5

12 sierpnia 2018, niedziela.

Dzisiaj na terapii poruszyliśmy bardzo interesującą kwestię: przyjaźń.

Według niektórych jest bardzo ważna, ale jeśli jest prawdziwa.
To niezwykle proste do zrozumienia, prawda?
Jak dla mnie przyjaźń to jest jeden wielki żart, kiedy to osoba dominująca wykorzystuje tę bardziej wrażliwą.
Przekonałem się raz o tym na własnej skórze, kiedy jeszcze ufałem ludziom.

Mój drogi przyjaciel postanowił zachowywać się jak prawdziwy dupek. Codziennie atakował, męczył, zabierał mi śniadanie, pieniądze i godność, a jakie było wytłumaczenie? Tak robią przyjaciele.

Dla sprostowania: NIE robią.
Dopiero kilka lat temu, po podliczeniu, ile pieniędzy straciłem, jakie przez niego problemy miałem; zrozumialem, że robilem głupoty, bo nie umiałem się obronić.
Razem kradliśmy, śmialiśmy się, cierpieliśmy i pokazywaliśmy innym czym jest młodzieńczy bunt i zabawa. Byliśmy nierozłączni do momentu, kiedy on nie znalazł sobie kogoś lepszego niż ja.

Ale terapeuta zapytał, czy żałuję tych lat spędzonych z przyjacielem.

Odpowiedź jest prosta: nie.

Gdybym go nie poznał, nie przeżył tego, co musi każdy, nadal bym cierpiał, będąc słabym, naiwnym człowiekiem.

Teraz przestałem się bać i płaszczyć przed innymi. Pamiętam nawet, jak pierwszy raz obudziłem bestię. Właśnie przez niego. Zniszczyłem wtedy samochód mojej matematyczki, a raczej naciąłem opony.

Nie mogła ruszyć z parkingu kilka dobrych godzin. Nie zabiłem jej, ale chciałem. Powstrzymywałem się, nawet nie spowodowałem wypadku, byłem taki normalny... Zwykły dzieciak nie wiedzący, że robi źle.

Może to już pora skończyć te wspominki?

Dzisiaj i tak nic nie wróci czasu, a zachowywanie się jak rasowy gówniarz nie jest chyba moją mocną stroną.

Wracając do tematu terapii, poznałem kilka interesujących osób. Mnie przedstawiają jako osobę w depresji, ale były też dwie anorektyczki, bulimik, chyba ktoś po próbie samobójczej i schizofreniczka, której wmawiają opętanie.
Przynajmniej w ten sposób zrozumiałem słowa tego głąba.
Ale skoro facet przedstawiał przyjaźń i wszystko na niej oparte w samych superlatywach to oznacza, że chyba jest dobrze...
Albo ja po prostu zatrzymałem się na epoce kamienia łupanego i nie ruszyłem się do przodu od kilkuset lat?

Och, doprawdy nie jestem mózgowcem. Chyba te cholerne lekarstwa zaczynając działać, bo znowu piszę jak po alkoholu.

Nienawidzę ich, jak wcześniej wspominałem.
Sprawiają, że moje ciało jest szare. Szare jak moje spopielone kilka lat temu dłonie, szare jak tynki na starych budynkach, szare jak serca demonów, które muszę tępić.

Jestem w końcu tu po to, aby się ich pozbyć.
Ludzie tego nie rozumieją, moi pobratyńcy, koledzy, koleżanki, nawet zwykła starsza pani; nikt nie wie, co siedzi w głowie mordercy. Ale to bezpieczniejsze dla ich dobra.

Hahaha! Dla ich dobra?! Zaczynam mówić jak ci debile z programów telewizyjnych o apokalipsie.

Zabiję ich wszystkich!

Zabiję!

Nikt się nie ostanie, nikomu nie pomoże modliwa, nikt nie wygra tej walki.
Ich przeznaczeniem jest zginąć, umrzeć, zdechnąć!
To nie są nawet homo sapiens.
Wszyscy zdechną, a ja ich odeślę na drugą stronę!

Śmierć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top