26.

Obudziło mnie donośne pukanie do drzwi, zdjęłam z siebie rękę Toma i owinięta w szlafrok w towarzystwie swojego psa, poszłam otworzyć drzwi.

— Mick! — Krzyknęłam zdziwiona, widząc go w swoich drzwiach, ale wiedziałam już, po co przyszedł.

— Cześć, Mendy do mnie dzwoniła.

Wszedł i podszedł do ekspresu do kawy, żeby go obsłużyć, spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową, żeby i mi zrobił kawę. Patrzyłam na niego, widziałam, że jest niewyspany, o czym świadczyły sińce pod oczami i rozczochrane włosy, które stały mu na wszystko strony. Barry znienacka pobiegł w kierunku sypialni, co oznacza, że Tom właśnie wstał. Widziałam jego zdziwioną minę, jak patrzył na Micka, który w swojej skórzanej kurtce robił nam kawę. Usiadł koło mnie w samych spodniach od pidżamy, wyciągnął rękę, na której się oparłam i przytuliłam do niego. Mick postawił na stoliku trzy kawy i usiadł na fotelu. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, a ja powstrzymywałam się, żeby nie wybuchnąć śmiechem, w końcu Mick wstał i podał Tomowi rękę.

— Mick, bo chyba nie mieliśmy okazji. — Tom od razu wstał i uścisnął mu dłoń.

— Tom — przywitał się z nim i wrócił do poprzedniej pozycji.

— Eliz, wiesz kto mógł to zrobić? — Patrzył na mnie, widać było, że jest zdenerwowany. Spojrzałam na Toma, który też patrzył na mnie, przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki oddech.

— Wiem. — Spiął mięśnie i patrzył na mnie, oczekując, że powiem mu coś więcej — Mick, błagam, obiecaj, że nie zrobisz nic głupiego.

— Kto to zrobił? — nic nie odpowiedziałam, ciągle rozważałam wszystkie opcje, w których Mick dowiaduje się prawdy. — Eliz, kto to zrobił?

— Amy — powiedziałam cicho, patrząc na kubek kawy, który trzymał w ręku.

Zacisnął ręce w pięści, zaczęłam się zastanawiać, czy kubek w jego dłoni to wytrzyma, ale kiedy usłyszałam trzask, wiedziałam już, że za późno na spekulacje.

— Zabije tego kurwiszona — wstał z kanapy i zaczął iść do drzwi, od razu zerwałam się za nim razem z Tomem.

— Mick, Mick, uspokój się — wślizgnęłam się między jego a drzwi.

— Proszę Cię, odsuń się Eliz — widziałam, że Tom stoi obok niego, gotowy w każdej chwili odciągnąć go.

— Pomyśl o Meg i Chrisie — cofnął się od drzwi i patrzył na mnie wyraźnie wściekły.

— Eliz, ona podpaliła Twoją restaurację, zostawiła nas bez pracy — zaczął podnosić głos na mnie.

— Przestań myśleć o pieniądzach, to nie jest najważniejsze — patrzyłam mu w oczy, ale wiedziałam, że nie będzie łatwo go przekonać.

— Mam małe dziecko, jak mam nie myśleć o pieniądzach? Zastanów się, co mówisz! — wykrzyczał na mnie.

— Uspokój się idioto! — krzyknęłam na niego, czym zdziwiłam nie tylko jego, ale tez Toma, który z lekkim uśmiechem przyglądał się nam. — Nie zostawię Cię bez pieniędzy. — dodałam już spokojniej.

Odepchnęłam się od drzwi i pociągnęłam Micka za rękaw kurtki z powrotem na fotel. Zrezygnowany usiadł i patrzył na mnie niezadowolony.

— Wypłacę pieniądze Tobie, Mendy i Colinowi. Nie wiem, ile potrwa remont, ale chcę mieć Was w zespole, mam oszczędności, do tego dostanę odszkodowanie, więc nie powinno być problemu.

— Pomogę Ci, jeśli będziesz potrzebowała więcej pieniędzy — odezwał się Tom, siadając obok mnie.

— Dziękuję — pocałowałam go w policzek — ale nie wezmę ich od Ciebie — widziałam, jak przewraca oczami i kręci głową.

Mick był już trochę uspokojony, choć co chwilę mówił, że po prostu rozerwie Amy na strzępy, ale jedynym co hamowało jego temperament był jego syn. Opowiedzieliśmy mu wczorajszą wizytę, jaką złożyłam swojej byłej przyjaciółce. Był zdziwiony, że byłam w stanie postawić jej warunek, Tom też był w szoku i prawdę mówiąc, ja sama nie spodziewałam się tego po sobie.

— Co dalej? Kiedy będziesz wiedziała, jakie są straty?

— Nie wiem, w przyszłym tygodniu ma być rzeczoznawca, a pieniądze pewnie dostanę do końca miesiąca, właśnie Tom — spojrzałam na niego — musisz znaleźć inne miejsce do zrobienia urodzin.

