia — i z automatu, na nowo, poświęcił całą uwagę Billowi. Licząc na pokaz jakichkolwiek emocji; chociażby najgłupsze zaciśnięcie ręki w pięści, obserwował go, ale... Selene zdążyła mówić dalej, a ciało Billa nawet nie drgnęło.
— Dzięki wynikom oraz historii Masona, Vercerowie założyli, że czwarta osoba została stworzona przez którąś z jego zdolności i miała posłużyć za zmyłkę. Na bazie tych wszystkich informacji i założeń Mark d'Autriche doprowadził do aresztowania Masona. I nasz trop się urwał.
Kończąc mówić Selene sięgnęła po filiżankę i napiła się herbaty, a Will dotknął stołu, wokół którego zgromadzili się półgodziny temu, i jednym ruchem ręki sprawił, że mapa przeistoczyła się w najzwyklejszy blat.
— Chociaż, trzeba zaznaczyć, że działał bez dłuższej konsultacji z górą, a umieszczenie Dippera w jednej z tych cel było bezzasadne — dopowiedział Will, a Kill wywrócił oczami.
— A kogo to obchodzi? Psychika mu do reszty pierdolnęła? Nie? Więc po chuj wspominamy o tym czy było uzasadnienie, czy nie? — spytał i przeciągnął się leniwie, niczym ogromnym kocur, a jedna z jego rąk zahaczyła o twarz Billa. Ale nawet wtedy. Nawet w takiej sytuacji, Bill nie zareagował, a jedynie poczekał aż Kill znowu ułoży dłonie pod głową. — Chyba, że... — Kill przechylił głowę i zmarszczył brwi, wyglądając teraz niczym przerośnięta i wściekle czerwona sowa. —...podejrzewasz go? Vercera?
— Ciężko uznać, że jego szybkie działanie nie było podejrzane — stwierdziła Selene i nałożyła sobie kawałek ciasta przyniesionego przez służbę, a Dipper zamrugał, uświadamiając sobie, że już kiedyś widział jej sposób poruszania się; widział kogoś, kto z taką samą elegancją poruszał dłońmi, ale początkowo nie potrafiąc przywołać jednej konkretnej twarzy, a potem widząc ich nawet dziesięć, w końcu machnął na to ręką.
W następnej chwili Selene podniosła się ze swojego krzesła i podeszła do wielkiej szkatuły ułożonej na stercie książek zalegających na kanapie, a on — nie potrafiąc się oprzeć — pomimo swoich prób zignorowania jej osoby, wciąż podążał za nią wzrokiem i z fascynacją obserwował, ile gracji wylewało się z każdego ruchu. Kompletnie pochłonięty przez to, nawet nie zauważył, że Kill również się przemieścił i dopiero, gdy ten ułożył mu dłonie na ramionach i pochylił się, dosięgając ustami jego ucha, Dippera spiął się cały i ledwie powstrzymał pisk chcący wyrwać się spomiędzy jego warg.
— Jest niezła, nie? — szepnął Kill, a Dipper nim odpowiedział, rozejrzał się jeszcze za pozostałymi Cipherami i z irytacją odkrył, że Will stoi obok Selene, a Bill dalej siedzi na swoim miejscu i nie zwraca na nich uwagi.
— Wydaje się być w porządku — odparł cicho, walcząc z chęcią uderzenia Killa albo wyszarpania się. Nienawidził takich gwałtownych ruchów; obcych dotyków i chociaż domyślał się, że chociaż Kill dużo gada, nic mu nie zrobi, i tak czuł się, jakby w miejscu, w którym ich ciała się stykały, powstawały gnijące plamy; jakby coś paskudnego, lepkiego i brudnego pełzo po jego skórze.
— Wydaje się być w porządku — powtórzył Kill, powoli smakując każdego słowa i na końcu wykrzywiając twarz w grymasie. — To najbardziej chujowy komplement, jaki słyszałem w stosunku do niej — stwierdził, by potem dodać: — Z drugiej strony, czego ja się spodziewałem po jakimś marnym wymoczku, który po tylu latach bycia demonem, dopiero pierwszy raz miał okazję o niej usłyszeć.
Kill prychnął pogardliwie, a kiedy dłonie Dipper zacisnęły się w pięści, stało się coś, czego prawdopodobnie żaden z nich się nie spodziewał — niebieskie płomienie otoczyły dłonie Killa i oderwały je od ramion Dippera, a Bill obrócił głowę w ich stronę.
— Ktoś, kto nie potrafi wymienić rang emisariuszy, nie powinien krytykować kogoś, kto nie zna Beqtery Działu Zamknięć i Monitorowania Volermów, nie sądzisz? — Wciąż miał lalkowate spojrzenie, a jego usta ledwie poruszały się, kiedy mówił i głos też miał inny od tego, co zapamiętał Dippera, ale z pewnością w jego słowach czaiła się nuta irytacji. Na to wszystko wypowiadał wszystko tak cicho, że Mason potrzebował chwili, by zrozumieć, że wcale się nie przesłyszał.
Ale nim Kill zdążył rzucić jakiś uszczypliwy komentarz w jego stronę, Will stanął pomiędzy ich dwójką i rzucił na stół, kolejną teczkę oraz wielką księgę o niebieskiej okładce i prostym napisie ❝Zasady postępowania z więźniami rangi Q❞, a Selene na nowo zasiadła na swoim miejscu, lecz tym razem dzierżyła w jednej dłoni długopis, a w drugiej plik zapisanych, jasnych, czerwonych kartek.
