« 2 »

     Pochylając się nad kartkami wypełnionymi pięciolinią z dziesiątką zapisanych nut, marszczył nos i skupiał się na swoim pomyśle. Wendy siedziała grzecznie, układając dłonie na udach i obserwowała chłopaka. Ale jej ciekawość wciąż skradała jej spojrzenie. Rozglądała się, poznawała każdy kąt jego mieszkania, budowę każdego instrumentu, stojącego nieopodal.

Ale każdemu kiedyś w końcu kończy się cierpliwość, a dziewczyna nie należała do spokojnych, ułożonych osób. Westchnęła więc znacząco, a w tym samym momencie Harry wyprostował się i założył ołówek za ucho. Zasiadł obok dziewczyny, oczywiście w bezpiecznej odległości i ułożył nuty tuż przed nią.

- To powinno wystarczyć na początek. – odezwał się leniwie i wskazał na pięciolinię.

- Co? – uniosła brew i spojrzała w tym samym kierunku, by dojrzeć skrupulatnie podpisaną każdą z nut. Uśmiechnęła się pod nosem i lekko wydęła wargi, przysuwając bliżej twarz.

- Podpisałem je, by było ci łatwiej. Skoro musimy zacząć od podstaw, musisz nauczyć się tworzenia dźwięków w teorii. – wytłumaczył, krzyżując ręce na torsie.

- Uczysz grać na czymś jeszcze oprócz pianina? – spytała nagle, spoglądając na skupionego chłopaka.

- Skup się na nutach. – odpowiedział nisko, ciągle wpatrując się w swoje dzieło.

- Czyli umiesz grać tylko na pianinie, a reszta to taka ładna ściema? – kontynuowała, nie spuszczając z niego wzroku.

- Skup się.

- To dlaczego uczysz tylko dzieci? Jesteś jakimś pedofilem?

- Skup się. – szepnął przez zęby, starając się nie wyjść z siebie.

- Skoro jesteś taki dobry, czemu tak mało się cenisz?

- Skup się.

- Jesteś samotny? – wydęła wargi, marszcząc czoło i wcale nie miała zamiaru odwracać głowy w stronę nut.

- Och dość! – Harry podniósł się gwałtownie z miejsca i potarł twarz – Możesz w końcu przestać gadać i skupić się na lekcji? Nie potrafisz milczeć choć przez pięć minut? – spojrzał na dziewczynę z pożałowaniem.

- Oczywiście, że potrafię. Ale to nie znaczy, że chcę. – wzruszyła ramionami, uśmiechając się irytująco szeroko.

- Po co w ogóle tu przyszłaś? – opadł zrezygnowany na fotel i ponownie potarł twarz.

- Bo chcę się nauczyć grać na pianinie. – wyrecytowała niczym formułkę i odkręciła się w stronę chłopaka.

- Więc ustalmy jakieś zasady – zaczął nieco niższym tonem, powoli prostując się na zajmowanym miejscu – Tutaj to ja jestem od gadania, ty od słuchania. To moje lekcje, moje zasady i to ja marnuje na ciebie swój czas. Jeśli naprawdę chcesz się czegoś nauczyć, skup się i zacznij mnie słuchać. Inaczej to wszystko nie ma sensu.

- Oczywiście – skinęła głową, utrzymując na twarzy uśmiech, ale jej policzki oblał lekki rumieniec. Po raz pierwszy od bardzo dawna, ktoś zganił ją tak mocno, że poczuła się jak mała dziewczynka, która nabroiła coś z premedytacją. Skrzywiła się lekko i przypomniała sobie, że wszyscy jej znajomi i rodzina wciąż narzekają na jej niewyparzony język i brak umiejętności skupienia się na czymkolwiek dłużej niż kilka minut. Lekcje gry na pianinie miały zmienić jej życie, miały być krokiem ku wytęsknionej przez jej rodziców, dojrzałości. Bo choć już dawno się usamodzielniła wciąż jeszcze pozostawała chorobliwie niedojrzała i zbyt roztrzepana.

