28.
Zaczynają docierać do mnie pierwsze promienie słońca, które padają mi prosto w twarz. Nie chcę jeszcze otwierać oczu, szukam ręką Toma, ale zamiast niego czuję swojego sierściucha na poduszce obok. Głaszcze Barry'ego po głowie i leniwie otwieram oczy, widząc białą kulkę futra przed swoją twarzą. Wstaję ociężale z łóżka i zakładam na siebie koszulę swojego chłopaka, uśmiecham się do siebie na samą świadomość, kto jest tym chłopakiem. Zaciągam się zapachem jego perfum i idę do kuchni, skąd słyszę trzaskanie talerzami. Widzę jego plecy, jak każdy mięsień pracuje, kiedy szykuje śniadanie i kawę w samych bokserkach. Zakradam się i obejmuję go od tyłu, niemal natychmiast odwraca się do mnie i całuje w usta, dopiero po chwili patrzy na mnie, jak wyglądam w bieliźnie i jego koszuli, co skutkuje jego szerokim uśmiechem i kolejnym pocałunkiem.
— Dzień dobry Skarbie — szepcze mi do ucha.
— Dzień dobry Kochanie — zarzucam mu ręce na szyję i patrzę na jego roześmianą twarz.
Jemy śniadanie i rozmawiamy o planach na dzisiejszy dzień. Tom na razie skończył zdjęcia do filmu, a ja muszę wybrać już meble i sprzęt do bistro, kończy się kwiecień, a remont już powoli dobiega końca, więc to najlepszy czas. Chciałabym, żebyśmy otworzyli do lata, ogródek trzeba już zacząć gospodarować. Rozmawialiśmy o tym, że pojadę z Mickiem kupić sprzęt do kuchni, a Tom przewiezie resztę rzeczy z kamienicy do mojego domu.
***
Chodzimy już trzecią godzinę od hurtowni do hurtowni, bo jaśnie Pan Harrison sobie zażyczył robota kuchennego, który odwali za niego całą robotę. Spojrzałam na niego z ukosa, kiedy sprzedawca wychwalał tę piekielną maszynę za tysiące funtów, która powinna jeszcze sprzątać i tańczyć.
— Eli, przecież wiesz, że to nas znacznie odciąży. Chciałaś mieć takiego robota — patrzy na mnie, jak dziecko, które wręcz maślanymi oczami błaga o kupienie zabawki.
— Nienawidzę Cię, weź to i więcej już nic nie chciej — przewróciłam oczami, widząc jego uśmiech, gdyby mógł, to klasnąłby w ręce i zatańczył z radości. Uwielbiam tego głupka.
Tak naprawdę to i tak bym kupiła tego robota, bo piszczy o nim od ponad roku, ale chyba po prostu lubię go denerwować, a robot sam w sobie jest naprawdę niezły. Jutro mają przyjechać blaty i szafki do kuchni, chłopaki będą mieli co skręcać, w przyszłym tygodniu ma być już bar, który będzie robiony na zamówienie. Jeszcze stoliki, kanapy, krzesła, fotele i masa innych rzeczy.
Dzwonię do Toma, który informuje mnie, że zabrał właśnie ostatni karton z rzeczami z mojego starego mieszkania i wszystko jest już w domu. Umówiłam się z nim, że jak tylko skończymy tutaj, to przyjadę do niego do domu. Korzystając z okazji, że obok była Ikea, zaciągnęłam tam Micka, który nagle przypomniał sobie, że ma dziecko w domu i powinien już wracać, ale ja znam te jego wymówki. Wpadłam w zakupowy szał, zaczęłam wkładać do wózka wszelkie pierdoły do swojej kuchni w nowym domu. Nie wiem, nawet kiedy znaleźliśmy się przy kasie.
Tom odebrał mnie spod domu Micka, gdzie zdążyłam jeszcze uściskać małego Chrisa i poplotkować z Meg. Całą drogę Tom wydawał się wyjątkowo zadowolony, co nie przeszkadzało mi w żaden sposób, choć było to wyjątkowo podejrzane. Stanęliśmy przed moim domem, wzięłam od Toma klucze i zadowolona otworzyłam bramę z pilota, żeby wejść na posesję. Otworzyłam drzwi i szczerze mówiąc, oczekiwałam salonu zawalonego kartonami, a ujrzałam idealną pustkę. Patrzyłam jeszcze chwilę na panele podłogowe w salonie, starając się zrozumieć, co właściwie się dzieje. Odwróciłam się do Toma, a uśmiech na jego twarzy powoli zaczynał maleć.
