19.

Leżałam oparta o jego nagą klatkę piersiową i patrzyłam mu w oczy, kiedy palcami rozczesywał moje włosy. Nachylił się i pocałował mnie delikatnie w usta, na co się uśmiechnęłam, aby po chwili zacząć znowu namiętnie i powoli pieścić moje wargi.

— Idę pod prysznic — uśmiechnęłam się i idąc nago do łazienki, czułam, jak bezczelnie patrzy na moje pośladki.

Chłodna woda leciała po moim ciele i choć bolały mnie nogi, to za nic w świecie nie wymieniłabym tego uczucia. Nie słyszałam, kiedy wszedł do łazienki, za to poczułam ciepłe pocałunki na swoich plecach. Przylgnął do mnie, obejmując od tyłu, oparłam głowę na nim i zamknęłam oczy, rozkoszując się tą chwilą. Znowu całował moją szyję, a jego wzwód czułam na swoich plecach, przybliżyłam się do niego plecami jeszcze mocniej, na co cicho westchnął.

— Jesteś taka idealna — wyszeptał i przygryzł mój bark, żeby za chwilę znowu jeździć po nim wargami.

— Nie, Tom. To Ty jesteś idealny, ja nigdy taka nie będę — odpowiedziałam bez zastanowienia i położyłam sobie jego ręce na piersiach razem ze swoimi.

— Dla mnie właśnie taka jesteś — przygryzł płatek mojego ucha, czym kompletnie zmiękczył nie tylko moje nogi.

Cicho wzdychałam, poddając się pieszczotom jego dłoni na swoim ciele. Woda przyjemnie szumiała w moich uszach, a jego oddech pieścił moją szyję. Trzymając mnie za biodra i całując plecy, kochał się ze mną. Po raz kolejny w ciągu kilku godzin dochodzę a on razem ze mną. Obraca mnie do siebie i całuje, tak jakbym miała zaraz uciec i nigdy już się z nim nie spotkać.

Opadam na łóżko owinięta tylko w szlafrok, a po chwili materac obok mnie zaczyna się uginać. Tom kładzie się tak samo, jak ja w samym szlafroku. Biorę go za rękę i splatam nasze palce, pomimo mroku panującego w pokoju widzę, jak się podnosi i zawisa nade mną, moje palce dotykają jego twarzy, powoli jeżdżę palcami po jego kościach policzkowych, żeby po chwili złożyć na nich pocałunek. Jedną ręką dotyka mojej twarzy i błądzi po niej w podobny sposób do mojego. Mam wrażenie, że w tej ciszy słychać tylko bicie mojego serca, które jak po gonitwie o życie, wali z każdym jego dotykiem. Przybliża swoją twarz, dotykając nosem moich ust, delikatnie go całuje i się uśmiecham. Widzę, jak podnosi głowę i uśmiecha się do mnie, ale ten uśmiech jest inny, jest taki mój, jakby był tylko dla mnie, jest inny od wszystkich jego uśmiechów na zdjęciach i właśnie teraz, kiedy po prostu patrzy mi w oczy i uśmiecha się do mnie, zdaję sobie sprawę, że wpadłam po uszy.

Nadzy i przytuleni leżymy na łóżku, przykryci kołdrą. Tom zasnął, jego oddech stał się miarowy, a twarz wydaje się zrelaksowana. Czuje ciepło bijące od niego, czuję każde uderzenie jego serca i dopiero teraz dociera do mnie, że to się kiedyś skończy, że już pojutrze znowu będę w Londynie, a on pewnie będzie się przygotowywał do roli. Staram się o tym nie myśleć, czerpać z obecnej chwili garściami. Staram się zapamiętać każdy szczegół tego obrazka, każdy szczegół jego twarzy i ten delikatny rudawy zarost, który pasuje mu jak nikomu innemu, zasypiam nad ranem, wtulona w niego.

— Eli, pora wstawać — dochodzi do mojego ucha szept i czuje delikatny pocałunek w policzek.

Uśmiecham się, nie otwierając oczu i czuje się wyspana. Leniwie podnoszę powieki i widzę, jak leży obok mnie na boku i przygląda mi się z uśmiechem.

— Zostańmy tu na zawsze — mówię błogo zaspana i zamykam oczy, czując jego perfumy na swojej poduszce.

— Chciałbym, ale chyba nie możemy — słyszę, że się śmieje, więc otwieram jedno oko i patrzę na niego.

— Jesteś pewny? Bo ja nie chce wyjść z tego łóżka — uśmiecham się i widzę, jak sam oblizuje wargi i uśmiecha się szeroko.

— Jestem pewny, że możemy spędzić w nim jeszcze godzinę — uśmiecham się do niego i wiem, że na śniadanie się spóźnimy.

***

— Tu jest pięknie — podekscytowana stałam na trawie zasypanej śniegiem pod wieżą Eiffla i patrzyłam na Toma, który obecnie robił mi zdjęcie.

— Zgadzam się — podszedł do mnie i objął, patrząc w oczy — cieszę się, że jesteś tu ze mną.

— Ja też się cieszę, że mnie tu zabrałeś — czapka nachodziła mi na oczy, ale nie przeszkadzało mi to w uśmiechaniu się szeroko do niego — dziękuję — przysunęłam się bliżej, trzymając jego płaszcz i pocałowałam.

