alternatywnie

Tak jak obiecałam, wrzucam trzy cudowne prace, które wygrały mój konkurs. Trzy alternatywne zakończenia, widziane oczami moich kochanych czytelniczek. Powyżej wrzuciłam swoją pracę, żeby się Wam pochwalić swoim brakiem umiejętności!



***


noonebbygirl


Dźwięki muzyki rozchodziły się po całym pomieszczeniu. W ich życiu wciąż ważna jest muzyka- to, dzięki czemu poznali się. Gdyby tylko Wendy nie przyszła na lekcje Harry'ego, ich ścieżki nie przecięłyby się. On nigdy nie pomógłby jej z uwolnienia się od chłopaka, a ona nie pomogłaby mu z pogodzeniem się ze zranieniem po zdradzie. Pomogli sobie nawzajem.

Teraz siedząc przy fortepianie, w ICH mieszkaniu, uświadomili sobie, że uzupełniają się wzajemnie. Harry zerkając na uśmiech Wendy, sam się rozpromieniał. To ona była jego pocieszeniem. Mimo swojej gadatliwości wiedziała w jakich momentach Harry potrzebuje ciszy. Potrafili siedzieć tak przez kilka godzin, pocieszając się jedynie swoją obecnością. Mieli w sobie wsparcie. To śmieszne jak bardzo ta młoda kobieta wpłynęła na całe życie tego młodego mężczyzny. Jednak, są nadal młodzi. Mają możliwość spędzenia ze sobą całego życie. Obydwoje wiedzą, że wystarczy ten jeden krok.

***

Harry nie przygotowywał się do tego zbyt długo. Wiedział, że cokolwiek się stanie, Wendy i tak będzie przy nim. Udowodniła mu to, a on pokazał, że tylko ona jest godna jego poświęcenia. Nie zaprosił jej do wykwintnej restauracji, nie kupił tuzina róż, nie zakładał najdroższego garnituru jaki był w jego posiadaniu. Najzwyczajniej w świecie zrobił jej śniadanie do łóżka.

-Wendy, obudź się- dotknął delikatnie jej policzka. Nie chciał budzić jej krzykiem czy tłuczeniem talerzy. Nie chciał jej przestraszyć, ale jedynie wybudzić ze snu. Wachlarz jej rzęs lekko uniósł się z jej policzków, a Harry'emu, aż zaparło dech w piersi. Zdał sobie sprawę, że widok jej zaspanych oczu wypełnił ciepłem jego serce. Właściwie to sprawił to widok jej całej skąpanej w promieniach porannego słońca.

-Co się stało, kochanie?- lekko zachrypły głos rozbrzmiał w jego uszach. Przyzwyczaił się do tych wszystkich określeń. Co więcej, spodobały mu się one.

-Po prostu zrobiłem Ci śniadanie.- powiedział, a jego policzki nabrały rumieńca. Czyżby Harry się zawstydził? Zawsze powtarzał jej, że on obroni ją przed złem. A teraz zawstydził się, że zrobił jej śniadanie do łóżka?

-Przecież nie musiałeś. Moglibyśmy zjeść razem przy stole. – uśmiechnęła się, a Harry zmieszany odwzajemnił jej uśmiech. Mimo słów, które wypowiedziała, stwierdziła, że to co zrobił jej chłopak było całkowicie słodkie.

-To nie jest już ważne. Zjedz, a potem przyjdź do salonu i usiądź przy fortepianie. Mam dla nas coś nowego do zagrania. Będę na Ciebie czekał.- potarł ręce o spodnie, aby pozbyć się śladu potu. Zawsze tak robił, gdy się denerwował, a teraz był z pewnością zdenerwowany. Wstał powoli z łóżka i stawiając małe kroki, wyszedł z sypialni.

Gdy tylko Wendy weszła do salonu, od razu zauważyła chłopaka pochylonego nad instrumentem. Już miała podejść i usiąść obok niego, kiedy to ciszę przerwały powoli wypowiedziane słowa.

-Mogłabyś wziąć tamte nuty ze stolika? Tego obok kanapy.- odchrząknął by pozbyć się guli w gardle i poprosił uprzejmie. W tonie jego głosu nie było słuchać żadnego rozkazu. Dziewczyna kiwnęła głową i podeszła do wskazanego miejsca. Podniosła kartki, a jej oczom ukazało się małe zawiniątko.

-Wiedziałam, że coś planujesz! Zbyt dobrze Cię znam, Styles, aby nie zauważyć twojego dziwnego zachowania.- wykrzyknęła i odwróciła się do swojego chłopaka, a może od tego momentu już narzeczonego- Wiesz, że nawet nie musisz zadawać mi tego pytania? Raczej od dawna wiesz jaka jest moja odpowiedź.

-Wiem.-Harry uśmiechnął się tak szeroko, że można by było pomyśleć, że za chwilę jego policzki popękają . Podszedł szybkim krokiem do Wendy- Ale i tak nie potrafię sobie odmówić przyjemności zrobienia tego.- Nie śpiesząc się, ukląkł na jedno kolano- Kocham Cię najbardziej na świecie i chciałbym zapytać....Zostaniesz moją żoną? Wiem, jestem w tym beznadziejny. Nawet oświadczyć się nie umiem, ale chcę, żebyś wiedziała jak cholernie ważna dla mnie jesteś i pomimo wszystkiego chcę spędzić resztę mojego życia. Tego, które jest wypełnione twoim śmiechem, twoim radosnym głosem i iskierkami w twoich oczach. W moim życiu jesteś tylko ty i chcę, żeby pozostało tak na zawsze.