— Tom, gdzie są wszystkie moje rzeczy? — Starałam się mówić spokojnie, choć w środku cała chciałam krzyczeć.
— W domu — odpowiedział lekko zdezorientowany.
— Gdzie? — Pokazałam ręką na pusty salon.
— W moim domu. — Popatrzył na mnie, przygryzając wargę.
Odwróciłam się od niego i weszłam do salonu, gdzie zatrzymałam się przy oknie.
— Żartujesz, prawda? — Uniosłam głos, bo nie mieści mi się w głowie, że nawet nie zapytał mnie o zdanie.
— Eli, myślałem, że się ucieszysz — podszedł i starał się mnie przytulić, odsunęłam się od niego i założyłam ręce na piersi.
— A nie przyszło Ci do głowy, że może wypadałoby się mnie zapytać, czy chcę z Tobą mieszkać? — Krzyknęłam na niego, wyminęłam go i wyszłam z mieszkania odetchnąć. Po chwili podszedł i stanął naprzeciwko mnie.
— Naprawdę jest to dla Ciebie taki problem? — Patrzył na mnie z wyrzutem.
— Tak, bo decydujesz za mnie w bardzo istotnej kwestii. Idę na miasto.
Wyszłam przez bramę i zaczęłam kierować się w stronę najbliższego przystanku autobusowego. Odwróciłam się i widziałam, jak Tom ociera twarz rękoma i idzie w kierunku swojego domu. Chciałam z nim zamieszkać, bez dwóch zdań, ale do cholery mógł zapytać. Wsiadłam w autobus i pojechałam do Micka.
Siedziałam na ich kanapie, trzymając na rękach Chrisa i czułam się źle ze świadomością kłótni z Tomem, choć dalej byłam zawiedziona tym, że podjął decyzję za nas oboje. Poczułam, że dzwoni mi telefon, na wyświetlaczu wyświetliło mi się jego zdjęcie, które zrobiłam jakiegoś poranka, kiedy leżeliśmy nago w pościeli, uśmiechnęłam się do siebie i odebrałam.
— Eli, gdzie Ty jesteś? — choć mówił do mnie spokojnie, to wiedziałam, że jest zły.
— U Micka i Megan.
— Przyjadę po Ciebie, poczekaj tam na mnie — rozłączył się, na co tylko westchnęłam.
Po trzydziestu minutach, które były dla mnie wiecznością, zeszłam na dół i zobaczyłam, jak stoi oparty o drzwi samochodu. Kiedy tylko mnie zobaczył, zaczął iść w moją stronę. Stanął przede mną i patrzył na mnie smutno.
— Nie chcesz ze mną mieszkać, prawda? — Słyszałam w jego głosie rozczarowanie, westchnęłam ciężko i zrobiłam krok w jego stronę.
— Tommy, oczywiście, że chcę — spojrzał na mnie, a mi już zmiękło serce. — Po prostu jestem zła, że nie zapytałeś — westchnęłam i przytuliłam się do niego.
— Przepraszam, powinienem zapytać — pocałował mnie w czoło i przytulił jeszcze mocniej.
— Naprawdę chcesz ze mną mieszkać? — powiedziałam, opierając policzek na jego twardej klatce piersiowej.
— Tak — wziął w ręce moją twarz i patrzył prosto w oczy — chcę z Tobą zamieszkać.
— Ja też chcę z Tobą zamieszkać — uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta. — Kocham Cię, ale proszę, nie podejmuj takich decyzji sam.
— Też Cię kocham — założył mi włosy za ucho — Obiecuję, że o następną ważną rzecz zapytam.
Wsiedliśmy razem do samochodu i skierowaliśmy się do domu Toma, który od dzisiaj ma być też moim domem. Niby i tak od kilku miesięcy niemal mieszkamy razem, ale teraz zrobiło się poważnie, tak oficjalnie. Uśmiechnęłam się, kiedy złączył swoją dłoń z moją i położył na moim udzie. Pozostała jeszcze kwestia tego, co z moim domem, trochę szkoda, żeby stał pusty i wtedy wpadłam na pomysł, żeby go wynająć, ale nie byle komu. Mick i Meg mówili dzisiaj, że będą szukali czegoś większego, mogliby tam zamieszkać. Uradowana powiedziałam o swoim pomyśle Tomowi, który potwierdził, że to dobry plan, zdecydowaliśmy, że powiemy im o tym jutro. Teraz czeka nas długa noc w naszej sypialni i sporo pudeł do rozpakowania.
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Dobry wieczór Kochani😘
Jak podoba się rozdział?
Mogę Wam powiedzieć, że małymi krokami zbliżamy się ku końcowi.
Całuję, Pola❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top