Zrobiliśmy jeszcze kilka zdjęć wspólnie i poszliśmy na spacer wśród paryskich kamienic. Śnieg delikatnie prószył, ale dodawało to tylko uroku temu miejscu. Nie chciałam wracać, może to głupio brzmi, ale tutaj jest mi dobrze, a mam wrażenie, że jak tylko wysiądziemy na lotnisku w Londynie, to wszystko się skończy. Staram się nie myśleć o tym, zamiast tego skupiam się na smukłych palcach, które są splątane z moimi. Opowiada mi o swojej młodszej siostrze, ale ja zamiast tego skupiam się na jego wargach, jak poruszają się z każdym wymawianym słowem. Nie jestem w stanie opisać tego, co dzieje się ze mną, dlatego też zatrzymuję się i czekam aż on stanie, patrzy na mnie, nie wiedząc, o co mi chodzi. Impuls, podeszłam do niego i złączyłam nasze usta, nie czekałam długo, żeby mi odpowiedział. Jego wargi dotykały moich, delikatnie, zmysłowo tańczyły z moimi pod jedną z kamienic, kiedy nad naszymi głowami prószył śnieg. Ciepło jego dłoni na moim karku przyprawiało mnie o dreszcze, dreszcze podniecenia. Staliśmy na środku ulicy, nie myśląc o niczym, dla mnie liczył się tylko on. Przesunął ręce z karku na twarz i powoli rozłączając nasze usta, patrzył mi prosto w oczy.

— Nawet nie wiesz, jak na mnie działasz — wyszeptał.

— Wiem za to, jak Ty działasz na mnie — patrzyłam mu w oczy z szerokim uśmiechem.

— Chodź, nie będę marnował czasu z Tobą na środku ulicy — pocałował mnie krótko w usta i pociągnął za rękę w stronę hotelu.

Cała droga minęła nam na kurczowym trzymaniu naszych dłoni i spojrzeniach, które wyrażały zniecierpliwienie.

Gdy tylko drzwi pokoju zamknęły się za nami, oboje rzuciliśmy się na siebie. Moja czapka z płaszczem wylądowała gdzieś pod drzwiami łazienki tak samo, jak jego płaszcz i szalik. Szliśmy w stronę łóżka cały czas złączeni pocałunkiem, opadł na łóżko, tak samo, jak moje buty na podłogę. Całował moją szyję i pociągnął w swoją stronę, usiadłam na nim okrakiem i całowałam. Zaczęłam rozpinać mu koszulę w pośpiechu, on z moją był mniej delikatny, pozbawił mnie większości guzików, ale nie było to istotne. Jego ciepłe wargi na moim dekolcie, między piersiami w staniku, skutecznie sprawiły, że zapomniałam w sekundę o koszuli. Rzuciłam jego koszulę na ziemię, a sama zdjęłam swoją, zostając w białym biustonoszu. Jego dłonie sunące od bioder w górę sprawiły, że zaczęłam wzdychać z podniecenia, kiedy znalazły się na moich piersiach. Zdjął mi stanik i zaczął je całować w czasie, kiedy ja próbowałam się dobrać do paska jego spodni jedną ręką. Złapał mnie w pasie i przerzucił na plecy, sam zawisając nade mną. Rozpinał w pośpiechu spodnie tak samo, jak ja swoje. Pozbawiona spodni i bielizny zaczęłam dotykać jego mięśni na brzuchu, kiedy on pieścił mnie palcami, wisząc nade mną. Całował mnie z taką stanowczością, że pragnęłam więcej i więcej. Zaczęłam jęczeć między pocałunkami, pociągnęłam go za szyję bliżej siebie i czułam jak leży między moimi nogami i wręcz czeka na to, aż mu powiem, że go pragnę. Spojrzałam mu w oczy i widzę, jak się uśmiecha, kolejny raz patrzy na mnie tak, że czuję się wyjątkowa, udaje mi się wyszeptać ciche, proszę, zanim znowu zaczął mnie całować w taki sposób, że przytępił moje wszystkie zmysły. Łączył nasze ciała miarowo i stanowczo, czułam go w każdej komórce mojego ciała i nie chciałam, żeby przestał. Każdy mięsień na jego plecach pod moimi palcami sprawiał, że jęczałam jeszcze głośniej, w połączeniu z jego ustami na mojej szyi czułam się cudownie. Każdy mięsień w moim ciele zaczął się napinać, a ja wiedziałam, że to już niedługo. Przyciągnęłam go mocniej do siebie tak, że leżał na mnie i całował zachłannie, powoli wchodząc we mnie. To właśnie te powolne ruchy sprawiły, że zacisnęłam wszystkie mięśnie i jęczałam w jego usta, dochodząc. Widziałam jego szeroki uśmiech, który mówił, że jest zadowolony. Położył głowę w zagłębieniu mojej szyi i czułam, jak on napina mięśnie, czekałam na tę chwilę, żeby to poczuć. Uśmiechałam się z zamkniętymi oczami, czując, jak dochodzi. Przytuliłam go do siebie, a on muskał mój policzek ustami. Nie wiem, ile trwała ta chwila. Podniósł głowę i odgarnął mi mokry od potu kosmyk włosów z czoła.

— Uwielbiam Cię Eli — leżał na mnie, opierając głowę między moimi piersiami i patrzył na mnie ze słodkim uśmiechem.

— Ja Ciebie też uwielbiam — uśmiechnęłam się, przeczesując jego włosy palcami.

Leżeliśmy jeszcze dłuższą chwilę w ten sposób, nikomu się nie spieszy. Leniwie zaciągnęliśmy nasze spocone ciała pod prysznic, żeby i tam oddać się chwili przyjemności pośród ciepłej wody.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top