« 29 »

 Drzwi sypialni zamknęły się za dziewczyną, która stanęła na środku pokoju, bawiąc się nerwowo palcami.  

- Nie wiem czy jest o czym mówić – zaczęła niepewnie, podchodząc powoli do łóżka i obserwując chłopaka.

- Coś musi być na rzeczy. Dziś już chyba nic mnie nie zdziwi – Harry stanął przy oknie, plecami do Wendy i skrzyżował ręce na torsie.

Z jakichś powodów nie chciał patrzeć jej w oczy. Może to dyskomfort, a może to strach przed pokazaniem swej słabości, jaką wyciągnęło na wierzch spotkanie z Emily. Oboje wyczuwali tę dziwną, napiętą atmosferę, jaka panowała tego dnia w mieszkaniu zielonookiego. Całe zdenerwowanie uleciało z Wendy równie szybko, co się pojawiło. Na jego miejscu pojawiło się szczere przejęcie i nuta pożałowania. Westchnęła ciężko i opadła na wysokie łóżko, przyglądając się plecom chłopaka.

- Więc o co chodzi? – ponaglił Harry, zerkając na dziewczynę przez ramię.

- Byłam po te cholerne mleko i mijałam kawiarnie – skrzywiła się i oparła dłonie na idealnie złożonej pościeli. – Jak dobrze znasz Lael'a?

- Skąd to pytanie? – Harry napiął mięśnie, marszcząc czoło i ponownie zerkając w stronę Wendy.

- To znaczy... Widziałam, że Paul jest nim niezwykle zafascynowany i w ogóle. I trochę ciężko mi uwierzyć w to, co niestety zobaczyłam.

- Co zobaczyłaś? – słowa dziewczyny zmusiły Harry'ego do powolnego odwrócenia się.

- Wiem, że nie powinnam się wtrącać. Wiem, że jestem ciekawska i pewnie zaraz mnie za to skarcisz...

- Mówże w końcu – wywrócił oczami i spuścił ręce wzdłuż ciała.

Wendy nadęła policzki i bardzo powoli opowiedziała chłopakowi wszystko, co widziała. Każdy gest, każdy uśmieszek i każdą swoją emocję, gdy widziała tamtą okropną scenę.

- Jesteś pewna, że to był on? – Harry odezwał się po dłuższej chwili, każde słowo wypowiadając bardzo powoli.

- Może jestem głupia, ale nie ślepa – wydęła wargi i skrzywiła się znacząco.

- Co za kutas – szepnął przez zęby, napinając mięśnie – Nic mu nie mów – dodał po chwili, zupełnie innym głosem i wskazał głową na drzwi.

- Ale dlaczego? Nie sądzisz, że powinien wiedzieć?

- Po prostu się nie odzywaj.

- Wedle życzenia – wywróciła oczami i podniosła się z zajmowanego miejsca.


*


Ten dzień nie należał do najpiękniejszych i motywujących do opuszczenia mieszkania. Od samego rana za oknem panowała okropna wichura, a z każdą minutą coraz więcej płatków śniegu przykrywało ulice Manchesteru. Ludzie niechętnie wyściubiali nosy spod ciepłych koców, pozostawiając miasto niemalże opustoszałym. Zimowa chandra dopadła również Wendy. Dziewczyna od samego przebudzenia krążyła po mieszkaniu i co chwilę stękała na brak jakichkolwiek perspektyw na poprawienie się pogody. Nie lubiła takich sobót. Dopełnieniem całej tej zimowej depresji był fakt, że Harry od świtu nie odezwał się do niej ani słowem. Wychodziła z pokoju setki razy z różnymi wrednymi komentarzami, ale wracała z powrotem, wzdychając jedynie ciężko. Nie potrafiła się odezwać, widząc jego skupioną na pracy, twarz.


Ale Wendy nie byłaby Wendy, gdyby w końcu nie uległa swej naturze. Za sto pierwszym razem opuściła pokój i niepewnym krokiem podeszła do kanapy, na której od kilku godzin przesiadywał chłopak. Ten, widząc kątem oka zbliżającą się dziewczynę, szybko zamknął przeglądane karty i powrócił do dokumentów, na których udawał, że pracował.

- Harry – zaczęła cicho, układając dłoń na jego ramieniu.

- Co? – rzucił niedbale, nie odrywając wzroku od monitora laptopa.

- Jest jakiś postęp – uśmiechnęła się głupio, wzdychając dyskretnie – Dlaczego cały dzień taki jesteś?

- Nie widzisz, że pracuje?

- A ty nie widzisz, że wracamy do punktu wyjścia? Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? – niepewnie ułożyła drugą dłoń na jego ramieniu i bez mrugnięcia, obserwowała reakcje chłopaka. Ten poruszył się niespokojnie, ale ku jej zdziwieniu, nie odsunął się.