— Jesteśmy w bardzo problematycznym położeniu — wyznał Will. — Aktualnie Dipper może tu przebywać, bo w papierach całe to spotkanie będzie zapisane, jako przesłuchanie, ale nie możemy tu siedzieć aż magicznie jedno z nas wpadnie na to, kto mógł zabić. Ze względu na Marka wolałabym też nie polegać na innych emisariuszach; ograniczyć to wszystko do najbardziej zaufanych osób, ale w takiej sytuacji...
— Mamy związane ręce. Ups — dokończył Kill i roześmiał się, jakby opowiedział najzabawniejszy żart na świecie. — Dzieciak wraca do celi.
Bill podniósł się.
— Will.
— Tak?
Dipper zamrugał, uświadamiając sobie, że Will drgnął, jakby kompletnie nie spodziewał się, że jego brat wciąż posiada zdolność mówienia, a co dopiero pamięta o czyimkolwiek imieniu.
— Ty i Selene znajdziecie dziesięciu emisariuszy o randze większej, niż Vercer. Potrzebuję ich podpisów, a ja w tym czasie pójdę porozmawiać z radą.
Teraz wszyscy zamilkli wyglądając, jakby uszło z nich całe powietrze, a Dipper nie rozumiał dlaczego i, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia, potrafił jedynie błądzić wzrokiem po zebranych.
— Chyba nie chcesz...? — zaczął w końcu Will, a jego twarz przechodziła od absolutnej obojętności do oszołomienia i miny podobnej do tej, którą robią matki, gdy ich dziecko zaproponuje coś niezwykle głupiego. — Wiem, że to wciąż obowiązuje, ale nie bez powodu nie używamy tego. Jesteś królem, Bill. Nie możesz sobie już pozwalać na takie akcje!
— Jestem królem — potwierdził Bill. — Właśnie dlatego powinienem sobie na nie pozwalać. Nie utrzymam lojalności demonów, jeśli wciąż będę więźniem we własnym pałacu. — Jego dłoń uniosła się, by chwilę później opaść, niczym u marionetki, której ktoś, w ostatniej chwili, poluzował sznurki.
Kiedy Selene wtrąciła się do rozmowy, Will znowu napomknął o tym, jak to Bill nie powinien się narażać, a Kill zaczął się z czegoś śmiać, Dipper nie wytrzymał i pozwolił sobie na głośne krzyknięcie ❝Hej!❞ oraz uniesienie dłoni i pomachanie nią, niczym bardzo zniecierpliwiony i olewany uczeń. Kiedy zyskał już ich — a przynajmniej trzech z nich — uwagę, odezwał się:
— Wiecie, mnie naprawdę cieszy, że chyba macie jakiś pomysł na obejście tego i nawet większość z was chcę go realizować; i trochę też mnie niepokoi niebezpieczeństwo o jakim wspominacie, ale, jakby, skoro temat dotyczy mnie i mojej przyszłości, to może... no wiecie, wyjaśnicie mi o co wam chodzi?
— ❝Oskarżeni rangi od T do Q, po zyskaniu określonej liczby podpisów od emisariuszy o randze większej, niż Vercer, mają prawo poprosić króla o własne [to znaczy: samodzielne] śledztwo w towarzystwie wyznaczonej przez niego [króla] osoby.❞ — przeczytała Selene, a potem podała otwartą księgę Dipperowi. — Od początku naszego istnienia do teraz, to zostało użyte tylko raz — za panowania pierwszej królowej, Mabel Gleeful.
— Właściwie — Will zerknął na Billa — zostało użyte z milion razy, ale Mabel Gleeful tylko raz zgodziła się na spełnienie tej prośby, a nasz poprzedni król ignorował wszelakich więźniów, a aktualnie demony wierzą w emisariuszy i uznają za ujmę samą myśl, że jakiś więzień mógłby praktycznie sam prowadzić śledztwo i jeszcze faktycznie oczyścić się przy nim. Mnie samemu z wielu powodów nie podoba się myśl, że mielibyśmy posunąć się do tego rozwiązania, ale przez nasze — tu spojrzał na Dippera — powiązania, nie mogę sobie pozwolić na wszczęcie własnego śledztwa, a Kill i Selene nie mają odpowiedniej rangi. Oczywiście wszystko mogłoby się zmienić, gdyby to ich Bill wyznaczył, ale on, oczyywiście, ma inne plany, prawda?
— Nasze prawo jest pojebane — stwierdził Kill i zarzucił nogę na stół.
Bill wzruszył ramionami, nim jego usta wygięły się w najbardziej sztucznym uśmiechu, jaki tylko Dipper kiedykolwiek widział.
— Dawno nie byłem na Ziemi — odparł i zerknął na Selene, a kiedy ta kiwnęła głową, ruszył w stronę drzwi.
W następnej chwili drzwi zatrzasnęły się za nim, a Kill westchnął ciężko i na nowo podniósł się z krzesła, okrążył stół i kiedy dotarł do Selene, wyciągnął rękę w jej stronę, a ona przyjęła jego pomoc i otaczając swoimi dłońmi jego ramię, pozwoliła zaprowadzić się do innych drzwi. Kiedy przy nich stanęli, zerknęła jeszcze na Willa.
— Myślę, że obaj macie racje. To jest niebezpieczne, ale nie możemy go wiecznie trzymać w zamknięciu i wpychać armii emisariuszy tam, gdzie nasi poprzedni władcy poszliby sami.
— I wciąż nie wiemy jak odpowiedzą te pojeby.
— Jak odpowie królewska rada — sprostowała Selene.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top