- Przepraszam. Już będę grzeczna. – szepnęła, wzdychając dyskretnie i odwróciła się w stronę zapisanej pięciolinii.

- Świetnie. – rzucił nisko i odetchnął z ulgą, obserwując skupioną na rozczytywaniu jego pisma, dziewczynę.



- A dlaczego to jest tak? – spytała po kilkunastu minutach milczenia, wlepiając w Harry'ego parę dużych, brązowych oczu.

- Mniej pytań, więcej zrozumienia.

- Ale jak mam coś zrozumieć, jeśli mi nie wytłumaczysz? – zielonooki westchnął jedynie, kręcąc głową i przysunął się lekko w jej stronę, by rozwiać wszelkie wątpliwości.

Grzecznie skupiając się na opanowywaniu nazw, nut i wsłuchując się w niski głos chłopaka, opowiadającego o muzyce, zakładała włosy za ucho i kiwała głową. zbierała wszystkie myśli, które uciekały gdzieś w zupełnie inne miejsca, by móc należycie zasłużyć na kolejne etapy nauki. Przygryzła wargę i ułożyła palec na jednym z klawiszy. Nie mogła się doczekać, by zacząć w końcu grać. Może niespodziewanie odkryje swój uśpiony, ukryty gdzieś bardzo głęboko, talent muzyczny.

- Nie dotykaj. – rzucił stanowczo, spoglądając kątem oka na palec dziewczyny – Jeszcze nie jesteś na to gotowa. – pokręcił powoli głową.

- Jak mam się nauczyć grać, jeśli nie pozwalasz mi grać? – spytała niecierpliwie, prychając i prostując się szybko.

- Wszystko w swoim czasie. Po prostu mi zaufaj i rób o ci mówię.

- Dobrze, panie Styles. – przytaknęła głosem małej dziewczynki i niezadowolona, znów spojrzała na kartki przed sobą.


*


Zbiegła po schodach, niedbale zapinając kurtkę, a kiedy wyszła na zewnątrz, jej rozgrzaną twarz zaatakował ostry, bardzo chłodny wiatr. Rozejrzała się, a gdy jej oczom ukazał się srebrzysto czarny motor i mężczyzna opierający się o niego, uśmiechnęła się szeroko. Potrząsając głową, podbiegła do niego, wyciągając ręce.

- Nie sądziłam, że naprawdę uda ci się zdążyć. – szepnęła, mrużąc oczy, gdy zarost mężczyzny łaskotał jej policzki.

- Jeszcze potrafię cię zaskoczyć. – szepnął na jej ucho, ucałował czule płatek i zza pleców wyjął kask – Zapraszam, piękną panią. – uśmiechnął się szarmancko i wręczył dziewczynie czarne nakrycie głowy – Jak tam lekcja?

- Całkiem fajnie. Trochę męczący nauczyciel.

- Może powinnaś dać staruszkowi szansę. Do ciebie trzeba się nauczyć cierpliwości.- zaśmiał się, kręcąc głową.

- Hej, to nie było miłe. – prychnęła, uderzając mężczyznę w ramię i naburmuszając się uroczo, za co została ucałowana w mały nos.

Niedługo potem wspólnie wsiedli na motocykl, ona szczelnie objęła go w pasie i odjechali spod kamienicy Harry'ego, robiąc przy tym okropnie dużo hałasu. Chłopak przez cały ten czas, stał przy oknie i obserwował parę poprzez rozchyloną palcami, żaluzję. Dopiero, gdy odjechali, odetchnął głęboko. Pokręcił głową i pocierając zmęczoną twarz, skierował się do kuchni.

Leniwie otwierając lodówkę, wyjął z niej gotowe jedzenie, które czekało jedynie na odgrzanie. Już od kilku dobrych miesięcy żywił się tak niezdrowo i bezsensownie. Nie znalazł nikogo, kto skarcił by go za sposób życia, dbając równocześnie o jego zdrowie. Ale nie oszukujmy się. nawet jeśli ktoś taki by się znalazł, Harry i tak by go nie posłuchał. Przecież sam dobrze wiedział jak ma żyć i co ma robić. Zawsze.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top