- Jeśli chcesz się kłócić, to wybrałaś złą porę – burknął, nawet nie patrząc na Wendy.

- Och Harry – szepnęła, wzdychając ciężko i znacząco, pochyliła się i delikatnie ucałowała jego włosy.

Chłopak zmrużył oczy i delikatnie napiął mięśnie, układając palce na klawiaturze laptopa. Coś w nim krzyczało w niebogłosy, by otworzyć się na nowo przed Wendy. Przecież do tej pory nie wyszedł na tym źle. Ale wyuczone nawyki nie pozwalały Harry'emu na za dużo. Pokręcił powoli głową i zerknął na nią przez ramię.

- Nudzi ci się? Nie licz, że będę wymyślał ci zajęcia. Nie masz pięciu lat. Sama o siebie zadbaj, ja mam pracę – odezwał się zachrypniętym głosem.

- Przestań w końcu bawić się w tego stwardniałego sopla – wywróciła oczami, okrążyła kanapę, zabrała mu komputer i usiadła bezceremonialnie na kolanach chłopaka.

- Co ty robisz? Nie dociera do ciebie to co mówię? – zacisnął szczękę, prostując się i obserwując dziewczynę.

- Już ci mówiłam, że nie jestem tak tępa jak myślisz. Widzę co się dzieje, ale nie mogę tego zrozumieć. Chce ci pomóc, Harry. Dlaczego znów mnie odpychasz? Znów coś źle zrobiłam? – ułożyła dłoń na jego rozgrzanym policzku i spojrzała w zielone, błyszczące oczy.

- Nie chodzi o ciebie. Myślisz, że cały świat kręci się wokół ciebie? – prychnął wrednie, odchylając lekko głowę. Chciał dodać coś jeszcze, ale gest Wendy odebrał mu odwagi.

Ułożyła palec na jego wargach i pokręciła głową, lustrując jego twarz. Nie miała ochoty na te bezsensowne, choć tak uwielbiane przez nich, gierki. Nie miała ochoty na więcej kłamstw i tajemnic. Uśmiechnęła się delikatnie i przysunęła twarz, drugą dłoń układając na jego ramieniu.

- Wiem, że nie jestem dla ciebie niczym więcej niż przyjaciółką. Trochę specyficzną, którą tak pięknie całowałeś. Na nic nie liczę, niczego od ciebie nie chce. Niczego, prócz jednego. Nie zakopuj się znów w swojej małej jaskini. Nie uciekaj ode mnie. Przecież nie chce cię skrzywdzić. Co mam zrobić, żebyś w to uwierzył? – szeptała leniwym głosem, nieprzerwanie muskając opuszkiem palca jego wargi. Nie potrafiła oderwać wzroku od jego oczu, nie potrafiła się odsunąć i przysunąć bliżej.

- Nie musisz nic robić – pokręcił szybko głową, uciekając wzrokiem.

- Harry – rzuciła stanowczo, ponownie kręcąc głową.

- Dlaczego tak ci zależy? Po co chcesz usilnie wszystko o mnie wiedzieć?

- Jesteś taki dojrzały, czasem zbyt dojrzały jak na swój wiek, a zadajesz takie głupie pytania – przesunęła palcami po jego policzku i wyprostowała się, lekko mrużąc oczy.

- Odpowiedz – rzucił niskim, stanowczym głosem i złapał dziewczynę za biodra, jakby bojąc się, że za chwilę ją straci.

- Bo cię lubię. Bardzo. Ale to nie ma znaczenia – niepodobny do dziewczyny, niezwykle nieśmiały głos rozdarł atmosferę niepewności, poplątał jeszcze bardziej myśli chłopaka. Spojrzała na niego wielkimi oczami i napinając mięśnie, podniosła się gwałtownie z jego kolan. Nie wytrzymała jego świdrującego wzroku.


- Znowu ją spotkałem – rzucił zduszonym głosem, łapiąc za nadgarstek dziewczyny – Wystraszyłem się, bo znów stałem się starym sobą – Wendy spojrzała na niego ze zdziwieniem, ale bardzo szybko zrozumiała.

- Emily? – Harry pokiwał jedynie głową, by w następnej chwili móc wtulić napiętą twarz w piersi dziewczyny. Siadając na chłopaku okrakiem, bez żadnego słowa objęła rękoma jego głowę i przytuliła tak czule i tak mocno jak tylko mogła. Nie skomentowała, nie rozgrzebywała. Czasem milczenie jest lepszym lekarstwem od czegokolwiek innego.

- Uwielbiam cię – szepnął ledwo słyszalnie bez namysłu, po bardzo długiej chwili, wtulając nos w jej ciało.        




Witajcie po krótkiej przerwie!

Jak mijają Wam wakacje? Stęskniłam się za tym miejscem i za Wami. xx


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top