Avionnie


Kochał ją całym sercem, chociaż myślał, że już więcej nie pokocha. Była dla niego najpiękniejszą nutą, najpiękniejszym dźwiękiem, dźwiękiem, przy którym wszystkie inne cichną.

Dźwięki, które wydobywały się spod jego palców, kiedy z czułością dotykał fortepianu, były piękniejsze, niż kiedykolwiek, bo i okazja była niewyobrażalnie piękna.

– Co ci w duszy gra, Styles? – położyła dłonie na jego ramionach. Nie przestając grać odwrócił głowę w jej stronę. Była prześliczna i uśmiechała się do niego promiennie.

– Ty w niej grasz, Wendy prawie Styles.

W żadnym stopniu nie byli tradycyjni, więc sukienkę ślubną widział już wcześniej, ale nawet wtedy nie wyglądała w niej tak pięknie, jak tego dnia. Na palcu jeszcze nosiła pierścionek zaręczynowy, który miał już za niedługo zostać zastąpiony obrączką. Harry wstał od fortepianu, podszedł do Wendy i ułożył swoje dłonie na jej policzkach.

– Tylko ty grasz w mojej duszy, i to tylko dzięki tobie nic w niej nie fałszuje. – powiedział, po czym złożył na jej ustach najczulszy możliwy pocałunek.

– Kocham cię, Harry... całą sobą.



karalina813


Wendy nie mogła wprost oderwać wzroku od okna samolotu, w którym aktualnie się znajdowali. Oboje postanowili polecieć do Rio na wymarzone wakacje, chcąc odpocząć od wszystkich problemów. Liczyli się tylko oni, nikt więcej. I nieważne było to, że na horyzoncie majaczyło lotnisko. Dziewczyna nadal wydawała się zachwycona widokami, które przecież nie mogły się równać z tymi sprzed kilkunastu minut. Tymczasem ona przeżywała ich wspólny wyjazd, a Harry przyglądał się jej z boku, nie mogąc wyjść z podziwu. Była taka radosna, szczęśliwa. Przepiękna. Promieniała nieznanym mu dotychczas blaskiem, który sprawiał, że jego serce rosło. W końcu to tylko głupi wypad, a sprawił jej tyle przyjemności. Mężczyzna postanowił obdarowywać ukochaną częściej takimi niespodziankami, by móc na nowo być świadkiem jej zachowania. Wróciła stara, nieco dziecinna Wendy, która nie robiła sobie nic z tego, że jest w tłumie obcych ludzi. Ludzi, którzy często oceniają, nie znając danej osoby. Tym razem nie przejmowała się tym, czerpiąc jak najwięcej z tej chwili. Zdążyła podziękować brunetowi już kilkanaście razy, a wciąż czuła, że to za mało. Była najzwyczajniej wdzięczna.

Harry nie potrzebował wymyślnych słów podzięki ani niczego podobnego. Dla niego największą nagrodą był szczery uśmiech dziewczyny. Wiedział, ile przeszła i jak wiele ją to wszystko kosztowało. Dlatego też nie myślał o niczym innym, a o rozpieszczaniu jej. Kiedyś do głowy, by mu nie przyszło, by organizować taki wypad dla ukochanej. Na pewno nie stałoby się tak jeszcze kilkanaście miesięcy temu. To ta mała brunetka wszczepiła w niego na nowo wiarę w życie i w to, że będzie dobrze. Przetarła okulary, a z szarości wyłoniła się pełna gama barw. Zdecydowanie wolał muzykę, niż sztukę, ale wierzył w to, że magiczną gumką starła z niego każdą skazę. Stał się czystym płótnem, z nowym startem. Częściej sięgał po kolorowe barwy, stawiając na optymizm. Więcej się uśmiechał i cieszył. Odszedł Styles, który zachowywał się jak obrażony na cały świat nastolatek, a wrócił młody mężczyzna, który ma całe życie przed sobą.

*

Stali razem obok siebie, podziwiając piękny krajobraz. Milczeli, ponieważ w takich momentach nie były potrzebne żadne słowa. Czerpali korzyść z własnej obecności, ocierając się ramionami o siebie. Dziewczyna drżała, jakby powstrzymując się od głośnego pisku i radosnego podskakiwania, niczym mała dziewczynka. Była zwariowana i to najmocniej pociągało mężczyznę. Nie jej uroda, nie cała masa zalet. A właśnie spontaniczność i infantylność. W głowie huczało mu tak wiele myśli, że nie wiedział, na czym się skupić. Na poczuciu bliskości, czy wielkiej miłości, która krążyła w jego żyłach. Słyszał w głowie cichą melodię, którą skomponował specjalnie dla niej, a której nie miała okazji jeszcze usłyszeć. Czekał na odpowiednią chwilę, by podzielić się swoją kompozycją. Chciał, by stało się to czymś specjalnym, by tylko oni byli wtajemniczeni. Doskonale pamiętał dzień, w którym sprzątając, natknęła się na zapis nut. Tym razem ukrył je lepiej, by nie popsuła sobie niespodzianki. Miał to być niezwykły dzień, na który czekał od dawna. W końcu żadnym zaskoczeniem było to, że oszalał na punkcie jej osoby. Stała się ważniejsza, niż muzyka przepełniająca ich serce. To ona była jego muzą, kimś niezwykłym, dla kogo warto było tworzyć. Tylko, że żadne dźwięki muzyki nie oddadzą tego, jak mocno ją kochał.



Jeszcze raz bardzo Wam dziekuję .

xx




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top