— Nie przejmuj się tym teraz — pocałował mnie w czoło.

— Ona taka już jest — spojrzałam na Micka, który zaczął mówić. — Wszystkimi się przejmuje — wyszczerzył się.

— Ej, nie jest tak — powiedziałam oburzona i zapaliłam papierosa.

— Właśnie, że tak — spojrzałam na Toma, który uśmiechał się w taki sposób, że wiedziałam, iż zgadza się z Mickiem.

— No wiesz i Ty przeciwko mnie? — zaśmiałam się i uderzyłam go lekko ręką w ramię.

— Eli, to widać, że przejmujesz się wszystkim i wszystkimi, ale to nic złego. — uśmiechnął się do mnie i mocniej przytulił.

— Nie lubię Was, idę robić śniadanie — wydostałam się z ramion Toma i podeszłam do lodówki, żeby wyjąć rzeczy.

— Oczywiście, bo Ty nas kochasz — wyszczerzył się Mick, w którego rzuciłam pomidorem.

— Jego na pewno, nad Tobą Harrison, jeszcze się zastanowię. — odwróciłam się szybko do kuchenki, bo właśnie do mnie dotarło, co powiedziałam.

***

Leżałam przytulona do pleców Toma, spał od dłuższego czasu, a ja ciągle przeżywałam wizytę na komisariacie, gdzie puszczono monitoring, na którym widać było Amy. Dowiedziałam się, że grozi jej dwa lata więzienia za umyślne podpalenie mienia i wypłata odszkodowania, choć jak znam życie i Amy, to wykręci się z tego, sypiając z jakimś przysięgłym albo prokuratorem. Próbowałam odetchnąć i uspokoić się, w końcu świat owszem trochę zwalił mi się na głowę, ale to nie koniec świata. Chciałam i tak zrobić remont i może po prostu muszę to potraktować, jako gruntowny remont całego budynku. Pocałowałam skórę na jego nagich plecach i przytuliłam policzek do niego.

— Eli, nie śpisz? — Zapytał zaspany i odwrócił się do mnie.

— Nie mogę zasnąć — powiedziałam cicho, kładąc głowę w zagłębieniu jego ramienia.

— Wiesz, chciałem Cię o coś zapytać — czułam na sobie jego wzrok, więc podniosłam głowę i patrzyłam na niego, choć jedynie światło latarni pozwoliło mi cokolwiek widzieć. — Jak Mick był tu ostatnio, to powiedziałaś, że mnie kochasz, to prawda?

Nie wiedziałam, co powinnam teraz zrobić, tak kocham go, ale to chyba on powinien to pierwszy powiedzieć, albo to jakiś głupi zabobon. Czuję na sobie jego palące spojrzenie i staram się uciec, ale nie mogę, patrzę mu w oczy i wiem, że tam w Paryżu zgubiłam się w nich na zawsze.

— Tak — szepnęłam — zakochałam się w Tobie.

Poczułam, jak unosi się i kładzie między moimi nogami, wisi nade mną i widzę, jak przygryza wargę, jakby myślał nad czymś. Uśmiecham się niepewnie, bo nie wiem, jak powinnam się zachować, ale kiedy czuję jego ciepłe, miękkie usta na swoich, to wiem, że nawet gdyby złamał mi teraz serce, mówiąc, że nic do mnie nie czuje, ja i tak jak idiotka kochałabym go nadal.

Delikatnie zakończył pocałunek i spojrzał mi w oczy, poczułam jego smukłe palce na swoim policzku.

— Zakochałem się w Tobie — powiedział cicho, uśmiechając się.

Założyłam mu ręce na szyję i przyciągnęłam do siebie, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Czułam, jak jego pożądanie rośnie i sama odczuwałam to samo. Wszedł we mnie cały, powoli ruszał biodrami i namiętnie całował. Nasze przyśpieszone oddechy było słychać w całej sypialni, spojrzałam mu w oczy i widziałam w nich to, co wtedy widziałam w Paryżu, tylko jeszcze nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że to, co jest między nami to miłość. Czułam, jak zaciskam wszystkie mięśnie, moje nogi drżały, a z ust wydobył się głośny jęk, kiedy poczułam, jak pulsuje we mnie. Pocałował mnie jeszcze raz i kolejny, wplotłam ręce w jego włosy i oddawałam te pełne uczuć pocałunki.

— Kocham Cię Eli — wyszeptał prosto do moich ust, na co się uśmiechnęłam i pocałowałam go znowu.

— Kocham Cię Tom — czułam, jak jego usta układają się w uśmiech i po raz setny tej nocy zaczynają mnie całować.

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

Dobra, muszę się przyznać, że męczyłam ten rozdział okrutnie i dalej nie jestem z niego zadowolona.

Kolejny raz dziękuję Konstancja-L za motywacyjnego kopa.

I mogę Wam powiedzieć, że teraz już będzie cukier, dużo cukru.

Kocham.
Pola💚❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top